Rozdział 1
10 godzin wcześniej...
- Wstawaj śpiochu, bo znów spóźnisz się na wykład Profesora Pandaryketa!-
Powiedziała to Mia, moja najlepsza przyjaciółka i współlokatorka na studiach. - No już! Bo cię nie podwiozę! - Krzyknęła odchodząc.
- Już wstaję... -mruknęłam niezadowolona z obrotu wydarzeń. Zwlekłam się z kanapy i ruszyłam do łazienki. Jeszcze na w pół zamroczona umyłam zęby. Potem sięgnęłam po szczotkę do włosów i zaczęłam walczyć z moimi blond lokami.
Zadowolona z efektu ubrałam moją ulubioną koszulę w kratę i jeansy. Wychodząc z łazienki natknęłam się na mojego drugiego współlokatora Maksa.
- Hej Cynthia - przywitał się.
- Czego chcesz Maks?
- Nic, tylko powiedzieć ci, że wyglądasz dziś wyjątkowo pięknie...
Zdenerwował mnie. Ten pacan już od dłuższego czasu do mnie zarywa, ale chyba nie rozumie, że nie jestem zainteresowana.
- Skończ z tym.- mruknęłam i poszłam do kuchni, gdzie właśnie Stefan pił kawę.- Mamy mleko?-zapytałam sięgając po kubek i płatki.
-Tak. Podać Ci? - zapytał uprzejmie.
- Proszę.- odpowiedziałam wsypując płatki do filiżanki. Po chwili wzięłam od przyjaciela mleko i wlałam do kubka.
- Nie wiem jak ty cały dzień wytrzymujesz na porcji płatków śniadaniowych.
- Tłumaczyłam ci to już.
-Wiem, wiem. - westchnął - Masz niezwykłą wytrzymałość.
Spojrzałam szybko na zegar i skończyłam śniadanie. Minutę później stałam przy drzwiach gotowa do wyjścia i tylko rzuciłam przez ramię:
- Tylko pamiętaj o spotkaniu na stacji!
i zeszłam na dół. Przy samochodzie Mia i Max już na mnie czekali.
~°×*****×°~
Jak zwykle wykłady ciągnęły się godzinami, w końcu zmęczona zasnęłam na Historii Medycyny, wykładanej prze Profesora Stepaniuka. Poczułam, że ktoś mną potrząsnął. Niepewnie otworzyłam oczy i zobaczyłam nade mną zmartwionego nauczyciela.
Mimo tego, że Robert był profesorem miał 30 lat i należy do grona moich najbliższych przyjaciół.
- Przepracujesz się Cynthio. Potrzebujesz czasami dnia wolnego jak inni. Pracować w trakcie studiów to męka, wiesz o tym.- powiedział zaniepokojony.
- Masz rację. - przyznałam - Dziś mam wolne, bo mamy spotkanie na stacji.
- Tak. Wiesz może co u Magdy?-zapytał
- U Magdy wszystko gra. Luke, Angela i Daniel też przyjdą. Prawie jak za dawnych czasów co? -zaczełam.
- Racja. -przyznał.
Po godzinie nasza dziewiątka czekała na dworcu. Staliśmy tak i czekaliśmy w napięciu, a mnie towarzyszyło uczucie bycia obserwowanym. W końcu po zmarnowanej godzinie uznaliśmy, że nie ma sensu dalej tu czekać i postanowiliśmy wrócić do domu.
Gdy zchodziliśmy ze schodów prowadzących na peron, tuż przed nami PRZELECIAŁO auto i wylądowało 3 metry od nas. Po chwili z drzwi wychylił się blondyn.
- Wsiadajcie! - Krzyknął do nas, jednak zanim udało mi się wsiąść do środka samochód zaczął się wznosić w powietrze, więc pod wpływem impulsu złapałam się drzwi. Samochód wzlatywał coraz wyrzej i pod nami ukazał się portal. Poczułam jak opadam z sił i puściłam się. Ostatnie co pamiętam to upadek do portalu i ciemność.
[Liczę, że wam się podoba]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro