Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zabrał co chciał i odszedł. Brutalny pocałunek miał na celu uświadomienie mi, że należę do niego. Ohh jakże się mylił. W mojej głowie zaczął się tlić szatański plan jak utrzeć mu nosa.

Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Zdziwisz się Nico, oj zdziwisz.

Przeszukuję szafki w poszukiwaniu nożyczek. Jak na złość nigdzie nie mogę ich znaleźć. Nie zrezygnuję jednak z planu utarcia mu nosa.
Otwieram drzwi łazienki i wybiegam z pokoju. W pośpiechu pokonuję kolejne stopnie schodów i udaję się do kuchni. Mam szczęście, że jest pusta.
Przeszukuję dokładnie każdą szufladę bardzo dokładnie. Na moich ustach cały czas widnieje szeroki uśmiech co u mnie jest raczej niespotykane.

- Czegoś pani szuka? – pyta jeden z gangsterów Aristowa.

- Potrzebne mi są nożyczki – odpowiadam nawet się do niego nie odwracając.

- Mogę wiedzieć dlaczego są pani potrzebne? – pyta wścibsko.

- Ależ naturalnie – odwracam się do niego i słodko odpowiadam. – Potrzebuję ich aby zrobić prześliczne laurki dla irytującego osob… Nicolaia. Mam zamiar pokazać mu w ten sposób jak bardzo go lubię i szanuję.

Facet jest wyraźnie zmieszany moją odpowiedzią. Bez słowa podaje mi upragniony przedmiot po czym oddala się w szybkim tempie.
Z satysfakcją idę na górę po drodze zgarniając Ruby. Dziewczyna jest zła na mnie, ponieważ przerwałam jej przygotowania do randki z Borisovem.

Wtajemniczam ją w plan. Niestety nie jest do niego tak entuzjastycznie nastawiona jak ja. Cały czas próbuje mi go wyperswadować z głowy ale ignoruję jej starania. Jak postanowiłam tak będzie. Nic mnie przed tym nie powstrzyma.

W łazience Ruby patrzy na mnie z przerażeniem w oczach. Jej wzrok podąża za ruchami moich rąk.

- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Nie szkoda ci ich?

- Odrosną, nie przywiązuję wielkiej wagi to takich rzeczy – odpowiadam bez namysłu.

Tnę moje włosy. Z satysfakcją spoglądam jak kolejne pukle lądują na ziemi. Po chwili podłoga łazienki jest przyozdobiona w dywan z moich włosów.

- Podrównaj je – rozkazuję.

Dziewczyna bierze się do pracy ale mamrota pod nosem niezidentyfikowane dla mnie słowa.

Teraz moje włosy sięgają mi do ramion. Nie chciałam ich całkiem skracać. Wkrótce odrosną, a do tego czasu pewnie wrócę do domu.

Już nie będę piękna w oczach Nicolaia.
Czuję ukłucie w sercu.
Kręcę głową chcąc odgonić złe myśli.

Zobaczę, czy zależało mu tylko na moim wyglądzie.

- On się wścieknie. Sama wspomniałaś, że podobają mu się twoje włosy. Nie chcę nawet myśleć, co zrobi jak zobaczy cię w krótkich. Nie sądzisz, że trochę przesadziłaś?

- Ma co chciał. Niech wie, że nie może sobie ze mną pogrywać – w lusterku widzę jej wzrok, jest cała w obawach.

- Przecież nie wyglądam źle.

- Wyglądasz pięknie. Do twarzy ci w takich włosach ale on… on może tego nie zrozumieć.

Wzdycham. Kładę dłonie na umywalce i spuszczam głowę. Biorę kilka głębszych oddechów i z uśmiechem na ustach odwracam się w kierunku dziewczyny.

Nikt nie może zabronić mi podejmować własnych decyzji. Zawsze wszystko robiłam na własną rękę. Rzadko pytałam się ojca o zdanie, jaki i pozwolenie. Zawsze mówił, że to moje decyzje i jeśli są złe, sama muszę się o tym przekonać. Wyrosłam na tej zasadzie i nie narzekam.

- Sprzątnijmy ten bałagan i chodźmy pokazać moją nową fryzurę.

Teraz ona wzdycha i bez słowa sprzeciwu bierze się do pracy. Po kilkunastu minutach łazienka wygląda idealnie. Nikt nawet nie pomyślałby, że przed chwilą dokonywał się tu mój mały akt zemsty.

Wychodzimy z pokoju. Teraz zacznie się jazda. Aristow z tego co się orientuję znajduje się gdzieś na terenie posiadłości. Ciekawe ile osób miniemy, zanim do niego dotrzemy.

Ruby się ulotniła i zostawiła mnie samą. Powiedziała, że ona nie chce być świadkiem wściekłości Nicolaia i Bóg jeden wie, co zrobi, gdy dowie się, że zrobiłam to dla zemsty. Będzie ciekawie.

Po posiadłości poruszam się powoli. Wręcz sunę po podłodze. Tak bardzo jestem ciekawa jego reakcji.

Jak na złość nie spotykam nikogo. Nawet goryle gdzieś zniknęły. Zawsze stoją przy frontowych drzwiach, teraz nie było przy nich żywej duszy. Rozdrażniona kieruję się do kuchni. W lodówce szukam zimnego napoju. Niestety nie znajduję nic takiego. Zrezygnowana sięgam po wodę. Nalewam do szklanki i przykładam do ust. Szkło wypada mi z ręki na dźwięk krzyku pokojówki. Szybko kucam i zaczynam zbierać odłamki z podłogi. Nie mija chwila, a moja dłoń robi się czerwona. Krew leci strumieniem na podłogę. Nie za bardzo się tym przejmując kontynuuję czynność.

- Niech panienka to zostawi! – krzyczy pokojówka ze strachem w głosie.

- Nic się nie stało – mamrotam pod nosem.

- Pan Aristow skróci mnie o głowę – lamentuje i cicho szlocha. – Jak mogłam być taka nieuważna.

Wstaję z podłogi, wyrzucam kawałki szkła do kosza i oblewam dłoń strumieniem zimnej wody.

- Przynieś apteczkę – rzucam do kobiety. Ta jakby obudzona z transu rzuca się w kierunki jednej z szafek i podaje mi przedmiot.

Odkażam ranę i nakładam bandaż.

- I po kłopocie – mówię i wymijam zaszokowaną kobietę.

Idę do mojego pokoju, jednak nie będę szukała Nicolaia na własną rękę. Bardzo możliwe, że mogłabym trafić na jedno ze słynnych pomieszczeń do tortur. W świecie mafii to takie powszechne i banalne.

Kładę się na łóżko, zamykam oczy, a po chwili ogarnia mnie sen.

Budzę się. Ktoś puka do drzwi. Z ociąganiem wstaję i otwieram drzwi. Nieco zaspana nie kontaktuję dobrze. Obraz dwoi się i troi, mija chwila zanim odzyskuję ostrość. Przykładam rękę do ust ukrywając moje ziewanie.

- Kto ci to zrobił! – krzyczy Aristow.

- Nie drzyj się, dopiero wstałam. Mógłbyś czasem zachować się spokojnie dla odmiany – mówię sennym tonem przecierając oczy.

- Kto?! Pytam kto?!

- Nie awanturuj się. Roztłukłam szklankę i zbierając odłamki skaleczyłam się w rękę. Nic się nie stało.

Słyszę jak klnie pod nosem i chwyta zabandażowaną dłoń.

- Kurwa służba jest od tego aby sprzątać, nie ty! Gdzie byli wszyscy, gdy to się stało?

- Byłam sama – kłamię. Na myśl co mógłby zrobić tej biednej pokojówce przechodzą mnie ciarki.

Nicolai nawet na mnie nie patrzy, jest zajęty moją dłonią, którą pozbawia bandaża. Uważnie śledzi ślad po skaleczeniu i kręci głową mamrotając pod nosem coś po rosyjsku.

- Jeśli coś mówisz, to mów to w języku, który rozumiem – odzywam się.

Mężczyzna podnosi głowę i patrzy wprost w moje oczy, dopiero po chwili jego wzrok zjeżdża na moje włosy. Widzę jak marszczy brwi, a na jego przystojnej twarzy tworzy się grymas. Puszcza moją dłoń i wplata swoje ręce w moje włosy. Szarpie je lekko i pociąga za nie. Zamyka oczy i wypuszcza powietrze z ust. W tym momencie przypomina rozjuszonego byka, moje włosy są czerwoną płachtą. Czekam aż przystąpi do ataku.

- Co zrobiłaś z włosami!?

- Obcięłam, nie widać? – wzruszam ramionami.

- Chciałaś zrobić mi na złość? Nie udało ci się. Twoje włosy same w sobie są piękne, długość jest tylko dodatkiem.

Jeszcze przed momentem był wkurwiony, a teraz oaza spokoju. Magia.

- Chciałam tylko je skrócić.

- Dobrze wiesz, że to nieprawda. Widzę, że się rozkręciłaś, szczególnie ostatnio. Teraz będę mieć trochę wolnego czasu, więc zajmę się tobą odpowiednio. Zadbam o to, aby twoja głowa była pełna myśli o mnie, a nie głupotach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro