VI: Szarość i czerwień

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


O ósmej rano Dia obudził się. Czuł się jeszcze gorzej niż przed zaśnięciem: Kręciło mu się w głowie i ledwo mógł poruszać skrzydłami. Jakby coś go związało. Zamknął z trudem słoik ze substancją i wstał słabo z krzesła. Wyczołgał się jednak ze swojej piwnicy, a przy wyjściu czekał na niego H.O.L.O.S.I.
- Dzień dobry, panie Dia. Przespał pan całe swoje badania.- powiedział hologram, trzymając metalowymi rękami filiżankę z kawą oraz kanapkę. Pingwin wziął jedzenie, po czym usiadł na kanapie w salonie. Po pierwszym łyku napoju od razu się trochę pobudził.
- Przyszło powiadomienie na twoim telefonie. Za niedługo mają być tu Lucas i Leo. Idziecie na pierwszą misję drużynową.
Dia powstrzymał się szybko przed wypluciem swojego picia, po czym spojrzał zdziwiony na swojego lokaja.
- Misję?! Przecież jestem ledwo żywy!
- Niestety, musisz iść. Chłopaki sami sobie nie dadzą rady. Problem jest taki: Ktoś opanował halę recyklingu i nie wpuszcza nikogo do środka. Obawiamy się, że może być to zagrożenie.
Pingwin oparł się o swoje skrzydło, znowu biorąc filiżankę. Po chwili spojrzał na H.O.L.O.S.I.
- No dobra. Podaj mi mój Plasmapack, po czym gdy ktoś zadzwoni, to otwórz.
- Rozkaz!
Maszyna podjechała do biurka jej pana. Chwyciła w metalową łapę niewielki, metalowy plecak wypełniony czerwoną substancją, po czym położyła przedmiot obok kanapy. Po tym dało się usłyszeć pukanie. Hologram podleciał do drzwi, otwierając je. Stali tam Leo i Lucas, gotowi na misję. 
- Gotowy, Dia? Mamy już swoje przedmioty i...- zielony pingwin spojrzał się za H.O.L.O.S.I. Zauważył wtedy, że szef dopiero siedzi na kanapie, wciąż w tych samych ubraniach, jedząc śniadanie. Ten szybko wstał, wziął kurtkę oraz swój plecaczek i wyszedł bez słowa.
- Powodzenia wam!- uśmiechnął się hologram, zamykając drzwi domu. Dia po prostu wyjął swój telefon EPFu i kliknął teleportację pod salę recyklingu. Zaraz za nim pojawiła się reszta drużyny. 
- Jak tam się dostaniemy? Zamknięte jest każde wejście!- syknął Lucas, próbując otworzyć drzwi. 
- Odsuń się. Jeżeli ktokolwiek tego dotknie, to po nim.- mruknął żółty pingwin, stając przed drzwiami. Kliknął guzik na swoim plecaku, a ze zbiornika upłynął czerwony płyn. Tymczasem na jego skrzydłach pojawiły się dwa wielkie ostrza w kolorze ciemnoczerwonym. Uderzył jednym z nich w stal, która stopiła się jak masło. Po chwili wyciął wielką dziurę jako wejście, swobodnie wchodząc do sali. Hala wyglądała jak zwykle: Cała podłoga zrobiona z metalu, ściany zielone, jeden podest na górze, małe biurko z komputerem, większy komputer oraz duma tego miejsca. Maszyna do recyklingu. Wrzucane do niej były wszelkiego rodzaju śmieci, a te, w niewyjaśnionym procesie, były przerabiane na różne użyteczne przedmioty. Dziwne było jednak to, że światło było zgaszone i panowała cisza. 
- Cicho... Aż za cicho.- wyszeptał Leo, wyciągając swoją broń. Był to niewielki projektor do tworzenia portali. Lucas też wyjął swoje uzbrojenie. U niego była maleńka strzelba na pociski zrobione w kształcie tabletek z różnymi efektami. Nagle usłyszeli czyjeś kroki i zapaliło się światło. Po sekundzie znowu zgasło. I znowu zapaliło się...
- Czyli jednak wysłali kogoś?
Trójka spojrzała się prosto. Przy ścianie stał pingwin. Cały miał szare ubranie ninja, nawet czarny pas. Na oczach miał też maskę, a na głowie czarny, wielki kapelusz z dwoma czerwonymi piórami, spod którego wystawały szarobrązowe włosy. Widok ten wydawał się szefowi dziwnie znajomy, lecz nie mógł z niczym go połączyć...
- Kim jesteś!?- krzyknął Leo, celując projektor w nieznajomego. Ten tylko zachichotał.
- Ninja. Chociaż po co to mówię? Zaraz o tym zapomnicie...- uśmiechnął się pingwin, gdy nagle w jego skrzydle pojawił się miecz stworzony z maleńkich kwadracików. Maszyna recyklingowa włączyła się, a na linii produkcyjnej pojawiły się małe pudełeczka. Dopiero wtedy agent uświadomił sobie, że na plecach obcego jest niewielki zbiornik. To stąd te kwadraty...
Ninja rzuca się z mieczem w stronę Leo. Ten omija, szybko włączając swój projektor. Zostaje on jednak szybko wytrącony przez wroga, zostawiając agenta bez broni. Chłopak dostaje w brzuch mieczem, wpadając na ścianę. Lucas, wściekły z powodu nagłego ataku, wkłada jedną z tabletek do jego broni i wystrzeliwuje ją w stronę obcego. Dia z kolei biegnie w stronę przeciwnika z ostrzami gotowymi do ataku. Miecz nagle zmienia się w tarczę, odrzucając tabletkę w stronę nadawcy, odurzając go. Z kolei atak ostrzami nie wychodzi, gdyż każda próba przecięcia tarczy kończy się zastąpieniem popsutych klocków nowymi natychmiastowo. Nagle światło gaśnie. Rozlega się krzyk rekrutów. Światło powraca.
Dia spojrzał się za siebie. Jego rekrutów tu nie ma. W obawie zaczął się rozglądać, gdy nagle zauważył dwójkę: Wisieli bez broni, złapani w płetwy przez metalową łapę na suficie. Ta podjechała natychmiastowo do wsypu maszyny recyklingowej. 
- LS! LG! JAK WY TA...- urwał w pół zdania, patrząc na Ninję koło maszyny sterującej urządzeniem. Całe jego ciało wypełniła furia. Ten oto pingwin właśnie zagraża życiu jego uczniów. Szybko podbiegł do wroga, zamachując się w jego stronę ostrzem. Sprytnie on wyminął, po czym stworzył z klocków sporej wielkości włócznią, rzucając ją prosto w Dia. Rzuciło go to w ścianę, gdzie kwadraty rozłożyły się, tworząc coś na kształt sieci, trzymając agenta bez ruchu. Teraz dopiero się zdenerwował. Nie mógł się opanować. Czuł w głowie ból wywołany widokiem i swojego wroga, i swoich rekrutów, którzy zaraz mogą wpaść do maszyny i zostać przerobieni na klocki. Nagle siatka pękła, gdy z jej środka pojawiło się jasnoczerwone światło. Na ziemię spadł Dia, lecz... Inny. Jego pióra były krwawoczerwone, tak samo jak białka jego oczu. W tych drugich widać było też coś pulsującego. Jedno było wiadome:
Coś tu nie gra.

- WYPUŚĆ BEZPIECZNIE TYCH CHŁOPAKÓW NATYCHMIAST! PIERWSZE I OSTATNIE OSTRZEŻENIE!- ryknął wściekle, gdy jego ostrza na skrzydłach zwiększyły się. Ninja wyglądał na zaskoczonego. Po chwili jednak wrócił jego bezczelny uśmieszek.
- Okej.- syknął, przestawiając łapę obok maszyny. Była jednak ona bardzo wysoko, przez co gdyby spadli, to natychmiast by się połamali. Zaczął już przyciskać guzik otworzenia łapy...
- BEZPIECZNIE MÓWIŁEM!- warknął Dia, podbiegając szybko do urządzenia sterującego. Przełączył swoje ostrza na tryb ,,ciężki", uderzając w brzuch przeciwnika i odrzucając go w metalowe schody. Szybko zniżył łapę, po czym wypuścił obu uwięzionych. Wtedy cała trójka zauważyła, że Ninja... Zniknął. Dosłownie. Nie było go w tym miejscu. 
- Kurna! Uciekł nam!- syknął wściekły pingwin. Nagle coś go ukłuło w ciele. Padł na ziemię, ciężko dysząc. Po jego twarzy zaczął lecieć pot, a sam wykrzywił ją w bólu.
- Dia! Co się dzieje!?- zapytał Leo, podbiegając do swojego szefa. Szybko podniósł go z ziemi, patrząc na jego reakcję. Nie wiedział, co ma zrobić.
- Sz-Szybko... Do... Mojego... Domu...- wydyszał pingwin, słabnąc z każdą sekundą. Lucas wyjął telefon pingwina, włączając teleport i przenosząc go do jego domu. Po chwili pojawił się tam też z drugim agentem, po czym szybko przenieśli go na kanapę w salonie.
- Co się dzieje? Jak się czujesz?- spytał się przerażony rekrut. Dia jednak dalej skręcał się w bólu.
- W-Wszystko mnie boli... Jakbym zaraz miał eksplodować... Chyba coś mi jest...- mruknął, gdy nagle krzyknął. Agenci spojrzeli się zdziwieni. Szef wstał z kanapy, lecz coś było w nim innego...
Jego oczy zaczęły lśnić czerwienią, lecz nie było widać źrenic. Nagle na jego dziobie pojawił się wielki uśmiech. Rozłożył skrzydła, tworząc dwa ostrza z plazmy. Pobiegł w stronę bezbronnych rekrutów, którzy byli kompletnie zszokowani. Uciekli z drogi ostrza, rozbiegając się w dwie strony domu.
Co się dzieje z panem Dia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro