Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po wyznaniu Ivana wiedziałam, że nic nie będzie już takie samo. Cały ten dystans i uprzedzenia, które były między nami wyparowały. Prawdziwie staliśmy się parą z krwi i kości. Mój świat stał się lepszy, bo wiem, że przy moim boku stoi najwspanialszy mężczyzna pod słońcem. Nikt nie jest i nie będzie w stanie go zastąpić. Cały ten burdel, który narastał mogłam przezwyciężyć tylko z nim. Jestem szczęśliwa. Pozostaje jedynie kwestia mojej siostry i jej wyjazdu ze mną do matki. To będzie trudne zadanie i mam wątpliwości czy sprostam.
Obecnie robię obiad w domu Kennetha. Powoli to stawało się dla mnie rutyną. Nie chciałam wracać do cioci Ivana bo pragnęłam spędzić więcej czasu z siostrą, więc tylko tak mogłam im się odwdzięczyć za darmowe pomieszkiwanie. Cicho nuciłam pod nosem jakąś skoczną melodię, kręcąc przy tym biodrami. Byłam sama, więc mogłam sobie na to pozwolić. Normalnie nie jestem aż tak śmiała aby wywijać tyłkiem na prawo i lewo w mieszkaniu obcych ludzi nie licząc Rey.
- Kręć tak dalej, a przelecę cię tu i teraz – słyszę cichy szept przy moim uchu i czuję męskie dłonie na moich biodrach. Momentalnie zaprzestaję wszystkich czynności, odwracam się gwałtownie i wygłodniale całuję przybysza.
- Jakim cudem się tu dostałeś? – pytam, gdy odrywamy się od siebie.
- Twoja siostra dała mi klucz. Spotkanie się już skończyło, więc pomyślałem, że wpadnę – mówi i posyła mi łobuzerski uśmiech, od którego miękną mi kolana.
- Macie już jakieś pomysły odnośnie załatwienia tego człowieka?
- Ostatnio wysadzili magazyn Kennetha, stają się coraz bardziej odważni i bezpośredni, to tylko kwestia czasu aż zaatakują otwarcie. Cały czas myślimy jak zlikwidować główne źródło problemu, jeśli załatwimy szefa, całość się rozpadnie. 
Boję się o niego oraz o moją siostrę także. Oni są najważniejsi, nie licząc matki. Poznałam już trochę Audrey, więc mniej więcej wiem czego mogę się spodziewać. Zawsze wie co się dzieje, śmiem przypuszczać, że gdy tylko zaatakują ona rzuci się na pomoc ojcu. Nie mogę dopuścić do tego aby cokolwiek jej się stało. Dopiero ją odnalazłam, a już jest dla mnie cholernie ważna.
- Uważaj na siebie.
- Jak zawsze – mówi i całuje mnie w czubek głowy.
Uśmiecham się na ten gest. W tak krótkim czasie stał się dla mnie tak ważny. Z czasem na pewno pojawią się wątpliwości i pytania. Mam nadzieję, że sprostamy trudnościom, które staną na naszej drodze.
Staję na palcach i czule całuję go w usta. Zachwycony mruczy pod nosem. Wydaje z siebie takie dźwięki, że mam ochotę zedrzeć z niego ubrania i kochać się na blacie w kuchni. Nie odrywamy się od siebie, lecz dalej pożeramy nawzajem. Tak bardzo się za nim stęskniłam. Mam wrażenie, że całe wieki go nie widziałam.
Słyszymy chrząknięcie i odrywamy się od siebie. Spoglądam na moją siostrę. Jej mina jest grobowa. Wygląda bardzo poważnie i surowo. Jest mi strasznie wstyd. Rumieńce zaczynają zdobić moje policzki. Wzrok błądzi wszędzie, byleby tylko nie spojrzeć na nią ponownie. Słyszę jak wzdycha, a następnie wybucha śmiechem.
- Gdybyście widzieli swoje miny – mówi, a w kuchni ponownie rozbrzmiewa jej dźwięczny śmiech.
Patrzę na nią z wytrzeszczonymi oczami. Nie mogę uwierzyć, że robiła sobie z nas żarty. Prawie na zawał padłam, a ona się śmieje. Jednak widząc szczęście na jej twarzy, na moje usta wstępuje uśmiech.
- Widzę, że chcecie abym szybko została ciocią. Nie mam nic przeciwko lecz róbcie to w sypialni – chciałabym aby wyglądała tak cały czas. Jej twarz wręcz promienieje.
- Będziemy mieć to na uwadze – odzywa się pierwszy Ivan.
- Myślałam, że wpadniesz tylko na chwilę, no ale jak już tu jesteś to mam sprawę – momentalnie poważnieje. Nie powiem, że jej słowa mnie nie zaciekawiły. W napięciu czekam na to, co ma do powiedzenia.
Morozow patrzy na nią pytającym wzrokiem.
- Trzymaj swojego przyjaciela z daleka ode mnie, bo nie ręczę za siebie. Łapy mu powyrywam, jeśli jeszcze raz mnie dotknie – mówi mrożącym krew w żyłach tonem i odchodzi.
Patrzę ukosem na mężczyznę. Szok i niedowierzanie maluje się na jego twarzy.
Aristow co ty znowu narobiłeś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro