5. Kiepskie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2 dni później.

Tym razem zbudził ich tylko głos Chrisa, który wydobył się z głośników. Sytuacje z ostatniego dnia wyzwania jeszcze nie ucichły.

Courtney była wkurzona, załamana i smutna. Znaczy oczywiście. Trent był spoko, a jednak zraniło to dziewczynę, że piosenka nie była o niej... Dla niej... Była zażenowana.

Gwen dalej była przygnębiona i nie czuła się komfortowo przy Bridgette.

Gwen
Ostatnio sporo przebywała z Noahem.

Nie żeby coś, ale był jedyną osobą, która w jakiś sposób go nie oceniała z powodu orientacji. Był też Cody, ale ten kawalarz jak zawsze się do niej dobierał, chociaż w sumie wyjątkowo pozwalała mu na towarzystwo. Jednak co i rusz zerkała na Bridgette, ale jak tylko ona spojrzała w jej stronę, od razu odwracała wzrok. Wpatrywała się w swoją owsiankę i rozmawiała z chłopakami.

Trent
- ...no i w taki sposób trafiłem do szpitala! - opowiadał chłopakom z drużyny jakąś śmieszną historię. DJ i Geoff się zaśmiali, a Duncan pokręcił głową z uśmiechem. Gitarzysta czuł się odrobinę lepiej, ale nadal zastanawiał się nad słowami Izzy. Powiedzieć prosto z mostu? Czy tak się da? Widział przecież co i rusz jak Duncan błądził wzrokiem za Courtney, za Lindsay a nawet za Heather, które były niezłymi laskami. Czy opłacało się by niszczyć tę przyjaźń?

Chris
- Dobra, obozowicze! Teraz czeka was kolejne zadanie!!

Duncan
- Jakie tortury przygotowałeś dla nas tym razem? - Spytał już trochę z pogorszonym humorem. Tak McLean działa na wszystkich.

Courtney
- Coś czego twój mały móżdżek nie da rady pojąć. - Spojrzała wrednie na punka, a potem ze złością na muzyka. Potem odwróciła ostentacyjnie głowę.

Wkrótce wszyscy znaleźli się na polanie obok ogniska i czekali na wskazówki dotyczące następnego wyzwania.

Chris
- Jak wiecie, nasz las jest bardzo dziki, nieujarzmiony i pełny niebezpieczeństw - dziewczyny zlękły się - Dlatego spędzicie w nim całą noc!! Genialne nie?!

Noah
- Fascynujące. Lepszego wyzwania nie mogło być - ironizował

Tyler
- Spoko, ja znam się trochę na lasach. Trenuje tam - odparł dumnie w stronę Lindsay która się podjarała.

Trent
- Kiedy ruszamy? - spytał Chrisa. Wolał być pewny, ile może wziąć ze sobą.

Chris
- za jakąś godzinę. Więc powodzenia! Pamiętajcie!! W tym lesie są niedźwiedzie!

Eva i Izzy
- Niedźwiedzie?! Ale super!

Obie dziewczyny spojrzały na siebie.

Izzy
- Szkoda, że jesteśmy w różnych drużynach. Razem polowałybyśmy na niedźwiedzie! Co nie, Evka?

Eva
- Nie. Działam solo.

Izzy
Wzruszyła ramionami i zrobiła gwiazdę w stronę domku Susłów.

Duncan
- Ja jestem przygotowany. - Powiedział wyciągając z kieszeni zapalniczkę.

Courtney
- Po co Ci zapalniczka? - Spytała z przekąsem.

Duncan
- A jak mielibyśmy podpalić ognisko? Lub coś jeszcze...

Courtney
- Naturalnie pocieranie gąłązką o gałąź. To jest survival i... Jak to coś jeszcze?! - Dopiero teraz do niej dotarło ostatnie zdanie punka.

Duncan
- Odpręż się księżniczko. Zostaw swoją spiętą dupę w obozie i wymień na bardziej wyluzowaną.

Pokój Zwierzeń
- Nie jest w moim typie. Wiecie co? Mam w nosie ten zakład. Wkurza mnie typiara!

Trent
Postanowił zabrać ze sobą gitarę. Naturalnie gdy usłyszał o ognisku pomyślał o wieczornym graniu.Nareszcie wszyscy ruszyli.

Noah zabrał książkę, Cody stwierdził że zabierze swój podręcznik (czyli magazyn dla nastolatków) do flirtowania z dziewczynami, Sadie i Katie wzięły lakier do włosów, Lindsay balonowy błyszczyk, a LeShawna zatyczki do uszu.

Reszta postanowiła się nie przejmować by coś zabrać. Ruszyli w stronę lasu.

Gwen
Szła znacznie dalej od swojej drużyny, zwyczajnie nie miała nastroju, aż za krzakami jagód nagle straciła ich z oczu.

Courtney
- Spójrzcie! Jagody! - pokazała ręką na krzak za nimi - Przydałyby nam się zapasy! Kto pójdzie nazbierać jagód?

Bridgette
Blondynka postanowiła nazbierać tych jagód. Chciała, by jej myśli zaprzątnęły coś innego niż gotka.
- Mogę ja pójść. - Nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę krzaków. Gdy zerwała kilka jagód rozchyliła trochę krzaki i ujrzała tam osobę, której akurat w tym momencie nie miała ochoty spotkać. Postanowiła jednak zachować się naturalnie.- Hej, gdzie twoja drużyna?

Izzy
- Dobra, to ja poszukam jakiegoś niedźwiedzia, złapię go i przyrządzimy z niego potrawkę. Co wy na to?

Beth
- Ugh, nigdy nie jadłam niedźwiedzia. - Powiedziała zaniepokojona.

Lindsay
- Nie jem takich rzeczy. Źle wpływa to na moją cerę. Zjadłam kiedyś kawałek mięsa i moja twarz wyglądała jak trzy takie piersi. - Wskazała na swoje cycki.

Heather
- To niedorzeczne Lindsiotko. Nie będziemy jeść miśka. Poszukamy czegoś innego. - Zdecydowała.

Izzy
- HAHAAH!! Nie znacie sie!! I tak upoluje!! - pobiegła na czworaka w głąb dziczy.

Heather
Przewróciła oczami.
- Świetnie!! - zaironizowala - No trudno, trzeba rozbić obóz. Kto to zrobi? - rozejrzała się po bandzie żałosnych typków.

Lindsay
Podniosła ręke.

LeShawna
- Umiesz rozbijać obóz?! - zdziwiła się murzynka - Laska, podziwiam cię...

Lindsay
- Co to jest obóz? - Wszyscy zrobili facepalma.

Noah
- To takie coś do spania w lesie - krzyknął znad książki do głupiej blondynki - I nie! Nie chodzi o łóżko! - dodał gdy blondynka znowu podniosła rękę.

Tymczasem u Okoni. DJ i Geoff rozkładali namiot, który sami zrobili z rzeczy, które znaleźli w okolicy.

DJ
- Niezłe ci idzie stary! - pochwalił kolegę.

Geoff
- Dzięki - rozejrzał się po okolicy - Hej, Bridgette jeszcze nie wróciła?

DJ
Podrapał się po szyi.
- A ona w ogóle wie gdzie ma iść?

Gwen
- Oni... byli tam - pokazała polanę blondynce, gdzie już było pusto - Nie ma ich? Kurcze!! - przestraszyła się, że się zgubiła w lesie.

Bridgette
- Spokojnie, pomogę Ci ich znaleźć. Tylko muszę najpierw zebrać jagody dla drużyny. - Wzięła jakieś liście, drewno i na szybko uplotła z nich prowizoryczny koszyk. Po czym wróciła do zbierania jagód.

Duncan
- Stary. - Powiedział do Geoffa. - Nie że coś, ale laska raczej nie jest tobą zainteresowana. A jak tak, to okazuje to w dziwny sposób. Tyle laseczek jest w okolicy, nie tylko w naszej drużynie. - Oparł się o ramię surfera.

Pokój Zwierzeń
- Tylko, że wszystkie to świruski. Courtney jest cenzura, Heather jest wredną su pip, Lindsay to idiotka, Beth jest... niezbyt atrakcyjna, Gwen to lesbijka, Katie i Sadie, one... Żyją we własnym świecie, Izzy jest wariatką, Eva agresywną psycholką... Wymienia na palcach Czy każda dziewczyna w tym zatęchłym obozie musi mieć coś z psychiką? Bo w końcu przerzucę się na facetów... - Spojrzał gwałtownie w kamerę przestraszony trochę tym co powiedział. - Żartowałem tylko. Pff... - Parsknął wyglądając na wiarygodnego, gdy się tłumaczył.

Katie
- O rajuśku Sadie!! To przypomina mi ten biwak ze szkoły gdzie Morgan, ten kolo ze szkoły podrywał nauczycielkę i wysyłał jej zdjęcia każdemu smsem!

Sadie
- O ja cie, Katie, pamiętam!! Albo wtedy gdzie Kacper, wiesz ten no, z biologii kilka razu udawał że idzie się zgubić w lesie i za każdym razem wracał!

Katie
- O ja cie! Pamiętam!! - zaczęły się obie chichrać.

Eva
- Dobra, ja idę coś upolować - pobiegła bez zbędnych pytań.

Trent
Słyszał z oddali co powiedział Duncan do Geoffa i prychnął. Oczywiste, tyle jest kobitek, szkoda że patrzył tylko na nie. Postanowił przygotować ognisko bo czymś zająć swoje myśli. Znalazł trochę suchego drewna, które wziął i sprowadził do obozu. Ustawił owe drewno jako ognisko jakieś trzy metry od namiotu. Wystarczyło teraz tylko zapalić.
- Eee Duncan, kopsniesz zapalniczkę?

Gwen
Postanowiła że i ona trochę zbierze dla swojej drużyny by nie było że jest całkowicie bezużyteczna. Przy okazji cały czas milczała będąc w towarzystwie blondynki. Po zebraniu jagód przyszła pora na odnalezienie drużyn. Zaczęło się powoli ściemniać.

Bridgette
- O nie... Już zapada noc? - Przełknęła nerwowo ślinę. - Musimy odnaleźć twoją drużynę. Chodź.

Duncan
- Pewnie, zobacz jak to robi mistrz. - Wyjął zapalniczkę z kieszeni i już miał podpalić ognisko, ale Courtney go powstrzymała.

Courtney
- Nie mistrz tylko piroman! Po za tym powinnyśmy wziąć kawałki drewna lub dwa kamienie, by...

Duncan
- Po co utrudniać sobie życie jak można je sobie ułatwić?

U Susłów.

LeShawna
- Hej, widział ktoś Gwen?

Heather
- Pewnie dalej spoufala się z drugą drużyną, nic takiego. - Powiedziała bezceremonialnie.

Gwen i Bridgette długo błądziły po lesie, a było coraz ciemniej. Nie potrafiły znaleść nikogo, czy to z drużyny susłów czy okoni.

Gwen
- Co robimy? Poczekaj pójdę w tamtą stro... - nagle Bridgetre złapała Gwen za ręke. Gotka spojrzała na nią zszokowana. Zobaczyła strach na twarzy Bridgette która chyba bała się być sama.

Izzy
Przyniosła jakies mięso.
- Hahah jedzcie! Dobre mięso, najlepiej z cebulką! Jak pomidor! Hhaha!

Noah
- Co to za mięso? - przyjrzał się podejrzliwe najpierw mięsu, a potem spojrzał na Izzy.

Izzy
- Trochę takie coś w połowie podobne do świni...

Pokój zwierzeń
- ...i trochę w połowie do człowieka.

- Jedzcie!! Haha!!- Patrzyła jak niepewnie nakładają jedzenie.

Trent
- Sorry Courtney, ale Duncan ma racje. Po co utrudniać? - uśmiechnął się szczerze do Duncana, ku wściekłości Courtney.

Bridgette
- N-nie idź, co jeśli... Rozległo się donośne wycie wilka. Dziewczyna wydała okrzyk przerażenia i wtuliła się w gotkę.

Duncan
- Stary, wiesz co dobre!- Podpalił zapalniczką gałęzie, a te pod wpływem gazu zapaliły się.Okonie wiwatowały radośnie, gdy obóz był rozbity, a jedzenie "przygotowane". Teraz przyszła kolej na ulubioną część obozowania punka.

Geoff
- Czy Bridgette nie powinna już dawno wrócić z jagodami?

Eva
- Może niedźwiedź ją pożarł?

Wszyscy westchnęli przerażeni spokojnym tonem Evy.

Eva
- To był żart - powiedziała z grobową miną.

Nikt się nie zaśmiał tylko patrzyli się na siłaczkę. Dogrywały tylko świerszcze.

DJ
- Byłoby chyba lepiej gdybyśmy jej poszukali.

Katie
- Przypomniało mi się, gdy...

Courtney
- Nikogo nie interesują te wasze historyjki! Gdy zaczniemy jej szukać może okazać się, że Bridgette pierwsza znajdzie obóz i będzie trzeba szukać kolejnych osób i tak w kółko. Znajdzie się. I nikt jej nie pożarł, więc nie róbcie takich oczu. Amatorzy. - Westchnęła.

Sadie
- O, o! Poopowiadamy może sobie jakieś historie?

Katie i Sadie
- Tak! Świetny pomysł! Może ja zacznę. Oj, może ty zaczniesz. - Powiedziały razem chichocząc.

Duncan
- Sorki za przerwanie wam panienki, ale znam taką jedną opowieść, tylko nie wiem czy na pewno chcecie jej wysłuchać. Jest "trochę".... straszna.

Trent
- Straszna? Dajesz stary! Myślisz że ktokolwiek się tu boi? - zachęcał Duncana do opowieści, na co ten się zaśmiał.

Tymczasem Gwen i Bridgette stały po przeciwnej stronie lasu od obu drużyn. Bridgette spanikowana tuliła się do gotki.

Gwen
- Spokojnie nic nam nie będzie - pogładziła blondynkę po włosach i zaczęła się rozglądać. Przecież nie mogą tu zostać - O tam! Chodźmy tam! - pokazała palcem na jaskinie - Tam powinno być bezpieczniej, rozpalimy ognisko, zjemy jagody... - starała się pocieszyć dziewczynę.

Katie i Sadie nie słuchały opowieści. Odeszły trochę na bok i zaczęły dyskutować obok namiotu

Katie
- O nie, moja fryzura oklapła! Masz ten lakier? - spytała Sadie.

Bridgette
Pokiwała głową niepewna i chwyciła mocno turkusowowłosą za dłoń. Weszły razem do jaskini, a ona nerwowo rozglądała się na każdy dźwięk jaki usłyszała.

Sadie
- Ojoj, nie martw się mam go... - Wrzasnęła przerażona.

Katie
- Co?! Co się stało, Sadie?

Sadie
- Nie mam tego lakieru! Jestem pewna, że miałam go w swej kwiecistej torebce!

Duncan
Chłopak był już przy końcu opowieści. Zbliżała się jego ulubiona część...
- Nagle dało się słyszeć dziwne postukiwanie z boku samochodu. Dziewczyna zaczęła świrować, a chłopak też się trochę przestraszył. Więc włączył silnik i dał gazu. Kiedy wrócili do domu dziewczyny ta... otworzyła drzwi i krzyknęła. Bo z klamki złowrogo zwisał... zakrwawiony hak. Mówią, że ten zabójca nadal żyje i chodzi właśnie po tym lesie. Tak naprawdę to może być wszędzie. Może nawet jest... gdzieś tutaj! - Powiedział gwałtownie i podniósł hak, który miał założony na dłoni. Wszyscy wrzasnęli przerażeni, a punk zaczął się głośno śmiać rozbawiony stanem pozostałych.

Trent
Wyraźnie podskoczył, na co Duncan zaczął się śmiać jak wariat.
- No dobra stary, masz mnie.

Courtney
- To wcale nie jest śmieszne!! - zbulwersowała się dramatycznie i poszła do Katie i Sadie które panikowały.

Trent
- Sorry, laska, ale jest!! - zaczął się śmiać wraz z Duncanem.

Katie
- Gdzie ten lakier?! - panikowała i zaczęła wyrzucać wszystko z torby. Wyrzuciła między innymi zapałki, perukę, zapasowe kolczyki i waciki do demakijażu.

DJ
Wystraszony opowieścią wstał i postanowił że musi iść spać, ale komary go strasznie gryzły, a jako że nie chciał ich krzywdzić, postanowił więc użyć tego spreju odstraszającego komary, który leżał w namiocie. Oczywiście nie do końca widział etykietę, ale raczej to powinno być to, nie ma powodów przecież by brać cokolwiek innego. Wyszedł na zewnątrz i z drugiej strony namiotu zaczął psikać namiot.

Courtney
- Dlaczego tak wreszczycie? - Spytała dwóch przyjaciółek.

Katie
- Stała się tragedia! Courtney, proszę pomóż nam!

Sadie
- Nie mamy lakieru do włosów!

Courtney
- Żartujecie sobie ze mnie?! - Odeszła od nich nadal podburzona, że Duncan tak ją wystraszył.

Gdy praktycznie wszyscy rozeszli się w swoje strony, Duncan został z Trentem dyskutując.

Duncan
- Nie no, nie mogę z tej laski! Znam o wiele bardziej przerażające historie. - Ponownie wyciągnął hak i udał, że podcina nim swoje gardło.

Bridgette
- Słyszałaś to? - Spytała szybko obejmując swoje kolana. Dźwięk, który dobiegł do uszu blondynki przypominał sowę, ale ona była zbyt przerażona, by myśleć racjonalnie.

Heather
- Dobrze, jak przegramy to chyba każdy wie kogo wywalamy, nie? Lindsay? Beth? - Spojrzała wyczekująco na wymienione dziewczyny.

Trent
- Szczerze ta laska tez zaczęła mnie wkurzać - wyznał Duncanowi - Ja daruję sobie ten zakład, nie dałbym rady wytrzymać z nią u boku dłużej niż godzinę - wyznał. Zdecydowanie wole spędzać czas z tobą, dodał w myślach.

Courtney
Wkurzały ją te dwie idiotki. Podniosła sobie zapałki które wysypała jedna z bliźniaków cramp. I tak się kłóciły, a ognisko zaczęło przygasać. Postanowiła dodać więcej drewna i dodać trochę ognia. Normalnie by zrobiła to kijkami, ale było już ciemno, ona była zmęczona i tak dalej. Spróbowała odpalić zapałkę, ale w jej mniemaniu się nie udało, więc wkurzona rzuciła za siebie, na namiot obsikany przez DJa lakierem do włosów.

Gwen
- To tylko sowa spokojnie... - rozpaliła ognisko w jaskini i zdawało się trochę przytulniej - Wszystko dobrze? - Spytała troskliwie blondynkę na co ta łagodnie kiwnęła głową. Usiadły po przeciwnych stronach ogniska. Było trochę niezręcznie.

Beth
- Chodzi ci o Gwen? - spytała się dziewczyny - ale ona nie zrobiła nic złego...

Heather
- Tak może Ci wydawać. Oddaliła się od drużyny, by nas sabotować! Podstępna gotylica musi odejść!

Bridgette
- Boję się być sama w lesie... I to po zmroku. Od dzieciaka tak mam. - Zaczęła rozmowę.

Duncan
Zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć poczuł dziwnie znajomy smród. To...- Ogień! Widzisz to co ja?! Kurwa, ogień ludzie!

Gwen
- Nie jesteś sama - uśmiecha się pocieszająco do dziewczyny, która odwzajemniła uśmiech, mimo że nadal się bała.

Trent
Spojrzał za siebie. Pali się! Szybko wszyscy rzucili się na ratunek.
- Jak to możliwe że tak szybko się zaczęło fajczyć?! - Krzyknął wkurzony do drużyny, gdy ugasili pożar, ale z marny skutkiem, bowiem namiot nie przetrwał.

Sadie znalazła przy resztkach namiotu swój lakier do włosów.

Sadie
- Ooo tu jest! - pokazała go Katie - Jakie szczescie... - nagle umilkły pod wzrokiem Duncana, który połączył fakty.

Duncan
- Cóż za szczęście, że tu jesteście. - Powiedział opryskliwie. - Widzicie co się stało z naszym obozem? - Spytał zdenerwowany.

Nagle się rozpadało.

Bridgette
Spojrzała na wyjście z jaskini.
- Pada. Nie ma nawet sensu, by wracać do drużyn. Prześpimy się i jutro wrócimy do obozu. - Stwierdziła już trochę bardziej pewna siebie.

Susły skryły się w namiocie.

Cody
- Hej, Izzy też zniknęła.

Noah
- Kogo obchodzi gdzie ta świruska jest?

Niedźwiedź (Izzy)
Wkracza do obozu Susłów i głośno ryczy. Wszyscy przerażeni tym odgłosem przylegają do siebie.

Cody ze strachu posikał się w gacie.

Heather
- Na drzewa!! Prędko!!

Wszyscy posłusznie weszli na drzewo.

Noah
- Emmmm, czy ktoś zna sposoby na pozbycie się niedzwiedzia z obozu, który gryzie nasze ryby do jedzenia? - Nie spodziewał się odpowiedzi.

Tyler
- Ja znam!! - rzucił się na niedźwiedzia - a masz ty niedźwiedziu!!

Lindsay była wniebowzięta i gdy niedźwiedź zemdlał, pomalowała szybko usta balonową szminką oraz chwyciła Tylera za rękę i z nim poszła w krzaki, puki Heather była przejęta niedźwiedziem.

Izzy (niedźwiedź)
- Auuu... To był tylko żart haha! - zdjęła głowę niedźwiedzia - Nie znacie się hahahah!!!

Courtney
Także się wydarła na dziewczyny.
- Czy wy jesteście normalne?! Zabieracie lakier do włosów na obóz?! Gdzie jest ognisko?! Spaliliście przez to nam namiot!! Jesteś trupem!

Pokój zwierzeń
- Jak mówię że ktoś jest trupem... To będzie trupem...

Heather
- Czy ty jesteś normalna?! Przez Ciebie Cody posikał się w gacie! - Zatkała nos, bo było czuć lekki odór moczu.

LeShawna
- A ja prawie zeszłam na zawał!

Katie
Siedzi razem z Sadie w wychodku.

Pokój Zwierzeń
- Co w tym dziwnego, że zabieramy lakier do włosów? Nawet w dziczy muszę dbać o swoją fryzurę.

Sadie
Pokój Zwierzeń
- Tak, po za tym skąd miałyśmy wiedzieć, że sfajczy się namiot? Każdemu mogło się zdarzyć!

Katie
Pokój Zwierzeń
- W tej Courtney coś bardzo mi się nie podoba.

Sadie
Pokój Zwierzeń
- Mi też!

Lało coraz mocniej. DJ trzymał liścia nad resztą drużyny. Duncan był oparty o tors Trenta, Courtney siedziała po turecku zbulwersowana, Katie i Sadie psikały się lakierem, a wściekła szatynka wytrąciła im go z rąk, Eva była w bojowym nastroju, by przypierdolić różowym landrynom, a reszta po prostu siedziała czekając na poranek lub kiedy przestanie padać.

U susłów było inaczej.

Izzy
- Ale żebyście widzieli swoje miny hahhahaha!! - pokazywała palce na Noaha, który miał grobowy wyraz twarzy

Noah
- Co jeszcze wariatko zrobisz nam, co?!

Jak na zawołanie przyszedł kolejny niedzwiedź.

LeShawna
- Ooo.... A to kto? Gwen? - patrzyła na niedzwiedzia.

Heather
- raczej nawet ona nie współpracuję z tą idiotką od szesciu bolesci. Ona pewnie została dawno pożarta. - Wszyscy się na nią popatrzyli - Co? Przetrwają najsilniejsi!

Izzy podeszła do niedzwiedzia a ten glosno zaryczał...

Beth
Dziewczyna się się wycofała.
- Ten mi wygląda na prawdziwego...!

Wszyscy uciekli na drzewo, a Lindsay i Tyler niczego nie zauważyli, zajęci mizianiem się w krzakach.

Heather
- Brawo Izzy, swoim ryczeniem sprowadziłaś prawdziwego niedźwiedzia!

Izzy
- Ale przyznacie, byłam bardzo wiarygodna, haha!

Heather
Strzeliła facepalma.

Beth
- I co teraz? Chyba nie będziemy schodzić, co nie?

LeShawna
- Poczekamy aż misiek sobie pójdzie.

Heather
- Albo rzucimy mu przynętę. - Popatrzyła na ciemnoskórą. - Takim sadełkiem na pewno nie pożałuje.

LeShawna
- Coś ty powiedziała? Sugerujesz, że jestem gruba?!

Cody
- Laski, spokojnie...

Heather
- Nie odzywaj się siusiumajtku!

Lindsay
- Tyler, boję się. - Przytula się do sportowca.

Tyler
- Ochronię Cię piękna! Ze mną nie musisz się bać!

Noah
- To będzie dłuuuuga noc...

Tymczasem w jaskini u Bridgette i Gwen.

Gwen
Patrzyła na blondwłosą dziewczynę, która powoli przysypiała i lekko drżała z zimna. Dziewczyna przytuliła dziewczyną i starała się ją ogrzać. Po chwili dało się usłyszeć ciche chrapanie z ust blondynki. Gwen spojrzała na śpiącą dziewczynę. Uśmiechnęła się do niej, mimo że wiedziała że ta nie jest już tego świadoma. Bridgette delikatnie odchyliła głowę, przez co pokazała dokładnie swoją twarz. Lekko rozchylała usta przy sennym oddechu, co przyciągnęło uwagę gotki. Gotka przymrużyła lekko oczy i spoglądała na jej delikatne wargi koloru świeżej brzoskwini. Nie potrafiła oderwać od nich wzroku, a jej ciało samo się poruszyło ku jej twarzy. Delikatnie dotknęła jej usta swoimi i zdecydowanie podobał jej się ich smak.

Bridgette
Nie była świadoma czynu dziewczyny. Powieka ani inna część jej ciała się ani drgnęła. Głęboko spała. Śnił jej się las. Dokładnie ten, w którym zgubiły się. Lecz tym razem była sama. Naprawdę sama. Cisza wokół niej była aż nadto przerażająca. Miejsce było skryte gęstą mgłą, że surferka nie widziała nawet czubka swojego nosa. Szła na oślep przed siebie wołając o pomoc. Doskwierał jej chłód, więc zakryła swą górną część ciała rękoma. W końcu napotkała znajomą postać. Kobieta była odwrócona tyłem, lecz jej włosy sięgające do uszu, odważny strój nie pozostawiał wątpliwości. Była to Gwen. Podbiegła do niej krzycząc jej imię. Gwen na dźwięk głosu swej ukochanej odwróciła się do niej twarzą. Bridgette rzuciła jej się w ramiona mocno tuląc i wdychając przyjemny zapach turkusowych kosmyków. Gotka głaskała ją po głowie, a następnie odsunęła ją od siebie lekko łapiąc za ramiona. Mgła zaczęła się przerzedzać. Dziewczyna trzymająca na krótki dystans surferka zbliżyła się do niej. I bliżej. I jeszcze bliżej. Aż skradła jej pocałunek, który po krótkim czasie bił namiętnością. Blondynka odwzajemniła jej pocałunek, aż...Sen przerwał jej śpiew ptaków. Widziała nad sobą przyjaciółkę, która opierała się o ścianę jaskini i spała. Bridgette podniosła się z jej kolan. Nie budziła jeszcze gotki. Musiała przemyśleć sobie ten sen, który był tak rzeczywisty...

Tymczasem u OkoniiDuncan zasnął na kolanach Trenta. Muzyk powoli się budził.

Trent
Spojrzał spokojnie na swoje nogi, które zdawały się mieć jakiś ciężar na sobie. Szeroko otworzył oczy gdy zobaczyłem dlaczego tak mu się zdawało. Na jego kolanach spał Duncan. Rozejrzał się szybko dookoła. Jeszcze każdy spał. Muzyk przełknął ślinę i spojrzał jeszcze raz na swoje nogi. Duncan wyglądał wyjątkowo niewinnie gdy spał. Jest coś intymnego w przyglądaniu się ludziom gdy śpią. Gdy są bezbronni... Trent nie mógł przestać się na niego patrzeć. Ani trochę mu nie przeszkadzało, że ścierpły mu kolana. Postanowił że jeszcze chwilę tak poleży, nie chciał budzić Duncana, gdy tak spokojnie spał.

Cała drużyna susłów zaczęła się powoli budzić.

Heather
Zaczęła się rozglądać za Lindsay
- Hej! Lindsay!! Gdzie ty jesteś!! - szukała wkurzona dziewczyny, która spała za krzakami z Tylerem.

Beth
- A co jeśli już pobiegła do mety?

Heather
- Lindsyotka?! Nie ma szans by jej umysł wymyślił coś takiego.

Noah
- Wyjątkowo się tu z tobą zgodzę.

Heather
Zignorowała uwagę mądrali i szukała Lindsay. Nie zauważyła, że Tyler też zniknął, w końcu kto by się nim przejmował?

Drużyna Susłów powoli się zaczynała budzić.

Czarnowłosa odchyliła gałęzie i liście krzewów i... zobaczyła tam śpiącą Lindsay wtuloną w Tylera, bez części górnej swojego dresu.

Heather
- Co ty tu robisz...? Z nim?! - Krzyknęła wnerwiona.

Lindsay
- Co... Heather?! Och... - Wstała szybko wygładzając swoje ubrania.

Tyler
Również podniósł się z ziemi i założył z powrotem czerwony dres.

Heather
- Świetnie się bawiliście? Co ja Ci mówiłam Linds...iotko! Zero facetów.

Lindsay
- Przepraszam Helgo...

Heather
Przewróciła oczami i pociągnęła za sobą blondynkę. Sportowiec szedł wolnym krokiem za nimi.
- Znalazłam zagubionych. Możemy ruszać. No, no, szybciej! Nie możemy pozwolić, by tamci frajerzy wygrali!

Bridgette
Po chwili zebrała się w garść i lekko potrząsnęła ramieniem dziewczyny.
- Gwen... - Gotka otworzyła sennie oczy. - Powinnyśmy już ruszać do obozu. Drużyny pewnie już dawno są na nogach.

Duncan
Chłopak ciągle spał w tej samej pozycji. Do jego oczu dotarły promyki słońca i się przebudził. Nie spał na ziemi... gdy upewnił się na czym jego głowa spoczywa wystraszył się trochę. Podniósł się gwałtownie i spojrzał na chłopaka.
- W-wybacz stary... - Powiedział zmieszany lekko się rumieniąc.

Trent
- spoko ziom! - sam odpowiedział mega zawstydzony, po czym szybko wstał. Reszta jego drużyny zaczynała się budzić.

Sadie
Musiała szybko się udać w krzaki, bardzo ją cisnęło.

Zaczął się wyścig. która drużyna będzie pierwsza?

Ludzie z pierwszego obozu w lesie dobiegli na metę. Byli to okonie!

Courtney
- hahaha udało się!! Yuhuu!!

Trent z radosci przytulił po kumpelsku Duncana!

Chris jednak milczał.

Zjawili się ludzie z kolejnego obozu, tym razem susły.

Heather
- Co?! Przegraliśmy? Nie wierze!! Trzeba było wolniej ślamazary!

Chris podniósł palec i pokręcił głową.

Chris
- musicie tu dotrzeć w pełnym składzie!

Courtney i Heather
- Cooo?! Świetnie!! - Obie odpowiedziały ironicznie.

Courtney
- Jestem pewna że Bridgette zjadł niedzwiedz

Geoff
- wielka szkoda... - odparł ze smutkiem.

Heather
- To samo się tyczy frajerki Gwen!

Dziewczyny właśnie biegły do obozu prosto z jaskini.

Gdy jest jasno łatwiej znaleść drogę. Więc dziewczyny biegły co tchu, mając nadzieje, że jeszcze ich drużyn nie było na mecie. Jednak ku ich rozczarowaniu, wszyscy na nich czekali. I to od nich zależało która drużyna wygra.

Pierwsza jednak dobiegła Bridgette, ku zachwycie ich drużyny.

Heather
Popatrzyla wściekła na Gwen.
- wypadasz frajerko!!

Chris
Tylko na to czekał...
- Wygrywają..... - dramatyczna pauza, drużyna Okonii już się jara - Susły!!!

Courtney
- Cooooo?!!!!

Katie
Nieśmiało oznajmiła
- czy ktoś widzial Sadie?

Akurat nadbiegła.

Sadie
- Juuuuuuż jestem!!! - cała drużyna patrzyla się na nią wrogo.

Katie
- Przegraliśmy, Sadie... - Powiedziała smutno.

Sadie
- Przepraszam, ale naprawdę mnie cisnęło. Musiałam!

Drużyna Okoni pokręciła głową z niedowierzaniem.

Heather
- Masz szczęście dziwadło. - Zwróciła się do mrocznej dziewczyny.

Eva
Pokój Zwierzeń
- Różowa landryna o imieniu Sadie wypada! Przez nią przegraliśmy, agh! - Rozwala kibel w wychodku.

Katie i Sadie
Pokój Zwierzeń
Siadają na złamanej desce klozetowej.
- Courtney! - Odpowiedziały chórem.

Courtney
Pokój Zwierzeń
- Sadie.... jesteś trupem!

Bridgette
Pokój Zwierzeń
- Nie mam pojęcia na kogo głosować, ale... W końcu to przez Sadie przegraliśmy. Dotarłam pierwsza na miejsce i już myślałam... - Wzdycha.- Niech będzie ona...

Trent
Pokój Zwierzeń
- Głosowałbym na Courtney, gdyby nie była jedną z rozsądniejszych osób w drużynie... Sadie musi odejść.

DJ
Pokój Zwierzeń
- Sadie, wybacz... Jesteś miła, ale schrzaniłaś.

Duncan
Pokój Zwierzeń
- Laska podpaliła obóz... No dobra, razem z Katie, ale to ona dobiegła ostatnia, bo "sprawy fizjologiczne". Akurat w tamtym momencie... Głosuje na nią, to oczywiste.

Geoff
Pokój Zwierzeń
- Sorki. Jesteś spoko ziomalką Sadie.

Heather
Pokój Zwierzeń
- Wybacz Gwenny. - Powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem. - Ale to koniec. Dla twojej ukochanej. -
Wyjmuje skrzynkę z głosami i podważa ją śrubokrętem. Wyciąga głosy na Sadie i wkłada tam dowody wskazujące na to, że wszyscy chcą pozbyć się Bridgette.
- Narka surfereczko!

Nadszedł czas na ceremonię wręczania pianek.

Chris
- I jak okonie? Humorek dopisuje?

Dzwięk świerszczy

Chris
- Nie? No trudno!! - chrząknął dwa razy prowadzący - Dzisiejsze zadanie wygrały jak zwykle susły i w nagrodę otrzymały zestaw jedzenia ze sklepiku Chefa!! Mniam!!

Heather z daleka obserwowała eliminację i uśmiechała się szyderczo.

Chris
No więc okonie, mogliście wygrać, mieliście na to aż dwie okazje!! Ale cóż sie dziwić, wasze głosy pokazały co naprawdę myślicie. Tak więc zaczynamy!

Wszyscy patrzą się na prowadzącego z niepewnością. Bridgette też bije serce.

Chris
- Pierwsza pianka ląduje u Duncana! - ucieszony chłopak nabił piankę na scyzoryk i zaczął opiekać nad ogniskiem.

Kolejne pianki dostawali po kolei Trent, Courtney, DJ, Eva, Geoff.

Pozostała trójka czyli Sadie, Katie i Bridgette. Wszyscy wstrzymywali oddechy.

Chris
- dobra teraz Katie!!Pozostały dwie osoby.

Cisza narastała...Chris skupiał się na nich jakby miały zatwardzenie.

Chris
- Ostatnią piankę otrzymuje... Sadie!!!

Bridgette była w szoku. Spojrzała na każdego i każdy patrzył na nią w równym stopniu zszokowany.

Bridgette
- No to żegna...

Chris
- Ale to wyzwanie z nagrodą!! Co znaczy że to runda bez eliminacji!!

Bridgette
- Co? - uśmiechnęła się zszokowana

Heather
- Cooooo?!! - zszokowana wydarła się.

Wszyscy odwrócili się w stronę głosu. Heather nadal była schowana, zorientowała się że wypowiedziała to słowo na głos. Zaczęła improwizować. Wydała odgłosy kruka.

Wszyscy ponownie odwrócili się w stronę ogniska.

Bridgette odeszła pierwsza. Nie wiedziała co drużyna ma do niej. Zwłaszcza zaskoczyło ją to, że Geoff zagłosował na nią. Przecież on od początku daje jej znaki, że się mu podoba. Usiadła na pomoście i zaczęła wpatrywać się w gwiazdy. Ku jej zaskoczeniu dosiadła się do niej Gwen.

Okonie rozeszli się w swoje strony. To do domków, to gdzieś pospacerować w ciszy, to pogadać z kimś. Duncan oparł się o ścianę jednego z domków, by pomyśleć w spokoju. Zastanawiał się kurwa dlaczego tak się zawstydził, gdy obudził się na kolanach Trenta?! Przecież każdemu mogło się zdarzyć... Po za tym nie był tego świadomy. W końcu spał. I nigdy się nie rumienił! A już zwłaszcza w obecności faceta! Co się z nim dzieję?! Ze złością walnął pięścią w ziemię.

Gwen
- słyszałam co się stało... Wszystko gra? - spojrzała w oczy dziewczyny zmartwiona. Czuła małe poczucie winy z niewiadomego powodu.

Trent
Zaszedł domek od drugiej strony i usiadł na ziemi wraz z gitarą. Znów potrzebował poukładać myśli, a nić mu nie układa ich tak cudownie jak piosenka stworzona z jego myśli.

Oh spokojnie, kochanie,
To była ciężka noc.
Strach nie zawsze da się kontrolować,
Nie zawsze schowasz go pod koc...

Zamknął oczy i rozmyślał o Duncanie.

Zaufaj skarbie... Zaufaj

Spojrzał w rozgwieżdżone niebo i uwolnił swój głos.

Popatrz w oczy me!!
Co ty widzisz w nich?
Raj bez żadnych skaz?
A może jednak łzy?
Chciałbym uciec stąd,
Szufladka - nie mój typ,
Teraz udaję kumpla,
ale...Jestem kiepskim kłamcą!!!

Zaczęły my ściekać łzy po policzku.

Kiepskim kłamcą!!
Teraz wiesz...
Teraz wiesz!!

Głos zaczął mu się powoli łamać.

Kiepskim kłamcą!!
Kiepskim klamcą!!
Teraz... Wie...

Urwał... Rozpłakał się i ukrył twarz w dłoniach.

Bridgette
- Tak, chyba tak... Zastanawiam się tylko jaki powód jest głosowania na mnie. Wiem, że zgubiłam się w lesie, ale... chyba nie lubią mnie... - Posmutniała spuszczając wzrok.

Duncan
Kolejny raz wsłuchiwał się w piosenkę gitarzysty. Na końcu usłyszał płacz. Zdziwiony wstał z ziemi i obszedł domek od drugiej strony. Podszedł do chłopaka i klęknął przy nim. Położył mu dłoń na ramieniu.
- Trent... Wszystko w porządku? Głupie pytanie - Skarcił się w myślach. Nigdy nie wychodziło mu... pocieszanie kogoś. Z resztą to chyba widać. Popatrzył w oczy czarnowłosego z troską wypisaną na twarzy.

Gwen
Patrzyła się przed siebie.
- To... Może moja wina? - dziewczyna westchnęła - Moja drużyna uważa że ja ich sabotuje, może oni myślą tak samo? - miała ogromne poczucie winy i się rozpłakała.

Trent
Podniósł wzrok na chłopaka i wytarł szybko rękawem łzy.
- Tak, jest spoko ziom... - pociągnął nosem. Nadal czuł, że ma czerwone oczy. Odłożyłem gitarę na bok...

Bridgette
Bez słowa przytuliła ją. Było jej przykro, że przyjaciółka obwinia się za to. Pogłaskała ją czule po głowie.
- To nie twoja wina. Nawet tak nie mów. - Uspokajała ją. Nuciła jakąś odprężającą melodie w dalszym ciągu przejeżdżając palcami po włosach gotki.

Duncan
- Wiesz, nie umiesz kłamać. Z resztą wynika to z twojej piosenki. Powiesz mi o co chodzi? Bo zaraz zakwitnę. - Nie chciał być ZBYT troskliwy, by nie pomyślał sobie nie wiadomo co... W sensie, że jest miły i dobry, a to nie prawda.

Trent
- Po prostu... - starał nie patrzec się na punka swoimi zaczerwienionymi oczami - ... Zdałem sobie sprawę, jak ciężko jest kochać kogoś, kto wsadza cię do friendzonu... - wyznał mu ogólnikowo. Nie chciał podawać żadnych konkretów. Przeczesał włosy palcami, starając się zgarnąć je z czoła. - Teraz wiesz...

Duncan
Okej, trudna sytuacja. Chłopak zakochał się w jakiejś lasce, a ta ewidentnie go odrzuca. Czy to może być Courtney? Nie, raczej nie... Stwierdził, że ją irytuje. Ktoś z przeciwnej drużyny? Gwen? W sumie to może być ona. Żadna inna dziewczyna nie pasuje do niego... Punka zakuło w sercu już na samą myśl, że, że... Kurwa, nie! Woda sodowa uderzyła mi chyba do głowy, pomyślał. Przyznaje, że woli spędzać czas z Trentem niż z którąkolwiek tu obecnych bab. Trent jest spoko... nawet bardziej niż spoko... Próbował odgonić te nadzwyczajnie dziwne myśli i dać jakąś radę przyjacielowi. Albo chociaż w jakikolwiek sposób go pocieszyć. Rozejrzał się we wszystkie strony czy przypadkiem kogoś nie ma. Droga wolna, co za ulga. Objął chłopaka ramieniem i przyciągnął go do siebie bliżej. Czuł na policzku przyspieszony oddech muzyka. Nie wiedząc czemu...
- Słuchaj, może pogadaj z nią, a zrobi Ci się lepiej? W sensie... uważam że, gdy ona będzie wiedziała co do niej czujesz to wyjaśnicie to sobie i... chyba wiem kto to jest, więc pewnie nie podziela twoich uczuć, ale... uważam że to dobre rozwiązanie.

Trent
Serio? Z nią? Naprawdę? Duncan ty debilu! Zaraz. Nie. On nie jest debilem. Po prostu nie jest gejem... Chłopak westchnął. Zamknął oczy i zastanowił się co odpowiedzieć chłopakowi.
- Duncan, chyba jeszcze za wcześnie bym poszedł do tej osoby. Nie jest gotowa. Ja nie jestem gotowy. Nic w tym pieprzonym świecie nie jest gotowe!

Duncan
Ciągle patrzył na kumpla w zaczerwienione od łez oczy. Sam nie wierzył, że to zrobi... chwycił go delikatnie za rękę, potem trochę mocniej ściskając, by wiedział, że jest przy nim. Zamknął oczy trzymając dłoń Trenta i oparł głowę o ścianę domku. Potem będzie musiał mu powiedzieć, by trzymał buzię na kłódkę.

Trent
Nie spodziewał się tego. Kompletnie. Ale mimo wszystko bardzo tego potrzebował... Oparł głowę o ramię Duncana i zmęczony psychicznie zasnął...

Duncan
Po jakimś czasie słyszał równomierne oddychanie. Spojrzał w bok i zauważył, że kumpel zasnął na jego ramieniu. Ostrożnie wstał i podniósł chłopaka tak, że jego twarz była skierowana w jego stronę. Uśmiechnął się pod nosem. "Wygląda uroczo.... Zaraz kurwa, że co? Miałem na myśli paskudnie. Tak, dokładnie to" - pomyślał.Wszedł do domku Okoni i z ulgą odkrył, że wszyscy tam obecni spali. Delikatnie położył chłopaka na dolnym łóżku i przykrył go kołdrą. Sam wszedł na górne łóżko i po chwili zasnął oddając się w objęcia Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro