Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem zdezorientowana i jednocześnie głęboko zaniepokojona. Zostałam wręcz wepchnięta do pokoju, w którym się obudziłam. Drzwi zamknięto na klucz. Nic nie rozumiem. Dlaczego trzyma mnie w swoim domu, skoro sytuacja jest w miarę opanowana? Źle się czuję, tutaj w Rosji znam dobrze tylko Audrey i wiem, że mogę na niej polegać. To ona pomogła mi wybić się z dołka, w który wpadłam po stracie najlepszego przyjaciela – konia Apollo. Salvar przyjechał po nią na życzenie swojego przyjaciela Nicolaia Aristowa, od którego dziewczyna uciekła z powodu kłamstw, jakimi ją karmił. Jako, że musiała wrócić do tego wielkiego kraju zabrałam się z nią. Salvar wszystko nadzorował, o wszystko dbał. Ten wyjazd miał mi dać chwilę wytchnienia, jak na razie przyniósł głównie strach. Oczywiście poznałam innych ludzi, ale nikomu nie ufam. Mężczyzna, który mnie tu przywiózł w Islandii – moim ojczystym kraju praktycznie słowem się do mnie nie odezwał. Cały czas mnie obserwował. Mam jakieś dziwne wrażenie, jakby rościł sobie do mnie jakieś prawa.

Pukanie budzi mnie z zamyślenia, a do środka wchodzi Maria. Od wejścia zaczyna mówić i pokazywać, co się gdzie znajduje. Ma na myśli szafki. Z jednej wyciągnęłam wcześniej sukienkę. Pokazuje mi wszystko dokładnie i zachwyca się ilością tkanin, ubrań i dodatków, o butach nie wspomnę.

- Nie chcę tego wszystkiego – szepczę na tyle, aby pokojówka usłyszała.

- Bzdura panienko. Pan wykosztował się. Rozkazał skompletować panience całą garderobę... bielizną zajął się osobiście – ostatnie słowa dodaje jakby do siebie i chichocze pod nosem.

Siadam zrezygnowana na łóżku i z grymasem na twarzy patrzę na kobietę. Ona nic nie robiąc sobie z mojego wzroku pokazuje mi toaletkę i kosmetyki na niej ułożone. Oczywiście wszystko pochodzi od najdroższych projektantów i znanych marek. Nie zamierzam nawet dotykać żadnej z tych rzeczy. Pomijając to, że nie potrafię się malować i zawsze chodzę bez makijażu, nie mam zamiaru mieć jakichkolwiek długów wobec tego mężczyzny. Jego wygląd mnie nie przeraża, a założę się, że pojawiał się w najgorszych koszmarach niektórych ludzi. To jego charakteru, osobowości obawiam się najbardziej. Ten człowiek jest nieobliczalny. Pomimo tego, iż nie znam go na tyle aby wysunąć jakieś dokładne wnioski, o tyle wiem, że lepiej z nim nie zadzierać. Już sam fakt, że przyjaźni się z Nicolaiem jest straszny. Od Audrey dowiedziałam się paru rzeczy o nim, dokładniej – wyjawiła mi całą historię począwszy od poznania do aktualnych wydarzeń. Z tego wiem, że Aristow nie jest typem osoby, z którą można pijać popołudniową herbatkę.

- Zostawię teraz panienkę samą. Myślę, że nie było nic trudnego zapamiętania.

Posyłam jej słaby uśmiech.

Nie słyszałam nic z tego co mówiła. Niepotrzebnie zużyła gardło.

Zostaję sama. Odwracam się w poszukiwaniu moich starych ciuchów ale ich nie znajduję. Zrzucam z siebie sukienkę. Zostaję w samej bieliźnie. Nie będę dotykać niczego co należy do tego gangstera. Gdyby chciał sprzedać mnie na organy nie kupiłby mi całej garderoby i nie jadł ze mną kolacji. Z resztą co mu po moich wnętrznościach. Na pewno ma górę pieniędzy, a może nawet na nich śpi. Nie chcę sprawdzać. Chcę znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.

Z wahaniem wchodzę do łazienki, jest wielkości połowy mojego domu w Selfoss – mojego rodzinnego miasta. Postanawiam wziąć szybki prysznic. Z niechęcią sięgam po żel o zapachu jaśminowym. Obiecałam sobie, że niczego nie zużyję. Tak szybko jak złożyłam sobie obietnicę, tak jeszcze szybciej ją złamałam. Mycie zajmuje mi jakieś dziesięć minut. Osuszam ciało i z powrotem wskakuję w bieliznę, którą miałam na sobie. Nie złamię przyrzeczenia danego samej sobie, jeśli chodzi o ubrania. Nie kupi mnie czymś takim. Może innym kobietą spodobałoby się takie traktowanie, lecz ja jestem inna.

Po brzegi zakopuję się w kołdrze, która tak nawiasem została ułożona tak nieskazitelnie, jakbym wcześniej na niej nie spała. Zamykam oczy i próbuję zasnąć. Przewracam się z jednego boku na drugi. Jestem z tych osób, które przeważnie mają kłopoty ze spaniem w nowym miejscu. Chciałabym wiedzieć, która jest godzina. Nigdzie nie widziałam zegara, nawet mój telefon gdzieś zaginął, jednak bardziej podejrzewam, że zostawiłam go w posiadłości Aristowa w czasie ataku.

Wypuszczam powietrze z ust.

- Powinnaś spać o tej porze – wzdrygam się na obcy głos w mojej sypialni.

Mrużę oczy i dostrzegam jak ciemna postać idzie w moim kierunku. Szybko siadam na łóżku, podkulam nogi i zakrywam się kołdrą. Nie słyszałam jak wszedł. Czyżby miał jakieś nadnaturalne zdolności?

- Nie, nie posiadam supermocy – rozszerzam oczy na jego stwierdzenie. – Po prostu domyśliłem się co sobie pomyślałaś – wzdycha.

- Kiedy będę mogła wrócić?

- Proszę inne pytanie – uśmiecha się do mnie i jednocześnie przeciera oczy ze zmęczenia.

- Nie mam innych pytań. Mówiłeś, że Rey jest bezpieczna, więc chcę tylko wiedzieć, kiedy będę mogła do niej wrócić.

- Nie odpowiem na to pytanie – siada obok mnie i przymyka oczy.

- Która godzina?

- Jednak masz jakieś pytanie – śmieje się i ziewa, a ja mimo ciemności dostrzegam tatuaż na jego języku. Mam wrażenie, jakby wybrał na swoje dziary najbardziej bolące miejsca.

Nie odpowiadam na jego stwierdzenie.

- Jest po drugiej w nocy – prycham. To oczywiste, że w nocy, widzę, że jest ciemno.

Azarow ściąga buty i wskakuje na łóżko jednocześnie odchylając kołdrę. Wzdrygam się, gdy przysuwa się do mnie i obejmuje mnie szczelnie. Moje ciało pulsuje.

- Co robisz? – zawahanie i przerażenie w moim głosie jest wyraźnie słyszalne.

- Nie ruszaj się. Pozwól mi na chwilę tak zostać...

Już mam się odezwać, gdy słyszę jak jego oddech zwolnił. Zasnął. Szkoda, że jak tak nie dam rady. Wiercę się na łóżku, chcę znaleźć najwygodniejszą pozycję. Niestety moje starania spełzły na niczym. Dalej nie mogę zasnąć.

Nie wiem ile tak leżałam, ale patrząc za okno widzę, że świta. Cudownie.

Mam szczęście, że nie obudziłam Salvara moim wierceniem. Niektórzy ludzie po pobudce są źli, że przerwało się im sen. Nie chciałam sprawdzać, czy mężczyzna obok mnie do nich należy.

- Dlaczego nie śpisz? – odzywa się koło mojego ucha zaspany głos.

- Mam problemy z zasypianiem w nowych miejscach, a fakt, że ty spałeś obok wcale nie pomagał – odpowiedziałam poirytowana.

- Cieszę się, że tak działam na ciebie maleństwo – całuje mnie w policzek.

Odwracam się do niego i spoglądam w jego oczy.

- Miło było ale muszę iść – szybko wstaje i zanim zdążę się odezwać już do nie ma.

- I na co mi to było – mamrotam do siebie i zakrywam poduszką twarz.

Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnęłam znaleźć się w domu. Nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro