Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwoje dzieci. Córka i syn. Te słowa dudniły w moich uszach dostatecznie długo, bo aż do rana. Nie mogłam zmrużyć oka przez to. Teraz wszystko się komplikuje, będę musiała zdać relacje Ivanowi, muszę liczyć na pomoc tego kretyna. Nie jest mi to na rękę. Mam nadzieję, że nabawi się jakiejś choroby wenerycznej albo coś sprawi, że nie będzie dla mnie wyglądał jak Adonis.

Przekręcam się z boku na bok, zegar w telefonie wskazuje szóstą rano. Dlaczego moje życie jest takie ciężkie? Wzdycham i zaczynam rozmyślać o moim gangsterze. Boże, on nie jest mój. Za bardzo się zapędziłam, ale nie powiem, zrobiło mi się miło w środku. Na myśl o nim stado motyli zaczyna fruwać mi w brzuchu. Przy żadnym moim byłym nie czułam się tak jak teraz. To świadczy tylko o tym, że żaden z nich nie był dla mnie odpowiedni. Ale czy Ivan jest?

Do południa nie robię nic konkretnego, plączę się po domu. Podświadomie chyba czekam na niego. Powiedział, że dzisiaj będzie. Mógł mi wysłać wiadomość, ale wolał oznajmić to cioci. Poczułam się pominięta.

W głębi serca czuję smutek. Sama nie jestem pewna czego chcę. Z jednej strony cały czas mnie drażni i denerwuje, z drugiej martwi o mnie. Przynajmniej tak mówi, ale nie dostrzegłam w jego słowach ani nuty fałszu. To wszystko jest skomplikowane. Moje uczucia są skomplikowane, moje życie także. Chciałabym aby ktoś wskazał mi dobrą drogę, powiedział co jest właściwe, a co nie. Nic nie jest proste.

Nie wiem czy powinnam go ignorować. Po trochu to moja wina, że nie wrócił jeszcze. On też nie jest święty, gdyby postępował jak należy i nie mówił bolesnych i złośliwych słów, pewnie teraz siedzielibyśmy razem i obmyślali kolejny krok. Siedzę jednak sama na kanapie i popijam moją ulubioną zimną herbatę. Taki zwyczaj.

Podkulam nogi pod siebie i kładę pusty już kubek na podłodze. Biorę telefon do ręki i wybieram numer mojej mamy. Odbiera po trzecim sygnale. Dawno nie dzwoniłam, dlatego tłumaczę jej powody ciszy z mojej strony.

Jak zwykle zaczyna żałować swojej prośby, a ja zapewniam ją o tym, że dam radę. Nie mam pojęcia jak to zrobić.

Mama płacze mi do słuchawki i przeprasza. Nie mam jej za złe tego, że mnie poprosiła o znalezienie swojego dziecka, ale o długoletnią ignorancję z jej strony. Mogła mi powiedzieć już dawno temu. Nosiła na swoich barkach sama ten ciężar.

Po kilkuminutowym użalaniu mojej mamy przechodzimy na bezpieczniejsze tematy. Opowiada mi o tym, co się u niej działo, co robiła. Bardzo chwali Nicolaia. Mówi, że to taki dobry chłopak i bardzo o nią dba. Nie chce mi się w to wierzyć. W czym taki zadufany w sobie, władczy i niebezpieczny szef mafii może pomóc mojej mamie? Szczerze, nie mam pojęcia. Ona i Tatiana są siebie warte, obie wychwalają mężczyznę jakby był Bogiem.

Słyszę otwieranie drzwi, a w nich staje człowiek, co do którego ostatnio mam mieszane uczucia. Szybko kończę połączenie z mamą, zapewniając, że zadzwonię za niedługo.

Podchodzę do mężczyzny, a ten wyraźnie mnie ignoruje i wymija. Jestem zła, ja miałam go ignorować, nie on mnie. Podbiegam do niego i ciągnę za rękę.

Od razu przechodzi mnie przyjemny prąd. Moje ciało reaguje na niego coraz dziwniej. Patrzę w jego oczy. W pierwszej chwili wyrażają zdziwienie, a następnie z pytaniem spogląda na mnie. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, jak mu się teraz wytłumaczę.

- Nie było cię, a teraz mnie ignorujesz – mamroczę pod nosem. Mam spuszczony wzrok, nie chcę na niego patrzeć, dzięki moim rozpuszczonym włosom nie jest w stanie zauważyć moich zaróżowionych policzków.

Czuję, jak wyrywa swoją rękę, a następnie splata z moją i ciągnie do naszego pokoju. Idę za nim w osłupieniu. Tasuję go wzrokiem, jedna rzecz przykuwa mą uwagę. Ma ślad czerwonej szminki na ubraniu, który schodzi lekko na jego szyję.

Krew szybciej krąży mi w żyłach. Nie rozumiem go. Zaczynam odczuwać żal. Nie jestem zła, ale jest mi najzwyczajniej w świecie smutno. Tyle razy mnie zapewniał, również w naszej ostatniej rozmowie powiedział mi o jego rzekomym pożądaniu. Jego zapewnianie, że mu zależy przebijało jego naśmiewanie się ze mnie, pocałunki i ich próby. Już nic nie wiem i niczego nie jestem pewna.

Docieramy do pokoju, gdzie rzuca mnie na łóżko. Spadam lekko na materac. Jestem sparaliżowana. W szoku spoglądam na jego dalsze poczynania. Ściąga swoją koszulę i rzuca w kąt. Mój wzrok od razu przesuwa się na jego klatę. Widzę wyraźnie wyrysowane mięśnie na jego brzuchu, ma gładką skórę pokrytą tatuażami. Pochyla się nade mną i lekko muska moje usta, jestem tak skonsternowana, że nic z tym nie robię. Zjeżdża na moją szyję i zaczyna ją całować, w pewnym momencie zasysa się na niej.

Momentalnie trzeźwieję i zrzucam go z siebie, a przynajmniej próbuję. Jego uścisk jest na tyle mocny, że nie potrafię się w żaden sposób wyrwać. Moje ręce bierze w jedną swoją, a drugą ręką zaczyna jeździć mi pod bluzką. Wiercę się jednak to nie daje wyczekiwanych przeze mnie efektów, jedynie potęguje moc jego uchwytu.

Mówię mu, żeby mnie zostawił, jednak jest zajęty obcałowywaniem mojego dekoltu. Z moich ust wydobywa się jęk.

Zostały mi jeszcze nogi, nie unieruchomił ich. Muszę spróbować, to moja szansa. Jeśli mi się nie uda, to boję się pomyśleć co będzie dalej.

W moich oczach pojawiają się łzy, kiedy czuję jak zaczyna odpinać mój biustonosz. Gdy jest już prawie u celu, wtedy z całej siły kopię go w krocze. W jednej sekundzie mnie puszcza, a ja zsuwam się szybko z łóżka i ze łzami na policzkach biegnę do łazienki. Musze trzymać bluzkę i biustonosz, który zdążył się rozpiąć.

Od razu zamykam drzwi na klucz. Słyszę gwałtowne kroki Ivana, zbliża się do mnie w zastraszającym tempie. Wali w drzwi, mówi żeby mu otworzyć. Jęczy, że nie wiedział co robi oraz o tym, iż nie widział mnie kilkanaście godzin, a to dla niego udręka.

Skoro tak to mógł wrócić wcześniej, jednak wolał pieprzyć się z jakąś laską. Dopiero teraz do mnie dociera, co mogło się stać. Nie mogę zatrzymać łez spływających po moich policzkach. Zatykam sobie usta dłonią i opieram czoło o drzwi.

- Lydio przepraszam – uderza lekko w drzwi. – Błagam wybacz mi. Niczego nie pragnę tak jak tego – szepcze.

Nie wierzę mu.

- Wiedziałem, że byłaś w klubie, widziałem twoje zdjęcia z jakimś facetem. Nie mogłem tego znieść, dlatego teraz mnie poniosło. Myśl, że inni mogą bezkarnie cię dotykać, a ja nie doprowadza mnie do furii. Wybacz mi – skomle.

- Już dość narobiłeś. Odejdź – mówię podniesionym tonem. Wyraźnie słychać, że płakałam.

- Będę czekał tak długo, aż sama wyjdziesz. W końcu będziesz musiała.

Oszalał. Dobrze, że wzięłam telefon ze sobą. Wyciągam go z kieszeni i piszę do Jasona czy ma czas. Odpisuje niemal od razu. Umawiamy się na picie w Raven's. Ostatnio często tam bywam. Zaczynam czuć się tam swobodnie.

Spoglądam na siebie w lustrze i stwierdzam, że nie muszę być jakoś super ubrana. Biorę kilka szybkich wdechów i otwieram drzwi. Mężczyzna siedział na podłodze, ale gdy mnie ujrzał wstał od razu. Założył koszulę z powrotem na siebie, jednak nie zapiął guzików.

Wymijam go i biorę torebkę, wkładam portfel i paczkę papierosów.

Mam deja vu. Przed wczoraj była taka sama sytuacja. Ja wyszłam wściekła z łazienki i poszłam do klubu, teraz robię to samo. Sytuacja jednak odrobinę się różni.

Ivan staje przede mną i tarasuje drzwi.

- Nigdzie nie wyjdziesz, ostatnio gdy ci pozwoliłem doprowadziło to do tej samej sytuacji. Nie wypuszczę cię – mówi przez zaciśnięte zęby.

Już zapomniał co przed chwilą chciał mi zrobić? Ten facet ma niepoukładane w głowie. Nie pozwolę się więzić, a już w szczególności z takim brutalem jak on.

- Dobrze zostanę, jednak chcę zostać sama. Ty możesz za to iść do kobiety, u której byłeś.

- Skąd ty... - wchodzę mu w słowo.

- Zamykam drzwi, a teraz wypad – pcham do za drzwi, gdzie zaczynać stać z wyraźnym szokiem na twarzy.

Nie zakluczyłam drzwi, później ten idiota musi gdzieś spać. Korzystając z okazji biorę kurtkę i otwieram okno. Dobrze, że to parterowy dom. Dzięki temu mogę ze spokojem wyjść przez okno i nie bać się o mój kręgosłup.

Zamówiona taksówka już czeka, wsiadam szybko. Gdy odwracam się widzę Ivana biegnącego z wkurwioną miną. Będę mieć z nim pogadankę, ale to on zaczął. Niech błaga o wybaczenie. Po tym co zrobił musi się bardzo postarać. Nie odpuszczę tak łatwo. Tak postanowiłam i tak będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro