|17|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka minut wcześniej...

Czekałem na Madeline przy szafkach. Po pogrzebie na pewno będzie brać coś z szafki. Nie poszedłem na uroczystość... Nie mogłem. Pomimo, że nie znałem zbyt dobrze Chris'a to mocno przeżyłem jego śmierć. Fakt może nie mieliśmy zbyt bliskich kontaktów *Nie, nie o takie kontakty chodzi Alluum XDD*, ale zawsze one były. Nie byliśmy przyjaciółmi. Po prostu znajomymi. Tyle...

- O idzie! - pomyślałem patrząc na moją miłość.

Dziwne, bo nie była już ubrana w sukienkę, hmm... może się przebrała. Wolnym krokiem podeszła do mnie.

- Cześć - oznajmiła uśmiechnięta.
- Czekałeś na mnie?
- Tak - wyszczerzyłem się.
- Po co? - prychnęła podchodząc do mnie bliżej zaczynając bawić się moim rąbkiem koszuli.
- Chciałem ci powiedzieć, że... - nie dała mi skończyć, ponieważ nasze usta złączyła w pocałunku.

Trochę mnie to zdziwiło... Od kiedy Madeline jest taka bezpośrednia? Nigdy się tak nie zachowywała. Nie zastanawiając się dłużej oddałem pocałunek. Odwróciłem ją i przywarłem do szafek, aby mi nie uciekła. Pogłębiłem pieszczotę. Poczułem smak malinowego błyszczyka. Uwielbia go... Zaraz, malinowego!? Przecież ona używa tylko wiśniowego. Dopiero teraz zrozumiałem, że to Eveline... Szybko się od niej oderwałem. Usłyszałem cichy jęk. Po lewej stronie korytarza stała Madeline...
- Jak mogłaś!? - wydarłem się na nią po czym zacząłem biec w stronę Made.

Usłyszałem za sobą śmiech Eve. Moja dziewczyna uciekła mi sprzed nosa.

- Made czekaj! To nie tak! - krzyknąłem biegnąc za nią.
- Giń śmieciu! - wydukała przez łzy. Kiedy ją dogoniłem była praktycznie przed drzwiami do swojego pokoju. Złapałem ją za rękę.

- Madeline proszę poczekaj - powiedziałem szybko.
- Zostaw mnie! - krzyknęła wyszarpując się.

Przed zamknięciem drzwi powiedziała słowa, które mnie powaliły ,,Nigdy nie pomyślałabym, że taki będziesz. Nie chcę cię więcej znać" Nie mogłem zatrzymać zamykających drzwi. Nawet gdybym to zrobił... to co miałem powiedzieć? To nie tak jak myślisz? Sądziłem, że to ty? Nie poznałem własnej dziewczyny? Żałosne... Schyliłem głowę. Przetarłem twarz rękoma.

- Co ja mam teraz zrobić? - szepnąłem do samego siebie.
- Zejdź mi z drogi - usłyszałem głos... Madeline.

Spojrzałem przed siebie. Stała tam ona. Jej twarz była cała czerwona od płaczu. Jej rozmazany makijaż na pewno nie przysparzał jej wdzięku *Dylan to umiesz pocieszyć ;-;*

- Błagam daj mi to wytłumaczyć. Przecież wiesz, że cię... - starałem się ją zatrzymać.
- Nic mi nie tłumacz - przeszła koło mnie z walizką. - Wszystko wiem.
- No właśnie nie wiesz nic! - zdenerwowałem się.

Przystanęła. Po chwili odwróciła się. Spoczął na mnie jej kamienny wzrok. Widziałem, że próbowała coś powiedzieć. Drżały jej wargi. Przekręciła głowę w prawą stronę. Ponownie spojrzała na mnie. Było to spojrzenie... współczujące, pełne bólu i cierpienia. Aż serce się rozpada. Dopiero teraz zrozumiałem, że nie powinienem podnosić głosu. Przecież to nie ona zawiniła, tylko ja. Madeline odeszła bez słowa.

- Nie idź za mną - oznajmiła uprzedzając moje poczynania.

*Madeline*

Miałam mieszane uczucia. Jednocześnie byłam wściekła, a z drugiej strony chciało mi się płakać. Nic mnie już nie obchodziło. Chciał mnie przeprosić? Trzeba było wcześniej pomyśleć, zanim zaczął się obściskiwać z tą lalunią. Rozumiem, że może wyglądamy podobnie niemal, że identycznie, ale to go w ogóle nie usprawiedliwia. Nie rozpoznać własnej dziewczyny? Śmieszne. Wyszłam przed szkołę. Zaczął padać deszcz.

- Super - zniesmaczyłam się.

Całe szczęście, że Dylan za mną nie wybiegł. Nie wiem co bym zrobiła. Znając mnie nie odzywałabym się, albo nakrzyczała na niego, że jest dwulicowym dupkiem *BetterWorldInMyHead kojarzysz to może z czymś? A raczej kimś? hahahaah*.

Usłyszałam warkot silnika. Popatrzałam w lewą stronę z której dochodził dźwięk. Nie myliłam się. Po chwili pod bramę szkoły podjechało czarne Volvo. Zaparkowało. Wysiadła z niego kobieta, blondynka uczesana w kitkę. Nosiła okulary. Była do mnie bardzo podobna. Popatrzała na mnie czule po czym przeszła przez bramę akademika. Nie zwracała uwagi na padający deszcz. Tak jakby w ogóle go nie było. Przystanęła dopiero, kiedy stała przy mnie. Przez chwilę słyszałam tylko nasze oddechy. Nie wiedziałam co mam zrobić... Kobieta rozłożyła ręce po czym powiedziała do mnie jedno słowo, którego od dawna nie słyszałam.

- Córeczko! - oznajmiła przytulając mnie z całych sił.

Słyszałam, jak po cichu zaczęła płakać. Przez chwilę nie reagowałam. Jednak bardzo brakowało mi matczynej miłości. Oddałam uścisk. Wtuliłam się w nią jeszcze bardziej. Chciałam poczuć, że rzeczywiście jestem komuś potrzebna. Po kilku minutach ciszy kobieta w końcu się ode mnie oderwała.

- Chodź, niedługo mamy samolot - powiedziała głaszcząc mnie po policzku. - Ale wyrosłaś... Uśmiechnęłam się.

- Przepraszam cię, ale nie wiem co powiedzieć... To za dużo informacji jak na jeden dzień - zakryłam twarz dłońmi.

- Nie przejmuj się - złapała mnie za ramię. - Teraz masz nas i już nie musisz się niczym przejmować. Niczym - powtórzyła na koniec.
- To idziemy? - spytałam.
- Pewnie - kobieta rozpromieniła się.

Przed autem ujrzałam również mojego ojca, który tak samo jak matka uściskał mnie. Po drodze zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy na przykład dlaczego mnie zostawili itd. Pierwszy raz w życiu byłam tak szczęśliwa. Nigdy nie pomyślałabym, że moi rodzice nadal żyją... i że jeszcze kiedykolwiek ich spotkamy. To było niesamowite uczucie, kiedy mama mnie przytuliła. Poczułam wtedy, że wszystko się powoli układa. A co do Dylana... nie wspominałam o nim rodzicom. Nie chciałam ich niepotrzebnie niepokoić.

***

Siedziałam już na swoim miejscu na pokładzie samolotu. Moi rodzice zajęli miejsce koło mnie. Byli bardzo szczęśliwi, co wywnioskowałam po ich minach. Kiedy wystartowaliśmy postanowiłam zapomnieć o tym co było wcześniej. Może nie o wszystkim... ale na pewno o Dylanie. Nie chciałam go znać.


















ŁAAAŁ! Rozdział jest xd Niesamowite. Tyle się przy nim namęczyłam... ehhh, dobrze, że jest chociaż tyle. Od razu informuję, że jak na razie zawieszam tego bloga - do odwołania. Odwlekałam tę informację, ale kompletnie nie mam siły pisać tego dalej. Wyniki też nie są jakieś zachwycające... ale to był najmniejszy powód. Nie ukrywam, że też mam wielkiego lenia *jak zawsze XD* i dużo nauki *1 gim nie pozdrawia ;-;* Hmm... co mogłabym tutaj jeszcze napisać... na pewno go kiedyś skończę. Kiedyś to znaczy niedługo :) Jak na razie mówię - Do zobaczenia!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro