II: Pan i jego Hologram

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leo obudził się. A przynajmniej obudziło go coś. Pukanie do drzwi. Pingwin wstał z łóżka zrobionego z pudełka, wyminął wszystkie kartony na podłodze, po czym wpadł na wejście, potykając się o papierowe pudło.
- Nic ci nie jest?- zapytał gość. Był to Lucas, który już o dziewiątej rano potrzebował spotkania się z kolegą. 
- Nie, nic... Kiedyś będę musiał oddać te rzeczy na makulaturę.
- Najwyższy czas. Twoje obiekty badań są już niebezpieczne dla ciebie. Nieważne! Muszę coś ci pokazać koniecznie. To ważne.- powiedział przyjaciel, wyjmując z kieszeni pogniecioną, zrolowaną gazetę. Większość stron było wyrwanych lub pobrudzonych. Okładka jednak była wyczyszczona, jakby ktoś zajął się nią niedawno. Leo wpuścił Lucasa do domu, po czym usiadł na jednym z wielu pudeł w jego igloo. Były one dosłownie wszędzie: Większość z nich zaczęła służyć za meble, gdyż było to dużo wygodniejsze niż odkopywanie prawdziwych stołów i krzeseł spod pudełek. Pingwin z gazetą usiadł obok, po czym pokazał ją koledze.
- Co ty mi tu dajesz? To gazeta sprzed sześciu lat!- krzyknął gospodarz, wskazując na datę wydania.
- Leo, to się nazywa wskazówka...
- Do czego?
- Ugh, po prostu spójrz na pierwszą stronę!
Nowy agent popatrzył się na tytuł.
,,Atak na Light Road"...
- Atak na Light Road? Czekaj... To przecież gdzie mieszka Dia!- powiedział Leo, patrząc na karteczkę otrzymaną dzień wcześniej. Light Road 12...
- Tak. W okolicy domu 12, sześć lat temu, napadnięty został pingwin o imieniu Vincent D. Ocaliła go dwójka innych pingwinów, która akurat była w okolicy. Sprawca nigdy nie został znaleziony, a ofiara pozostała z blizną na skrzydle.- wyjaśnił Lucas, który najwyraźniej znał ten artykuł na pamięć. Oboje popatrzyli się na siebie, jakby próbowali coś wyjaśnić bez słów. Jeden z nich przełknął ślinę, a drugi, widząc to, pomachał głową.
- Nie uważasz chyba, że Dia to zrobił...
- Oczywiście, że nie! Sześć lat temu!? Przecież wtedy miałby nie wiem, może jakieś szesnaście lat? Tak na oko? 
- Nie czytałeś chyba kryminałów... Atakujący mogą być w każdym wieku. A szesnaście to nie tak mało.
- Nie, to na pewno nie on!- syknął Leo, patrząc wściekle na gazetę. Przerzucił ją do pudełka, na którym siedział. W końcu wstał z niego i wziął pierwszą stronę.
- Po prostu odwiedźmy go i się spytajmy! Jeżeli jest niewinny, to powie prawdę!- powiedział pingwin, wychodząc. Za nim pobiegł Lucas, zamykając drzwi. Oboje biegli na Light Street 12 wkurzeni, jakby chodziło tu o ich życie. W końcu dobiegli i zadzwonili do drzwi. Te się wolno otworzyły same z siebie, lecz nie stanął w nich gospodarz domu. Zamiast tego na ziemi leżała mała maszyna z latarką, która na spodzie miała kółka jak auto. Nagle latarka zaświeciła się, po czym nad nią pojawił się... Pingwin. Zrobiony z niebieskiego światła pingwin ubrany w koszulkę z krótkim rękawem i dwie bransolety. Miał też rozwiane włosy, jak reszta ciała tylko zrobione ze światła. Hologram ukłonił się, po czym spojrzał się na przybyszy.
- Skan...- nagle zaczął monotonnym głosem.
- Goście: Leo Geode. Lista pozytywna. Goście: Lucas Summer. Lista pozytywna.- gdy skończył, nagle przybrał normalny wyraz twarzy, a jego głos zaczął brzmieć jak nagranie metalowego wokalisty.
- Witajcie, Leo i Lucas! Nazywam się H.O.L.O.S.I. Wierzę, że przyszliście odwiedzić swojego szefa?
- Szefa? Skąd wiesz, że Dia to nasz szef?- zapytał zdziwiony Leo. Lucas tymczasem nie mógł oderwać oczu od maszyny, która pokazywała hologram. Był zaskoczony, że coś takiego istnieje, i to tuż przed jego oczami. 
- Wczoraj opowiedział mi o was, plus dodał wasze dane do mojej listy osób. Gdyby tego nie zrobił, musiałby się teraz wyczołgać z łóżka i wpuszczać was własnoręcznie... Za każdym razem, gdy kogoś poznaje, dodaje go do jednej z list, bym wiedział, kogo mam wpuszczać, a kogo nie. 
- To ma maniery! Używa hologramu, by nie zajmować się gośćmi!- pomyślał biały pingwin, patrząc przez przeźroczyste ciało H.O.L.O.S.I, jak na kanapie siedzi szef, od stóp do głów w kocu. Nagle jego dziób wyjrzał spod kołdry.
- Holosi! Kogo tam niesie?!- krzyknął, nie wstając ze swojego odpoczynku. Hologram odwrócił się na chwilę.
- Sorki, zaraz wam znowu otworzę.- powiedział, zamykając drzwi przy użyciu łapy, która wyszła z maszyny pod nim. Po tym pingwiny usłyszały ze środka dźwięk kółek sunących po drewnie. Po chwili doszły stamtąd głosy. W końcu z Igloo wyszedł hologram, otwierając drzwi.
- Pan Dia jednak pozwolił mi was wpuścić. Tylko uważajcie, jest w złym humorze... Jak zawsze.- mruknął lokaj, wpuszczając gości do środka. 
Igloo pana Dia różniło się mocno niż dom jego brata. Całe było zbudowane z mocno zmrożonego, szarego śniegu, gdy podłoga była wyłożona deskami. Nie miało ono wydzielonych ścian, lecz było jak jeden wielki pokój podzielony na strefy. Przy jednej ścianie było ich trzy: Jedna posiadała wielki czarny fotel, mały kominek oraz trzy łóżka dla puffli. W drugiej znajdywało się wielkie biurko z komputerem i fotelem, otoczone półkami z książkami i segregatorami. Trzecia z kolei składała się z dywaniku, kanapy, fotela, pufy i stolika tuż obok kominka i telewizora. Na kominku było położone mnóstwo zdjęć i kartek świątecznych. Druga strona domu była w większości pusta, lecz była w niej mała strefa ćwiczeń z bieżnią i ławką do podnoszenia ciężarów, a także maleńka kuchnia. W sektorze przypominającym mały salonik siedział gospodarz domu, patrząc się na gości. Gdyby wzrok mógł zabijać, nawet H.O.L.O.S.I. teraz by stracił swoją żarówkę. 
- Czego tu chcecie?! Śpię!
- No przepraszam, że musieliśmy zrobić taki najazd, ale to ważne!- powiedział Leo, wyjmując gazetę z kieszeni. Podszedł do swojego szefa na kanapie, a ten wstał spod koca. Był akurat ubrany tylko w brązową koszulkę z krótkimi rękawami.
- Czy wiesz może, kim był Vincent D? I czemu został zaatakowany tutaj sześć lat temu? I kim była dwójka która go ocaliła?- zaczął wypytywać Lucas. Dia spojrzał się na niego, po czym bez słowa podszedł do swojego stolika do ćwiczeń. Zdjął jedno z kółek, które ważyło pięć kilogramów, po czym odwrócił się w stronę agentów. 
- Idźcie już stąd.- syknął, podchodząc z kilogramowym kółkiem. Oboje spojrzeli na niego przerażeni. W tym momencie hologramowy lokaj podjechał do swojego pana, machając skrzydłami.
- Panie Dia! Nie sądzi pan, że pan przesadza?! To koło waży pięć kilogramów! Proszę je natychmiast odłożyć, zanim komuś zdarzy się krzywda!- krzyknął H.O.L.O.S.I, próbując zatrzymać pingwina. Ten jednak nie puścił koła.
- Nikt się ciebie nie pytał o poradę tutaj Holosi! Odejdź, zanim to TOBIE stanie się krzywda!- warknął, ,,uderzając" ciężarkiem światło, przez co się zakrzywiło. Hologram wzdrygnął się, jakby został właśnie uderzony pięścią w brzuch. Tymczasem rekruci już uciekli przez otwarte drzwi. Popatrzyli się na siebie przerażeni, po czym Lucas schował gazetę do kieszeni. Wtedy uciekli z powrotem do bazy początkowej: Domu Leo. Dobiegli i usiedli na pudełkach, cali zdyszani.
- Dlaczego Dia nam aż GROZIŁ za spytanie się!?- wysapał gospodarz domu, biorąc wyrwaną pierwszą stronę. 
- Chyba nie uważasz, że zrobił to dlatego, bo jest... Nie, nie może być...
- Nie, nie może... Nie chcesz tego powiedzieć... Nie mamy dowodów...
- Chciał nas uciszyć... Mieszka w tym domu na tej ulicy...  Zawsze jest złośliwy wobec wszystkiego... Przepraszam, kolego, ale wszystko na to wychodzi...
- Dia jest winny. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro