18. Krwawe pomieszczenie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Reader POV.*

-Zaraz, chwila babciu... Czy ja dobrze myślę, że..

-Tak [Imię]-chan. Jesteś córką Akiry.

-A-ale jak to możliwe? Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?!

-Wolałam z tym poczekać trochę.

-Aha i jeszcze mi mówisz, że jestem spokrewniona z Kazekage?! Mam już dość Twoich tajemnic! Gdyby nie szkolenia i moje marzenia, to by mnie już tu nie było!

-[Imię], dokąd idziesz?!

-Do pokoju, chyba, że mi nie wolno i masz jeszcze jakieś tajemnice!

Wtedy babcia już dała mi spokój. Zamknęłam się w pokoju i położyłam na łóżku. Mój mózg właśnie analizował, co babcia powiedziała. Znała moich rodziców na wylot, ich wygląd itd. I jeszcze powiedziała mi kiedyś perfidnie, że znała tylko moją matkę. Spokojnie [Imię]... Trzeba postawić się na miejscu drugiej osoby i poczuć jak ona się z tym czuje... Babci na pewno było trudno, a ty tylko marudzisz, bo masz wiek buntu i dojrzewania... A teraz się uspokój i nie płacz, bo staniesz się niedługo beksą, co co chwilę płacze. Przepłakałaś już swoje, a teraz weź się w garść... Mówiłam sama do siebie w myślach i próbowałam się uspokoić. Co ja sobie myślę? Wychowuje mnie, trenuje i zapewnia dach nad głową, a ja bezczelnie jeszcze się obrażam, że powiedziała mi prawdę. Ważne, że w ogóle powiedziała. Chyba wypada ją przeprosić. 

Zeskoczyłam z łóżka i w strusim tempie otworzyłam drzwi, uderzając jakąś osobę. Jezus Maria! Jak to była babunia?!

A nie... To tylko Sasori.

-Co ty odkurwiasz?!

-Otwierałam drzwi, to Ty podszedłeś. 

-Mam chyba złamany nos!

-Trzeba być twardym, a nie miękkim.

-Łatwo powiedziane, to nie ja płakałem wczoraj pół nocy.

-Skąd wiesz?!

-Widziałem, jak się nie domyka drzwi i wszystko słychać to tak jest. 

-Yhy. Radź sobie sam z tym nosem.

-Jeszcze mi powiedz, że dobrowolnie byś mi go nastawiła.

-No miałam taki zamiar, ale moje plany się zmieniły. Idź do babci Chiyo.

-Przed chwilą wyszła.

-Jak to? Gdzie?

-Nie wiem. 

-Dobrze, to ja wracam do pokoju.

*Sasori POV.*

Brakowało tylko wstrząśnienia mózgu! Omal mnie nie zabiła ta cholerna istota! No chyba trzeba coś z tym zrobić. Jednak warto było skorzystać z nauki babci. Ale nie! Sasori! Po co Ci to! Masz swoje marionetki... Mogłem się zgodzić... Mogłem. 

Wstałem i poszedłem do łazienki. Chyba jednak coś jeszcze się tam uszkodziło. Krew lała się jak szalona. Ślady krwi ciągnęły się za mną do samej łazienki, a ona cała zaś zmieniła barwę z żółto-białej na czerwoną. Babcia mnie udupi, jak tego nie sprzątnę. To wszystko przez tą jędzę w moim wieku. Dobra, trzeba zacząć to tamować.

*Chwilę później*

Poszły 2 rolki papieru toaletowego, a to nadal leci! Mam nadzieję, że babcia nie wróci na noc, bo będzie ze mną źle... Cholera! Nie dość, że to cholernie boli, to jeszcze nieudolnie próbuję temu zaradzić. Mogłem się spodziewać, że po ukończeniu zwojów będzie miała więcej siły, ale nie, że aż tak! 

*Reader POV.*

Robi się już ciemno. Leżałam właśnie w swoich krótkich dresowych, szarych spodenkach i czarnym biustonoszu. Tak zazwyczaj chodzę spać, chociaż w nocy jest chłodno. Chyba muszę iść do toalety... Co tam, Sasoriego nie ma już pewnie na korytarzu, czy też w salonie, bądź łazience. Siedzi w swojej jamie i  nie wychodzi jak co wieczór. 

Otworzyłam tym razem ,,delikatnie'' drzwi i po cichu udałam się w stronę łazienki. Wszędzie na korytarzu była krew. Normalnie, jakby odbyła się tutaj jakaś krwawa jadka. Stróżki krwi prowadziły do łazienki, gdzie świeciło się światło. Oparłam się o framugę drzwi i powstrzymując śmiech przyglądałam się zaskakującemu widokowi, zapominając, że jestem w samym staniku. Cała w szkarłatnej cieczy łazienka, dookoła wszędzie zakrwawiony papier toaletowy i przed lusterkiem gwiazda programu, Sasori tamujący nieudolnie krew z nosa. Zero wiedzy na temat medycyny.

*Sasori POV.*

Nadal leci. Od pewnego momentu czuje się, jakoś dziwnie. Nagle wyczułem znajomą chakrę i obróciłem się.

Stała tam [Imię] w samym staniku. Jak na 13-latkę, to ma niezłe.... Zaraz chwila... o czym ja myślę O.o Krew zaczęła mi mocniej lecieć...

-Ty nawet nie umiesz tego zatamować?

-Spójrz lepiej, jak się ubrałaś. 

Zatkało ją hehe. Tak jak się spodziewałem. 

Kurwości! Znowu mnie to boli! Upadłem na kolana i nagle zaczęła boleć mnie głowa. Krew sączyła się co raz bardziej. Zaraz się wykrwawię normalnie...

*Reader POV.*

Chyba stracił za dużo krwi. Wypadałoby mu pomóc... A może raczej zemścić za wszystko... Nie, nie będę potworem jak on.

-Pokaż mi ranę.

-Zostaw! Sam sobie poradzę!

-Dawaj i nie marudź.

Złapałam czerwonowłosego za podbródek i popatrzyłam na rany. Nos był połamany, a kilkanaście nerwów i coś, czego nazwy nie pamiętam zostały poważnie uszkodzone. Gdybym przyszła później, byłoby po nim. 

-Może trochę zaboleć.

Uruchomiłam medyczne jutsu i poustawiałam tam, co trzeba.

-Arigato [Imię].

-Następnym razem nie podchodź mi pod drzwi ułomie.

-Czemuś Ty taka oschła dla mnie, nawet gdy Ci dziękuję? 

-No, a jak myślisz. Próbowałeś ze mnie zrobić lalkę i mam udawać kilka dni później, że nic się nie stało?

-Eh, masz rację.

-Dobra dobra. Było, minęło. Ściągnij koszulkę.

-P-po co?!

-Boże, nie miej jakiś swoich teorii. Po prostu masz ją całą upieprzoną krwią. Wrzuć ją do kosza na pranie i łap za ścierę. Pomogę Ci to ogarnąć. 

Wtedy Sasori ściągnął koszulkę i wrzucił ją do fioletowego koszyka.

Jak na 13-latka to ma niezły... Ugh! O czym ja myślę. 

Po chwili znaleźliśmy 2 jakieś szmatki, namoczyliśmy je wodą i gdy obróciliśmy się w stronę drzwi, które prowadził na korytarz, o ich framugę opierała się wściekłą Chiyo... Mamy przewalone...

-MACIE NATYCHMIAST TO SZOROWAĆ MAŁE BACHORY, BO JAK NIE, TO WYLĄDUJECIE POZA DOMEM, NAJLEPIEJ POZA WIOSKĄ I BĘDZIECIE MNIE JESZCZE BŁAGAĆ, BYM WAS PRZYJĘŁA Z POWROTEM DO CHAŁUPY! NIEDAWNO BYŁ TUTAJ REMONT, JEŚLI ZOBACZĘ CHOĆBY JEDNĄ PLAMKĘ KRWI, ZOBACZYCIE, ŻE JUŻ TUTAJ MIESZKAĆ NIE BĘDZIECIE!!!!

-H-hai Chiyo-sama...- powiedzieliśmy oboje ze strachem w oczach.

*3 godziny później*

Było już późno w nocy. Jednak postanowiłam za mój wcześniejszy wybuch przeprosić babcię.

-Chiyo-sama, mogę wejść?

-Aleź tak.- powiedziała wstając od biurka.

-Gomenasai. Powiedziałaś mi prawdę, a ja strzeliłam jak dziecko focha.

-Już dobrze, rozumiem. Miałaś do tego prawo. 

-Arigato.

-[Imię]-chan, mam jeszcze jedno pytanie.

-Jakie?

-Czy ty z Sasorim, no wiesz... Straciłaś dziewictwo?- powiedziała z dziwnym uśmiechem.

Spaliłam buraka.

-Bo łazienka we krwi i wiesz...

-Nie!!!! Chiyo-sama!!! To nie tak!!!!

-W takim razie skąd ta krew?

-Długa historia babciu... Oj długa...

XXXXXXXXXXXXXX

Yo,

Starałam się to trochę zabawnie opisać i mam nadzieję, że mi się udało chociaż w 50% XD Dziękuję za głosy i miłe komentarze ;D

~Cheerful-Senpai.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro