🌸 Rozdział 9 🌸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jedyne co czułem to jego feromony. Po słowach Sero, moje ciało mocniej działało na małą omegę, a umysł kręcił się wokół chłopaka. Pojebane.

Co chwila zerkałem na Słowiana, jakbym pilnował dziecka przed zadławieniem się śniadaniem. I poniekąd tak było. Mój alfi instynkt się włączył, wraz z pojawieniem się rujii u omegi. To było upierdliwe. Denerwowało i mnie, i zapewne omegę.

– Przestań. – usłyszałem obok siebie. Był to Deku, wpatrujący się we mnie zły, a jednocześnie zawstydzony.

– Co? – zmarszczyłem brwi.

– Patrzeć się na mnie jak na dziecko. Przecież nie udławie się owsianką. – burknął.

– Hah? To twoja wina, teraz się męcz z moim wzrokiem. – odparłem oburzony.

– Słucham?! – pisnął wzburzony.

– W pewnym sensie ma on rację, Izuku. – stwierdził staruszek. – Tak już działa omega na alfę, pamiętasz? – spojrzał na stryja, po czym przytaknął mu głową.

– Jednak wciąż to dość dziwne. Czuję się jakbym był obserwowany przez ojca albo brata. – westchnął, mieszając łyżką w misce. – A ty jesteś prawie mi obcy, rozbójniku. – zerknął na mnie z przekąsem.

– Prawie że? – męski, niski głos z schodów był mi obcy, a jednocześnie bliski. Znałem go, pamiętałem.

Wzrok pokierowałem na czerwone tęczówki, które wyrażały spokój. Wyraz twarzy identyczny miał jak stryj. Podszedł powoli do stolika i poczochrał włosy omegi obok mnie. Szepnął mu coś do ucha, na co chłopak zarumienił się obficie.

– Bracie! Nie powiadaj takich słów! – pisnął, odpychając od siebie roześmianą alfę. – Gdyby Ojciec się dowiedział...

– Ale nie dowie. – zaśmiał się, odchodząc w głąb kuchni. – Zostało coś jeszcze?

– Hmm. – mruknął w odpowiedzi. Założył kosmyk zielonych włosów za ucho i kontynuował jedzenie. Przyglądałem się teraz i jemu, i starszemu chłopakowi.

– Agh, znowu ta owsianka? – burknął, jednak mimo to zaczął nakładać do miski.

– Jak ci się nie podoba to sam gotuj na dziewięć osób. – odparł zielonowłosy.

– Ale ty tydzień w tydzień robisz to samo. – oznajmił, podchodząc z miską do stołu. – zasiadł obok Kirishimy.

– Spróbuj wyżywić dwie alfy, betę i omegę to zmienisz zdanie. Niewdzięczniku ty. – pomachał na niego palcem wskazującym, już lekko zdenerwowany.

– U was też są takie bezczelne te omegi? – rozejrzał się po nas. Mina, dotąd radosna, zmarkotniała. – Coś nie tak? – spytał, czując jak powietrze między nami gęstnieje.

– Omegi w Arestii nie mają praw. – wyznał w końcu Eijiro.

– To okropne. – zmarszczył brwi, zniesmaczony słowami smoka. – Biedne dzieci księżyca. – mruknął jeszcze pod piegowatym nosem.

– Na naszej wyspie nie ma na szczęście takich bzdur, jak uprzedmiotowywanie hierarchiczne. Wszyscy są równi. – wtrącił stryj.

– Dlatego zasiąde na tronie samotnie. – pewność siebie w głosie omegi mnie zdziwiła. Dawno nie słyszałem tak pewnych słów.

– Możesz? Tak bez alfy? – spytał zaskoczony Denki. – U nas nawet beta potrzebuje najwyższej z hierarchi.

– Oczywiście. – uśmiechnął się szeroko. – Muszę jedynie zapewnić potomka, tego najbardziej się jednak obawiam. – mruknął zawstydzony. – Bo to nie tak, że nie chcę kogoś u mojego boku, bardzo bym chciał, jednak kogoś takiego trudno odnaleźć. A zwłaszcza, że niektórzy mogliby zabić za stanowisko wodza. Chcę kogoś mądrego, kogoś kto pokocha mnie i mój lud, a nie najwyższe stanowisko na wyspie. – wyznał. – Ty mnie rozumiesz, prawda? – spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.

Przytaknąłem mu. Oczywiście, że rozumiem, chcę tego samego, co ty, mała Luno.

– Masz jeszcze dużo czasu na panowanie, jesteś jeszcze bardzo młody. – pocieszyła go. – Nastoletni wiek jest piękny. – uśmiechnęła się szeroko, jednak widząc zmarszczone brwi chłopaka, zaprzestała tej czynności.

– Nie jestem dzieckiem, mam osiemnaście lat. – mruknął zakłopotany.

– Naprawdę?! – rozszerzył zdziwone, czarne oczy. – Myślałem, że jesteś młodą duszyczką.

– Ja też... – przyznała. – A okazuje się, że jesteś naszym rówieśnikiem.

– Na ile lat wyglądam? – przekręcił głowę.

– Szesnaście. – stwierdzili jednocześnie Mina i Sero. Izuku na ich słowa wydął dolną wargę. – Ale to nawet dobrze! Na starość wciąż będziesz młody! – oznajmił chłopak. – Każdy raczej chciałby wyglądać młodo. A zwłaszcza omegi! Prawda Mina, chcesz wyglądać młodo?

– Twierdzisz, że wyglądam staro? – zbulwersowała się. – Mam dziewiętnaście lat!

– N-nie o to mi chodziło! – pomachał przestraszony rękoma.

– Jesteś śliczną i młodą smoczycą, księżycowa pani. – wtrącił staruszek. Dziewczyna ściągnęła wściekły wzrok z przyjaciela i przeniosła go na uśmiechniętą betę. – Przypominasz mi krwiste płomienie. Są tak samo odważne jak ty.

– I bardzo piękne. Ich widok wciąż przyprawia mnie o rumieńce. – wtrącił chłopak.

– Tak? – zarumieniła się delikatnie, rozweselona od ich słów. – Chyba będę musiała je kiedyś zobaczyć. – uśmiechnęła się do nich.

– Musisz się z nami wybrać w noc kupały! Nasza pani robi wtedy magię z ogniem... – rozmarzył się na chwilę, zaglądając w pamięć. – Wy wszyscy musicie. – rozejrzał się po pozostałych. – Tobie się najbardziej przyda, może się oczyścisz. – spojrzał na mnie z przekąsem.

– Aż taki ze mnie rozbójnik? – prychnąłem.

– Pradzej dusza nieczysta. Można uznać cię za Bazyliszka, potrafisz zabijać samym wzrokiem. – zaśmiał się.

– Lubię wasze nazwy. – stwierdził Hanta. – Księżycowa pani, Bazyliszek, noc kupały. Wszystko ma w sobie coś niezwykłego. Nawet wasze imiona brzmią delikatnie. Tak łatwo.

– Wszystko ma u nas znaczenia. Tak jak już wspomniałeś, nawet imiona. – zaczął. – Cud wyspy. – wskazał na siebie. – Nocna biel. – Na stryja. – Dziecko ognistego kwiatu. – Tym razem na brata.

– Macie znaczenia imion? Wow, to niesamowite. – oznajmiła zakochana. – Zawsze chciałam wiedzieć co oznacza moje.

– Jeżeli się nie mylę - dzień szczęścia. – oznajmił zamyślony. – Mi - dzień, Na - szczęście. – przytaknął sobie głową.

– A ja? – wychyliła się beta.

– Czerowone słońce. – odparł białowłosy. – Wasze imiona mogą nie mieć zbytnio sensu, ponieważ pochodzicie z drugiego końca świata. Nasze imiona są nadawane symbolicznie. Ważne jest miejsce narodzin, czas, jak dziecko wygląda i co się z nim kojarzy. Tak jak Minie pasuje dzień szczęścia, tak do Eijiro las księżyca, czy do Sero mądry czas księżyca, nie za bardzo.

– Do Kacchana pasuje jego imię. Odważne dziecko matki słońca. – spojrzał na mnie. Gdy i ja to uczyniłem, jego wyraz twarzy nieco się zmienił. – Odważny duch. – powiedział półszeptem.

– Kacchan? – zmarszczył brwi. Alfa spojrzała na brata z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Dałeś mu tytuł czy go przekląłeś?

– To i to. – wzruszył roześmiany ramionami.

Mi jednak nie było do śmiechu. Nasłuchałem się już od Sero o Słowianach i ich magii, przekleństwo również znam. Jeżeli młoda omega naprawdę mnie przeklęła, mam przejebane.

Ponownie spojrzałem na zielonowłosego. Jego zapach stał się intensywniejszy, coraz trudniej było mu go w sobie trzymać. Zaraz ja go przeklę za tę jebaną ruje.

– No nie przekląłem cię przecież, nie patrz już tak na mnie. – burknął, zauważywszy mój wzrok na sobie. – To tylko duch. Dusza na ziemi. W noc, w którą zobaczyłem cię po raz pierwszy, byłeś mi jak duch, jak dusza. To jak tytuł, więc lepiej byś się spisał. – szturchnął mnie ramieniem.

Kacchan jest odważnym duchem. Brzmi jak śmierć. Śmierć delikatna, ukochana. Na polu bitwy, w ramionach ukochanej osoby. Chcę być duchem. Odważną duszą. Nie zawiodę cię Deku, spisze się na twój tytuł.

~•~•~•~•🌸~•~•~•~•~•~•~•~🌸•~•~•~•~

Na wyspie jesteśmy już od kilkunastu nocy, podczas których moje rany zdążyły się zregenerować. Mogłem w końcu samemu chodzić, nie wysługiwać się Kirishimą. Przez ten czas, również i nieznośna ruja omegi minęła, więc w końcu mogłem odetchnąć, a moje instynkty chwilowo się wyłączyć.

Była noc. Wyspę oświetlał jedynie księżyc i gwiazdy, albo, jak to mówi Deku, Ro i Fo. Ich nazwy są dziwne, nie wiem czym zachwyca się Sero. Fakt, są krótkie, więc szybko podchodzą, ale ich znaczenia i sposoby użycia są nieznośne. Mylą mi się z moim ojczystym językiem.

Nie mieliśmy domu, spaliśmy pod gołym niebem, otoczeni przez trawę. Nie narzekałem jakoś, jednak wolałbym usnąć w ciepłym łożu. Może kiedyś, jak zdobędziemy więcej złota, kupimy se coś.

Nie mogłem zasnąć. Komary gryzły jak pojebane, a noc, mimo że była wiosna, była chłodna. Wstałem więc z ziemi i nie przejmując się pozostałymi, ruszyłem przed siebie. W każdą noc śpimy gdzie indziej. Po polowaniu, przygotowujemy mięso i jemy. Czasami jest trochę surowe, ale lepsze to niż nic. Gdy jednak łowy nam nie wyjdą, idziemy pod dom wodza i wszystko im tam wyżeramy.

Nie byłem jeszcze na rynku, nie chciałem. Denki opowiadał jak tam było, tyle mi wystarczy. Podobno każdy jest szczęśliwy, nie napierdalają się w kontach, dzieci są czyste. Omegi nie chodzą z podbitymi okami, a za to z ogródków alfy wykradają im maliny, aby zdobyć ich atencję. Brzmi jak bajka, coś nierealistycznego. Nie chcę tam iść, bo się jeszcze zawiodę.

Stawiałem krok po kroku, samemu nie wiedząc gdzie zmierzam. Wsumie to znałem tylko jeden kierunek, dom wodza. I po kilku minutach stwierdzić mogłem, że właśnie tam zabierają mnie nogi. Nie protestowałem, wykąpie się w końcu w jeziorze, o którym mówił Deku.

Będąc już na miejscu, stanąłem przed wodą. Faktycznie wygląda jak zaczarowana. Księżyc odbijał się niesamowicie czystko, a gwiazdy dodawały blasku. Zacząłem zdejmować ubrania. Wyrzuciłem całą odzież na bok i wszedłem do wody. Była zimna, ale znośna.

Byłem w niej po brzuch. Wpatrywałem się w księżyc, który na tej wyspie wydawał się być radośniejszy. Chociaż wsumie oni uważają go za swoją "matkę", więc może lśnić bardziej niż w Arestii.

– Tatuś nie uczył, żeby nie podglądać innych? – oznajmiłem.

Odwróciłem się powoli do stojącego wokół trawy chłopaka. Stał z założonymi rękoma, pokryty lnianym szlafrokiem po kostki oraz kocem zarzuconym na ramiona.

– Zapragnąłem zanurzyć się w blasku księżyca, jednak jakiś wstrętny trol postanowił mnie w tym wyprzedzić. – odparł z nutką złośliwości w głosie.

– No tak, zapomniałem, że starszyzna każe małemu Słowianowi kąpać się w jeziorze, do którego szcza jego ojciec. – prychnąłem, podpływając trochę bliżej omegi. Jego wykrzywioną w złości twarz rozświetlał księżyc, co wyglądało już wystarczająco zabawnie.

– Pff. – fuknął jedynie, odwracając wzrok. – Kiedy masz zamiar wyjść? Chciałbym się wykąpać.

– A czy ja ci zabraniam? – parsknąłem. Woda sięgała mi do podbrzusza. Byłem praktycznie przed nim, dzielił nas jakiś metr.

– Ale, że tak z tobą?! – pisnął. Jego policzki momentalnie oblał rumieniec.

– Jezioro jest duże, znajdziesz sobie miejsce. – nie zaprzestałem droczenia się z nim.

– Przestań, nie mów tak. – burknął. – Wyjdź, jutro się wykąpiesz.

– Sam się jutro wykąp.

– Nie! Mam jutro rano spotkanie z starszyzną na temat naszego ludu. – zaczął zdenerwowany, jednak w sekundę jego zdenerwowanie zastąpiła niepewność. – I was. – wyznał po chwili. Westchnął ciężko i zasiadł na trawię. Zamoczył nogi po kolana.

– Ta? To fajnie. – odparłem jedynie, na co zostałem oblany.

– Wiesz co? – zaczął, węsząc nosem w powietrzu. – Faktycznie przyda ci się ta kąpiel, strasznie śmierdzisz. – spojrzał na mnie z przekąsem.

– Tobie też, zmarszczki ci powychodziły.

– Nie prawda! – pisnął dotykając swojej twarzy. – Jesteś okropny. – warknął. – A żeby cię Rusałka zeżarła. – dowarknął, wstając z miejsca.

Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, a stopy zmierzały do wyjścia. Zaśmiałem się pod nosem i oparłem o głaz za mną. Rusałka? Kolejne niedorzeczne stworzenie, którym podniecałby się Hanta.

Po kąpieli, ubrałem się, po czym leniwym krokiem podszedłem pod okno, które należało do pokoju omegi. Obok stał spory dąb. Jego kora w niektórych miejscach była pomalowana, a z gałęzi zwisały amulety. W korze były jeszcze wypisane inicjały, otoczone sercem. Wyglądał zdrowo. Liście miały dobrą kondycję.

Nie zajęło mi dużo, żeby wejść po nim na odpowiednią wysokość, czyli pod okiennice chłopaka. Jedna z gałęzi ciągnęła się pod jego okno tworząc paraper, dlatego jedyne co musiałem zrobić to je popchnąć. Rozsiadłem się wygodniej, a na moje wargi wstąpił wredny uśmieszek.

– Fajne tatuaże. – stwierdziłem, zauważywszy czerń, którą odbijały płomienie z świecy. Stał do mnie tyłem, przyodziany w same spodnie.

Chłopak pisnął, momentalnie zerkając przez swoje ramię. Jednak widząc w oknie mnie, przewrócił jedynie oczami.

– Nie wchodź tu tak, a co gdybym był nagi? – spytał, zarzucając na ramiona szlafrok.

– Wtedy skomentowałbym twój tyłek. – odparłem.

Wskoczyłem zręcznym ruchem do środka, po czym podszedłem do miło wyglądającego łoża. Z westchnięciem, rzuciłem się na nie. Futra, jak i koce, nosiły zapach Deku. Pozostałości po Rujii minimalne zostały, jednak mi to nie przeszkadzało.

– Co, nie kąpiesz się już? – kapnął mnie zaczepnie w kostkę.

– Twoja Rusałka mnie przeraziła. – zerknąłem na niego z pod przymkniętych powiek. – Uważaj, żeby ciebie też nie dorwała. – parsknąłem, na co chłopak wywrócił oczami.

– Nie zaśnij tylko, nie mam zamiaru użerać się z tobą nawet w śnie. – oznajmił na odchodne, chwilę później wychodząc przez okiennice.

Po wyjściu chłopaka, westchnąłem z wygody jaka została mi dana. Tak dawno nie spałem na czymś równie wygodnym. Nawet moje łoże w Arestii było mniej miękkie, zapewne przez ilość futer, które nawrzucała tu omega. Przez komfort panujący w pokoju, nie musiałem długo czekać, żeby usnąć.

Młoda Luna w tym czasie zażywała spokojną kąpiel, która trwała równie długo co zazwyczaj. Po niej, ubrał się w położone na ziemi ubrania i ruszył z powrotem do swojego pokoju. Zerknął przelotnie na inicjały, które zostały wyryte gdy tego jeszcze nie było na świecie, po czym wszedł po dębie na górę.

Zmarszczyłem się, widząc szkodnika na moim łożu. Wstrętny trol, chociaż teraz przynajmniej czysty. Westchnąłem, machając przy tym głową na boki. Zrzuciłem z siebie szlafrok i zastąpiłem go lnianą bluzką na ramiączkach.

Stanąłem przed alfą, która rozłożyła się na większości łoża, po czym przykryłem go jednym z futer. Po tym samemu ułożyłem się na pozostałej części, zgasiłem świece i opatuliłem się futrzastym kocem.

🌸__________________________🌸
Rozdział 9 - Nocna kąpiel

•Izuku - cud wyspy

Izu- wyspa
ku- cud

•Hisashi - białe złoto

Hisas- złoto
Hi/chi- biel (biel oznacza czystość)

•Yoichi - nocna biel

Yoi- noc
Hi/chi- biel

•Tomura - dziecko ognistego kwiatu

T- dziecko
Om- ogień
Ura- kwiat

• Inko - anioł miłości

In- anioł
Ko- miłość

• Noc kupały - święto przesilenia letniego

• Rusałka - demon wodny, ale może występować również w innych formach, np. Leśnej

• Księżycowa Pani - Omegi uważane są z pochodzenia księżyca, dlatego nazywane są księżycowymi Paniami lub Panami

• Gwiazdy - Fo

• Bazyliszek - postać, która zabijała wzrokiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro