Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy, bo nie chciało mi się tego sprawdzać 💩💩💩

- Na mnie nie licz - powiedziałam.

- Czemu? - spytał Drako.

- Bo nie zamierzam łazić po szkole jak głupia i wypytywać wszystkich uczniów :
,,Cześć, jesteś Łowcą?"

- Nie to nie, ale licz się z tym, że łowca w końcu może cię wyczuć i........ - i w tym momencie przejechał sobie placem po szyi.

- Bla bla bla. Jak na razie jakimś cudem nie mam zapachu wampira, więc cieszmy się chwilą. OK ? - spytałam.

- No niech ci będzie. Ale tak czy inaczej uważaj. Nie chcę, żeby coś ci się stało - powiedział.

- Rozumiem. Będę uważać jak nigdy - oznajmiłam.

***
Wróciłam do domu. Nikogo nie było, więc ...

... więc co by tu zrobić?
Impreza? Nie, odpada. Nie wiadomo kiedy wrócą.

W sumie mogłabym kogoś zaprosić. Tylko ,,kilka" osób, a jak ciocia i wujek wrócą to powiem, że to piżama party.
Dobry pomysł, co nie?
No to dzwonie do :
- Sary
- Drako
- Kate
- Willa
- Jake'a
Nie mam pojęcia czy zaprosić Jack'a, bo w sumie musiałabym zaprosić też Ass'a. Co nie?
A co mi tam.

No i ich też zaprosiłam.

***
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Otwarłam je. Stał tam pewien mężczyzna. Miał na sobie żółtą koszulkę z krótkim rękawkiem i czapkę z daszkiem.

- Dzień dobry. Dostawa pizzy - powiedział.

- Dzień dobry. Ile będę płacić? - spytałam.

- 50 zł - odparł.

- OK , proszę - powiedziałam i podałam mu banknot.

Zaniosłam pizzę do salonu.

- Masz? - spytał Will.

- Mam. I to nawet cztery pizze - odparłam.

- No to super! Dawaj je tu! - powiedziała Sara.

Położyłam żarcie na stole, a sama poszłam do kuchni.

- Co chcecie do picia? - krzyknęłam w stronę salonu.

- Cole - krzyknął Drako i Will.

- Mountain Dew - krzyknęła Sara i Jake.

- Fante - krzyknął Jack.

- Sprita - krzyknęła Kate.

- Wodę - krzyknął Ass.

Nagle zapanowała cisza. Domyślam się, że teraz wszyscy spojrzeli zdziwieni na Ass'a.

Wyciągnęłam szklanki i nalałam do nich napoje gazowane.
Przyniosłam je do salonu i dałam każdemu.
Potem przeniosłam wzrok na Ass'a.

- Nie ma wody - odparłam.

- Naprawdę?! Masz tyle niezdrowych i drogich napojów gazowanych, a nie masz wody?!
- spytał wyraźnie wkurzony.

- Ej, nie ja robię zakupy - powiedziałam.

Zdenerwowany na maksa Ass wstał z fotela i spojrzał na mnie z góry.
Kurcze, czemu on musi być taki wysoki? To nie fair!
No, ale w końcu on ma 18 lat, a ja 15, więc w czym rzecz? Powtarzamy jeszcze raz.
TO NIE FAIR!!!

- W takim razie przynieś mi.........piwo - powiedział złośliwie.

- A niech cię! - odparłam.

Poszłam do lodówki ( mojego najlepszego przyjaciela nr 2, no bo nr 1 jest łóżko )
Wyciągnęłam jakieś piwo i wróciłam do salonu.

- Masz! - powiedziałam i rzuciłam puszką w stronę Ass'a.

Ku mojemu zdziwieniu ją złapał.
No to koleś ma refleks!

- Dzięki - odparł.

- Ej, my też chcemy - powiedziała pozostała zgraja chłopaków.

No to jestem w czarnej .........
Jack to ja rozumiem, ale żeby Drako, Will i Jake?
Oni mają 16 lat!!!

- No to możecie sobie chcieć. Ja wam nic nie dam - powiedziałam pewnie.

Chyba się obrazili...
A co mi tam. I tak piwa nie dostaną.

Nagle wszyscy oprócz Sary i mnie zesztywnieli.

- Co jest? - spytałam.

Ass wstał i powiedział poważnym tonem :

- Łowcy są w pobliżu.

Łowcy? Na prawdę? Czy to jakiś żart?

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Nie otwieraj! - powiedział Drako.

No, nie ma tak! Żaden, głupi łowca nie będzie niszczył mi imprezy!
Poszłam otworzyć drzwi.

I wiecie kto tam był?
Nasz nowy pan z historii!!!

- Pan Williams ? - spytałam zdziwiona.

- Dobry wieczór. Chciałem tylko na chwilę porozmawiać z moim siostrzeńcem. Podobno jest na tej imprezie - powiedział.

Właśnie teraz zauważyłam, że Ass patrzy na niego nienawistnym wzrokiem.

Czy ja o czymś nie wiem?

- Daj nam chwilkę - powiedział Ass i wyszedł z mojego domu, zatrzaskując drzwi.

Wróciłam do salonu.

- Wiesz na co się naraziłaś? - krzyknął Drako - To był łowca!!!

Że co? Pan Williams jest łowcą?

( od autorki : No i teraz pierwszy raz w tej książce, zmiana perspektywy postaci! )

Ass :

Wyszedłem z domu Lisy, zatrzaskując drzwi.

- Czego chcesz?! - spytałem.

- Ooo. To już wujek nie może porozmawiać ze swoim siostrzeńcem? - powiedział teatralnie.

Wiem, że to dziwne. Ja jestem strażnikiem, w dodatku synem króla strażników, a mój wujek łowcą. Królem łowców.

- Daj spokój! To czego chcesz? - spytałem ponownie.

- Podobno ją znalazłeś? - powiedział.

- Tak. I oczywiście będę się trzymał blisko niej, żebyś ją dopadł? No to chyba cię pogięło!

Muszę za wszelką cenę chronić Lisy, więc nie powiem mu, że ona jest następczynią tronu i za razem drugą najpotężniejszą osobą na świecie.

- Och daj spokój. Gdzie ona jest?! - podniósł głos.

- W życiu ci nie powiem! - odparłem.

Łowca spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.

- Gdybyśmy nie byli rodziną, byłbyś już martwy. Ale twoi przyjaciele to co innego - powiedział i spojrzał w stronę domu Lisy. - Ciekawe... Trzy wilkołaki, jeden wampir, czarodziejka i dwoje ludzi(?)
Wydają się ciekawym celem.

- Nie waż się im czegoś zrobić! - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

- Żal mi tych dwóch dziewczyn.
Nie mają pojęcia o magicznym świecie. Zadają się z nadnaturalnymi stworzeniami, nawet o tym nie wiedząc - kontynuował mój wujek.

Och. Gdyby on wiedział ile one wiedzą...
Gdyby wiedział kim jest Lisa...
Nie wiem jakim cudem, ale ona pachnie jak człowiek. Nie czuć u niej magii. To dziwne, ale ona chyba nieświadomie maskuje swój zapach. To fascynujące.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro