3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy za oknem wstało słońce, telefon się włączył i po pokoju rozległ się irytujący dźwięk budzika. Półżywy Niemcy sięgnął ręką, by go wyłączyć. Pragnął jeszcze trochę pospać.

Zaczęła go boleć ręką więc chciał obrócić się na drugą stronę łóżka i poleżeć jeszcze z 10 minut, lecz poczuł czyjś oddech na swojej szyi.

"co jest?!" - pomyślał, dostając dreszczy.

-Mhmm... - usłyszał

Po chwili przypomniał sobie o rysunku, magicznym ołówku i tajemniczym chłopaku, a właściwie rysunku, który w jakiś sposób ożył.

A więc to jego oddech czuł na swojej szyi?

Nie mogąc się na niczym skupić, Niemcy postanowił wstać, jednak niestety gdy tylko trochę się ruszył, śpiący chłopak się obudził.

-Która godzina? - spytał się, lekko otwierając prawe oko na chwilę.

-Już siódma - odpowiedział Niemcy - jest piątek, a ja muszę iść do szkoły.

-Naprawdę musisz? - spytał się

-Tak.

Po tym Niemcy włączył plan lekcji na telefonie i spakował plecak. Następnie wyszedł z pokoju wraz z świeżymi ciuchami na dziś i przebrał się w łazience.

Kolejna rzecz, jaką miał do zrobienia to było narysowanie ubrań dla Polski.

-W co chciałbyś się ubrać? - spytał się

-Nie wiem - dostał odpowiedź - może być ten sam sweter, co wczoraj i jeansy.

Niemcy przytaknął i zabrał się do roboty, oprócz tego rysując jeszcze jakąś bieliznę i koszulkę pod spód. Później dał to chłopakowi I wyszedł z pokoju. Dla pewności zapukał do pokoju lichtenstein'a.

-Wstawaj! - krzyknął

-Co? Która godzina? - usłyszał

-Masz szkołę, nie pamiętasz?

-Ah tak, czekaj na mnie. Zaraz będę.

Gdy polska skończył się przebierać, Niemcy wszedł do swojego pokoju i założył plecak na plecy.

-Ja muszę iść. Ty zostaniesz się w domu.

-Co? Nie mogę cię zostawić! - chłopak próbował protestować

-Poczekasz trochę, później wrócę.

-Nie!

-Nie możesz iść ze mną.

-Nikt mnie nie zobaczy!

-Nie. - Niemcy odpowiedział ostatecznie, wychodząc i schodząc na dół.

-Gotowi? - spytał się Rzesza, mając przed sobą trójkę swoich dzieci.

-Tak - odpowiedział każdy

-Okej - odparł Rzesza, zmieniając buty i wychodząc na dwór. Później wyjechał samochodem z garażu i poczekał, aż każdy wsiądzie.

Jednak Polska nie zamierzał się poddać. Po kryjomu wyszedł z pokoju i z domu, widząc samochód Rzeszy. Gdy ujrzał Niemca w miejscu pasażera, do głowy wpadł mu pewien pomysł.

Stanął przy bagażniku auta, lekko dotykając go ręką. Następnie zamknął oczy i poczuł, jak jego ręka przenika przez metal.

W końcu był duchem.

W ten oto sposób wskoczył do bagażnika nie będąc zauważonym. Auto ruszyło, zostawiając lichtenstein'a po drodze w jego szkole i później dwójkę pozostałego rodzeństwa pod budynkiem ich szkoły. Gdy Polska usłyszał, że Niemcy wychodzi, również wyszedł. Starał się śledzić Niemca ale tak, by nie został zauważony. W końcu nie powinno go tu być.

Gdy zadzwonił dzwonek, Niemcy poszedł pod swoją salę i czekał na nauczycielkę. Polska był za rogiem wiedząc, że żaden z wielu uczniów tej szkoły oprócz Niemca nie jest w stanie go zobaczyć.

Gdy nauczycielka przyszła, otworzyła salę i wpuściła klasę.

Polska rozejrzał się po szkole. Chciał być blisko Niemca, coś przyciągało go do niego. Być może był to sam fakt, że to Niemcy go Narysował.

Niemcy był dla niego interesujący niemal tak samo, jak on dla Niemca.

Postanowił przeczekać te 45 minut aż do przerwy. Gdyby wszedł do sali to przecież Niemcy by go zauważył.

Nudził się trochę, ale postanowił się nie oddalać. Również nie podnosił żadnych przedmiotów aby nie wzbudzać podejrzeń. W końcu nikt nie uznałby za normalne latających przedmiotów, co nie?

Jednak Polska nie przewidział jednego. Nauczycielka wypuściła klasę dwie minuty przed dzwonkiem, gdyż później mają drugą godzinę w tej samej sali.

Niemcy od razu zauważył chłopaka siedzącego pod salą, gdyż wyszedł jako jeden z pierwszych. Chciał odezwać się do niego, lecz zrezygnował gdyż nie chciał wyjść na dziwaka gadającego do powietrza.

"skąd on się tu wziął?!" - pomyślał Niemcy nie wiedząc, co zrobić.

Polska uśmiechnął się niezręcznie, a następnie podszedł bardzo blisko Niemca.

-Wybacz, brakowało mi ciebie.

Ten nic nie odpowiedział i starał się w ogóle na to nie reagować. Później odszedł jak się okazało do męskiej łazienki. Choć ciekawość była duża, Polska postanowił nie wchodzić do środka.

Następna lekcja to kolejna matematyka w tej samej sali.

Polska zdał sobie, że ma znaczną przewagę i Niemcy nic mu nie zrobi, gdy wejdzie do sali. Tak więc wszedł i usiadł na pustym miejscu obok Niemca, przyglądając mu się niemal przez całą lekcje.

Podobał mu się wygląd chłopaka.

Jednak po jakimś czasie i to mu się znudziło. Wykorzystując fakt, że nauczycielka tłumaczyła nową rzecz i cała klasa uważnie jej słuchała by nie dostać jedynki z potencjalnej kartkówki podniósł jakąś kartkę z ziemi i zrobił samolocik. Następnie rzucił go po klasie.

Nauczycielka skończyła gadać i poleciła zadania, a następnie wyszła na chwilę do toalety. A samolocik leciał, I leciał.

Jednak uderzył kogoś, kogo nie powinien. Koreę północną.

Ten zdenerwowany chwycił go i z całej siły zgniótł w kulkę.

-Co we mnie rzucasz?! - odwrócił się w stronę siedzącego z tyłu Ameryki

-To nie ja! - ten zaprotestował.

Północny chciał rzucić tą kulką w Amerykę, jednak nie udało mi się i zamiast tego trafił w siedzącego niedaleko Nauru. Ten zrobił większą kulkę i rzucił w Japonię, a ta w Rosję. Rosja znów w Amerykę. I rozpętała się bitwa na papierowe kulki.

W pewnym momencie ktoś wziął krzesło i rzucił w kogoś.

-Ups... - powiedział Polska, gdy Niemiec spojrzał się na niego z charakterystyczną miną.

-Ał! - odpowiedział Niemcy, gdy dostał w głowę nożyczkami

-To on! - ktoś wskazał na północnego

-Ta, na pewno - odpowiedział Korea.

Niemcy westchnął i położył nożyczki z boku patrząc, jak Korea Północna obrywa widelcem od swojego brata.

W pewnym momencie drzwi od sali otworzyły się i cała klasa ucichła.

-NA LITOŚĆ BOSKĄ CO WY WYRABIACIE?!?!?! - krzyknęła nauczycielka.

-To Niemcy! - odpowiedział Ameryka

-To nie ja! - Niemiec próbował się obronić

Północny poskarżył się za to na Amerykę

-To on, walnął we mnie kulką! Teraz chce zwalić winę na Niemca!

-Nie obchodzi mnie, kto zaczął - odpowiedziała nauczycielka - Niemcy, Ameryka, Korea Północna do dyrektora za pyskowanie!!!!

Wspomniana trójka wstała i wyszli z sali. Gdy wychodzili, Niemcy Spojrzał się na Polskę wzrokiem, który mówił 'masz przejebane'.

Oczywiście, że w drodze do dyrektora Ameryka i Korea Północna kłócili się, kto zaczął. Niemcy szedł w ciszy myśląc, co na to jego ojciec.

Polska wciąż siedział na jego miejscu i czekał, aż Niemcy wróci. Chociaż w sumie to chyba lepiej na niego nie czekać... Ale nawet jakby chciał wrócić do domu, nie udałoby mu się to. Nie wie, jak.

I tak jakoś dotrwał do końca lekcji. Niemiec ignorował go przez ten cały czas, i to nawet podczas drogi powrotnej.

-No już, przepraszam - odpowiedział Polska gdy wracali przez drogę, gdzie nie było nikogo

Ten ponownie nie odpowiedział.

Polska starał się zrobić wszystko, by Niemcy poświęcił mu choć trochę uwagi. Ignorowanie wydawało się być dla niego najgorszą karą za jego czyny.

W pewnym momencie wpadł na pomysł.

Gdy Niemcy zatrzymał się na chwilę, aby wyjąć z plecaka picie, ten rzucił mu się na plecy i przytulił go.

Niemiec zastygł w miejscu, po raz kolejny czując oddech chłopaka na swojej szyi.

Gdy Polska uznał, że już wystarczy, puścił Niemca i stanął przed nim.

-Przepraszam - powiedział szczerze - nie chciałem w kogoś trafić...

-Dobra, zapomnij o tym - odpowiedział Niemcy, znów idąc przed siebie.

I tak minął ten dzień. Rzesza nie był zadowolony gdy dowiedział się, że Niemcy wylądował u dyrektora, ale cóż...

***

Rozdział opublikowany 13.01.2024

Od tej pory będę publikować rozdziały co trzy dni

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro