Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moje oczy rozszerzają się. Siedzę w miejscu i nie potrafię wydusić z siebie żadnego słowa. Mężczyzna podchodzi do starszej kobiety i całuje jej policzek, witając ją z szacunkiem. Czuję na sobie jego wzrok, przez co czerwienieję. Słyszę jak odsuwa krzesło i siada w centralnym miejscu obok mnie i swojej babci.

- Czy wszystko w porządku z Audrey? – pytam go, starając się uniknąć zetknięcia naszych oczu.

- Będzie musiała się jeszcze wiele nauczyć – mówi surowo staruszka, ignorując moje pytanie. – Przy stole nie rozmawiamy o takich rzeczach, będę musiała nauczyć cię odpowiednich manier.

Znowu to robię, znowu jestem czerwona. Jaki wstyd.

- Jestem pewien, że nauczy się wszystkiego w swoim czasie – odzywa się mężczyzna głębokim głosem.

Nic z tego nie rozumiem. Nie muszę się niczego uczyć. Martwię się o Audrey, więc spycham myśli o jakiejkolwiek nauce w dalekie zakątki umysłu. Skupiam się na jedzeniu i nie odzywam się. Nie chcę ponownie popełnić jakiejś gafy i zrobić się o zgrozo - czerwona. Posiłek kończymy w zupełnej ciszy.

Salvar wstaje od stołu, po raz kolejny całuje swą babcię w policzek i podchodzi do mnie. Stresuję się tak bardzo, aż mi się pocą ręce. Wyciąga do mnie dłoń, chce abym ją chwyciła. Przez ułamek sekundy wpatruję się w tą część ciała pokrytą czarnym tuszem i niepewnie podaję swoją. Od razu zostaję pociągnięta w kierunku jego twardego wysportowanego ciała. Podpieram się o jego tors, idealnie mogę wyczuć sześciopak. Spuszczam głowę, a moje włosy rozstawiają się niczym tarcza. Nie chcę, żeby widział jak bardzo jestem speszona jego bliskością.

- Chodź, masz pytania – jedno zdanie wypowiada takim tonem, od którego dostaję ciarek.

Mężczyzna prowadzi mnie po schodach do swojego gabinetu. Na ścianach pomieszczenia króluje głęboka czerwień pomieszana z czernią. Czuję jakbym się dusiła. Ten pokój sprawia, że czuję się niewiarygodnie mała i zdana tylko na siebie.

- Audrey prawdopodobnie teraz obezwładnia młodego White'a – marszczę brwi. Nic nie rozumiem. – Nicolai miał szpiega w szeregach wroga. Teraz ten szpieg pomaga mu odzyskać swoją kobietę – oddycham z ulgą.

- Czyli nic jej nie jest?

- Zaraz powinienem dostać telefon, czy udała się akcja – rzuca beznamiętnym tonem.

Jak na zawołanie rozbrzmiewa dźwięk telefonu. Azarow odbiera i zaczyna rozmowę w swoim ojczystym języku. Nic z tego nie rozumiem ale dostrzegam mały uśmiech błąkający się po jego twarzy, mam nadzieję, że to dobrze wróży.

- Wszystko jest w porządku – oznajmia i rusza w moją stronę. – Nie będzie mnie przez kilka godzin. Maria się tobą zajmie.

- Skoro wszystko jest dobrze i Audrey nic nie jest to mogę wrócić do posiadłości Nicolaia i się z nią spotkać – mówię wesołym tonem pełnym ulgi.

Jak na zawołanie Salvar odwraca się do mnie przodem, popycha na ścianę, chwyta moje ręce swoimi i więzi mnie w szczelnym uścisku. 

Wpatruje się we mnie morderczym wzrokiem.

- Nie. Nie możesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro