7 | fantasy | 7 || kuroken (16+)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ta część, ostatnia, jest tylko i wyłącznie opisem seksu - nie łączy się w żaden sposób z pozostałymi, więc jeśli nie chcesz, nie musisz jej czytać

- K-Kenma... Ja nie wiem, czy to dobry pomysł... - wymamrotał, z ledwością przełykając ślinę. Czarodziej uśmiechnął się tylko i rozpiął kaftan, którym rzucił prowokująco w Zwiadowcę. Mężczyzna złapał ubranie, wbił w nie spojrzenie, nie chcąc spoglądać na blondyna, jednak ten odchrząknął znacząco.

- Chodź do mnie - powiedział, klepiąc miejsce obok siebie. Kuroo wziął głęboki wdech, zacisnął pięść na skórzanym materiale i opadł na płaszcz. Mimo że od skóry blondyna, z którą zetknął się ramieniem, dzieliły go ubrania, poczuł, jak przez jego ciało przebiegł prąd, prosto do serca, bijącego tak szybko, jak jeszcze nigdy dotąd. - Jesteś strasznie nieśmały w tych sprawach, wiesz? - usłyszał, automatycznie pokrywając się czerwienią. Nie mógł widzieć uśmiechu na twarzy blondyna, który poszerzył się na widok rumieńców, jednak wyczuł go instynktownie. - Tak jakbyś... nigdy nie dotknął ciała drugiej osoby...

- Nie udawaj mistrza od spraw łóżkowych - warknął w odpowiedzi, czerwieniejąc jeszcze bardziej. Kenma musnął palcami policzek, z każdą sekundą przybierający kolor kwiatów, które kwitły tuż przed wejściem do lasu. Zwiadowca zadrżał wyczuwalnie, mimo to nie odsunął się, sprawiając, że w podbrzuszu blondyna zapłonął ogień pożądania.

- Kuroo... Zimno mi - wymruczał, przysuwając się bliżej mężczyzny. Kuroo przeniósł spojrzenie na jego twarz. Od razu odwrócił wzrok. Zobaczył w oczach Kenmy to, czego nigdy nie chciał zobaczyć w oczach kogokolwiek.

- Więc ogrzej się zaklęciem... - odparł, siląc się na spokojny ton, jednak drżenie głosu zawiodło go.

- Doskonale wiesz, że nic tak nie ogrzewa jak ciepło drugiego ciała.

Kenma był jeszcze bliżej, czuł to. Czuł też, że jego ciało było ciepłe, wręcz parzyło skórę Zwiadowcy i nie wymagało ogrzania go. Kenma kłamał. Kłamał i napierał na jego ciało.

- Więc przytul się do konia - powiedział w końcu. Między mężczyznami zapanowała cisza, tylko od czasu do czasu przerywana daleko niosącymi się odgłosami lasu. Kuroo zaklął w myślach, czuł, że przesadził i szykował się już na falę energii, która cisnęłaby jego ciałem o najbliższe drzewo, jednak nie poczuł nic.

Nic, oprócz ciężaru ciała Kenmy, dłoni obejmujących jego policzki i wilgotnych, rozgrzanych warg, które połączyły ich na całą noc.

Kuroo w ostatniej chwili oparł się dłonią o ziemię, chroniąc ich przed upadkiem. Nie potrafił skupić się na niczym, wszystko, co pojawiało się w jego głowie, szybko umykało, jakby spłoszone przez wybuch uczuć i emocji kotłujących się w jego ciele. Kenma objął go ramionami za szyję, nie pozwalając mu na ucieczkę. Nie chciał uciekać, nie zamierzał. Otrząsnął się z szoku, który dopadł go w pierwszej chwili i zaczął odpowiadać na żarliwe pocałunki blondyna, samemu obdarzając go wszystkim, co miał. Miał tylko siebie.

- Połóż się - wysapał czarodziej, gdy po dłuższej chwili oderwali się od siebie. Kuroo próbował złapać oddech, próbował opanować drżenie całego ciała, jednak już dawno stracił nad nim panowanie. - I... Rozepnij spodnie...

Serce Zwiadowcy na moment stanęło, był pewny, że w tej jednej, konkretnej chwili zamarł również cały świat. Kenma uśmiechnął się delikatnie, zaczesując kosmyk włosów za ucho. Wyglądał niewinnie, sprawiał wrażenie zagubionego i chcącego nowych wrażeń jednocześnie, jednak Kuroo znał go na tyle dobrze, że nie uwierzył w to nawet przez chwilę.

Posłusznie opadł na plecy i sięgnął do rozporka spodni, knykciami ocierając się o krocze blondyna. Przełknął ślinę, krzyżując spojrzenie z Kenmą, który przymknął na moment oczy.

- Dotkij mnie jeszcze raz... - wyszeptał błagalnie i nie czekając na reakcję ze strony Zwiadowcy, obsunął nieco własne spodnie, ukazując mężczyźnie swoje nabrzmiałe od podniecenia przyrodzenie. Chwycił dłoń Kuroo i nakierował je na nie, uśmiechając się zachęcająco. Kuroo oplótł palcami penisa, czując, jak jego własny gwałtownie twardnieje. Nie był pewny, co ma robić, zaczął więc wolno poruszać dłonią, wsłuchując się w ciche, przerywane westchnięcia blondyna. Kenma kręcił niespokojnie biodrami, ocierając się o mężczyznę, powodując, że kolejna fala żaru przeszła przez jego ciało.

- Oh, Kuroo... - wysapał z ledwością blondyn, uśmiechając się delikatnie. Zwiadowca nie zarejestrował nawet, gdy jego spodnie zostały rozpięte, a penis uwolniony z ciasnego materiału. Naprężył wszystkie mięśnie, spoglądając, jak Kenma odepchnął jego dłoń i jął ocierać o siebie dwa nabrzmiałe przyrodzenia. - Odpręż się, proszę... - wymruczał po chwili, skupiając całą uwagę na czynności, którą wykonywał. Kuroo wbił palce w jego kości biodrowe, starając się, by żaden żenujący dźwięk nie wydostał mu się z gardła. Zaciskał szczękę do granic możliwości, miał wrażenie, że od nadmiaru przyjemności, która miała swoje źródło między drobnymi dłońmi Kenmy, dojdzie zbyt szybko, jednak blondyn skutecznie uniemożliwiał mu to, co rusz zaprzestając ruchów rąk. - Jesteś taki twardy, Kuroo... Podoba ci się... - Zwiadowca miał pewność, że jego policzki wręcz zapłonęły żywym ogniem. Ukrył twarz w dłoniach, oddychając ciężko, serce biło mu jak oszalałe, krew szumiała w uszach, a mięśnie bolały zbyt długo naprężone.

W pewnym momencie dotyk skóry blondyna zniknął, a sam blondyn zszedł z jego bioder, uśmiechając się tajemniczo. Oczy błyszczały, odbijając płomienie, które tańczyły po lewej stronie, pnąc się ku górze. Kenma ściągnął z siebie pozostałe ubrania i usiadł, rozchylając lekko zgięte w kolanach nogi. Kuroo przełknął ślinę, unosząc się z trudem na łokciach. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w ciało blondyna, który skinięciem palca polecił mu zbliżyć się. Nie od razu wykonał jakiś ruch, dopiero po kilku sekundach zmienił pozycję, klękając między nogami Kenmy.

- Kuroo... - mruknął blondyn, kusząco sunąc dłońmi do wewnętrznej strony ud. -Pragnę cię tam... Mocno...

Kuroo kiwnął głową, oblizał usta i nachylił się. Językiem przesunął po wejściu Kenmy, czując, jak ten drży niekontrolowanie.

- Weź mnie całego, kochanie...

Zwiadowca nie zastanawiał się nad sensem słów czarodzieja, które ten mógł wypowiedzieć li i jedynie pod wpływem targających nim uczuć. Jedną dłonią oplótł swojego penisa i zaczął masturbować się, jednocześnie wsuwając we wnętrze Kenmy wilgotny język, którym zataczał kółka. Kenma wił się i zaciskał palce na płaszczu, na którym leżeli, od czasu do czasu racząc Kuroo słodkimi odgłosami rozkoszy, Kuroo zaś delektował się smakiem ciała i wnętrza blondyna, które z każdą chwilą otwierało się szerzej na jego osobę. W końcu odsunął się od pulsującej dziurki mężczyzny, wycierając wierzchem dłoni usta. Kenma patrzył na niego spod przymrużnych powiek; miał zamglony wzrok, a z wargi, którą nerwowo gryzł, ciekła krew.

- Włóż go... - poprosił błagalnym tonem i nie czekając na odpowiedź, zbliżył dłoń do ust Kuroo, który popatrzył na niego pytająco. - Musimy go... nawilżyć...

Zwiadowca kiwnął delikatnie głową, rozchylił wargi i pozwolił, by Kenma wsunął między nie palce. Ssał je wolno, z oddaniem, starając się nie przegapić nawet skrawka skóry; drażnił je zębami i koił ugryzienia językiem. Nawet na moment nie zaprzestał zabawiać się sam ze sobą, odnajdując w tym wiele przyjemności, której wcześniej nie odkrył. W końcu Kenma wysunął palce i potarł je o nabrzmiałego penisa Zwiadowcy, który poprawił pozycję, siadając na piętach. - Kuroo... - Kuroo uniósł wzrok, spojrzał prosto w złote oczy czarodzieja. - Jest... Jest duży... Bądź delikatny... - wyszeptał blondyn, od razu odwracając wzrok. Kuroo uśmiechnął się, unosząc tylko jeden kącik ust. Uśmiech ten był wypełniony satysfakcją i dumą, która zaczęła rozpierać go wraz ze słowami Kenmy.

- Będę - obiecał, ujmując dłonią w miarę nawilżonego członka i przysunął się bliżej wejścia czarodzieja, który już po chwili wciągnął gwałtownie powietrze. Kuroo wykonał pierwsze pchnięcie, delikatne, niepewne, na próbę. Ścianki Kenmy przyjemnie zaciskały się na nim, dodając mu większej pewności w tym, co robił. Wykonał drugie pchnięcie, mocniejsze, trzecie, szybsze, czwarte, gwałtowniejsze. Nim się obejrzał, wsuwał się we wnętrze blondyna, nie zwracając uwagi na jęki bólu Kenmy, który starał przyzwyczaić się do ruchów biodrami. Oddychał ciężko, rozluźniał się i naprężał mięśnie na zmianę.

Kuroo skrzyżował mu nadgarstki nad głową, pochylając się nad nim. Wolną ręką uniósł jego udo, ułatwiając sobie pchnięcia. Blondyn otworzył powieki, dostrzegł tuż nad swoją twarzą twarz Zwiadowcy, który po chwili pocałował go. Choć pchnięcia wolno zmieniały się w brutalne, pocałunek był wypełniony wszystkim, co najlepsze, najsłodsze. Kenma poruszał wargami, nadając Kuroo własny rytm; chciał wsunąć palce w jego włosy, pociągnąć za końcówki, docisnąć go bliżej siebie, jednak zdołał tylko szarpnąć uwięzionymi rękoma. Kuroo uśmiechnął się, odnajdując w seksie to, co kochał - gwałtowność i brutalność z odrobiną uczucia i słodyczy. Pragnął bez końca poruszać się we wnętrzu blondyna, całować jego wilgotne wargi, wsłuchiwać się w pełne erotyzmu jęki rozkoszy, które opuszczały gardło leżącego pod nim czarodzieja. Czuł, że choć dane mu było tak krótko go dotykać, zdążył uzależnić się od ciepła i zapachu ciała Kenmy. Chciał zamknąć go w swoich ramionach, ukryć przed światem i zniewolić w każdy możliwy sposób, by mieć go tylko dla siebie. I czuł, że gdyby o to poprosił, Kenma nie protestowałby.

Oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza, Kuroo zwolnił, czując zmęczenie ciała, zmienił rytm, nadał nowe tempo, zamieniając zbliżenie w głęboki, namiętny taniec, w którym to on prowadził. Jego kaftan ocierał się o przyrodzenie Kenmy, drażnił je, powodując, że wkrótce blondyn wydał z siebie przeciągły jęk, dochodząc i brudząc nasieniem swój brzuch i ubranie Zwiadowcy. Kuroo popatrzył w dół, oblizał wargi, rozkoszując się widokiem ubrudzonego spermą ciała Kenmy. Znowu przyśpieszył ruchy biodrami, nie chciał pozostać zbyt długo w tyle.

Kenma wygiął plecy w łuk w tym samym w momencie, w którym jego wnętrze wypełniła sperma bruneta. Szarpnął ciałem, pojękując cicho z przyjemności. Kuroo wykonał jeszcze kilka pchnięć i wysunął się z blondyna, pozwalając, by sperma wypłynęła z niego prosto na płaszcz. Chciał więcej, chciał jeszcze raz wejść w Kenmę, jednak wiedział, że potrzebowali odpoczynku.

- Kuroo... - wyjęczał blondyn, wolnymi już dłońmi sunąc po lepiącym się od potu i nasienia brzuchu.

- Shhh... - Zwiadowca uciszył go automatycznie, nachylając się do jego ust, które ucałował krótko. - Nic nie mów. Nie rozmawiajmy teraz.

wstawione wcześniej, bo przysypiam

czas brać się za kolejne uniwersum z kurokenem w roli głównej 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro