13. Posiłek obrzydliwości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły 2 dni. Trent od tamtego czasu nie wrócił do kabiny. Nikt nie potrafil go nawet znaleść. Znaczy... Izzy go znalazła, a czasami nawet przemycała mu jedzenie z lasu bez powodu, ale nie miał ochoty jeść. Czasami tylko się skusił na wode. Ale niezbliżenie zbliżał się czas aż Chris oglosi wyzwanie.

Chris
- Wstawać, wstawać! Chociaż pewne bliżej nieokreślone osoby nie śpią od dawna, ale nie ważne! Przygotowałem, a raczej Chef... coś wyjątkowego! No dalej, ruchy do stołówki!

Duncan
Wstaje trochę stresując się, że Trent prawdopodobnie może się pojawić... Lub nie... Martwił się o niego, gdyż nie widział swojego skarbu 2 dni. Zastanawiał się czy wybaczy mu czy jednak nie będzie tak łatwo. Powolnym krokiem, gdy się przebrał ruszył do stołówki.

Izzy
Znikąd przy Trencie pojawia się.
- No to co Trent? Idziemy? Nie wiem jak możesz tyle dni wytrzymać bez jedzenia, ja na twoim miejscu bym zdechła! Uwielbiam jedzenie, może upolować Ci jakiegoś zająca, co? Albo homara.... Mogę go wyłowić, haha! I to zębami!

Trent
- Dzieki Izzy - spojrzał na nią opuchniętymi od braku snu i placzu oczami - Ale nie mam ochoty. W sumie dzięki że mnie nie wydałaś Duncanowi.

Izzy
- Drobnostka!! Ja bym się tobie nie dziwiła ze chcesz byc sam! Kiedys miałam podobna sytuacje - odpaliła się do monologu opowiadacza - spotykałam się z borsukiem i okazalo sie ze na boku miał ładną łasiczke, okazalo sie jeszcze ze ma z nią adoptowana marchewke! No jak tak mozna?!

Trent
- Eeee tak, bardzo podobna - szedł bardzo powolnie w porównaniu do dziewczyny, która skakała dookoła niego jak nakręcona.

Każdy po kolei wchodził do stołówki. Na końcu Trent, a przed nim Izzy. Muzyk oczywiście usiadł jak najdalej punka co go nie zdziwiło. Za to Chris i Chef chichoczą.

Heather
- No i z czego się śmiejecie kretyni? - Na chwilę zamilkli po czym dalej się śmiali.

Izzy
- No i gdzie jest śniadanie? Izzy chce jeść! - Ma patyki w dłoniach udając, że to sztućce. Uderza nimi o stół.

Chris
- Nie martw się Izzy. Niedługo dostaniecie jedzenie. Nawet więcej niż zamarzycie. - Zaśmiał się. - Na wstępie mogę wam pogratulować, że tak daleko zaszliście. Chociaż myślę, że jeden z chłopców niedługo wyleci. - Spojrzał na Duncana. Chłopak na to się nie odezwał co było bardzo niepodobne do niego. Punk miał obojętny wyraz twarzy.

Trent
Starał się nie spoglądać na Duncana. Zero. Null. Ale nie mógł się powstrzymać. Tesknił za nim. Ich wzrok złapał się na pół sekundy, ale Trent szybko go odwrócił.

Bridgette z Gwen patrzyły na to ze współczuciem.

Chris
- Ale zanim zaczniecie "jedzenie" - zasmiał się - To chcę ogłosić że od tej pory nie ma druzyn!!

Większość osób się ucieszyła i zaczęła sobie gratulować.

Chris
- Daje wam czas na przeprowadzkę, bo dzielimy się teraz na dwie grupy: dziewczyny i chłopacy. Dziewczyny przenoszą się do susłów, za to chłopacy do okoni. Mozecie się chwilę zapoznać bliżej, potem widzimy się tu na wyzwanie. Zrozumiano?!

Heather
- To nie będzie sniadania?! - prychnęła.

Duncan
- Nie będzie głupia su... - zobaczył jak Heather spojrzala na niego ostrzegawczo, więc się zamknął.

Chris
- Och, będzie. W swoim czasie. - Puścił oczko i się roześmiał

Lindsay
- To nie będę w drużynie z Tylerem?

Tyler
Nadal połamany i o kulach podnosi kciuka do góry.

Lindsay
- Tęsknię za tobą Tyler!

Wszyscy wyszli ze stołówki. Oczywiście najpierw zabrać swoje bagaże, a potem przeprowadzić się do swoich domków. Trent jako pierwszy wyszedł. Duncan go dogonił łapiąc go za nadgarstek.

Duncan
- Martwiłem się....

Trent
Nie odzywal się. Zacisnął oczy i wyrywając się, ruszył ku kabinie.

Gwen wita z uśmiechem Bridgette idącą ze swoim bagażami ku domku.

Gwen
- Nareszcie! - przytuliła mocno dziewczynę.

Heather
- Żyg! - zademostrowała i usiadła koło Lindsay zabierając jej lakier do paznokci - Fuj! Topazowy! Nie masz lepszego?!

Gwen
- Ta... Musisz przyzwyczai się do takich akcji.

Courtney
Weszla i od razu spojrzała niepewnie na dziewczyny.
- Witajcie... - glaskala swoje ramie, czując spojrzenie od Heather.

Duncan
Westchnął i ruszył do kabiny Okonii za chłopakiem.Trent tylko zabrał gitarę i wyszedł wymijając punka.

Tyler
Mamrocze coś nie wyraźnie.

Noah
- Najwidoczniej jesteśmy w mniejszości. - Popatrzył obojętnie na punka i muzyka.

Tyler
- Nłapewczo sze dłogadżamy!

Noah
- Czyli jest nas trójka. O ile mu się nie polepszy. - Popatrzył z niesmakiem na Tylera. - A ty Duncan...

Duncan
- Nic nie mów. - Powiedział z zaciśniętymi zębami, a potem uśmiechnął sztucznie i usiadł na łóżku. Był smutny. Bardzo smutny.

Noah
- Eee, Tyler chyba zapomniałeś czegoś z domku Susłów.

Tyler
Pokręcił głową.

Noah
Spojrzał na niego groźnie. Tyler dalej nic nie łapał.
- Twoje zapasowe kule. - Wypchnął siłą Tylera z domku i zamknął za sobą drzwi. Został tylko on i Duncan

Heather
- Och, Courtney witaj! Jak się czujesz? - Wzięła ją pod ramię.

Noah
- No dobra. Gadaj. To ci strzeliło do łba by glosować na własnego chlopa?!- przewrócił oczami - I wcale nie uważam że to zle, ale to nawet strategiczne nie było. Tylko zraziłes go do siebie, jak chciałeś wykorzystać.

Courtney
- Ojej, jakie mile powitanie!! - poczula się zaszczycona.

Heather
- Taka wspaniała dziewczyna zasługuje na najlepsze powitanie. Śmiało, czuj się jak u siebie.

Lindsay
- Uważaj na nią. Wystawi Cię przy pierwszej okazji. - Heather stanęła jej na nodze.

Heather
Odchrząknęła.
- To może być twoje łożko. Jeśli chcesz. - Uśmiechała się słodko.

Lindsay
- Hej! To moje łóżko!Duncan- Musiałem. Heather mnie zmusiła.

Noah
- Jak Heather Cię zmusiła? Co ona do tego ma skoro była w przeciwnej drużynie?

Duncan
- Heather chciała puścić jakieś nagranie... Powiedziała, że gdy zagłosuję na Trenta to tego nie zrobi... I przez tą pierdoloną sukę wylądowałem w bagnie! - Mocno uderzył w łóżko.

Noah
- Jakie nagranie? - Spojrzał pierwszy raz zaciekawiony na Duncana. Myślał że kryminalista już tyle przeżył, że raczej niczego sie nie bał.

Duncan
- Chyba Ty również robiłbyś wszystko byle nie zostało ukazane całemu światu intymne nagranie...? - Uniósł brew patrząc na Noah zawstydzony.

Heather
- Ekhm, proszę Courtney. Pomóc Ci się rozpakować?

Bridgette
- Ona tak zawsze? - Spytała Gwen wiedząc jaka będzie odpowiedź.

Gwen
- Nigdy właściwie... - spojrzala podejrzliwie.

Noah
- Co ty, mydło w poprawczaku podniosłeś i ktos cię zgwałcił? - spojrzal na niego jak na debila - u prostytutki zamówiłeś torcik? - gdy zobaczył minę nieogarniającego chłopaka, tylko przewrócił oczami - Wtedy gdy sra ci na klate.

Duncan
Patrzył na kujona jak na idiotę. Miał mindfucka na twarzy.
- Stary, o co Ci chodzi? Możesz mówić do mnie po ludzku?

Noah
- Jesli nie bylo nic z tych rzeczy to raczej powinienes miec wyjebane. Plus za samo pozwanie za posiadanie prywatnych nagran mozna dostac kupe kasy.

Duncan
- Ale nie uśmiecha mi się, by cały świat widział jak Trent wsadza mi kutasa do dupy! - Wykrzyczał nie panując nad sobą.

Noah
- A więc jesteś bottom? O to chodzi? - spojrzał nadal na niego jak na debila - Słuchaj, już myslałem że kogoś zamordowałes. To sie wydaje przy tym błachostką.

Duncan
- Błachostką? Czy ty zawsze masz na wszystko wyjebane?! To tak jakby ktoś Ci zaglądał do łóżka!!

Noah
- Byloby łatwiej gdyby mnie cokolwiek podniecało, wierz mi. W tradycyjny sposob mam wyjebane na wszystko. Ale serio, myslisz ze oprocz napalonych kobiet ktos to obejrzy? Pewnie jakas przypadkowa Karolina albo Daria, ale serio... Warto było dac sie zmanipulowac? - jego wzrok mówił że Duncan to Debil.

Duncan
Zastanawiał się dlaczego chłopak wspomniał o Karolinie i Darii. Kim one są? Aha, no tak. Piszą jebany roleplay. I to przez nie on ma takie problemy. Przez chwilę się nie odzywał.
- Ja już kurwa nic nie wiem. Heather dostała to czego chce. - Parsknął. - A Trent mnie teraz nienawidzi. Zajebiście.Usiadł na łóżko i podparł głowę obiema dłońmi.- Wyjdź stąd...

Trent
Tymczasem usiadł pod pomostem z gitarą. Piosenka była bardzo chaotyczna i było w niej dużo agresji.

Za kazdym razem
Budzimy się,
Po kazdym razie,
Przyjmujemy cios.
Emocje buzują...
Ale Tesknotę chcę zamienić w proch.
Koledzy budzą się
Wszyscy naraz.
Przez nasz krzyk,
Spojrzenia pełne żalu.
Emocje buzują, ale chcę tęsknote zamienić w proch...
Ale jednak na chwile sie zatrzymujeI mysle o tobie

Zaczął wykrzykiwać głośno słowa, było w nich dużo żalu, smutku i wściekłości.

Ja! Cie! Tak Kurwa nie cierpie!
Ja! Cie! Czemu tak kurwa kocham?
Ja! Cie! Tak kurwa nie cierpie!
Ja! Cie! Czemu tak kurwa kocham...?

Noah
- Rozumiem, że będziesz się chował aż nadejdzie to czego tak bardzo nie chcesz?

Duncan
- Powiedziałem byś kurwa stąd wyszedł! Nie chcę nikogo widzieć!

Heather
Przechodziła tędy i akurat usłyszała krzyki. Stanęła za tyłem domku Okoni.

Noah
Ma trochę przestraszony wyraz twarzy.
- Mimo wszystko przemyśl to sobie. - Przewrócił oczami i wyszedł.

Duncan
Chłopak zamknął na klucz drzwi i się rozpłakał. Z jego oczu wylewały się łzy i nie mógł tego potoku powstrzymać. Chciał przytulić i pocałować ukochanego. Wiedział, że nie będzie to teraz możliwe.

Trent
Pod koniec piosenki także się rozpłakał. Był zmęczony tym uczuciem. Sam chciał wrócić i się przytulić. Ale szczerze czuł że jeśli jeszcze raz spróbuje w to wejść, w ich te całą relacje, to zostanie zraniony wiele razy.

Noah wyszedł akurat na zewnatrz i przewalił oczami. Dołaczyla do niego ruda skoczna dziewczyna.

Izzy
- Co to za mina?! Wyglądasz jakbyś tłumaczyl coś debilowi.

Noah
- Bo tak było...

Izzy
- O to mega!! Hahah! A ja nadal szukam właściciela haiku!! Wydaje mi się że to jednak mógł bóbr geniek spod jedynki, wiesz, gdzie ta tama byla.

Noah
- Nie, nie wydaje mi się. Szukaj dalej, ta osoba jest bliżej niż myślisz.

Izzy
- Serio?! To ta trawa?! Też Cię kocham? - Zaczęła się paść.

Heather
Pokój Zwierzeń
- Oj, nasz kryminalista rozpłakał się jak małe dziecko. A to ci heca. - Śmieje się.

Duncan
Oparł się plecami o drzwi i usiadł. Wyciągnął z kieszeni nóż i przeciął nim sobie przedramię. Powstała długa rana, która coraz bardziej krwawiła plamiąc ją swymi łzami. Nie planował się zabić. Po prostu ból mógł odciągnąć jego myśli o Trencie.

Trent
Po skończonej piosence postanowił wrócić do kabiny. Czuł na drzwiach ciężar czyjejś osoby, która uniemożliwiała mu wejscie. Starał się delikatnie jej popchnąć, ale gdy to nie dawało skutków, odezwal się.
- Jest tam kto?

Duncan
Gdy usłyszał głos Trenta zastygł i postarał się nie wydawać żadnych odgłosów. Lecz siłą rzeczy zająknął się przez dalej spływające łzy. Pociągnął cicho nosem i wstał od drzwi. Jednak nie odezwał się i nie otwierał drzwi. Stał jak kołek na środku pomieszczenia, ale głowę miał skierowaną w przeciwną stronę. U jego stóp leżał zakrwawiony nóż, a na widoku rana. Niestety chłopak był w koszulce, więc za bardzo nie miał jak jej zakryć.

Trent
Wszedł do środka, gdy poczuł że nic już nie opiera się drzwiom. Ale widok który zastał go przeraził.
- D-Duncan?! - natychmiast podszedł do chlopaka i chwycił jego ręke delikatnie - Ty krwawisz!! - Szybko sciągnął swoją koszulkę i owinął nią rane by zatamować krwawienie. Łzy napłyneły mu do oczu - Coś ty zrobił? - przestraszył się nie na żarty, dostrzegając nóż u nóg Duncana.Nie potrafił inaczej zareagować jak go przytulić mocno, tak mocno by miec pewnosc ze nie ucieknie. Emocje wzięły górę, a to co było wczesniej na te chwile przestało być ważne.

Duncan
- J-ja... - Ciężko mu było mówić przez dalszy ból, który sobie zadał, ale również przez spływające łzy. On nie odwzajemniał uścisku tylko stał sztywno.

Heather w dalszym ciągu im się przyglądała przez okno. Chłopcy byli zbyt zaabsorbowani sobą, by ją zauważyli. Dziewczyna zastanawiała się czy, aby nie przesadziła, ale natychmiast postarała się wyzbyć tych myśli. Przecież nic wielkiego się nie stało. Ale jakoś sama w to nie wierzyła w tym momencie.

Duncan
- Nigdy nie zagłosowałbym na ciebie... - Przerwał czując kolejne łzy, jego oddech był urywany. - Heather... Ta jebana suka... zmusiła mnie! Nie mogłem znieść myśli, że mnie nienawidzisz! - Coraz głośniej płakał w ramionach swojego ukochanego. Łzy spływały po nagiej klatce piersiowej muzyka. Miał głęboko w dupie, że zachowuje się jak mięczak. Jak beksa. Ale nie mógł powstrzymać ogromnego smutku i załamania psychicznego przez całą tą sytuację.

Trent
Nie rozumiał co mogło się stać, że Heather go zmusiła. Cały czas go mocno tulił, patrzył z troską i przerażeniem na jego owiniętą koszulką rękę. Zielony materiał powoli przybierał czerwonego odcienia. Nie potrafiłby go zostawić w tym momencie, nawet gdyby okazało się, że to było zrobione dla frajdy. Gładził chłopaka po włosach, trzęsąc swoją ręką i zagryzając wargę. Czuł się roztrzęsiony, ale wiedział że Duncan czuł się znacznie gorzej. Oboje z tych całych emocji upadli na podłoge. Żaden nie miał siły stać, za bardzo na ich oboje to podziałało.

Heather widząc to nie była już pewna, czy dobrze zrobiła. Znaczy, zrobiła zajebiscie, teraz jest pewna że uda jej sie szybko wywalić któregoś z tych chlopaków, ale... Pierwszy raz poczuła że nie wie czy nie doprowadziła do czegoś gorszego.

Trent
- Duncan... Ty idioto... - Jego trzęsący głos rozbrzmiewał po całym pomieszczeniu - Jak mogłeś mi to zrobić? - starał się zaśmiać, aczkolwiek powiedział to przez łzy. Cały czas go tulił. Nie chciał go przestać obejmować. Nie mógł się oprzeć by nie dawać drobnych pocałunków po policzkach chłopaka. Juz go nie obchodziło nic. Mógł... Go stracić.

Duncan
W końcu go lekko objął nie mając pojęcia, że tak bardzo tego chciał. Ciepła chłopak i wdychać jego słodki, zapach. Z powodu natłoku różnych emocji był zmęczony, ale niestety zaraz miało być wyzwanie. Najwyżej następnym razem wyleci skoro to runda bez eliminacji... Chwilę się nie odzywał, a potem spojrzał w oczy muzyka.
- Spokojnie, nie chciałem się zabić. - Roześmiał się przez łzy. - Tylko próbowałem odciągnąć swe myśli od ciebie. J-jak bardzo Cię skrzywdziłem... - Ponownie wtulił się w jego tors.

Trent
- N-Nie rób tego wiecej - powiedział drżącym głosem - idioto... - Nie chciał w tym momencie go zostawić. Bał się że to się powtórzy... Pocałował go w czoło. Z całą miłością jaką miał. Potem spojrzał na jego rękę.- M-musimy to opatrzeć...

Duncan
- Nie trzeba... Rana nie jest tak głęboka... Wyschnie i tyle. - Wzruszył ramionami, a potem dojrzał spojrzenie chłopaka mówiące, że chyba kpi. Powoli się podniósł na drżących nogach i usiadł na swoim łóżku wpatrując się w swe kolana.

Trent
Szybko ruszył do swojej torby i wyciągnął zapasowy bandaż. Nie spodziewał się że kiedykolwiek go użyje. Zacisnął go mocno w pięści i przycisnął do klatki piersiowej. Szybko odwrócił się do ukochanego chłopaka.
- Podaj rękę... - powiedział już troche uspokojony, ale jego głos nadal był niepewny.

Duncan
Wyciągnął do niego rękę, a chłopak delikatnie odwiązywał koszulkę z rany. Niemal przechodziła przez całe przedramię. Była cała czerwona, jednak krwawienie ustało. Sięgnął po nóż, który w dalszym ciągu był na podłodze by czymś się zająć podczas tej akcji. Ale Trent od razu go wytrącił z jego dłoni. Spojrzał na niego z lekką pretensją.

Trent
Po prostu nie mógł w to uwierzyć.
- Zostaw to! - powiedział do niego chłodno. Wymusił na sobie spojrzenie chłopaka. Warga mu się trzesła jak to mówił. Nie patrzył nawet na ranę, gdy zaczął ją owijać.

Duncan
Przewrócił oczami i dalej wpatrywał się w jego oczy. Jeny, przewrażliwiony - myślał. Nie pociąłby się przecież na jego oczach. Jednak z jednej strony go rozumiał. Czyli zależy mu na nim. Ciężko westchnął i dalej się wpatrywał w chłopaka po czym wzrok spoczął na opatrywanej ranie.

Trent
- Nigdy więcej tego nie rób... - wyszeptał, gdy skończył opatrywać jego rane. Sam nigdy tego nie wyznał, ale miał z tym okropne doświadczenie. Nie chciał już nigdy powtórki z rozrywki. Podniósł obkrwawiony nóż i na niego spojrzał. Nerwowym ruchem wyrzucił go do kosza - Nigdy więcej słyszysz?!

Duncan
Nie mógł się powstrzymać, ale z utęsknieniem spojrzał na swój nóż w koszu, którym zawsze rył w drewnie... Teraz i w ludzkiej skórze. Spojrzał na chłopaka i lekko pokiwał głową choć nie pewnie. Dalej miał mokre od łez oczy i opuchnięte. Zacisnął mocno pięści i się nie odzywał. Nie wiedział jakich słów użyć. Z jednej strony cieszył się, że Trent przyszedł, by powstrzymać go od robienia kolejnych ran, a z drugiej za każdym razem raniąc serce chłopaka. I to wszystko z jego przeklętej winy. On robił to umyślnie. Chociaż tym razem była to inna sytuacja. Ciężko oddychał wpatrując się w martwy punkt.

Trent
Wpatrywał się tepo w chłopaka. Nawet nie wiedział jakich słów użyć, by opisać swoje uczucia. Albo swoje wspomnienia. Podszedł do chłopaka i przy nim uklęknął.
- Czemu Heather to zrobiła?

Duncan
- Pewnie chciała nas skłócić... Groziła, że jak tego nie zrobię to pokaże nasze nagranie... Z kabiny prysznicowej, które jakimś cudem zdobyła i pokaże całemu światu. Nie sądziłem, że zajdzie to za daleko... - Spojrzał na muzyka, a potem na swoją obandażowaną ranę. Zagryzł swoją wargę nie mając pojęcia czy go za to opierdoli, że za taką drobną rzecz na niego głosował czy wręcz przeciwnie. Oboje nie wiedzieli, że Heather ich w dalszym ciągu podsłuchuje

Trent
Przytulił chłopaka...
- Zrobiłeś to dla nas? - spytał gladząc jego plecy - przepraszam... Mogłem z tobą poromawiać... - wtulił się w chlopaka, czując poczucie winy. On na jego miejscu by sie o siebie nie martwił... Tylko o niego. I mozliwe ze zrobiłby to samo.

Duncan
- To było tuż przed eliminacją. Gdy wyszedłem z domku po piosence, którą zaśpiewałeś... Wtedy Heather mnie dopadła. Więc nie wiń siebie. To była moja decyzja i uważam że słuszna. Nawet jeśli jestem teraz poharatany i miałbyś mi wielką ochotę wpierdolić. - Zaśmiał się cicho mimo lekkiego bólu.

Trent
- Do tego momentu - wskazał palcem na jego zabandażowaną rękę - była słuszna... Co ci do glowy strzeliło by się okaleczyc?! - przeczesał nerwowo ręką włosy - Nie wiesz że takie rzeczy zostają do konca życia?! Jak kara... Jak wspomnienia... - w tym momencie mówił bardzo personalnie, jakby mówił to do siebie.

Duncan
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - Spojrzał na niego podejrzliwie.

Trent
- Z doswiadczenia...- Pokazał mu dwie blizny blisko zgięcia łokcia i przy nadgarsku.

Duncan
Otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Nie miał pojęcia... Dłonią, przy której przedramię było nienaruszone pogładził oba miejsca wpatrując się w nie jakby zobaczył coś przerażającego.
- D-dlaczego? - Spytał drżącym głosem.

Trent
- To ja sie pytam... Dlaczego? - odbił pytanie jak piłeczkę. Patrzył na niego tak uparcie, że Duncan widział tylko jego zielone oczy.

Duncan
Próbował zebrać myśli, by sklecić jakiekolwiek sensowne zdanie.
- Cały czas Cię ranię. Mam wrażenie, że cokolwiek zrobię to będzie złe. Jaki jest sens bycia z kimś kto ciągle Ciebie zawodzi? - Mówi o sobie. - Nie wiem co mam robić, by przestać popełniać błędy. Dlatego nigdy nie byłem w poważnej relacji z dziewczynami. - Pokręcił głową. - Były sukami nie obchodzące jak się czuje. Ale moje towarzystwo, by można przed innymi szpanować. - Pokazał na swojego irokeza, a potem na kolczyki, w brwiach i nosie. - Nie zasługuję na Ciebie. - Powiedział bardzo smutnym i łamiącym się głosem.

Trent
Westchnął i usiadł przy nim.
- To teraz ja opowiem swoją historię - pokazał blizny - To było jakoś... Zeszłego lata. Spotykałem się z pewną dziewczyną. Ona... Potrzebowała mojej pomocy. Tyle że... Nie kochałem jej jak ona mnie. I nie wiedziałem jak jej móc. Zauważyłem... Że się cięła. Myslałem że jesli pokaże jej że mnie krzywdzi w ten sposób to przestanie. Sam zrobiłem to na jej oczach. Spowodowałem u niej poczucie winy, że mnie do tego "zmusiła"... - zrobił cudzysłowie - Jakieś dwa tygodnie później już nie żyła. - sam spojrzał na swoje rany i spojrzał na nie z pogardą - a mogłem po prostu kazać jej przestać... Ja też raniłem ludzi. Byłem głupi, bo myślałem o sobie...

Duncan
Nie wiedział co powiedzieć. To co usłyszał... Zamurowało go. Nigdy nie sądził, że muzyk, który jest jego chłopakiem ma za sobą tak ciężkie przeżycia. Złapał go delikatnie za dłoń.
- Przykro mi... Chyba nikt nie potrafi uniknąć ranienia innych. Ale można starać się w mniej dramatyczny sposób... Mając nadzieję, że wybaczą mu...

Trent
- Tym razem nie zrobie tego błędu. Dopilnuje żeby to był ostatni raz, debilu - uśmiechnął się przez łzy.

Heather
W tym momencie już odeszła. Przygnębiona i zamyślona. Nie, jest w porządku, nic się nie stało - powtarzała to sobie jak mantrę.

Duncan
- Ty to jednak masz dobre wyczucie czasu. - Uśmiechnął się pod nosem. - Inaczej nie wiem czy jeszcze, by coś ze mnie zostało.

Trent
Pocałował chłopaka. Tęsknił za tym. Jego lekko szorskie usta była dla niego wszystkim w tym momencie.

Akurat do chaty wrócił Tyler.

Tyler
- Dobra mam te kule!!

Duncan
Nie obchodziło go, że idiota stoi w drzwiach i się na niego gapi. Odwzajemniał czule pocałunek. Jego twarz kleiła się od nadmiaru słonych łez. Musiał się zaraz oporządzić, ale to za chwilę. Włożył swoją dłoń w jego miękkie włosy i dalej błądził swymi ustami po jego ustach.

Tyler
- Yyyy, przeszkadzam? - Pytał niepewnie oczekując jakiejś odpowiedzi.

Trent też miał wyjebane by odpowiedziec. Na co Tyler niezręcznie się wycofał.

Chris
- Zapraszam wszystkich na wyzwanie!! I to migiem!! - krzyknął przez głośnik.

Tyler
- No to idealnie... - wyszedł przez drzwi, zastanawiajac się, czy oni tak zawsze... I czy dadzą mu spać w nocy. Trudno, najwyżej będzie spędzać noce z Lindsay poza kabinami.

Duncan
Po chwili po komunikacie Chrisa oderwał się od niego. Jeszcze kładąc delikatnie palec na jego wardze po czym wstał i westchnął.
- Musimy iść. Hej... a ty gdzie podziewałeś się przez te dwa dni? - Spytał nagle i spojrzał na chłopaka z niepokojem.

Trent
Zaburczało mu w brzuchu jak na zawołanie. W końcu niezbyt jadł od dwóch dni.
- W amfiteatrze... Dobra chodz - pociągnął go, mając nadzieje że nie bedzie więcej pytan.

Duncan
- Czy ty w ogóle coś jadłeś? Pewnie nawet nie byłeś na stołówce. - Powiedział mu z wyrzutem, a potem staje na przeciw niego. Chciał skrzyżować ramiona, ale zapomniał o bólu, więc od razu poranioną rękę opuścił.

Trent
- Izzy mi coś przynosiła... - ale tego nie jadł, dopowiedział sobie w myslach - Dobra Duncan, musimy iść, już nie róbmy więcej dramatów niż trzeba...

Duncan
Przyglądał mu się przez chwilę uważnie, ale zaraz sobie odpuścił. Oboje skoczyli jeszcze do łazienki, by przemyć sobie twarze, by jakiś łowca zombie o imieniu Shawn nie próbował na nich swoich sztuczek. Jako ostatni weszli na stołówkę przysiadając się do stołu, gdzie byli sami chłopcy. Oczywiście obandażowane miejsce punka nie zostało niezauważone.

Gwen
Od razu zwróciła uwagę na bandaż.
- Duncan? Co ci się stało? - spojrzała zdziwiona.

Noah
- Zaraz... Jak wychodziłem, tego nie miałeś... - podniósł brew.

Lindsay
- Dunak!! Co to?! - spytała lekko przerażona.

Tylko Heather byla jakaś cicha. Pierwszy raz nie powiedziała żadnej uwagi.

Duncan
- Złoto. - Od parsknął nie domyślającej się blondynce. - Nic, skaleczyłem się...

Bridgette
- To nie wygląda na zwykle skaleczenie... - Odezwała się niepewnie i zmartwiona.

Duncan
- Ale tak właśnie było... - Kątem oka popatrzył się na Heather, która nic nie mówiła i patrzyła w zupełnie inną stronę.

Lindsay
- Henna, to wygląda strasznie, nieprawdaż?!

Heather
- Nie obchodzi mnie to... - patrzyla w przestrzeń. Gdzie jest ten cholerny Chris?!

Tyler
- W sumie tez wczesniej nie zauważyłem... Raczej byli zajeci... sobą jak weszłem.

Gwen
- Pogodziliscie sie? - Spojrzała na Trenta.

Trent
- No tak... Wyjasnilismy sobie wszystko.

Duncan
- Tak, już wszystko dobrze... - Dodał, by potwierdzić słowa chłopaka. Jednak Noah dalej przyglądał się mu podejrzliwie lecz nic nie mówił. Poczuł jak Trenta łapie go za dłoń pod stołem. Odwzajemnia lekko uścisk.

Wtem przyszedł Chris i oczywiście nie obyło się bez jakiegoś komentarza ze strony prowadzącego...

Chris
- Witajcie obozowicze!! Dzisiejsze wyzwanie zrobicie z podziałem na płcie!

Gwen
- To... Nie będzie sniadania?

Chris
- Nieee bo wasze zadanie... To... Jedzenie obrzydliwosci!!!

Courtney
- Co? Fuj!! - zrobiła obrzydzoną minę

Pokój Zwierzeń
- Mam odporny żoładek, ale to jest przesada!!

Trent
- A konkretniej? - Spytał z rozwagą, delikatnie gładząc dłoń chłopaka pod stołem.

Chris
- Będziecie jeść 9 dan. I nie bedziecie wiedzieć, czy każde następne danie bedzie mniej, bardziej czy równie obrzydliwe! - zaśmiał się widząc obrzydzone miny zawodników - Żeby dostać punkt, każda osob z drużyny musi zjesc danie. A żeby was troche zmowywować, wygrana drużyna jedzie na weekend do spa, gdzie dozna luksusu i odpoczynku.

Dziewczyny od razu zapiszczały.

Heather
- Muszę wygrać te spa!!

Bridgette
Pokój Zwierzeń
- Wydaje mi się, że nie dadzą nam śmieci jak w wyzwaniu, gdy prowadził je Chef. Zjem większość co poda kucharz. Wyjątek? Mięsa. Tego nawet nie tknę.

Przed uczestnikami są już dania, które czekają tylko na zdjęcie metalowej pokrywy

Izzy
- Ale to pachnie! Haha, ciekawe co to jest, ślinka mi cieknie!

Chris
- Już się przekonasz Izzy. - Z jego ust w dalszym ciągu nie schodzi uśmiech.

Heather
- Hej, czy to nie jest aby nie fair? Podział drużyn?Chris- Hmmm, nie. Wszystko jest tak jak powinno być.

Heather
- Dziewczyn jest 7, a chłopców 4. Mają ułatwienie w zadaniu!

Chris
- To nie mój problem, że płeć żeńska prowadzi! Było trzeba nie wywalać chłopaków. - Zaśmiał się.

Eva
- Zmieciemy was na proch faceci! Dziewczyny górą!

Noah
Prychnął.
- Odzywa się babochłop.

Eva
- Co powiedziałeś?!

Noah
- Nic, Eva. Świetnie sobie radzisz, juhu! - Powiedział sarkastycznie przewracając oczami.

Chris
- Na pierwszy ogień idzie przystawka.Wszyscy odkryli pokrywę. Na talerzu znajdowało się dość spore kawałki mięsa.

Izzy
- Oooo, klopsiki! - Przechyliła cały talerz zjadając wszystkie "klopsiki"

Chris
- Cóż, w zasadzie to masz rację Izzy. Ale to specjalny rodzaj mięsa.

Chef
- Są to bycze jądra po burgundzku. - Oznajmił szeroko się uśmiechając.

Izzy
- Jądra...? - Zwymiotowała. - Uee! - Wydała okrzyk obrzydzenia.Chłopcy patrzyli na talerz z powątpieniem.

Tyler
- O mój boże... Biedny byczek - spojrzał z żalem na jąderka.

Eva
- Nie wyglada apetycznie... - powiedziała po wzięciu jednego klopsika w palce, ale i tak wzięła go do ust. Wszystkie dziewczyny patrzyły na nią, czekając na reakcje - W sumie nie takie złe...

Noah
Wzruszyl ramionami i sam wziął jednego do ust.

Pokój zwierzeń
- To nie było przyjemne, ale w sumie ktoś musi zacząć. Ciesze się, że to nie byly moje jądra i tyle.

Duncan i Trent patrzyli na talerz z żalem.

Chris
Spojrzał na nich.
- Co z wami? Akurat myślałem, że wam to przyjdzie z łatwością! Normalnie tak nie narzekacie na jadra! - Oboje chłopacy strzelili buraka.

Heather jako kolejna z dziewczyn wzięła mięso do ust. Następnie Gwen, Lindsay, Izzy i Courtney. Tylko Bridgette miala opory.

Heather
- Ej!! Czemu nie jesz?!

Bridgette
- Nie mogę. Jestem wegetarianką. - Patrzyła się tępo w talerz.

Heather
- Masz to zjeść, bo wepchnę je tobie siłą! - Krzyknęła zdenerwowana.

Courtney
- Bridgette, brakuje nam Ciebie do zdobycia punktu. Proszę, zjedz to.

Każda dziewczyn ze stołu popatrzyła na szatynkę jak na ducha.

Courtney
- No co? Bycie miłym niby pomaga!

Tyler
Wziął kęs jedno z jąder. Ledwo przełknął. Wciąż miał w głowie Lindsay zjadającą bycze jądra.

Pokój Zwierzeń
- Dziwnie się trochę czułem patrząc na Lindsay. No bo wiecie, ona je jadła i ten jakby... - Zrobił się czerwony jak jego dres.

Duncan
Podniósł niepewnie z talerza przystawkę i odgryzł kawałek.

Pokój Zwierzeń
- Mam przeczucie, że to danie było zrobione specjalnie pod nas. Pode mnie i Trenta. - Przewrócił oczami.

Duncan
- No dalej Trent. - Szturchnął go lekko chorą ręką. - Nie jest to takie złe. - Próbował go zachęcić.

Trent
Nie zdążył tego nawet zjesc, gdyż przekonana Bridgette dała radę dzieki wsparciu swojej dziewczyny.

Chris
- Punkt dla dziewczyn!! - dziewczyny podskoczyły szczęśliwe - A teraz czas na kolejne danie! Macie ochote na pizze?

Tyler
- Pizza? O tak!! Kocham kazdą!! Nawet hawajską!! - ucieszyl się.Chris- Naprawdę? A co powiesz na pizzę z żywymi konikami polnymi, pikatnym sosem z meduzy i ruchliwymi anchoisa?

Lindsay
- Fuuuj! Nie cierpie Anchoisa!! - skrzywiła się na podane danie.

Izzy
- Hahahah!! Jakie smakolyki! - Od razu połknęła swój kawałek, odgryzając głowę konikowi polnemu, którego reszta ciała odprysnęła na Heather.

Heather
- Jedz to z łaski swojej bardziej kulturalnie!! - konik polny z jej kawalka pizzy skoczył jej na twarz - Aaa! Zdejmijcie to ze mnie!!

Courtney
- Emmm Chefie? Moge dostac cos by dobic te zwierzatka? Nie chce im odgryzac glowy jak ta wariatka - Chef stanowczo pokręcił glową - No trudno... - Wsadzila pizzę w usta.

Noah
Wziął pizzę w obie dlonie i patrzył z niesmakiem na jego kawałek.
- Już lepszy bylby elf z cebulą. Ponoc dobry jak pomidor... - powiedział ironicznie do Chefa, który pogroził mu patelnią - Dobrze już dobrze... - ugryzł kawałek i prawie go wypluł.

Trent
- Ja nie dam rady... Musiałby mnie ktoś przytrzymać i wmusic we mnie te... Coś...

Duncan
- Skoro proponujesz.Wzruszył ramionami i wstał od stołu. Podniósł do góry Trenta, bo z kośćmi Tylera nadal nie było w porządku, więc był tylko w stanie stać z pizzą w ręku.- No dalej, szybko i bezboleśnie! - Ściska mocno chłopaka, bo ten się wyrywa.

Bridgette
Pokój Zwierzeń
- Koniki Polne to owady... Chyba nie naginam zasad wegetarianizmu?

Bridgette odgryzła kawałek pizzy bez obrzydliwości. I tu zaczynały się schody. Pół ciała owada zniknęło. Mocno się skrzywiła, ale dalej dzielnie jadła.

Lindsay
- Fuj! Nie zjem tego! - Odsunęła talerz z widoczną odrazą. - To jest takie obrzydliwe! - Była bliska łez.

Bridgette
Po zjedzeniu swojego kawałka usiadła po turecku na stole łapiąc blondynkę za nadgarstki.
- Lindsay posłuchaj. Chyba bardzo marzy Ci się spa? Pozwolisz, by chłopcy wygrali? Pomedytuj ze mną, to odświeży Ci umysł. Będziesz skupiona wyłącznie na tej czynności i nie poczujesz nawet jak będziesz to jadła. - Uśmiechnęła się szczerze.

Trent
Wierci się jak wariat.
- Nie ja nie chce!! Przestań! Żartowałem! Mój tata jest prawnikiem! - wierzgał się, dopuki Tyler nie wcisnął mu pizzy do ust - Mama? - Jedzenie było tak obrzydliwe, a żołądek tak delikatny, że zwariował.

Pokój zwierzeń
Żygał.

Tyler
- No dobra! Raz kozie smierc!! - zatkał nos i wsadził sobie pizze do ust, a za nim zawtórował Duncan.

Chris
- Tak więc oto chłopcy zwyciężają tą runde!!Zaczęli wiwatowanie, a dziewczyny popatrzyli na Lindsay, która jednak nie potrafiła zjeść pizzy mimo medytacji.

Chris
- A teraz czas na kolejne danie!! Czy ktoś ma ochote na spaghetti?

Noah
Prychnął.
- Jeśli zepsujesz to danie tak samo jak pizze, to nie mam ochoty.

Chris
- Szkoda. W takim razie dziewczyny z łatwością dostaną punkt. To bardzo specyficzne spaghetti. Z robakami polane sosem z nagich ślimaków i kłaków kurzu.

Tyler
- Nie, mam tego dosyć! Dłużej tego nie wytrzymam! Aaaaa! - Wybiegł z krzykiem ze stołówki.

Duncan
- Ja się tym zajmę. - Powiedział ze złośliwym uśmieszkiem i wybiegł za sportowcem. Powalił go na ziemię i wykręcił mu lekko nadgarstek.

Tyler
- Dobra, nic mi... nie jest. - Jest trochę spanikowany.Chłopcy wrócili z powrotem do środka.

Lindsay
Ponownie spróbowała medytacji i włożyła widelec z jedzeniem do ust. Zadławiła się i obejrzała zdezorientowana.
- Gdzie ja jestem? - Spytała piskliwym głosem.

ChefPokręcił tylko głową.

Gwen
- Dobra... Bez... - starała się powstrzymać odruch wymiotny - ...paniki... Damy rade.... - spojrzala na swoją dziewczynę, która wyglądała jakby miała się rozpłakać.Chlopacy postanowili znowu zatkac nosy, a tym razem nawet wzbogacili swoja taktykę o przepaski na oczy.

Trent
- To tylko spaghetti... To tylko spaghetti... - Powtarzał jak mantrę, nabierając kilka dzdzownic na widelec - To jest spaghetti...

Duncan
Po chwili jego talerz był wyczyszczony, ale myślał że zwymiotuje. Jednak udało mu się powstrzymać ten odruch. Zdjął opaskę z oczu i gwałtownie wepchnął do ust Trenta dżdżownice polane sosem.

Pokój Zwierzeń
- Strasznie stawiał opór. Musiałem mu pomóc choćby nie wiem co! Chcę wygrać ten weekend w spa. Przede wszystkim, by być z daleka od niektórych osób. - Myśli przede wszystkim o Heather.

Bridgette
Jadła bardzo powoli. Nie wytrzymała. Zwymiotowała na podłogę.

Izzy
- Ej, to nie jest złe, przysięgam! Haha, pycha można powiedzieć! Na koniec lizała talerz

Tyler
- Już! - Beknął.

Noah
- Na...reszcie... Ugh, czuje jakby te robaki urządziły sobie w moim brzuchu taniec...

Duncan- No dalej Trent, dasz radę! - Dopingował swojego chłopaka.

Trent
- To tylko Spaghetti - mówił do siebie, kończąc powoli talerz jakże obrzydliwego jedzenia - Ju...ż...

Chris
- Kolejny punkt dla Chłopców!! No dziewczyny, musicie się bardziej postarać!

Heather
Pokój Zwierzeń
- Ugh, obrzydliwe jak nigdy, ale musimy wygrać te spa!! Potrzebuje odświeżenia!!

Chris
- Chefie! Dasz kolejne danie? - poczekał aż uśmiechnięty Chef przyniesie jedzenie - dziewięciodaniowy posiłek, nie może obejść się bez pysznej zupki!!

Noah
- Daruj sobie. Nikt ci nie uwierzy, że jest "pyszna" - zaironizował.

Chris
- No wiesz? Ranisz uczucia Chefa!! To jego specjalność!! Francuska zupa z odcisków ze startym naskórkiem.

Noah
Pokój zwierzeń

- Jestem pewny, że nazbierali to w łazience kucharza. Mam nadzieje ze tylko nie ma grzybicy.

Bridgette
Pokój Zwierzeń

- Przynajmniej nie jest to z mięsa. I wpadłam na pomysł jak możemy poprowadzić drużynę dziewczyn ku zwycięstwu. - Uśmiechnęła się.

Bridgette włożyła lejek do ust Lindsay i przelała całą zawartość miski.

Lindsay
- Nawet nie poczułam! - Powiedziała radośnie.

Bridgette
- Gwenny, pomóc Ci? - Pokazała na lejek i się zaśmiała.

Noah

Spróbował i czuł, że go mdli.

Pokój Zwierzeń
- Grzybica zżera mnie od środka... - Rzyga.

Trent
Nie wytrzymał. Wybiegł by się wyrzygać zawartość żołądka za barierkę.Dziewczyny szybko poradziły sobie z zupką.

Gwen
- To była prościzna! - pocałowała Bridgette w policzek z wdzięczności

Chris
- No i tym sposobem dziewczyny zdobyły kolejny punkt!

Kolejne dania były równie obrzydliwe. Na deser była kulka z wyżutych gum, Do popicia był Shake ze skunksa, został podany także klapek i dziwne coś z resztek ze śmieci. Wynik był 4:4.

Chris
- Ostateczna runda dziewczyny i chłopcy! Mamy remis, więc postarajcie się. Hotdogi z delfinów!

Bridgette
Wydała okrzyk przerażenia po usłyszeniu co to jest.
- Ale delfiny są naszymi przyjaciółmi. Nie, nie zrobię tego. Jestem surferką. - Położyła sobie dłoń na klatce piersiowej i zamknęła oczy. - Pływam z delfinami.

Heather

- No i co z tego? Jest już martwy! Jak tego nie zjesz, przegramy. - Powiedziała z wyrzutem.

Bridgette
- Nie ma takiej opcji. - Odsunęła od siebie talerz z jedzeniem.

Heather
Zbliżyła się do dziewczyny patrząc na nią wyzywająco.
- Masz to zjeść!

Bridgette
Odwzajemniła spojrzenie.- Zmuś mnie!

Wszyscy chłopacy wykorzystali okazję, że jedzenie było naprawde normalne. Szybkim ruchem zjedli hotdogi i podskoczyli radośnie.

Tyler
- Taaak!!

Trent
- No to niezle! - beknął, bo w końcu ostatnie jedzenie mu smakowało.

Chris
- No panienki, chyba musicie zadowolic się naszą wyspą, bo faceci jadą do spa!! Na łódkę kochani!!

Czwórka panów udała się zadowolona za Chefem.

Trent
Pokoj zwierzen

- No mam nadzieje ze bedzie normalne jedzenie... Tesknie za nim.

Chris
Pokój Zwierzeń

Mówi spokojnie uśmiechając się.
- Ostatnie danie nie było pretekstem do tego, by dziewczyny zostały ze mną i Chefem - Słychać głos Chefa mówiący: "laseczki..."

Izzy
Wzruszyła ramionami i zjadła hotdoga z delfina.

Bridgette
O mało nie wymiotując wyszła ze stołówki.

Heather
Pokój Zwierzeń

- Przez tą miłośniczkę zwierząt przegraliśmy!

Bridgette
Znajduje Gwen spacerującą po obozie.- Przepraszam, zawiodłam... - Powiedziała zmartwiona.

Na jachcie, który już wyruszył.

Duncan
Wychylił się za barierkę czując wiatr w swym irokezie.
- Czujecie to chłopaki? Tak się zwycięża!

Trent
- A jak!! Czekam aż w końcu się trochę zrelaksuje... Nie wiem co sie robi we spa, ale... To musi być boskie!!

Noah
- Strzelam że maseczki, masaże i zabiegi naprawiające - powiedział znad książki i zerkając w stronę machającej do niego Izzy. Odmachał jej niby obojętnie.

Tyler
- Trochę się zle czuje... Dziewczynom bardziej zależało na spa. Moja Lindsay musi być smutna...

Lindsay
- Heather! Co powiesz na manicure na pocieszenie? Możesz wybrać dowolny kolor! - Jest bardzo radosna.

Heather
- Wal się Lindsay! - Poszła wściekła do kabiny trzaskając drzwiami.

Noah
- Ta, na pewno. - Przewraca oczami. - Pewnie czyta z Heather jakieś bravo girl i obmyślają plan wywalenia nas lub uprzykrzenia życia. Przynajmniej jedna z tej dwójki.

Duncan
- Tak, uprzykrzenia... - Powiedział cicho i ukradkiem złapał się za obandarzowane przedramię.

Noah
- Coś mówiłeś? - Uniósł brwi.

Duncan

- Nie, nic a nic. - Powiedział sztucznie uśmiechając się. - Pójdę się przejść... - Odszedł od chłopaków.

Trent
Zwrócił uwagę na odchodzącego chłopaka i szybko za nim ruszył.
- Duncan? Jak sie trzymasz? - złapał go za rękę i pogładził ją - zmienić ci bandaż?

Duncan
Pokręcił głową.
- Nie, nie trzeba. - Spojrzał na dłoń czarnowłosego, która go trzymała. Uśmiechnął się do niego lekko i powoli próbował uwolnić się z uścisku. - Poradzę sobie.Jednak w jego oczach można było dostrzec smutek zmieszane ze zmęczeniem. Próbował pozbyć się się myśli ze swej głowy, gdy się ostatnio pokłócili. Nie mógł. Był już tym tak wykończony. Z chęcią ryłby nożem w drewnie, ale gdy pomacał się po kieszeniach przypomniał sobie, że Trent go wyrzucił.

Trent
Spojrzał na Duncana z troską. Podrapał się po szyi.
- Na pewno wszystko gra? - rzekł zmartwiony - Jak coś nie gra, to mozesz powiedzieć... - Objął chłopaka ramionami. Bardzo tego potrzebował.

Duncan
Tulił go również, a potem pocałował lekko w policzek.
- Nie... to po prostu wydarzenia z ostatnich dni mnie wykończyły. Psychicznie jak i fizycznie. - Dodał mając na myśli swe okaleczenie.

Trent
- No to w sumie idealnie że płyniemy do Spa. Pomogą ci odpocząć - uśmiechnął się czule do chłopaka,na co ten w koncu zareagował uśmiechem. Powoli już dopływali do kurortu z salonem odnowy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro