25 marca 2024 - materialny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 marca 2024 (poniedziałek)

Uwagi ― Gdzie ja jestem i jak się nazywam. Znowu poniedziałek. Ile tych poniedziałków jest w roku, ja się pytam!? Wydaje mi się, że  milion. Na bank jest ich więcej niż wtorków, szczególnie w porównaniu do znikomej ilości piątkowych i sobotnich wieczorów, których nie ma prawie wcale.

Stan rzeczy ― Na pierwszy rzut oka bez zmian. Wiosenna aura przybywa na Żuławy dopiero w maju. Mgła jest tak gęsta, że można ją kroić nożem. Codziennie, jadąc wzdłuż pól i łąk widzę, jak wypuszcza swoje mokre, lepkie macki, wślizgując się na czarną, asfaltową drogę. Odbija mi już.

Stan ciała ― Fizycznie bez zmian. Uroki bycia kobietą, ale od jutra będzie już lepiej. Zawroty głowy bez zmian. 

Stan ducha ― Psychicznie, dużo lepiej dzięki rozmowom z Igorem. Muszę przyznać, że pisanie książki  jest dobrym sposobem na oderwanie się od monotonnej codzienności. Zdaję sobie sprawę, że żadna ze mnie Danielle Steel, ale jeśli nie spróbuję pisać, to się nie dowiem.

Moje miejsce na notatki:

Przejdę od razu do rzeczy. Wczoraj wójtowa dopytywała, jak idą nasze przygotowania do ceremonii. (Pani Laura unosiła się ze szczęścia na poziomie lamperii,  ćwierkając, jaka to z nas idealna i urocza para.) Ponieważ nie ruszyły się  do przodu wcale i to od kilku lat, Wojtek nabrał wody w usta i całe popołudnie spędził na wertowaniu kalendarza. Wydaje mi się, że wezmę ten nasz upragniony, aczkolwiek odkładany bezterminowo ślub jeszcze w tym roku. Prawdopodobnie szybciej, niż się tego spodziewam, skoro "ludzie już gadają". Mało entuzjastycznie?! Hura! Ale super! 

Ta cała  magiczna otoczka, wspólne planowanie, załatwianie wesela, dekoracji i kwiatów, jest tym, co spaja i wzmacnia związek.  Kornelia troszkę schłodziła moje zapędy wciskając mi do ręki wizytówkę Wedding Plannerki, ale nie poddam się tak łatwo. Zobaczymy, jak nam pójdzie.

Pobudki o piątej dla nikogo nie były przyjemne. Wojtek snuł się zaspany w piżamie, ale Edyta nie umiała ukryć, że od kilku dni sprawia jej to frajdę. Poranna przebieżka nie była jeszcze prawowitym "bieganiem", mogła się jednak skupić na myśleniu o Igorze. Nie pojawił się od razu, dopiero za zakrętem, kiedy uspokoiła myśli i się skoncentrowała. Stał oparty o ławeczkę i poprawiał opaskę na kolanie. 

― Stary uraz ― powiedział, zamiast powitania. ― Pamiętasz mój wypadek na motorze?

― Pamiętam. ―  Dziewczyna aż syknęła na samą myśl o researchu, który musiała przeprowadzić, żeby przyzwoicie i wiarygodnie opisać scenę zderzenia z samochodem, a potem operację i pobyt w szpitalu. ―  Lepiej powiedz, co robiłeś, jak cię nie było?

 ― Skończyłem uniwerek, zerwałem z Anną, z którą mnie spiknęłaś. Nigdy jej nie lubiłem ―  puścił Edycie oczko. ―  Zacząłem pracę w banku i zaręczyłem  z Moniką. Kilka razy przeszło ci przez myśl, że pobraliśmy się i doczekaliśmy słodkich bliźniąt. Nie mam co do tego przekonania, więc nie przyjąłem do wiadomości. 

 ― Jak sobie radzisz z obowiązkami? Jako mąż i ojciec? Jak godzisz dom, pracę i rodzinę?

― Żona bardzo mnie wspiera, ale kto ci powiedział, że sobie radzę? Nie chcę opowiadać ci o tym, jak zmieniam w środku nocy pieluchy! Zresztą to jest na niby. Lepiej opowiadaj, co u Ciebie!

Edyta musiała to niestety powiedzieć na głos. 

― Ja   też niedługo biorę ślub. Przepraszam Igor. Obiecywałam, że na Ciebie poczekam, ale nie pojawiałeś się od dłuższego czasu. Co ja gadam, nigdy nie pojawiłeś się naprawdę. Trochę za bardzo sobie ubzdurałam, że kiedykolwiek ... 

Zatrzymała się, bo słowa raniły ją tak samo mocno, jak prawdziwe. Próbowała złapać oddech i uspokoić  bicie serca, które akurat musiało zacząć walić jak szalone. Mężczyzna wyciągnął rękę i musnął opuszkami palców jej dłoń. Pozioma zmarszczka przecięła jego czoło, a kąciki ust nieznacznie wygięły do dołu,  okazując smutek. 

― Współczuję, bardzo mi przykro. Wiesz, z drugiej strony, skoro ja jestem całkowicie zmyślony, a on realny i namacalny, to powinienem wam pogratulować. Jesteś tego pewna, prawda?

― Nieprawda. Wracajmy już, słabo się dzisiaj czuję.

Edyta zawróciła w stronę domu. Na co miała czekać? Aż spotka Pana Idealnego, którego sobie wymyśliła? Czuła się raczej jego stwórczynią, matką, ewentualnie przyjaciółką, a nie partnerką. Podobało jej się, że ewoluował w jakiejś tajnej części jej  podświadomości w samodzielną jednostkę, z własnymi myślami, uczuciami i niesamowitym poczuciem humoru. Adorował ją, wzmacniał jej poczucie wartości i zawsze był na miejscu, kiedy go potrzebowała.

Tylko że był iluzją.

Dzień zleciał niesamowicie szybko, w Aptece nie brakowało klientów, a w międzyczasie rozpakowały z Bożenką jeszcze dostawę towaru. Wracała busem, nie chciała wsiadać za kółko, zawroty głowy nie ustępowały i bała się, że zemdleje na środku drogi. Zostawiła auto na parkingu pod apteką. Kiedy wieczorem wróciła z pracy, Wojtek czekał już na nią z kolejną rewelacją.

―  Ustaliłem termin na pierwszego czerwca, to sobota. Pani Gosia z mamą wszystkim się zajmą, więc pozostanie ci tylko suknia i pantofelki no i zadbanie o urodę. Potem wyjeżdżam na tydzień w delegację, ale myślę, że w sierpniu ogarnę tydzień urlopu, to sobie gdzieś skoczymy w ramach podróży poślubnej. 

Serce znowu jej zakołatało, więc przysiadła przy wyspie kuchennej i lekko się uśmiechnęła. Usiłowała wykrzesać z siebie więcej entuzjazmu. Mówił to tak radośnie i swobodnie, nie chciała psuć nastroju utyskiwaniem na swoje złe samopoczucie. 

― Dziękuję kochanie, że wszystko tak doskonale zorganizowałeś. 

― Mam jedną prośbę. Jakbyś mogła od dzisiaj nosić pierścionek zaręczynowy na palcu, to byłbym wdzięczny ― powiedział i poszedł z powrotem do gabinetu. 

Zabrała do sypialni szklankę wody, postawiła ją na nocnym stoliku i położyła się na chwilę do łóżka. Wkrótce w rogu pokoju zaczął pojawiać się cień, gęstniał, rozszerzał się, aż przyjął kształt mężczyzny. Zatroskany podszedł do łóżka i usiadł obok Edyty. Przykrył ją delikatnie kocem i pocałował w policzek.

―  Szkoda, że tak późno sobie o mnie przypomniałaś. Mam nadzieję, że jesteś pewna swojego wyboru?

Edyta poczuła go. To dziwne i fascynujące, ale wyraźnie czuła  oddech i dotyk.  Jego usta były miękkie i wilgotne, spragnione czułości tak samo, jak jej. 

― Tylko ciebie jestem pewna, Igor ― szepnęła przez sen. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro