Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zachęcam do komentowania

Ninjago City. Ah, Ninjago City! 

Cóż za piękne miasto. Cudowne miasto. Mogłabym na jego cześć wyśpiewywać hymny. Pisać wiersze o jego długiej historii. O naszych bezinteresownych bohaterach, samurajach i ninja.

I o najważniejszym. 

Dzielnych marketingowcach.

Mniej więcej tak prezentowały się moje myśli, gdy zobaczyłam u progu mych drzwi talerz z dziwnie wyglądającym ciastkiem. Naprawdę, co to za wymyślny sposób reklamowania cukierni czy restauracji? Na co to komu? Bo na pewno zjem podejrzane ciastko spod moich drzwi wejściowych... 

Mimo wszystko, podniosłam talerz i zabrałam go ze sobą do środka, zamykając za sobą drzwi.

Ciastko. Ciacho. Twardo wyglądające... pewnie jest chrupiące.

Położyłam talerz na stole, zastanawiając się, czy łakomstwo wygra. Bawiłam się ciastkiem, przemieszczając je pomiędzy moimi ciekawskimi palcami. W końcu złamałam je w pół.

Wydostała się z niego kartka.

Pomyślałam, że to pewnie to słynne ciastko z wróżbą Mistrza Chena... Całe miasto opowiada o tym, jakie to nie jest pyszne. Ja jednak wcześniej go nie próbowałam, ani nawet nie widziałam. Cholera, dobrze, że go nie zjadłam. Skończyłabym z kawałkiem papieru w brzuchu.

Delikatnie uniosłam karteczkę i przeczytałam jej zawartość:

Mistrzyni Mowy, zostajesz zaproszona na uroczysty Turniej Żywiołów organizowany przez Mistrza Chena. Jedyna w swoim rodzaju możliwość wykazania się i zgarnięcia nagrody: kupa forsy i dożywotni zapas klusek Mistrza Chena! Należy stawić się jutro o piątej przy porcie Ninjago City. 

Przez dobrą chwilę kwestionowałam moje umiejętności czytania, bo nie mogłam w to uwierzyć. Turniej Żywiołów? I ja miałabym być zaproszona? Ale na czym to w ogóle polega?

Tak, posiadam moc mowy. Jest to niezwykle użyteczna moc, szczerze mówiąc. Korzystam z niej dzień w dzień. Można powiedzieć, że jej nadużywam. Gdy coś komuś rozkazuję, to musi się mnie słuchać. Dzięki temu udało mi się wielokrotnie obrabować sklepy i uciec policji, a nawet ninja. Jestem niepokonana.

Jeśli ten turniej polega na walce, to z pewnością bym wygrała. Wystarczy, że powiem przeciwnikowi, żeby się poddał. A wizja dożywotniego zapasu klusek brzmi kusząco... Jednakże, coś mi tutaj śmierdzi. No cóż, mam czas, żeby się zastanowić do końca dnia. 

Wpakowałam obie połówki ciastka do gęby. W końcu nie mogę stać nad tym talerzem cały poranek. Muszę lecieć do pracy. 

Z mocą taką, jak moja, pracodawcy się o ciebie biją. Dosłownie; raz byłam świadkiem walki dwóch typków w garniakach, bo oboje chcieli mnie zatrudnić. Skończyli ze złamanymi nosami, a ja nie zatrudniłam się u żadnego z nich.

Jestem prasową fotografką. Robię niemożliwe - a mianowicie, cykam foty ninja. Gdy tylko któregoś zobaczę, krzyczę, aby się zatrzymał i robię zdjęcie. Nienawidzą mnie przez to, co jest dla mnie dość niebezpieczne, mając na uwadze, że to czwórka najsilniejszych osób w całym Ninjago. Gdybym kiedyś potrzebowała pomocy, mam pewność, że żaden z nich mi nie pomoże. Trudno, będę liczyć na samuraja. I tak bardziej go lubię od tych pidżamersów. 

Wyszłam z domu. Zauważyłam, że się nie ubrałam i nadal jestem w piżamie. 

I kto tu teraz jest pidżamersem... Ninja jednak mają ostatni śmiech. Ale tylko tym razem.

Wróciłam się do domu i przebrałam, nie zapominając o mojej masce. Noszę ją na połowie twarzy, aby chronić moje usta, język i gardło, w razie gdyby ktoś próbował mnie pozbawić mojej mocy. Co prawda maska jest materiałowa, ale gdyby ktoś próbował podciąć mi gardło lub mnie zakneblować, stanowiłaby utrudnienie i dała mi szansę, by tej osobie rozkazać. Tak, mam lekką paranoję. Mój ojciec, mistrz mowy, stracił moc poprzez odcięcie języka. Nie chcę skończyć tak samo. Kocham moją moc. Ja i moc mowy to jedno i to samo; jedno nie może istnieć bez drugiego. Dlatego, gdy czuję się zagrożona, automatycznie zasłaniam sobie usta i szyję. I dlatego mam swoją maskę. 

Odkąd Zane, biały ninja, zginął, ninja pokazują się dużo rzadziej. Co mnie wkurza, bo przez to dostaję mniejszą wypłatę. Czasami mam ochotę stać się złoczyńcą tylko po to, żebym mogła robić zdjęcia ninja, gdy próbują mnie pokonać. Za jedno zdjęcie dobrej jakości dostaję mnóstwo pieniędzy; to chyba zrozumiałe, że jestem tak uparta!

Chodzę więc po moim cudownym, wartym pisania hymnów i wierszy Ninjago City. Szukam interesujących sytuacji, którym mogę zrobić zdjęcie, aby je sprzedać. Wyczekuję chaosu, jednak nic takiego się przede mną nie ujawnia; jest to nadzwyczaj spokojny dzień. Na pomniku Zane'a znajduje się ptasia kupa. Obserwuję kolejnego ptaka opróżniającego się na pomnik, pijąc tanią kawę z automatu. 

Ktoś powinien w końcu to posprzątać, myślę. Zane jest najbardziej uwielbianym bohaterem Ninjago, nawet po śmierci. Po feralnym dniu była nawet dwutygodniowa żałoba narodowa. Wszyscy płakali i składali białemu hołdy.

A jednak. Największy pomnik w Ninjago, na cześć naszego największego bohatera, jest cały obsrany. 

Nie jestem fanką ninja, ani trochę. Ale tego Zane'a to nawet mi żal. Co za paskudny los. Nigdy nie chciałabym tak skończyć. Wszyscy opowiadali, jak to Zane ich nie uratował, jak to go nie znali osobiście, jakiego to nie miał wielkiego serca. Jestem w stanie uwierzyć tylko w jedną z tych rzeczy. Więc Zane ma setki znajomych w samym Ninjago City... a pomnik jest obsrany. Możnaby pomyśleć, że dobrze, że chociaż ma pomnik. Ja tak nie uważam. Wolałabym nie mieć żadnego pomnika, niż mieć obsrany pomnik. 

Nim się zorientowałam, skończyłam pić kawę. Moje rozmyślenia o białym ninja poszły w niepamięć i wróciłam do bezsensownego spaceru po Ninjago City w poszukiwaniu godnego fotografowania skandalu. Jednocześnie wróciłam myślami do otrzymanego rano ciastka. 

Być może... warto byłoby się wyrwać z pięknego, hymnu wartego Ninjago City i wygrać trochę klusek. 

Okładka w przygotowaniu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro