I: Nowi.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Agencja Elite Penguin Force, sala główna. Wielki pokój w dużej mierze obudowany szkłem, stalą i innymi jasnymi materiałami. Pośrodku był stół z dziesięcioma krzesłami, otoczony ogromnymi telewizorami. Koło jednego z foteli stały dwa pingwiny: Jeden, biały i widocznie młodszy, nie mógł ustać w miejscu. Był ubrany w miętową kurtkę, fioletową koszulkę z nadrukiem portalu, czarne trampki i żółtą chustkę na szyi. Jego włosy były brązowe i widocznie tylko raz przeczesane grzebieniem. Tuż obok stał lekko starszy zielonopióry z notatnikiem. Ten nosił na sobie czarną kamizelkę z czerwonymi, zielonymi i żółtymi rękawami, czerwoną koszulkę z nadrukiem czarnego Puffla oraz czerwone buty. Jego oczy błyszczały entuzjazmem, gdy rozglądał się po hali. W przeciwieństwie do kolegi obok, miał blond włosy, które na pewno nie widziały tego dnia szczotki. Z windy w środku sali nagle wyszedł kolejny agent, tym razem z czerwonym upierzeniem. Ten był ubrany w czarną marynarkę, białą koszulę i czarne okulary. Na plecach nosił też plecak odrzutowy. Podszedł do dwóch studentów, patrząc się bez okazywania żadnych emocji.
- Więc wy jesteście nowymi rekrutami? LG i LS?- zapytał, patrząc na dwójkę.
- Tak! Leo Geode, albo jak mówi pan, LG!- powiedział brunet, robiąc jeden krok w przód.
- Tak, Lucas Summer, albo inaczej, LS.- odpowiedział blondyn, podążając za drugim pingwinem. Czerwony spojrzał się na nich obojgu, po czym zwrócił się do windy. Minęła minuta, nic z niej nie wyszło. Trzy minuty, wciąż nic. Pięć minut, wciąż nic.
- Gdzie on jest?- zapytał Lucas, patrząc się na starszego agenta.
- Spóźnia się. Jak zawsze.- mruknął, odwracając wzrok. W końcu z windy wyszedł ktoś, stawiając naprawdę ciężkie kroki.
Był to żółty pingwin. Dia Tiger. Na twarzy miał maskę Ninja, był ubrany w niebieską kurtkę, czerwony szalik i czarne buty. Na głowie trzymał kapelusz kowboja, który przykrywał burzę kruczoczarnych włosów. Podszedł wolno do trójki, jakby w ogóle mu się nie śpieszyło. Czerwony agent, widząc przybycie drugiego, wyszedł z hali. Tymczasem przybysz w końcu stanął koło nowych rekrutów.
- Nowi rekruci?- zapytał, patrząc się im prosto w oczy. To było trochę przerażające dla nowicjuszy, którzy dopiero poznawali swojego nowego dowódcę.
- Tak, to my! Leo G...
- WIEM, KIM JESTEŚCIE! Przecież czytałem, z kim mam pracować. Myślicie, że bym wstąpił tu bez ani jednej informacji na wasz temat?- syknął, co Leo aż sparaliżowało. Od razu zrozumiał, że nowy szef nie jest najmilszą osobą...
- A więc. Lucas Summer i Leo Geode? LUCAS! Mówić, czym się zajmujesz.
- A, no... Głównie szpiegowałem dla gazety codziennej, robiłem zdjęcia z ukrycia, takie rzeczy...
- Czyli jeden z typów osoby, których nie cierpię. Dalej. LEO, twoja kolej.- mruknął Dia, patrząc się na białego pingwina. Ten przełknął ślinę, robiąc skrzydłem małą przerwę w swojej chusteczce na szyi.
- Pracowałem z Garym jako jego uczeń, badałem wymiar pudeł, trenowałem puffle, umiem żonglować...- wypowiedział Leo na jednym oddechu. Nastawienie kowboja mocno go przeraziło. Jak na razie, pierwsze dobre wrażenie kompletnie zostało zepsute.
- No dobra, już wiem, jakie dostaniecie u mnie role. LS, zostajesz szpiegiem. LG, zostajesz technikiem.- powiedział Dia swoim ostrym tonem. Agenci popatrzyli się po sobie znacząco.
- A ty?
- Wszystkim.
- Nie dasz rady...
- Jasne, bo to by byliście na moich misjach. Lepiej wiem po dwóch latach, czy umiem objąć wiele ról naraz.- mruknął pingwin, wychodząc do windy.
- Hej, czekaj chwilę, szefie! Nie wiemy paru rzeczy, a chcemy wiedzieć!- krzyknął Leo, podbiegając do kowboja i łapiąc go za szalik. Ten parsknął wściekle, poprawiając go.
- Szybko tylko! Muszę spotkać się z kimś.
- Pierwsze, jak masz na imię? Chcemy wiedzieć!- powiedział Lucas, podchodząc do nich.
- Dia Tiger. Co jeszcze?
- Czym się zajmujesz w agencji?
- Wieloma rzeczami naraz.
- I... Dlaczego jesteś taki sceptyczny wobec posiadania grupy z nami?- dorzucił biały pingwin. Dia popatrzył się na niego chwilę, po czym prychnął coś pod dziobem i wszedł do windy.
- Cze... Nieważne. Już go nie ma.- mruknął LG, czekając na kolejny przyjazd. Gdy w końcu wysiedli na powierzchni, w budynku Everyday Phoning Facility, Lucas złapał się za głowę.
- Ty, już wiem, skąd kojarzyłem to nazwisko! Przecież to samo nazwisko ma Tony Tiger!
- Tony? No tak! Ten śpiewak solowy! Czy myślisz, że...
Pingwiny popatrzyły się na siebie.
- To rodzina?
- Tak! Przecież kiedyś mi przedstawiał go. Może Tony będzie wiedział, czemu Dia nas tak potraktował. Nie zapominajmy, że go znam ze szkoły!- powiedział Leo, biegnąc szybko w stronę osiedla Igloo. Lucas ledwo mógł nadążyć po biegnącym przyjacielu, lecz w końcu oboje trafili do sporej wielkości domku. Zapukali spokojnie do drzwi, dysząc ciężko. Wyszedł z nich niski biały pingwin o brązowych, przyczesanych włosach. Nosił na sobie białą koszulkę, czarną marynarkę, niebieski szalik i grube, czarne okulary. Gdy zobaczył swojego przyjaciela, ucieszył się.
- Leo! Cześć, przyjacielu! Kogo mi tu przyprowadziłeś?- uśmiechnął się, podając skrzydło Lucasowi.
- To mój kumpel z pracy, Lucas Summer. Słuchaj Tonik, masz może czas na chwilę? Musimy się ciebie coś spytać.- zapytał LG, patrząc, jak Lucas jest lekko oszołomiony manierami przyjaciela.
- Oczywiście! Wchodźcie.- powiedział pingwin, zapraszając dwójkę do środka. Jego domek był dosyć wielki: Cały był wyścielony niebieskim dywanem i był podzielony na sektory przy użyciu półścianek. Przy jednej z nich była linia łóżeczek dla puffli. Puszyste kulki akurat spały, gdy Tony siadł na kanapie z agentami.
- To o co chciałeś się zapytać?
- Dia ci mówił może, że ma być przydzielony do grupy z nowymi rekrutami?
- Tak! Zadzwonił do mnie wczoraj. Brzmiał jednak bardzo niemiło. Obawiam się szczerze mówiąc, czy da sobie radę...
- Dlaczego?
- Od dawna nie miał przy sobie żadnej grupy ani z żadną nie pracował. Czuję się trochę, jakby było tak, że on po prostu ucieka od każdej szansy pracowania z kimś innym. I trochę też jakby on już nie myślał, że jego współpracownicy mają myśli... Rzadko kiedy widzę go z kimś innym, by zachowywał się miło. Głównie robi to tylko wobec mnie.
- Hm... Wiesz może czemu?
Tutaj Tony zamilczał na chwilę. Po jakimś czasie jednak odpowiedział.
- Nie wiem. Próbowałem się go spytać... Za każdym razem milczał, dopóki nie pojawiła się szansa na zmianę tematu. Nie chcę go naciskać...
- Dzięki. Musimy już iść.
Oba pingwiny skierowały się do wyjścia, gdy gospodarz stanął w drzwiach i machał im na pożegnanie. Nagle jednak podbiegł do nich z kartką.
- Czekajcie! Jeżeli Dia jest waszym obiektem badań teraz, powinniście wiedzieć, gdzie mieszka. To adres jego domu. Jest tam prawie cały czas, nie ma szans, że go ominiecie.
- O, dzięki Tonik!
Tym razem pingwiny już poszły dalej. Oboje byli jednak zbyt zmęczeni dniem, by iść do szefa. Oboje stanęli na skrzyżowaniu dróg, pomachali sobie i poszli w swoje strony.
- Dlaczego Dia zachowuje się tak, jakbyśmy mu tylko przeszkadzali?- pomyślał Leo, patrząc na kartkę z adresem. Light Road 12, kojarzyło to mu się z czymś...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro