34.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Po rozmowie z babcią Chiyo wysłałam do Yuuki jastrzębia z twierdząca odpowiedzią. Chciałam, aby zdała ten egzamin, miałybyśmy co świętować. 

Jak na razie leże na łóżku znów zastanawiając się nad jedną osobą. Zamiast martwić się o siebie, o to, czego się dowiedziałam od starca... To jest jakieś dziwne, wracasz do starego, zakurzonego domu, widzisz dziurę w podłodze pod kanapą, która była starsza niż ty i dopiero teraz się zorientowałaś, że tam jest w ogóle. Gdy niepewnie wchodzisz dowiadujesz się, że musisz poskładać kości jakiegoś staruszka, a on ożywa i opowiada Ci o przeszłości klanu. To wcale nie było dziwne i nienormalne, przecież takie rzeczy to na co dzień się zdarzają...

Wracając do tej jednej osoby miałam na myśli Sasoriego. Z jednej strony go nienawidzę, z drugiej mam ochotę często z nim rozmawiać. Kiedyś podczas treningów, rozmowy się w miarę kleiły, a teraz? Gdy rozpoczynamy konwersację zaczynamy się kłócić... Normalnie jak w jakimś starym małżeństwie. Oj Sasori, kim ty dla mnie jesteś, że cały czas o Tobie myślę? Wlazłeś z butami do mojej głowy i nie mogę Cię stąd wygonić, może jestem po prostu za słaba?

Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Słońce jeszcze nie zaszło. Chyba wyjdę na dwór. 

-Babciu, wychodzę!

-Tylko wróć zanim będzie ciemno!

Przecież nie jestem już dzieckiem..

Wybiegłam z domu prosto na klify. Czułam nagły napływ energii i pewności siebie. Wspaniała mieszanka.

Gdy dobiegłam na miejsce usiadłam na kamieniu, a wiatr lekko powiewał, unosząc moje włosy. Czułam się teraz taka wolna, beztroska. Z moich myśli ulotnił się Sasori, a ja samotnie oglądając zachód słońca rozmarzyłam się.

Już prawie zaszło. Z niewiadomych przyczyn byłam podekscytowana.

Zaraz chwila... Zaraz będzie noc.. 

Na Kazekage-sama!! Zaraz pojawią się skorpiony... I w tym momencie moje podekscytowanie poszło się je... Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić. Nienawidzę skorpionów, tym bardziej, że te tutaj są chyba pięć razy takie jak ja. Strach mnie sparaliżował. W pewnym  momencie poczułam na sobie czyiś wzrok. Tak, jakby ktoś dodawał mi odwagi. Wstałam i wzięłam kunaia do ręki.

Księżyc dosyć szybko pojawił się na niebie, a ja wracałam z jego blaskiem do domu. To było dziwne... To tak, jakbym   była śledzona przez świecący obiekt. No nic, czas iść dalej.

Idąc całą drogę nie spotkałam żadnego nieprzyjaciela. Jednak, gdy byłam niedaleko mieszkania blask zniknął i ujrzałam koszmar. Gigantyczny skorpion patrzący na mnie i idący w moją stronę. Przerażenie samo malowało się na mojej twarzy, ale nie stchórzyłam, nie mogę. Stanęłam do walki.

Minęło 15 minut, a ja nadal go nie poskromiłam. Nie zbliżam się nawet do niego za bardzo. Ale gdy podbiegł do mnie zza ściany ktoś rzucił kunaiem, zabijając zwierzę. Ja nie oglądając się za siebie poszłam do domu.

-Tadaima.

-[Imię], miałaś wrócić, zanim będzie ciemno.- rzekła babcia.

-Spokojnie, jestem już dorosła, dam radę. 

-No niech Ci będzie.

-Tadaima.- usłyszałam głos Sasoriego.

-To ja już pójdę do pokoju.

-[Imię]!

-Tak Sasori?

-Przyjdź do mnie jutro, jak wrócisz.

-Skąd wiesz, że w ogóle gdzieś idę?

-Przecież jutro większość uczniów zdaje na chuunina, Yuuka raczej też, więc tak stwierdzam.

-No niech Ci będzie.

Sasori chce porozmawiać? No nie wierzę hah. Pójdę już lepiej może spać.

*Nazajutrz*

Obudziłam się o w miarę przyzwoitej porze. Słońce dostawało się do mojego pokoju przez okno. A jak ja zdawałam na jonina nie było tak ładnie na dworze... To dobry znak.

Poszłam do kuchni zjeść śniadanie i ruszyłam do miejsca, gdzie Yuuka będzie zdawać.

-No jesteś! Myślałam, że już nie przyjdziesz!- zaczęła krzyczeć.

-Spokojnie, już jestem.

-Zaraz się zaczyna, a jak nie zdam?

-To tylko pisemny, raczej będzie łatwy. Nie denerwuj się.

-Wchodzimy do sali numer 3!- krzyknął egzaminator.

-Trzymaj kciuki [Imię]!

*Godzinę później*

Z niecierpliwością czekałam. Wiem, że zda. Drzwi zaczęły się otwierać, a ja otworzyłam szerko oczy widząc smutną Yuukę.

-Yuuka-chan, nie zdałaś?!

-Dałaś się nabrać! Zdałam moja droga!

-Nie strasz mnie, musiałabym Ci robić ostre szkolenia, żebyś za drugim razem zdała.

-I kto tu kogo straszy.

-Kiedy masz drugą część egzaminu?

-Za chwilę w sali numer 10. 

-A trzecią?

-Nie będzie trzeciej.

-Jak to?

-No w tym roku nie ma.

-No to dobrze. Dam Ci jedną radę, zanim tam wejdziesz, nigdy nie pomagaj swojemu przeciwnikowi, tylko jedź technikami po nim, jak wałek po cieście.

-A ty zawsze zakręcona, jak słoik po ogórkach.

-Ja? Odezwała się pociągająca, jak spłuczka toaletowa. Dobra, koniec tekstów, idź lepiej, bo zaraz się spóźnisz.

-Hai hai mamo.

-Pff.

-Pierwsi zmierzą się Yuuka Nakata oraz Mizuka Hanarashi!

-Powodzenia Yuuka!- zdążyłam jeszcze krzyknąć, zanim weszła do pomieszczenia.

*2 godziny później*

Czekam i czekam i czekam... Ile ona walczy...

Jest!

-I jak?

-Wyniki będą za 15 minut.

-A reszta? Przecież nie walczyli.

-Walczyli w innych salach, czy Ty naprawdę tutaj byłaś, a może wyszłaś?

-Nie no co ty. Zamyśliłam się no i no.

-Mhm, ciekawe.

-No naprawdę.

-Dobra dobra, czekajmy na wyniki lepiej.

-Co jeśli nie zdam?

-Na pewno zdasz, boże, przeżywasz to jak mało kto.

-A ty nie przeżywałaś egzaminu na jonina, ty lampucero jedna.

-Wiesz co, masz rację, nie zdasz.

-Wypluj to.

-Nie jestem lampucerą.

-No dobrze, nie jesteś, wybacz mi o pani.

-Nie wybaczę.

-A jak Cię zabiorę później na dango?

-Albo wiesz co, jestem miłosiernym człowiekiem, wybaczam.

-Hah.

-Nie no, wiesz, że żartowałam, nie musisz mnie zabierać na dango. Powinnam to ja raczej Ciebie, za awans.

-Skąd jesteś taka pewna, że wygram?

-Bo jesteś moją przyjaciółką i wiem, co potrafisz. A teraz głowa do góry, piersi do przodu i idź pod tablicę, zanim zbierze się tam tłum.

-Masz rację.

*5 minut później*

-[Imię]! [Imię]! [Imię]!

-Zdałaś prawda?

-Tak! Miałaś rację!

Zaczęłyśmy piszczeć jak opętane, przykuwając tym wzrok innych.

-Chodźmy może już Yuuka na to dango...

-Tak..

No i w ten sposób poszłyśmy do baru. Zamówiłyśmy 2 porcje dango i jedną butelkę sake na mój koszt.

-[Imię]?

-No co?

-Jesteś pewna, że to dobry pomysł, aby pić tą sake?

-To tylko jedna butelka, bez przesady Yuuka.

-No dobra, ale żebyśmy w rowie nie skończyły.

-Gdzie ty tu masz rowy?

-A no tak, to nie kraj Ziemi.

-No też właśnie. 

Miło spędziłyśmy ten dzień. Dochodziła powoli 20.

-Wiesz co Yuuka? Wpadnij do mnie jutro, urządzimy jakieś zabawy.

-Jakie zabawy [Imię]?- spytała podejrzanie.

-Spokojnie, nie będzie nic zboczonego.

-Wiesz, mieszkasz z babcią Chiyo i Sasorim, ja się boję, że zboczyłaś z drogi życia.

-To to już dawno Yuuka. No ale zachowaj spokój, nie zgwałcę Cię przecież.

-Nie byłabym pewna. 

Wybuchłyśmy śmiechem.

-A Sasori?

-Nie nasz problem. Babci jak coś nie będzie.

-To o której?

-Jutro o 15?

-Mi pasuje, to do zobaczenia!

-Cześć.

Ruszyłam wolnym krokiem do domu, a tajemniczy blask znów zaczął za mną podążać. Nie bałam się, z nim czułam się bezpiecznie.

-Tadaima.

-Witaj [Imię], zjadłaś coś na mieście? Nie robiłam dzisiaj kolacji.

-Tak babciu, nie jestem głodna.

-W takim razie ja już idę spać, wychodzę jutro wcześnie rano, dobranoc.

-Dobranoc Chiyo-sama.

Postanowiłam pójść w ślady babci i też już pójść spać, ale przypomniało mi się, że miałam porozmawiać z Sasorim. Z uśmiechem na twarzy zapukałam do drzwi od jego pokoju, czy tam pracowni.

Chyba mieli rację, alkohol dodaje pewności siebie...

XXXXXXXXXXXX

Yo wszystkim!

Powróciłam. Przepraszam i to bardzo, za tak długa nieobecność. Nie że nie miałam weny czy coś, ale po prostu miałam problemy zdrowotne, ale odzyskałam już swoje sił witalne. Mam nadzieję, że rozdział nie jest taki zły i dla tych, którzy wytrwali bez miesiąc bez rozdziału bardzo dziękuję :D.

Dziękuję za głosy i komentarze :).

P.S. Wystarczy, że posłuchałam intra Blue Bird i od razu wróciłam do formy hah. Poza tym obrazem powyżej WTF XDD.

~Cheerful-Senpai.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro