|7|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 - Yhh... - opadłam z powrotem na łóżko.

  Może rzeczywiście on ma rację? Co ja się oszukuję, ma rację. To moja wina... odtrącałam go... jak tak to byłam miła... a jak tak to nie... ehh. Może powinnam dać mu szansę? Szczerze mówiąc to w ogóle nie widzę, żeby był podobny do mojego byłego chłopaka... powinnam go przeprosić...

  Wstałam z łóżka. Dochodziła dwudziesta.

 - Woow, długo myślałam - prychnęłam wstając z łoża.

  Nie przyszłam na kolację, ale to nic. I tak nie byłam głodna. Wyszłam z pokoju. Na korytarzu było bardzo dużo studentów. Przepychałam się przez nich aby dotrzeć do pokoju O'briena. Ktoś szturchnął mnie w ramię. Odwróciłam się. Rudowłosa dziewczyna z niebieskimi oczami patrzała na mnie pytająco. Była na oko takiego samego wzrostu jak ja.

 - To ty mnie szturchnęłaś? - spytałam przyglądając się z ciekawością dziewczynie.

  Pokiwała twierdząco głową.

 - Wiesz gdzie jest pokój dyrektorki?
 - Tak - oznajmiłam. - Jestem Madeline, a ty?
 - Jessie - odpowiedziała.
 - Jesteś nowa? - ciągnęłam dalej dialog.
 - Mhm - mruknęła.
 - Chodź, zaprowadzę cię do dyry - rzekłam.

  Dziewczyna szczerze się uśmiechnęła. Miałam porozmawiać z Dylanem ale co zrobie...

  Weszłyśmy schodami na drugie piętro.

 - Pokój dyrektorki znajduje się na końcu korytarza po lewej stronie - oznajmiłam.
 - Dziękuję ci - uśmiechnęła się.

  Dała mi coś szybko do ręki i ruszyła we wskazaną stronę. Otworzyłam dłoń. Był tam... cukierek? Nie ważne...

  Zeszłam na dół idąc do pokoju bruneta. Stałam przed drzwiami. Wahałam się czy zapukać. Kiedy już miałam to zrobić nawiedzały mnie złe myśli i... od początku.

***

  Zapukałam trzy razy w drewniane drzwi. Nareszcie! Usłyszałam jak ktoś podchodzi od drugiej strony.

 - Kto tam? - spytał zapewne Dylan, który nie otworzył drzwi.
 - To ja. Madeline - oznajmiłam.
 - Czego chcesz? - mruknął.
 - Pogadać? - rzekłam zdziwiona.
 - Nie chce, idź stąd - prychnął.

  Usłyszałam kilka kroków.

 - Dylan! - zapukałam. - Dylan?

  Odpowiedziała mi cisza.
Zsunęłam się na dół po drzwiach.

 - To wszystko moja wina - szepnęłam.

*Dylan*

  Zsunąłem się na podłogę i oparłem o drzwi. 

 - Made... Czemu musiałaś wszystko popsuć? Czy nie możesz pojąć, że jesteś dla mnie bardzo ważna...? - ciężko westchnąłem. - Przypominasz mi moją siostrę, wredną siostrę, kochaną siostrę... - w tym momencie zacząłem ronić łzy. - Którą straciłem... nie chcę, żeby z tobą było tak samo... Madeline...

  Starałem się powstrzymać płacz, ale wspomnienia wzięły górę.

*Madeline*

  Zaczęłam płakać. Pędem pobiegłam do swojego pokoju.

***

  Po około pół godzinie uspokoiłam się. Zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Gdzie jest Cookie!?

***

Przeszukałam każdy zakątek mojego pokoju. Nie ma jej! Po prostu nie ma! Nagle coś mi mignęło na biurku. Zainteresowana podeszłam do niego. Leżała tam biała koperta z pieczątką szkoły. Otworzyłam ją.

,,Twoja kotka została przydzielona jednej z nauczycielek.
Po twoim powrocie zostanie ona przyniesiona do twojego pokoju".

                                                                                                              Dyrektorka

  Odetchnęłam z ulgą.
Ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je.

 - Cześć - uśmiechnęła się do mnie promiennie Emily. - Idziesz na zachód słońca?
 - Yyy... no dobra - odpowiedziałam po chwili namysłu.

  Pociągnęła mnie za rękę do wyjścia.

 - Gdzie chcesz usiąść? - spytałam. - W końcu drzewa zasłaniają cały widok.
 - Znam fajne miejsce - uśmiechnęła się złowieszczo. - A słuchaj... - zatrzymała mnie akurat przed schodami, które prowadziły na polanę.

  Nagle zauważyłam jakąś znajomą mi postać na niej. To był Dylan! Szybko się zerwałam do biegu.

 - Eej O'brien! - zaczęłam krzyczeć do bruneta.

 Kiedy mnie zauważył od razu zaczął uciekać. Był za szybki. I tak bym go nie dogoniła. Zasmucona przystanęłam.

  Usłyszałam za sobą huk. Emily stała na swoim miejscu wystraszona. A tam gdzie wcześniej stałam teraz znajdowała się... cegła!? Podeszłam do szatynki.

 - Jak dobrze, że uciekłaś do Dylana - mocno mnie przytuliła.

  Na podłodze zauważyłam czyjś cień. Po chwili znikł. Dopiero teraz zaczęłam łączyć fakty. Gdybym wcześniej tam nie pobiegła to...

 - Ktoś to zrobił celowo - wtuliłam się bardziej w dziewczynę.
 - Jak to? - odsunęła się ode mnie.
 - Widziałam czyjś cień. On był chyba z... dachu - szepnęłam.
 - Trzeba to komuś zgłosić - oznajmiła.

  Pokiwałam głową.
Byłam tym wstrząśnięta. Czy ktoś chce mnie celowo zabić? Dlaczego!? Mam jakiś wrogów? Te pytania krążyły mi po głowie. Szłyśmy korytarzem do naszej wychowawczyni. Pani Sarah jest dla mnie jak druga matka. Od momentu kiedy przyszłam na studia we wszystkim mi pomaga. Jedyną moją przyjaciółką była Jennifer.

 Pamiętam, że jak jeszcze żyli moi rodzice i chodziłam do normalnej szkoły to w przedszkolu miałam takiego kolegę... chyba na nazwisko miał Network. Imienia nie pamiętam. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim. O problemach sześciolatki. Był dla mnie lepszy nawet niż Jenn... A teraz nawet nie wiem gdzie jest.

  Doszłyśmy do klasy nr 101. Zapukałam i po pozwoleniu pani weszłyśmy do pokoju. Pani jak zwykle była promiennie uśmiechnięta.

 - Co się stało dziewczęta? - zauważyła nasze zmartwione i wystraszone miny.

  Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać.

I jak wam się podoba ten o to rozdział? xd Kto by się spodziewał, że Dylan będzie taki wrażliwy. Jeżeli nie zrozumieliście o co chodziło mi z tym zsuwaniem się po drzwiach to w gifie na górze macie przykład jak to miało wyglądać ;) To chyba na tyle :D Do następnego ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro