Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem pusta. Nic mnie już nie cieszy. Kolejny ważny dla mnie facet mnie zawiódł. W moim całym życiu wylałam już chyba dostatecznie łez, więc nie płaczę. Nawet nie jestem zła, jest mi przykro. Osoba, której ufałam i myślałam, że jest dla mnie oparciem mnie zdradziła. Tyle razy obiecywał, że mnie nie skrzywdzi. Najwidoczniej to były tylko puste słowa. Mam ochotę zakopać się pod kołdrą i nie wychodzić do końca życia. Nie rozumiem czym sobie zasłużyłam na takie coś. Nie zrobiłam nic złego, przynajmniej nie w tym życiu. Czuję się taka opuszczona. Nie mam nawet nikogo, z kim mogłabym porozmawiać, wyżalić się. Moja dusza cierpi, serce krwawi. Śmieszne jest to, że mój umysł nawet nie potrafi mnie oszukać tak jak w przypadku Andrieja. Wtedy wmawiałam sobie, że może nie chciał... teraz nie mam czegoś takiego. Wiem co widziałam.

Mam ochotę się upić do nieprzytomności, więc gdzie idę? Idę do knajpy. To jedno z tych miejsc, w których mogę w spokoju pomyśleć, napić się i porozmawiać z jedynymi osobami, które znam w tym zepsutym mieście.

Gdy docieram pod bar lekko się ściemnia. Po raz kolejny jestem świadkiem kłótni pomiędzy mulatem o imieniu Michael, a jego matką – szaloną Sally. Jeśli wcześniej tylko ją wyzywał, to dzisiaj kompletnie przesadził. Kobieta została popchnięta i leżała na chodniku.

Bez namysłu podbiegam do niej i pomagam się podnieść. Pieprzony egoista. Żeby coś takiego zrobić własnej matce.

- Zostaw tą dziwkę niech zdycha – mówi i pluje.

- To twoja matka! – krzyczę. Jestem strasznie wściekła.

- Matka!? To gdzie była przez te wszystkie lata!? Gdyby nie ojciec zapewne skończyłbym jako jebany ćpun albo został zabity przez gangi! Nigdy się mną nie interesowała, więc ja nią także nie będę – kończy.

Jestem w szoku. Nie wiem co powiedzieć. Rozwścieczony chłopak odchodzi, a ja mimo wszystko postanawiam jej pomóc.

- Mój mały synek – chlipie. Dalej ją podtrzymuję. Wiem, że bez mojego ramienia bez wątpienia by upadła.

- Gdzie panią odprowadzić?

- Ten kurwiarz Patterson najpierw zrobił mi dziecko, a teraz chce mi je odebrać – mówi rozjuszona, a w jej oczach można zauważyć szał. – On i ta jego córka są siebie warci. Niby tacy troskliwi – prycha.

W tej właśnie chwili zaświeca mi się czerwona lampka.

- Kim jest jego córka? – pytam niepewnie. Nie sądzę, że mi odpowie ale warto próbować.

- Jego córka? Pieprzona księżniczka. Zawsze tylko ona się liczy, mojego syna spychają na dalszy tor – zaczyna się szarpać. Bierze kamień do ręki, zamachuje się, a następnie rzuca i wybija szybę.

- Zrobi sobie pani krzywdę – krzyczę, ale ta mnie nie słucha. Jest w szale. Niepotrzebnie ją rozjuszyłam. Widocznie mało mam spraw na głowie.

- Pieprz się Audrey! Nienawidzę cię!

Puszczam ją. W tej chwili nic do mnie nie dociera. Szum w uszach robi się nie do zniesienia. Ogarnia mnie ciemność.

~~~~

Budzę się. Dookoła jest ciemno, leżę w jakimś pokoju. Miałam wrażenie, że coś rozsadza mi czaszkę. Podnoszę się do pozycji siedzącej i chwytam za głowę. Mój wzrok przyzwyczaja się do ciemności. Nie wiem gdzie jestem. Przez szparę drzwi dostrzegam światło. Spuszczam nogi z łóżka i próbuję wstać. Przychodzi mi to bardzo opornie, od razu pojawiają się zawroty, jednak nie poddaję się. Idę w kierunku drzwi i jak najciszej pociągam za klamkę, ustępuje niemal od razu ale, gdy rozchylam drzwi te wydają z siebie najgłośniejsze skrzypnięcie jakie słyszałam w życiu. Na mojej twarzy od razu maluje się grymas. 

- Miałaś leżeć, a nie wstawać – słyszę z boku i odwracam się napotykając karcące spojrzenie zielonych tęczówek.

Wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą. Ivan, szalona Sally, wyzwiska... Robi mi się sucho w gardle, a gdy chcę wydobyć z siebie dźwięk, wychodzi ze mnie charkot.

- No właśnie – Audrey podchodzi do mnie, bierze pod ramię, a następnie wchodzimy do pokoju, z którego ledwo wyściubiłam nogę. Kładzie mnie na łóżku i podaje szklankę z wodą, której uprzednio nie zauważyłam. Biorę z wdzięcznością płyn i wypijam szybko całość.

- Jesteś moją siostrą – nie pytam, a oznajmiam.

W mojej głowie rodzi się tyle pytań. Nie wiem o co zapytać pierwsze. Przed wszystkim czuję żal. Moja siostra nie chciała mnie znać. Gdyby było inaczej sama ujawniłaby się. Tyle razy ze mną rozmawiała. Kłamała mi prosto w twarz. Bardzo mnie to boli. Kolejna osoba, na której się zawiodłam. Nie mam pojęcia ile będę w stanie jeszcze znieść, ale ta linia robi się coraz cieńsza. Kiedyś w końcu nie wytrzymam, a jak wszystko będzie szło takim tempem jak do tej pory, to marny mój los. Serce w końcu mi pęknie. Ludzie to zdradliwe istoty.

- Możliwe, że masz do mnie żal, ale...

- Kpisz sobie ze mnie? – pytam wyraźnie zirytowana. – Kłamałaś za każdym razem kiedy się widziałyśmy. Od początku wiedziałaś, że jestem twoją siostrą, mam rację?

- Nie, nie masz. Wiedziałam, że kogoś szukacie. Wkurzało mnie to całe wasze poszukiwanie. Szukaliście Paula. Był on jedną z najważniejszych osób dla mnie. Jak myślisz, że się czułam? – ból w jej oczach jest wyraźnie widoczny. – Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się kim jesteś. Moje stosunki do ciebie także się zmieniły i to nie za sprawą Jasona. Chociaż też przyłożył do tego rękę. Chciałam cię lepiej poznać – ostatnie zdanie wyszeptuje.

Nie wiem co powiedzieć, więc milczę przez dłuższą chwilę.

- Mimo wszystko mogłaś mi powiedzieć – mówię.

Patrzę w jej oczy. Nie są zimnie tak jak zwykle. Gdzieś w oddali widać w nich małe tlące się ogniki. Może nie wszystko stracone. Nie potrzebnie tak na nią naskoczyłam. Mogłam na spokojnie dać dojść jej do słowa. Gdzieś w głębi duszy cieszę się, że moją siostrą jest Audrey. Żal ustępuje miejsce radości. To już koniec moich poszukiwań. Mam tylko nadzieję, że zaakceptuje mnie jako swoją siostrę. Teraz już będzie z górki...

Dzięki rozmowie z nią, nie myślę już o Ivanie - przemyka mi przez myśl.

- Nie zrozum mnie teraz źle, ale spodziewałam się, że kiedyś moja matka upomni się o mnie. Tata opowiedział mi o wszystkim już w dzieciństwie. Za każdym razem, gdy pytałam dlaczego inne dzieci mają matki, a ja nie, dostawałam wymijające odpowiedzi, w końcu ojciec się zlitował i powiedział, że po prostu mnie nie chciała. Często wyobrażałam sobie, że przychodzi do mnie i mówi, że mnie kocha i przeprasza. Moje dziecięce marzenia może nie były wielkie, ani jakieś spektakularne dla niektórych, ale dla mnie były za wielkie. Nie mam ci za złe tego, że ty miałaś matkę, a ja nie. Już dawno z tego wyrosłam, marzenia o idealnej rodzinie przepadły bezpowrotnie.

- Nie przepadły. Jedź ze mną do Rosji – przerywam jej i patrzę na reakcję. Niestety nie jest taka jak się spodziewałam.

- Za bardzo się zapędziłaś – słychać lekką drwinę w jej głosie. No tak stara Audrey wróciła. – Nie obraź się ale z tą kobietą nie łączy mnie nic, oprócz tego, iż wydała mnie na świat. Nie mam zamiaru się z nią spotkać dziś, jutro, za tydzień, czy dziesięć lat. Rozumiesz? Ja nie mam matki.

Z każdym jej słowem moja radość malała. Co mówiłam wcześniej? Będzie z górki? Taa... zamiast z górki mam kurwa pod górę.


****

Kto się spodziewał? Audrey jest siostrą Lydii. :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro