5 | fantasy | 5 || kuroken

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Skup się.

- Skupiam się.

- Dla mnie to wygląda na bezczelne podsłuchiwanie tamtych dwóch służek.

- Mylisz się.

- Ah tak? Zatem powiedz mi, co tak właściwie robisz.

- Staram się skupić, ale ciągle do mnie gadasz, że tego nie robię.

- Więc może powinieneś trenować sam?

- Byłoby miło.

- Świetnie.

- Świetnie.

- ...

- ... A tak właściwie to po co mam się skupiać...?

Kenma westchnął głośno, wstał i otrzepał z trawy i ziemi swój biały kaftan. Zwiadowca obserwował go z głupią miną, nieudolnie złączając dłonie w geście, którego czarodziej uczył go od dwóch tygodni. Gest ten nie był łatwy, jednak każdy użytkownik energii go znał. Cóż, Kenma przynajmniej sądził, że każdy go znał, jednak dopiero po tygodniu nauki z Kuroo dowiedział się, że Zwiadowcy nie musieli nigdy łączyć się z energią - ta sama odnajdywała drogę, a co za tym szło, gesty, znaki i koncentracja były zbyteczne. Kenma miał kolejny powód do nienawiści do Zwiadowców, którzy z taką łatwością używali energii, jednak nie do celów faktycznie ważnych i słusznych. Pamiętał jeden z zapisków w bibliotece Rady, traktujący o porozumieniu, które Rada próbowała zawrzeć ze Zwiadowcami. Razem, korzystając z energii, mieli uczynić świat lepszym, jednak propozycja czarodziejów została odrzucona od razu - Zwiadowcy wybrali krew na ostrzach i pobrzękiwanie monet w sakiewce uczepionej do pasa.

- Czy po raz dziesiąty będę ci to tłumaczył? - zapytał, biorąc się pod boki. Kuroo wzruszył ramieniem, również wstając, jednak czarodziej niedbale machnął ręką. Niewielkich rozmiarów ściana energii wystrzeliła w stronę Zwiadowcy i powaliła go na ziemię. Kenma zdmuchnął jasny kosmyk włosów z prawego oka. - Koncentracja przy używaniu czerpanej z otoczenia energii jest ważniejsza niż zaklęcia i gesty dłoni. Gdybym nie był skoncentrowany na tym, co chcę faktycznie zrobić, energia wymknęłaby mi się spod kontroli. Poparzyłaby cię, rozcięła twoje napuszone w złości policzki albo by zabiła. Energia, jak powszechnie wiadomo, jest przeznaczona do zła, do czynienia krzywdy innym. Początkowo wydawało mi się cholernie niejasnym, dlaczego wy, Zwiadowcy, nie potrzebujecie koncentracji. Ale teraz już wiem. Używacie energii do tego, w czym ona jest najlepsza. W zabijaniu. A energia, która żywi się krwią, jest nieskończona.

- Pieprzenie trzy po trzy - mruknął brunet, podnosząc się. Tym razem stanął pewniej na nogach, przygotowany na kolejną ścianę energii, która nie nadeszła. - Nie musisz mi mówić tego wszystkiego. Jestem Zwiadowcą. Słyszę i znam pragnienia energii lepiej niż Rada i każdy czarodziej jej podlegający.

- Ciekaw jestem, cóż to energia pragnie od takiego troglodyty jak ty - zakpił blondyn. Nie lubił, gdy wytykano mu ubytki w wiedzy.

- Zwykle jest to... - Zwiadowca umilkł na moment, wzrok utkwił w przestrzeni ponad nimi, jakgdyby zastanawiając się nad odpowiedzią. - Ah, już pamiętam! Któregoś roku, było to krótko po Wiosennej Radzie, wiem, bo wzdłuż drogi, którą podróżowałem, ciągnęły się kwitnące drzewa wiśni, otrzymałem zadanie wytropienia parobka, który zakradał się do królewskich komnat i...

- Streszczaj się - przerwał mu blondyn, kręcąc głową. - Nie interesuje mnie, co zostało skradzione z królewskich komnat.

- Oh, ależ on nic nie ukradł! - Kuroo wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - No, może cnotę królewny, ale ona chyba nie protestowała. Z tego, co mówiły służki... Okej! Okej! Przechodzę do rzeczy! No więc parobek, gdy tylko na jaw wyszły jego zdolności, czym prędzej czmychnął z zamku i pognał w stronę równin, na zachód, ale dogoniłem go dwadzieścia minut po wyruszeniu. Wpadłem na niego tuż przy wejściu do lasu wiśni, dostał bokiem konia, aż mu tchu zabrakło. Takiemu wystarczyło łeb ukręcić, nawet miecza nie brudzić, ale król zaznaczył, że bez świadków, a tam nieopodal pola były. Gdyby wrzask podniósł, musiałbym się świadków pozbyć. Uciszyłem więc go energią, a ta wyszeptała mi wtedy coś do ucha. Wyszeptała mi, żebym rozciął go od krocza po gardło i zawlókł ciało do miejskiej studni i spuścił z niego krew - zakończył, uśmiechając się paskudnie.

Uśmiech ten Kenma wolał przemilczeć, nie dopytywał też, czy Zwiadowca usłuchał energii.

- To koniec na dzisiaj - powiedział tylko, wyminął Kuroo i ruszył w stronę zamku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro