Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severus objął swojego starego przyjaciela. Nie widział Carlisle'a odkąd wyjechał na ostatni rok nauki w Hogwarcie. Po ukończeniu nie wrócił już do swojego dawnego domu. Nienawidził swojego agresywnego ojca i nigdy nie chciał żyć w tym samym domu, co ten człowiek. Zamiast tego był głupi i dołączył do Czarnego Pana stając się śmierciożercą. Mógł wrócić do domu i zamieszkać z Carlisle'm i Esme, którzy wiele razy mu to proponowali.
Carlisle i Esme nie wiedzieli, że on znał ich sekret. Odkrył to podczas swojego drugiego roku nauki, kiedy uczyli się, o mugolskich wampirach na obronie przed czarną magią. Spotkał Carlisle'a i Esme, gdy wprowadzili się do starego domu o jedną przecznicę dalej od miejsca gdzie mieszkał na Spinners End.  Jeden z synów Carlisle'a uciekł z domu a reszta jego dzieci wyjechała na studia. Carlisle znalazł go w parku, gdy miał dziesięć lat po tym jak jego ojciec w pijackim szale złapał za pas.  Carlisle przekonał go, aby wrócił z nim do domu a tam opatrzył go a Esme nakarmiła. Potem regularnie ich, odwiedzał. Kochał ich bardziej niż swoich własnych rodziców. Po śmierci Lily i po skończeniu pierwszej wojny wrócił do swojego rodzinnego domu, ale Cullenowie wyruszyli świat.
- trafił swój na swego- powiedział Severus. Roześmiał się widząc wstrząśnięte spojrzenie Carlisle'a.
- Zostałem ugryziony i zmieniłem się, gdy miałem 20 lat.
-Jest to historia, którą chcę usłyszeć, ale to nie jest czas ani miejsce na takie opowieści- Carlisle odwrócił się do chłopca i jego córki obawiając się, że ich podsłuchiwał.
-nie martw się o Pottera, on wie, kim jestem i może zachować tajemnice, może i jest wrzodem na dupie, ale jest dobrym dzieciakiem- powiedział Severus uśmiechając się w kierunku Harry'ego.
-dziękuję za komplement profesorze. Trafił swój na swego – powiedział Harry powtarzając wcześniejsze słowa Severusa. Harry zachichotał, kiedy mistrz eliksirów żartobliwie zamachnął się w stronę jego głowy.
-Uważaj Potter!- Severus był szczęśliwy, że Harry dzisiaj radził sobie znacznie lepiej. Sytuacja z wczoraj była bardzo zła i modlił się, aby jego stan nie uległ pogorszeniu.
-, więc rozumiem, że jesteś jego opiekunem?- Uśmiechnął się Carlisle- powinienem był wiedzieć w końcu jest tak uparty jak ty. Próbowałem go zmusić, aby pokazał mi swoje oczy przez ostatnich 30 minut.
Harry opuścił głowę i wymamrotał z zażenowaniem- nie chciałem iść bez ciebie profesorze.
- nie martw się Potter, Carlisle jest bardzo dobrym lekarzem, pójdę z tobą żeby zobaczył twoje oko- Severus spakował wózek i podążył za wampirem do jego biura.
Harry mocno trzymał Leorę. Nie tylko obawiał się o swoje oko, ale też potrzebował groundera. Szpital jest najgorszym miejscem dla Empaty. Emocje ludzi zawsze były największe w szpitalu z rannymi, umierającymi, zmartwionymi i zasmuconymi ludźmi. Wiedział, że jeśli puści Leorę to straci przytomność. Od wejścia do budynku dotykał cały czas swojej córeczki nawet, gdy była w wózku.
Carlisle wprowadził ich do swojego gabinetu i kazał usiąść Harry'emu na kozetce. Nie przyjmował tu wielu pacjentów, ale poprzedni lekarz umieścił go w tym gabinecie i tak już zostało. Uśmiechnął się, gdy Harry wskoczył na stół nie puszczając swojej córeczki.
- Severusie czy możesz wziąć małą?- Zapytał uprzejmie. Nie spodziewał się reakcji chłopca.
Głowa Harry'ego podskoczyła do lekarza, po czym odwróciła się do swojego profesora- Nie, proszę, nie mogę Sev. Potrzebuję jej.
Carlisle spojrzał na Severusa zaniepokojonym wzrokiem. Potrzebował, aby chłopiec puścił dziecko żeby móc go właściwie zbadać. Miał wiele pytań do pary i modlił się, aby Severus nie był tym, który zafundował mu te blizny. Szczerze mówiąc nie sądził, aby tak było, ale wiedział, że maltretowane dzieci czasem, gdy dorastały robiły to samo, co rodzice.
Severus westchnął i przejechał ręką po twarzy
- Carlisle, mamy wiele do wyjaśnienia, ale Harry nie może puścić małej, jest niezwykle wrażliwym empatią a dziecko uspokaja jego moce. Gdyby ją puścił emocje wszystkich w szpitalu by go zaatakowały i nie dałby sobie rady. Pewnie by zemdlał lub dostał atak- Harry nie miał jeszcze ataku ze względu na swoje moce, ale zauważył, że kiedy Harry był przytłoczony zaczynał mimowolnie drżeć, miał przeczucie, że jeśli emocje będą zbyt silne nie poradzi sobie z panowaniem nad sobą.
Carlisle spojrzał zszokowany na dwójkę siedzącą przed nim. Widział desperację i strach na twarzy chłopca, gdy przyciskał do siebie mocniej córeczkę. Nigdy wcześniej nie słyszał o takiej zależności. Jasper był jedynym empatą, jakiego kiedykolwiek spotkał.
-Rozumiem, mój syn jest taki jak ty, zmaganie się z tą mocą jest dla niego codziennie bolesne. Kiedy skończymy, chciałbym dowiedzieć się więcej o tobie i grounderach?- Carlisle uśmiechnął się, gdy zobaczył ulgę w oczach chłopca. Mógł powiedzieć, że ten dzieciak przeszedł przez piekło i nie potrafił łatwo zaufać obcym.
Severus uniósł jedną brew, słysząc, że syn Carlisle'a także był empatą. Może mógłby pomóc Harry'emu?
-Rozumiem, że twój syn też jest wampirem?
-Tak, nigdy nie spotkałeś moich dzieci, były na studiach, kiedy mieszkaliśmy blisko ciebie, mam dwie córki i trzech synów, oczywiście adoptowanych.- Powiedział Carlisle.
-Więc Rosalie też jest wampirem.- - Powiedział nieśmiało Harry. Wiedział, że jest w niej coś innego. Początkowo myślał o tym, że jest, wilą, ale potem wykluczył tą opcję.
-Tak, wszystkie moje dzieci są, ale pijemy tylko zwierzęcą krew.- Carlisle nie chciał, żeby chłopak się ich przestraszył. Wiedział, że Rosalie nie mogła się doczekać, kiedy znów zobaczy jego i dziecko. -Mogę stwierdzić, że ty również nie jesteś w pełni człowiekiem
-Co masz na myśli mówiąc, że nie jestem w pełni człowiekiem? Jestem człowiekiem- Harry spojrzał na swojego nauczyciela. –No chyba, że o czymś nie wiem?
Severus zamknął oczy i stanął przed chłopcem. - Potter, jesteś czarodziejem, Carlisle wyczuwa twoją magię.
Harry obdarzył obu mężczyzn nieśmiałym uśmiechem. -Och, tak, ale jestem człowiekiem, prawda?
Severus pokręcił głową. -Tak, jesteś człowiekiem, co prawda małym idiotom, ale jednak.
Harry wydał nerwowy chichot. –Okej zrozumiane, przepraszam.
Carlisle nie wiedział, co myśleć. Chłopiec był czarodziejem? Nie wiedział nawet, że czarodzieje istnieją naprawdę. Zastanawiał się, czy Severus też nim był? Chłopiec zawsze pachniał trochę inaczej, ale jego zapach nie był tak intensywny jak Harry'ego. Mógł także powiedzieć, że pomimo mówienia mu po nazwisku i całej tej surowej gatki, Severus bardzo dbał o Harry'ego. Poczuł ulgę, że czarnowłosy nie jest tym, który skrzywdził chłopca i poczuł się winny z powodu chwili zwątpienia.
Carlisle rzucił Severusowi znaczące spojrzenie. -Mamy dużo do omówienia i wiele zaległości, które musimy nadrobić. Czy będzie okej, jeśli moja rodzina wpadnie dzisiaj do was w odwiedziny? Wiem, że Esme byłaby zachwycona, gdyby cię zobaczyła.
Severus rzucił przyjacielowi rzadki, ciepły uśmiech. –Byłbym zachwycony mogąc znów zobaczyć Esme. Czy godzina szósta będzie wam odpowiadała?
- przyjdziemy.- Carlisle zwrócił się do Harry'ego. - Rose wspomniała, że przyniesie ci pizzę, wczoraj opowiadała, że byłeś bardzo rozczarowany, kiedy wczoraj nie udało ci się jej kupić.
Martwe, zamarznięte serce Carlisle'a rozpłynęło się, gdy chłopiec obdarzył go niewinnym oślepiającym uśmiechem.- Naprawdę przyniesie mi pizzę? Zawsze chciałem spróbować pizzy, ale nigdy nie dali mi nawet kawałka.
Carlisle spojrzał na Severusa z niepokojem. Musiał odkryć tajemnicę tego dziecka i jego córeczki.
Cicho, żeby Harry go nie usłyszał, Severus powiedział mu. -Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów, ale Harry dorastał w gorszym domu niż ja.
Carlisle zacisnął ręce w pięści. Kto mógłby skrzywdzić tak słodkiego, niewinnego chłopca?
~~~~
Harry siedział przy stole z notatnikiem i kolorowymi kredkami. Próbował zaprojektować idealną sypialnię dla swojego małego aniołka. Nie odniósł w tym jednak zbyt wielkiego sukcesu a kulki z papieru leżały na podłodze wokół swoich stóp i stołu.
Patrząc na zegar, Harry uśmiechnął się. Była prawie szósta. Był podekscytowany, że zobaczy się z Cullenami, ale był jeszcze bardziej cieszył go fakt, że w końcu spróbuje pizze. Dr Cullen był bardzo miły i powiedział, że prawdopodobnie za kilka tygodni będą mu mogli przeszczepić rogówkę. Polecił mu świetnego okulistę i miał szczęście, że będzie mógł iść na wizytę za zaledwie trzy dni.
Harry wydał sfrustrowany jęk, gdy spojrzał na kartkę z najnowszym projektem sypialni Leory. Wyrywając go z zeszytu, zwinął w kulkę i dodał do reszty kartek ze stosu odrzuconych.
-Harry, ona pokocha wszystko, co dla niej zrobisz. - Powiedział George, obejmując chłopca lekko od tyłu.
Harry podskoczył jednak chwilę później rozluźnił się w ochronnym uścisku George'a. -Wiem, po prostu nie mogę nic na to poradzić, nigdy nie miałem pokoju, więc chcę, żeby jej był najlepszy na świecie.- Kiedy byłem mały wyobrażałam sobie, że mam ładny, duży pokój z prawdziwym łóżkiem i kołdrą, a nie tylko brudny, stary materac i koc, w którym mnie dostali. Śniło mi się, że mam półki pełne pluszaków.- Harry uśmiechnął się smutno. -Zawsze chciałem jakąkolwiek maskotkę. Kiedyś znalazłem w koszu jednego ze starych wypchanych miśków Dudleya i mimo że wiedziałem, że nie powinienem, wziąłem go dla siebie. Miśka nazwałam Pan Grrr, brakowało mu ucha, oka a jego głowa zwisała bezwładnie, ale miał bijące serce, które wydało z siebie szum, kochałem go, przez tydzień miałem kogoś, do kogo mogłem się przytulić, gdy byłem przestraszony, samotny lub zraniony. Harry ze smutkiem spojrzał na swoją córkę, która spała w swoim przemienionym łóżeczku.
-Co się stało z panem Grrr?- Zapytał cicho George. Po smutnym spojrzeniu na twarzy Harry'ego mógł powiedzieć, że nie było to szczęśliwe zakończenie.
Harry próbował ukryć, że ręce mu się trzęsą. -Uh, wujek Vernon wrócił do domu po ciężkim dniu w pracy, ciocia Petunia trzymała mnie w zamknięciu przez cały dzień, ponieważ powiedziała, że moja brzydka twarz sprawiała, że czuła się chora, wiedziała, że gdybym nie skończył moich obowiązków do czasu Wuj Vernon wrócił do domu, ukarałby mnie. kiedy.... Kiedy zobaczył, że nie zacząłem moich obowiązków, bardzo się wściekł, wyciągnął mnie ze schowka za włosy i wyciągnął na korytarz. Jeszcze bardziej się wściekł, kiedy zobaczył pana Grrr wystającego spod mojego koca, krzyknąłem, kiedy złapał niedźwiedzia, błagałem, żeby go nie skrzywdził, ale wujek Vernon zabrał mnie do swojego "pokoju roboczego" w piwnicy i wręczył mi nóż i kazał mi odciąć ucho pana Grrr, a kiedy odmówiłem, uderzył mnie 10 razy pasem w plecy, powiedział mi, że będzie mi dawał dziesięć uderzeń, dopóki tego nie zrobię, po trzydziestu nie mogłem już tego znieść, Wuj Vernon powtarzał to wszystko, dopóki pan Grrr nie miał kończyn, a miałem siedemdziesiąt ran na plecach i nogach, a potem powiedział, żebym dźgnął pana Grrra w jego bijące serce.
Harry'emu łzy spływały po policzkach. -Na początku odmówiłem, nie przejmowałem się tym, że pan Grrr został pocięty, bo jego serce wciąż biło, więc żył-. Harry zachichotał. –Miałem wtedy sześć lat, dla mnie pan Grrr był jak najbardziej żywy, Vernon jest bardzo grubym mężczyzną i był zmęczony, myślę, że nie chciało mu się już ze mną walczyć, więc wziął nóż i zrobił nacięcie na mojej skórze koło mojego serca, nie głębokie, ale wystarczające żeby krew zaczęła się lać. Powiedział, że będzie robił następne coraz głębiej, aż wbiję nóż w serce Grrr, a ja przetrwałem tylko trzy przecięcia, aż w końcu się poddałem i zabiłem pana Grrr. Harry opuścił głowę.
-"On", powiedział, że to lekcja, powiedział, że ktokolwiek lub cokolwiek, co pokocham, w końcu zranię i zabije.- Harry spojrzał na George'a mokrymi, przekrwionymi oczami.- Mój wujek miał rację.
-Nie, Harry, wiesz doskonale, że to nieprawda.- George był chory z powodu historii, którą usłyszał. Nie mógł uwierzyć, że ktoś może być tak chory i pokręcony. Jak dorosła osoba mogłaby zranić dziecko w taki sposób?
Harry po prostu przesunął się w stronę George'a, po czym spuścił wzrok. -George, chcę kupić Leorze misia.- Powiedział Harry, kilka łez spłynęło mu z oczu.
-Czy Szalonooki nie jest dla niej wystarczającym misiem?- George wiedział, że nie skłoni Harry'ego do powiedzenia, że jego wujek nie miał racji. Mógł powiedzieć, że Harry czuł się tak jak ten szaleniec powiedział. Obwiniał się o śmierć swoich rodziców i Cedrica.
-Mam nadzieję, że nie masz nic, przeciwko, ale kupiłem, Leorze misia.- Rosalie stała w drzwiach do jadalni z puszystym brązowym misiem, ubranym w fioletową spódniczkę i pasującą opaskę między uszami. Nie mogła uwierzyć w historię, którą ona i jej rodzina właśnie usłyszeli. Jej martwe serce krwawiło na myśl o tym chłopcu, który nadal kochał swojego niedźwiedzia, mimo tego, że nie miał rąk ani nóg. Który był zmuszony zabić jedynego towarzysza, którego miał, nawet, jeśli tylko na krótki czas. Chciała zapolować na tego zwyrodnialca i wyrwać mu każdą kończynę.
Harry poderwał się na równe nogi zrzucając z siebie ręce George'a. -Rosalie, jak... jak długo tam stoisz?- Nie mógł uwierzyć, że właśnie usłyszała jego historię. Jeśli ona tu była, to była tu również jej rodzina, wampiry miały bardzo dobry słuch.
- Przykro mi, Harry, nie chciałem podsłuchiwać.- Rosalie opuściła głowę. Mogła sobie wyobrazić, jak się czuł, nie chciała, żeby ktoś wiedział o tym jak wyglądała jej przemiana.
Harry czuł, jak bardzo zmartwiona była Rosalie. Czuł od niej poczucie winy, smutek, gniew i zrozumienie. Wycierając nos, jęknął, gdy zobaczył na swojej dłoni krew.
-Harry, wszystko w porządku? Twój nos dość mocno krwawi- zapytała zaniepokojona.
George podszedł z chusteczką i przycisnął ją do nosa Harry'ego, położył drugą dłoń na karku Harry'ego, izolując wszystkie emocje napływające do niego.
-Przykro mi, Rosalie, nie chciałem cię zmartwić, nic mi nie jest, to tylko lekkie krwawienie.- Harry zamknął oczy, gdy wszyscy inni weszli do pokoju.
Severus właśnie wpuścił Cullenów, kiedy Harry zaczął tę rozdzierającą serce
opowieść. Czuł się okropnie winny, że nigdy nie sprawdził czy wszystko jest z nim dobrze. Lily była jego najlepszą przyjaciółką i bardzo ją kochał. Przysięgał jej przed śmiercią, że będzie chronił jej syna a tego nie zrobił. Nie tylko nie sprawdzał czy wszystko jest okej, ale on upokorzył go, kiedy tylko wszedł na swoją pierwszą lekcję eliksirów. Kiedyś zapytał o Harry'ego, ale Dumbledore powiedział mu, że jest szczęśliwy, a jego ciotka i wujek rozpieszczają go.
Severus i Carlisle ruszyli do jadalni, kiedy usłyszeli, że Harry krwawi. Reszta rodziny podążyła za nimi.
-Harry?- spytał Severus, widząc stojącego tam chłopca z przerażeniem na twarzy. George był za nim, próbując powstrzymać krwawienie.
-W porządku, nic mi nie jest. Przykro mi.- Harry był tak zawstydzony, że usłyszał każdy słyszał jego historię, a teraz stał tu krwawiąc. Oczy Harry'ego wylądowały na wysokim wampirze z miodowymi włosami. Mimo że George go złapał i blokował emocje, Harry czuł, że chłopiec wysyła mu pozytywne, uspokajające fale. Harry uśmiechnął się do niego, to musi być drugi empata.
Wszystkie oczy zwróciły się na łóżeczko, kiedy dziecko zaczęło marudzić. Rosalie spojrzała na Harry'ego, którego wciąż trzymał rudowłosy. -Harry, masz coś przeciwko, jeśli wezmę ją na ręce?
Harry zobaczył, desperację w jej oczach kiedy patrzyła na dziecko. Uśmiechnął się, kiedy dobrze przyjrzał się misiowi w dłoniach jej dłoniach. -Możesz ją podnieść, Rosalie, musisz tylko zostać w odległości trzech stóp ode mnie, mamy więź i jeśli jesteśmy oddaleni od siebie choćby o trochę więcej powoduje ona u nas ból
Rosalie wyglądała na przerażoną, nie podobała jej się myśl o tym że którekolwiek odczuwałoby ból. Kiwając głową, podeszła do łóżeczka i zajrzała do środka. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, kiedy maleńka spojrzała na nią. Bardzo delikatnie sięgnęła i podniosła maleństwo.
-Severusie.- powiedział Carlisle. -Chciałbym przedstawić wam moje dzieci.
Wszyscy zajęli miejsce przy dużym stole, Rosalie tuż obok Harry'ego. Szczęśliwie karmiła dziecko butelką, którą podał jej bliźniak chłopca, który trzymał Harry'ego. Esme siedziała obok Severusa. Nie mogła w to uwierzyć, kiedy jej partner wrócił do domu i powiedziała jej, że Severus i jego rodzina przeprowadzili się do Forks. Zawsze zastanawiała się, co się z nim stało i jakim mężczyzną jest teraz.
-Dla tych, którzy nie wiedzą, jestem Dr Carlisle Cullen.- Zaczął Carlisle. Rozejrzał się wokół stołu, jego rodzina wraz z Severusem, Harrym i dzieckiem, trójką rudowłosych, którzy wyglądali na rodzeństwo i mężczyzną z wieloma okropnymi bliznami i szalonym wirującym oku spojrzała na niego.
-To jest moja żona Esme, córki Rosalie i Alice, moi synowie Emmett i Jasper, mój drugi syn jest w jego domu ze swoją partnerką, przeprasza za to, że nie mógł przyjść, ale para nie lubi być rozdzielona, a ja nie chcę sprowadzać tutaj Belli bez waszego pozwolenia.- Carlisle wiedział, że teraz będą rozmawiać o wielu rodzinnych sprawach i nie byłoby w porządku gdyby była tutaj Bella. Wystarczająco złe było to, że wiedziała o ich istnieniu i o wilkach, nie musiała wiedzieć więcej, zanim została przemieniona.
Severus przedstawił swoją rodzinę Cullenom i był szczęśliwy, gdy wszyscy wydawali się dogadywać.
-Harry, mam coś dla ciebie. - Spytała Rosalie, uśmiechając się do chłopca.
Harry spojrzał na Rosalie, szczerząc zęby. Miał nadzieję, że mówi o pizzy. Czuł coś, co dochodziło z kuchni, a ponieważ jeszcze niczego nie ugotował, musiała to być pizza. Nikt w jego rodzinie nie próbowałby czegokolwiek gotować.
Rosalie nie mogła powstrzymać śmiechu widząc podekscytowane, pełne nadziei spojrzenie, które Harry jej udzielał.- W kuchni jest pięć dużych pizzy.
-Naprawdę, masz mi pizzę? Będę mógł spróbować pizze?- Harry praktycznie podskakiwał na swoim miejscu.
Esme wstała. -Zostań tu kochanie, przyniosę pizzę i talerze.
Harry posłał jej rozdzierający serce uśmiech. Już czuła, że pokocha chłopca. Wiedziała, że miał okropne życie i nigdy nie znał miłości matki. Mogła też wyczuć zapach Edwarda, co jeszcze bardziej budziło jej instynkty macierzyńskie. Nie wiedziała, co oznacza, że pachniał Edwardem, to było bardzo zagmatwane.
Harry nie był już w stanie powstrzymać podekscytowania, gdy Esme postawiła na stole pięć dużych pizzy, z których każda miała inne składniki. Czuł ślinę zbierającą mu się w ustach i Trudno mu było nie wyrwać kawałka i wepchnąć go do ust, zanim ktoś mógł mu go odebrać.
Jasper wyczuł uczucia Harry'ego. - W porządku, Harry, pizza jest dla ciebie i twojej rodziny, nikt ci jej nie zabierze.
Harry uśmiechnął się do niego i wziął kawałek pizzy z serem. Podsunął go do nosa, powąchał. Jego żołądek zaburczał głośno, mając nadzieję, że zapełni się tym pysznym, pachnącym jedzeniem. Ugryzł kawałek, była lepsza niż sobie wyobrażał. Zamykając oczy, delektował się sosem i serem.
-Dziękuję bardzo Rosalie, nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.- Harry posłał jej swój najpiękniejszy uśmiech.
Po zobaczeniu reakcji Harry'ego reszta czarodziejów wzięła kawałek. Severus jako jedyny, jadł kiedykolwiek pizzę. Czterdzieści pięć minut później pozostało tylko kilka kawałków. Magowie byli zadowoleni z posiłku i towarzystwa.
Rosalie zauważyła na stole notes ze szkicami, przyciągnęła go bliżej, wciąż trzymając dziecko, rzuciła okiem na rysunek.-Harry, po co to jest?
Harry zachichotał.- Próbowałem zaprojektować idealny pokój dla Leory, ale nie mam pojęcia jak.
-Och, no to dorobiłeś.- Zażartował Emmett. "Zakupy i dekorowanie to ulubione zajęcie dziewczyn, Esme jest także architektem, daj im wolną rękę to urządzą cały dom.
-Naprawdę, byłabyś skłonna pomóc mi udekorować jej pokoik i zrobić potrzeb zakupy? Nie mam dla niej nic, wszystko, co mamy zostało przetransmutowane, z wyjątkiem ubranek i mleka.- Harry nie mógł uwierzyć, że te kobiety będą chciały pomóc mu przy tym wszystkim.
-Chciałybyśmy, kochanie.- Esme stała za Rosalie, patrząc na dziecko, które wyglądało dokładnie jak jej syn Edward. Chciałaby ją przytulić, ale Rosalie nie wyglądała na chętną do szybkiego oddania jej. Chwyciła notatnik, który przekręciła na pustą kartkę i usiadła. -A może zrobimy listę wszystkiego, co mogłoby potencjalnie się przydać. Jeśli masz na to ochotę, jutro możemy zrobić zakupy.
Podczas gdy Harry i dziewczyny planowali swoją wycieczkę na zakupy, Emmett lepiej poznał bliźniaków, mógł powiedzieć, że są pokrewnymi duszami. Bill i Jasper również odkryli wspólne tematy. Bill zabrał Jaspera do biblioteki, żeby mógł przejrzeć książki w czarodziejskim świecie. Jasper był naprawdę zainteresowany książkami o różnych magicznych stworzeniach. Jeśli czarodzieje, wampiry i zmiennokształtni byli prawdziwi, co jeszcze mogło istnieć?
-Severusie, czy jest gdzieś pokój gdzie, że możemy porozmawiać nie martwiąc się o prywatność?- Carlisle musiał porozmawiać z Severusem o chłopcu i dziecku. Miał sto pytań i miał nadzieję, że po rozmowie zrozumie, co się dzieje.
Severus poprowadził Carlisle'a do swojego prywatnego biura, a potem zabezpieczył go, żeby nikt nie słyszał, co mówią. -Ok, możesz zacząć zadawać pytania- powiedział Severus.
Carlisle uśmiechnął się do Severusa, naprawdę uwielbiał jego prostą, pozbawioną zbędnego owijania w bawełnę postawę. -Po pierwsze, jak zostałeś wampirem i czym się różnisz od nas?
Severus skrzywił się, nie znosił przeżywania przeszłości. Najpierw Severus wyjaśnił, jak po ukończeniu studiów wstąpił w szeregi Czarnego Pana. Poświęcił trochę czasu na wyjaśnienie pierwszej wojny i jego zaangażowania w nią. -Czarny Pan miał obsesję na punkcie nieśmiertelności, nie tylko własnej, ale i jego zwolenników, byłem dla niego nieoceniony, jeśli chodzi o umiejętności warzenia eliksirów, jak i uzdrawiania. Do tego czasu czarodzieje nie przeżywali ugryzienia przez wampiry. Nasza magia walczyłaby z jadem, a na koniec zniszczyła ciało, zabijając nas.. Czarny Pan poprosił mnie, abym stworzył eliksir, który utrzymywałby czarodzieja w stanie uśpienia na tyle długo, by jad zmienił go bez zabicia. Po tym jak czarodziej się obudził, następnie musiał wziąć antidotum, które obudziłoby ich magię... Pierwsza godzina po podaniu antidotum była wyjątkowo bolesna, gdy magia budziła się i zmieniała dostosowując się do nowego wampirzego ciała. W nagrodę za moje osiągnięcie Czarny Pan "zasugerował", że jestem królikiem doświadczalnym, zanim sam by spróbował, jak widać, na szczęście Czarny Pan wpadł w obsesję na punkcie proroctwa i został zniszczony, zanim zdążył się przemienić... Krótko po tym, ukryłem recepturę mikstury, aby nikt nie mógł jej już użyć. Taka receptura może być bardzo niebezpieczna w niewłaściwych rękach. Chociaż jestem pełnym wampirem, mogę jeść ludzkie jedzenie, potrzebuję krwi około raz w miesiącu, nie mam też jadu i nie błyszczę. Posiadam szybkość, słuch, siłę i nieśmiertelność prawdziwego wampira. Zachowałem też całą moją magię, przy czym jej poziom się podniósł.
Carlisle był oszołomiony niesamowitą historią Severusa. Czuł się źle słuchając o wszystkich cierpieniach, jakich doświadczył jego syn. Spotkał Lily tylko kilka razy, ale wiedział, że Severus ją kochał. Nie mógł uwierzyć, że Harry był jej synem. -Co się stało z Harry'm?
Severus wyjaśnił wszystko, co wiedział o Harry'm, z wyjątkiem związku Harry'ego i Cedric'em oraz faktu, że Harry nosił i rodził Leorę. Nie wiedział, jak Carlisle poradzi sobie z wiedzą, że mężczyzna jest zdolny do rodzenia.
-To okropne, Severusie, nie mogę uwierzyć, że przeszedł przez to wszystko. Jak oni mogli go tak zdradzić? Nie mogę uwierzyć, że wasz minister wysłał czternastoletniego chłopca do tak okropnego miejsca i pozwolił ojcu ofiary bić go i gwałcić... Co to za świat, do diabła?- Carlisle był zdegustowany. Jak ten chłopak przetrwał wszystko, przez co przeszedł? Nie tylko był maltretowany dorastając, ale został wrzucony do więzienia i pozostawiony na śmierć. Nawet po tym wszystkim, co Harry przeżył, był bardzo kochającym i troskliwym chłopcem.
- Dlatego zostałem jego opiekunem i wyjechałem, nigdy tam nie wrócimy, nie pozwolę nikomu skrzywdzić Harry'ego, nie mów mu, ale myślę o nim jak o synu.- Powiedział, Severus.
Carlisle uśmiechnął się do surowego mężczyzny. -Myślę, Severusie, że chciałby wiedzieć, co o nim myślisz, chłopiec nigdy nie zaznał ojcowskiej miłości i mogę powiedzieć, że on już myśli o tobie jak o nim. Teraz, czy możesz mi wyjaśnić o Leorze? Mój trening medyczny mówi mi, że mężczyzna nie może nosić dziecka i urodzić go, ale mój nos mówi mi, że ten chłopiec jest matką Leory?
Severus rzucił Carlisle'owi twarde spojrzenie, zanim opowiedział historię Harry'ego i Cedrica, i jak odkrył maleńkie dziecko ukryte pod obrzydliwą szatą na poranionym ciele chłopca.
Serce Carlisle'a skierowało się do młodego chłopca. Właśnie wtedy, gdy myślał, że nie może być nic gorszego, okazywało się, że jednak może! Był zdumiony faktem, że chłopiec był matką dziecka, to było zadziwiające.
-Czy przeżyje bez bratniej duszy?- Wampiry miały przeznaczonego partnera, byłoby to bolesne, ale mogliby żyć bez nich, gdyby umarli.
-Szczerze mówiąc, Carlisle, boję się, że umrze. Nie wiemy, jakiego czaru użył Czarny Pan i nigdy nie znaleźliśmy ciała, Cedric'a, wiemy tylko, że on nie żyje, ponieważ gobelin rodziny Diggory pokazuje go, jako martwego. W nocy Harry miał okropny atak, krzyczał i płakał o Cedric'a, wydawał się odczuwać prawdziwy fizyczny ból, to było bardzo niepokojące.- Severus powiedział cicho.
Carlisle pogrążył się w myślach, wszystkie elementy układanki zaczynały pasować, ale nie miały dla niego sensu. Nie widział, jak to możliwe, to było niewiarygodnie, nie do pomyślenia. -Severusie, o której godzinie Harry miał atak?
Severus zmrużył oczy patrząc na Carlisle'a, zastanawiając się, co dzieje się w umyśle mężczyzny.- Było koło 7:30.
Carlisle wyjrzał przez okno. W tym samym czasie Edward miał swój atak. Edward powiedział także, że słyszał głos w swojej głowie, który płakał za kimś o imieniu Cedric. Kolejną zagadką było dziecko, dziecko, które wyglądało i pachniało jak Edward. Harry też pachniał jakby był partnerem Edward'a. Wszystko wskazywało na to, że Edward jest Cedric'em.
-Severusie, czy masz zdjęcie Cedrica?- Chciał potwierdzić swoje podejrzenia, zanim cokolwiek powie.
Severus nie wiedział, do czego zmierza Carlisle, ale wykopał egzemplarz Proroka Codziennego, który ocalił, pokazując zdjęcie zawodników turnieju trójmagicznego.
Carlisle wziął gazetę, bojąc się spojrzeć na zdjęcie. Przygotowując się, spuścił wzrok na zdjęcie. Na pierwszej stronie, na ruchomym obrazku, był pokazany jego syn Edward z młodszym, zdrowszym Harry'm. Co kilka sekund obaj chłopcy patrzyli na siebie kątem oka, a potem Edward żartobliwie szturchał Harry'ego z uśmieszkiem na twarzy.
Severus obserwował różne emocje pojawiające się na twarzy Carlisle'a. Zaczął się zastanawiać, kiedy dłoń trzymająca papier zaczęła się trząść.
-Carlisle, o co chodzi?- Zapytał zmartwiony Severus.
Powoli Carlisle podniósł oczy do Severusa. -Czy... Czy czarodzieje mogą podróżować w czasie.
Zaskoczony Severus odpowiedział: -Mamy zmieniacze czasu, które pozwalają nam przenieść się o kilka godzin, ale ministerstwo ściśle monitoruje ich użycie.
Carlisle pokręcił głową. -Nie, mówię bardziej o okresie stulecia.
Severus uniósł brwi. -Nic o tym wiem, dlaczego pytasz?
Carlisle wyciągnął portfel i wyciągnął zdjęcie Edwarda. Wręczył go Severusowi, obrazkiem do dołu. -To jest zdjęcie mojego syna, Edwarda
Biorąc obraz, Severus odwrócił go i niemal spadł z krzesła. Severus przejechał drżącą ręką po ustach, a potem spojrzał na Carlisle'a. Nawet nie wiedział, co powiedzieć. Jak do cholery było to możliwe? Jak Czarny Pan odesłał Cedric'a tak daleko w przeszłość. Wiedział, dlaczego gobelin wymienia Cedric'a jako martwego, technicznie mówiąc, jest wampirem, więc nie żyje.
Severus wypuścił oddech, nie zdając sobie sprawy, że go wstrzymuje. -Ja... Ja... Ja-, Severus zamknął usta, bez słowa.
-Dokładnie myślę to samo. - Powiedział ponuro Carlisle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro