Wielkanoc! + Dodatek 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moi drodzy,
Z okazji świąt wielkanocnych chciałabym wam życzyć:
Spełnienia marzeń.
Dużej ilości książek.
Szczęścia.
Czekolady.
Miło spędzonego czasu z rodziną i przede wszystkim niezapomnianych wspomnień!
Wiem, wiem. Oklepane życzenia, ale szczere i z głębi mojego serduszka. A teraz mój mały prezencik dla was...

Dodatek 2

(też wspomnienie)

Zakapturzona postać bezszelestnie poruszała się po lesie zmierzając w kierunku małej, zamieszkiwanej przez zwiadowcę chatki. W ręku tajemniczej postaci spoczywał koszyk wypełniony podarkami. Nie tracąc czasu poukrywała w różnych kątach pisanki i ruszyła dalej.
Mimo narzucanego przez postać szybkiego tępa, dotarła ona do miasteczka po godzinie. Sprawnie przeciskała się przez opustoszałe uliczki, pozostając niezauważoną i porozstawiała pisanki. Były w krzakach, na parapetach, wśród kwiatków i na stołach w każdym domu.
Na tą osobę teraz czekał ostatni punkt jej podróży - zamek Redmont. Na szczeście w umówionym miejscu czekał już na nią towarzysz. Teraz dwójka młodych ludzi w zwiadowczych pelerynach, bezgłośnie poruszała się po zamku, rozstawiając i ukrywając po kątach malowane jajka. Gdy tylko wyszli z murów zamku, dwójka przyjaciół ściągneła kaptury i szepneli do siebie, przybijając po cichu piątkę.
- Okcja zając zakończona.
- Później etap drógi. Wielkanocny obiad. Pamiętaj. Strój galowy. Dziś Alyss i Jenny mnie porywają. Do zobaczenia Willu.- Po tych słowach Cynthia oddaliła się w kierunku niezbyt odległej polanki, gdzie już czekała na nią Strzała.

Ale hej! Co Cynthia robi w Redmont? Przecie ma termin u Gilana! Już spieszę z wyjaśnieniami. Otóż ze względu na okoliczności świąt wielkanocnych Gilan i Cynthia przyjechali do Halta i Willa, by razem z ich przyjaciółmi móc spędzić ten jakże magiczny i urokliwy czas. Oczywiście nie omieszkam równierz wspomnieć o tym, że zostali oni wszyscy zaproszeni na zamek na obiad wielkanocny.

Wracając do akcji...

Alyss i Cynthia szykowały się właśnie na obiad wielkanocny, gdy młoda kurierka zapytała:
- Jak myślisz, czy Geogre i Horace też przyjdą?
- Na pewno!- odpowiedziałam jej szybko szukając mojego munduru galowego.- Zastanawia mnie jedynie, gdzie jest Jenny. Powiedziała, że przyjdzie do nas przed posiłkiem, a jej jak niebyło do tej pory, tak i nie ma.- zauważyłam, wyjmując kolejne niepotrzebne mi teraz rzeczy z torby.
- Przecież mówiła nam dziś rano, że będzie w kuchni pomagać mistrzowi Chubbowi.
- Racja! Że też o tym zapomniałam!- strzeliłam sobie mentalnego kopniaka. Po chwili z triumfem wymalowanym na ustach wyciągnełam mój strój galowy. Była to prosta zielona sukienka zwężana w talii, a potem dalej rozkloszowana. W miejscu, gdzie znajduje się serce, był wyszyty srebrną nicią liść dębu. Gdy obydwie byłyśmy prawie gotowe do wyjścia, zapiełam w talii pas z nożami, wciągnełam moje wysokie buty i zarzuciłam na plecy pelerynę. Razem zmierzałyśmy w stronę sali jadalnianej, gdzie pewnie już wszyscy na nas czekali.

Chciałam wejść niezauważalnie i pocichu, jak cień, jednak moja kompanka miała inne plany, przez co nasze wejście przypominało wejście smoka, a w momencie, gdy drzwi się otwierały, wszyscy zebrani spojrzeli w naszym kierunku. Całym sercem chciałam w tamtym momencie zniknąc wśród cieni, tak jak to robiłam zwykle w lesie. Po prostu nie rzucać się w oczy, jednakże w takiej sytuacji byłoby o to trudno. Kiedy szłam w kierunku mojego miejsca przy stole, czyłam na sobie spojrzenia kilku osób i dałabym sobie kawę zabrać, że jedne z nich należały do Willa, Gilana, Halta i Horace'a. Wciąż czujać się niekomfortowo, usiadłam obok mojego przyjaciela i uśmiechnełam się słabo w jego stronę. Brązowowłosy zaśmiał się w wyrazu mojej twarzy i zapytał.
-To niezbyt twoje klimaty, prawda Blondi?
-Stu procentowa racja Grajku.- potwierdziłam jego słowa cicho wzdychając. Prawda była taka, że po prostu nie przepadałam za różnymi uroczystościami i wydarzeniami. Wolałam kryć się w cieniu, jak z resztą każdy zwiadowca. Mimo to już niemogłam się doczekać, aż obiad dobiegnie końca i wszyscy pójdą zagrać w naszą grę, a ja i Will będziemy mieć trochę czasu dla siebie. Dawno się nie widzieliśmy i chcieliśmy spędzić trochę czasu sam na sam.

Posiłek w sumie nie różnił się niczym od innych. Jedliśmy i gadaliśmy. Kiedy zostały tylko dwie jedzące osoby przy stole, ja i Will wstaliśmy i zwróciliśmy na siebie uwagę innych. Upewniwszy się, że wszyscy nas słuchają, zaczełam mówić.
-

Wielkanoc to niezwykły czas. Czas nowego początku. Zamykamy za sobą stare rozdziały w życiu i otwieramy się na nowe, by znów przeżyć niezwykłe przygody.
- Dlatego zapraszamy was do wzięcia udziału w naszej przygodzie, którą razem z Cynthią szykowaliśmy już od dłuższegi czasu. W całej okolicy zamku Redmont są poukrywane wielkanocne jajka. Podzielimy was na duety i drużyna, która znajdzie ich najwięcej wygrywa. Nagrodę przedstawimy wam na końcu naszej małej gry.- kontynuował za mnie czekoladowooki.
- Osoby chętne do wzięcia udziału w zabawie prosimy o stawienie się na dziedzińcu za dziesięć minut. Dziękujemy za uwagę.- skończyłam nasze przmówienie i razem wyszliśmy z sali. Spokojnie szliśmy przez korytarze zamku w kompletnej ciszy. Była ona całkiem przyjemna. Potem Will się odezwał.
- Nie miałem okazji Ci jeszcze dzisiał powiedzieć, ale wyglądasz ślicznie.- powiedział cicho delikatnie rumieniąc się. Na moje policzki też wpłynął nieznaczny rumieniec.
- Dzięki. Ty też wyglądasz przystojnie, choć na codzień wyglądasz wcale nie gorzej niż dziś.- odpowiedziałam.
- Uważasz, że jestem przystojny?- zapytał z szelmowskim uśmiechem i znacznie przybliżył się do mnie. W jego oczach rozbłysł nowy błysk. Zakłopotana jego zachowaniem odepchnełam go delikatnie i prychnełam pod nosem.
- Głupek.
- Ale twój głupek.- odparł na nowo się do mnie przybliżając.
- Tak. Mój głupek.- powiedziałam kręcąc z niedowierzaniem głową. To jest czasem wprost nie realne, jak się czasem zachowuje. Ale za to go kocham. Za wszystkie jego wady i zalety, bo to właśnie tworzy jego osobowość. I przy tym wszystkim jest uroczy.- powiedziała moja podświadomość i, niemogąc zaprzeczyć, się z nią zgadzam. W końcu to MOJA podświadomość. Nawet nie zuważyłam, kiedy wyszliśmy poza mury zamku, a już razem sturliwaliśmy się ze wzgórza w swoich objęciach. Mój upadek zamortyzował Will, na którym leżałam przytulając się do niego. Kiedy się odkleiłam od przyjacieja i opadłam na trawę obok niego, oboje wybuchliśmy głośnym i nieopanowanym śmiechem. Potem po prostu leżeliśmy obok siebie, wpatrując się w błękitne niebo i ciesząc się swoją obecnościa, całkowicie ignorując upływ czasu oraz to, że powinni być na dziedzińcu już godzinę temu.

To już kolejne piękne wspomnienie. Wspomnienia i wydarzenia,w których bierzemy udział krzałtują nasz charakter i osobowość. Powodują, że jesteśmy sobą. Zbierajmy je razem i przechowójmy w swojej pamięci, by mieć co wspominać. Mam nadzieję, że tak jak ja będziecie mieć wiele wspaniałych wspomnień z tegorocznych Świąt Wielkanocnych.
Liczę, że wam się spodobało i do następnego miśki! Całusy! ;* :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro