Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jacob zaniósł chłopca i swój odcisk do dużego domu i delikatnie położył go na kanapie. Patrząc na chłopca, uśmiechnął się do niego i ponownie poszedł przeprosić. Zanim zdążył powiedzieć choćby jedno słowo, chłopiec wrzasnął mu w twarz i kopnął go w orzechy. Upuszczając go z krzykiem na ziemię Jacob robił wszystko, co mógł, żeby nie zwymiotować na dywan.

- Znakomite kopnięcie, Potter, trzydzieści punktów dla Gryffindoru. Śmiał się Moody. - „Następnym razem kopnij prosto czubkiem palców u nóg, mniej bokiem. Poczuje, jakby jego jądra były w gardle".

Jacob jęknął i upadł na bok. - Już to robią, sir. - zakrztusił się Jacob.

Moody zaśmiał się i nonszalancko przeszedł nad jęczącym wilkiem, kopiąc go w głowę drewnianą nogą. - „Przepraszam za tego chłopaka" - zachichotał Moody. Wiedział, że to musiało być czymś więcej niż zwykłym nieporozumieniem, żeby Harry zareagował tak gwałtownie.

Moody usiadł obok Harry'ego. - Co się stało, Potter? Mimo że Moody patrzył na Harry'ego, jego magiczne oko i różdżka pozostały na wilku.

Harry trząsł się z bólu w ramieniu. - Proszę, weź ją, zanim ją upuszczę. - jęknął Harry.

Moody spojrzał na wilka, który wciąż jęczał na podłodze, trzymając swoje jądra. Potrząsając głową, Moody delikatnie zabrał dziecko od Harry'ego. - Gadaj Potter! - zażądał Moody.

Harry potarł ból gardła. - Ten skurwiel próbował mnie zabić.

- Czy to prawda, chłopcze? - zapytał Moody. Kiedy Jacob nie odpowiedział, Moody ponownie kopnął go w głowę drewnianą nogą. - "Odpowiedz mi albo twoje orzechy nie będą jedyną częścią twojego ciała w gardle."

- "Tak, mam na myśli nie." - Jacob jęknął i powoli usiadł. - Uderzył i zagroził mojemu przyjacielowi. Nie lubię mężczyzn molestujących kobiety. Wierzę w uczciwą walkę.

- A czy bijesz piętnastolatka, nawet nie o połowę mniejszego od ciebie, rannego, ślepego na jedno oko i przerażonego o życie jego córki, uważane za uczciwą walkę? splunął Moody.

Jacob opuścił głowę ze wstydu. W takim ujęciu brzmiało to naprawdę źle. - „Bella była miłością mojego życia, a on jej groził" - Jacob nie mógł uwierzyć, że ten mały chłopiec był tylko o rok młodszy od niego. Nie mógł uwierzyć, że zaatakował chłopca, zwłaszcza że myślał, że jest jeszcze młodszy. Jeśli chodziło o Bellę, zawsze tracił głowę.

Moody zaśmiał się, gdy usłyszał charakterystyczny „trzask" od kogoś aportującego się. - Teraz to zrobisz, chłopcze, jesteś w domu tatusia.

Jacob przełknął ślinę i nerwowo odwrócił się w stronę drzwi. Kilka sekund później do domu wpadł wysoki mężczyzna z czarnymi włosami sięgającymi do ramion. Jacob nie mógł dowiedzieć się, czy jest wampirem, czy nie. Pachniał jak wampir, ale pachniał też człowiekiem.

Oczy Severusa natychmiast spoczęły na Harrym. Co najmniej dziesięć lat zostało mu odebrane, gdy dostał patronusa Szalonego Oka, mówiącego, że Harry został zaatakowany przez wilka i został ranny. Severus podążył za różdżką Moody'ego i znalazł wilka kulącego się na podłodze. Spoglądając wstecz na swojego syna, Severus zauważył siniak na dłoni Harry'ego na szyi i zwisającej prawej ręce. Severus miał dość tego, że wszyscy ranią Harry'ego, dlaczego wszyscy nie mogli po prostu zostawić go w spokoju?

W czterech długich krokach Severus podniósł wilka i przyszpilił go do ściany. - Dlaczego, do diabła, zaatakowałeś mojego syna? splunął Severus.

Jacob próbował się uwolnić, ale ten człowiek był silny, silniejszy niż jakikolwiek człowiek. To musiał być kolejny wampir. - Zaatakował Bellę. - wykrztusił Jacob.

Severus ponownie uderzył nim o ścianę. - On nie zaatakował tej małej suki, ona zaatakowała go. Byli świadkowie, w tym jej ojciec. Umieściła mojego syna w szpitalu z powodu wstrząsu mózgu. Po co inaczej jej ojciec miałby ją aresztować, idioto?

Jacob złapał mężczyznę za ramiona i próbował wyrwać się z jego uścisku. - Bella nigdy by nikogo nie skrzywdziła, jest opiekuńcza i słodka.

- Więc ona cię oszukała. Jeśli mi nie wierzysz, idź porozmawiać z jej ojcem. Po tym jak cię zabiję za dotknięcie mojego syna. - warknął Severus.

- Przepraszam, proszę, przepraszam. Bella płakała i powiedziała, że ​​ją uderzył, popchnął ją, a potem zagroził, że przyjdzie po nią. - bronił się Jacob.

- Cóż, jeśli bycie szalonym usprawiedliwia napadnięcie kogoś, to czeka cię ból, ponieważ jestem wkurzony. Severus pociągnął Jacoba do przodu, po czym uderzył głową o ścianę. Miał zamiar powtórzyć akcję, kiedy usłyszał skomlenie Harry'ego. Odwrócił się i zobaczył Harry'ego zwiniętego na kanapie, trzymając się za głowę mocno krwawiącym nosem. Severus przeklął zdolności empatyczne Harry'ego.

Severus rzucił wilka na podłogę u stóp Moody'ego. - Jeśli się ruszy, oskóruj go.

Severus ukląkł obok Harry'ego i wykonał skan diagnostyczny. - Naprawianie twoich złamanych rąk staje się trochę męczące, Potter. Myślisz, że mogę spędzić dzień bez łatania cię?

- "Przepraszam"- wymamrotał Harry.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że moja zabawa z wilkiem tak bardzo cię raniła? Severus westchnął i zaakceptował eliksiry, których potrzebował.

Harry zakrztusił się, połykając paskudne eliksiry. - „Ponieważ podobał mi się program".

- „Wiesz, że to będzie wymagało jakiegoś Szkiele Wzro. Mam zamiar zacząć od czegoś innego, może rundę mikstur odżywczych i wzmacniających kości. Twoje kości są bardzo słabe od dzieciństwa, a potem od Azkabanu - Severus zachichotał, gdy Harry jęknął i opadł z powrotem na kanapę.


- Najpierw sprawdź Leorę, zbyt długo przebywała na mrozie. błagał Harry.

Severus poszedł machać różdżką nad dzieckiem, ale zatrzymał się, gdy wilczy zmiennokształtny wydał z siebie głęboki warkot. Zwężając oczy, Severus spojrzał na chłopca. - Co się z tobą do cholery dzieje?

Jacob nie lubił tego wampira wskazującego kijem na swój mały odcisk. Była jego i nie zamierzał pozwolić nikomu jej skrzywdzić. - „Ona jest moim śladem, moja partnerka". - warknął Jacob, wstając na pełną wysokość.

- Jak nazwałeś moją córkę? - zapytał Harry śmiertelnie spokojnym głosem. Nie podobały mu się zaborcze uczucia, jakie Jakub żywił do jego córki. Harry również wstał. Mimo że był dużo mniejszy od Jacoba, magia wylewająca się z niego sprawiała, że ​​był bardziej onieśmielający.

Jacob cofnął się, a włosy na jego karku uniosły się, gdy energia zatrzeszczała wokół małego chłopca. - "Ona jest moim piętnem. Jest moją bratnią duszą. Będę wszystkim, czego ona potrzebuje, bratem, obrońcą, kochankiem. - " Jacob cofnął się, gdy podmuch surowej energii uderzył go w klatkę piersiową, przewracając go na ziemię.

- A co powiesz na pierdolony dywanik z wilczej skóry do pokoju księżniczki? warknął Harry. - Jeśli myślisz, że pozwolę ci zbliżyć się do mojej córki, to to jesteś jedynie głupim psem z urojeniami. Włosy Harry'ego dmuchały od intensywnej magicznej mocy wiejącej wokół niego.

Jacob przełknął ślinę i zamknął oczy. - „Nie masz wyboru, ona jest moim śladem".

To była niewłaściwa rzecz. Magia Harry'ego wystrzeliła i wysłała Jacoba przez pokój i uderzył w ścianę. Harry ruszył za upadłym mężczyzną i po kolejnej myśli przypiął go do ściany. - Wziąłeś mnie za słabego małego chłopca, którego łatwo się zastraszyć. Twój „odcisk" - zadrwił Harry - „to moja mała dziewczynka i jest bezbronnym niemowlęciem. Nie pozwolę, by twój pogryziony przez pchły tyłek był blisko niej. Jesteś lekkomyślnym, porywczym skurwielem, który był gotów zabić jej ojca na jej oczach bez poznawania wszystkich faktów. Bella płacze dalej twoje ramię i podjudza twoją gotowość do popełnienia morderstwa. Nie obchodzi mnie, czy jesteś bratnią duszą mojej córki, minie bardzo dużo czasu, zanim wpuszczę cię z nią do tego samego pokoju; jeśli kiedykolwiek. "

- Co powiedziałeś, Harry? - Edward stał w drzwiach, oczy czarne jak węgiel. Wszedł podczas przemówienia Harry'ego i nie wiedział, co go bardziej wkurzyło, fakt, że Jacob był bratnią duszą Leory, czy fakt, że Jacob próbował zabić jego partnera. Tak czy inaczej, zamierzał zabić Jackoba.

-a- -a- -a- -a- -a- -a- -a- -a-

Edward siedział w swoim samochodzie przed domem Belli. Bał się ją zobaczyć. W tej chwili mógł łatwo zapomnieć o sobie i ją opróżnić. Zraniła jego partnera i jego córkę. Bella nie była osobą, o której by tak pomyślał. Uderzając rękami w kierownicę, warknął i wysiadł z samochodu.

Bella wyszła spod prysznica i wytarła włosy ręcznikiem. Uśmiechnęła się, wyobrażając sobie Edwarda pukającego do jej drzwi i błagającego o przebaczenie. Powinna sprawić, by cierpiał, ale kochała Edwarda i chciała wrócić do planowania swojego wymarzonego ślubu. W tej chwili Jacob powinien zająć się tym okropnym chłopcem. Nie rozumiała, dlaczego Edwarda zauroczył ten mały głupek, ale wkrótce nie będzie się nim martwić. Wiedziała, że ​​Jacob go nie zabije, ale zrani go na tyle, by wysłać go i tego jęczącego bachora jego daleko.

Bella właśnie owinęła się dużym ręcznikiem, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyglądając przez okno, pisnęła, kiedy zobaczyła samochód Edwarda na jej podjeździe. Nie kłopocząc się ubieraniem, zbiegła po schodach i otworzyła drzwi. - „Edward!" - krzyczała. Bella rzuciła się na Edwarda i owinęła ramiona wokół jego szyi.

Edward skulił się, gdy prawie naga Bella przycisnęła się do jego ciała. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze kilka dni temu to go podnieciło. Jej krew już mu nawet nie śpiewała. Wszystko w niej go odpychało. - Bella, zejdź ze mnie i załóż jakieś ubrania.

Bella nadąsała się i wciągnęła Edwarda do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. - Dlaczego Edwardzie, nie lubisz widzieć mnie w małym ręczniku. - powiedziała Bella swoim najbardziej uwodzicielskim głosem.

Edward westchnął. - Bella, po prostu załóż jakieś ciuchy, musimy porozmawiać.

Bella cmoknęła Edwarda w policzek i wbiegła po schodach. Uśmiechając się, Bella odwróciła się do Edwarda i upuściła ręcznik, kiedy weszła na najwyższy stopień.

Edward jęknął i zamknął oczy. Nie musiał tego widzieć!

Bella zachichotała, kiedy usłyszała jęk Edwarda. Wiedziała, jak bardzo doprowadzała go do szaleństwa. Nie było mowy, żeby mógł wytrzymać ich miesiąc miodowy.

Dziesięć minut później Bella była ubrana i wołała Edwarda do swojego pokoju. Miała na sobie obcisłe dżinsy i obcisłą, mocno wyciętą czerwoną koszulę z dekoltem w szpic. Gdy tylko Edward wszedł do pokoju, rzuciła się na niego i zaczęła go całować.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam, Edwardzie. Wybaczam ci, że nic do mnie nie wysłałeś. Po prostu zapomnijmy o tym okropnym incydencie ostatniej nocy. Rozumiem, że nie mogłeś mi pomóc trzymając to urocze małe dziecko. - "Bella zaczęła ciągnąć Edwarda w stronę łóżka. Zamierzała zrobić wszystko, co w jej mocy, żeby Edward się z nią kochał.


- Bella, przestań! - zażądał Edward, odpychając z siebie ręce Belli.

Bella spojrzała na niego zmieszana. - Edwardzie, co się stało?

- Bello, nie mogę ci uwierzyć. Zaatakowałaś mnie i dwóch niewinnych ludzi zeszłej nocy, a potem skłamałaś o tym. Nawet nie zapytałaś, co się dzieje, po prostu zwariowałaś. - wyjaśnił Edward.

Bella uśmiechnęła się do Edwarda. - No, Edwardzie, powiedziałam, że mi przykro. Dlaczego to ma znaczenie? Ty i ja bierzemy ślub za kilka miesięcy, mamy dużo planów do zrobienia. Bella przesunęła ręką po zimnym ramieniu Edwarda.

- " Dlaczego to ma znaczenie?" zadrwił Edward. - Nie mogę cię poślubić Bello, nawet nie chcę być w tym samym pokoju co ty. Nie jesteś tą dziewczyną, za którą myślałem, że jesteś. Edward szybko złapał jej prawą rękę i wyciągnął pierścionek zaręczynowy, który jej dał. Pierścień należał do matki, która go przyjęła po tym, jak został odesłany w przeszłość.

Bella wrzasnęła i próbowała cofnąć rękę. - Nieee, nie masz tego na myśli. Jak możesz tak mówić, jestem twoim partnerem.

- Myliłem się, nie jesteś moją partnerką. Przepraszam Bello, ale to koniec. - Edward odwrócił się, by wyjść, nie mogąc się doczekać powrotu do Harry'ego.

- To ma coś wspólnego z tym głupim chłopcem, prawda? wrzasnęła Bella. - Nic nam nie było, dopóki nie przybył do Forks.

Edward opuścił głowę i odwrócił się do Belli. - "Słuchaj Bello, nigdy nie chciałem, żebyś się zraniła. Kochałem cię, ale odzyskałem dawne wspomnienia i jestem już żonaty. Kocham mojego partnera i teraz zdaję sobie sprawę, że jesteś moją piosenkarką, a nie przeznaczoną." "

Bella zaczęła płakać. - Proszę, proszę, nie zostawiaj mnie ponownie Edwardzie. Kocham cię, tyle razem przeszliśmy. A co z Volturi? Przyjdą po nas, jeśli mnie nie zmienisz.

- „Są sposoby, aby oszukać Volturi". - powiedział Edward. - Bello, muszę wrócić do mojego partnera. Ty też kochasz Jacoba, idź i bądź z nim.

- " Czy ty żartujesz?" krzyknęła Bella. - Czy ten chłopak jest twoim partnerem? Bella patrzyła na Edwarda, czekając, aż zaprzeczy. - O mój Boże, on jest twoim partnerem. Ostatniej nocy powiedziałeś „naszą" córkę. Jak do cholery dwoje pedałów może mieć dziecko? Nie ma sposobu, żebyś mógł spłodzić dziecko.

Edward zaciskał zęby, starając się nie skrzywdzić Belli. - „Bello, to długa historia, ale jestem biologicznym ojcem tej małej dziewczynki. Trzymaj się z dala od mojej rodziny".

Bella zachichotała. „Twoja rodzina" splunęła Bella. - Ona skończy się tutaj, w Forks.

Edward zbliżył się do Belli, ale cofnął się zanim jej dotknął. - "O czym mówisz?" - warknął.

- Powiedziałam Jacobowi, jak twój mały gówniaż zaatakował mnie zeszłej nocy. - zachichotała Bella. - Był bardzo wkurzony, kiedy stąd wyszedł.

Edward odwrócił się, żeby zbiec po schodach, ale następne słowa Belli go zmroziły. - Jeśli nie wyjdziesz za mąż i nie zmienisz mnie Edwardzie, powiem światu, kim jesteś ty i twoja rodzina. Edward warknął, ale ruszył do domu. Gdyby Jakub dotknął jednego włosa na głowie jego partnera, zamierzał go zabić.

-a- -a- -a- -a- -a- -a- -a- -a- -a- -a-

Syriusz siedział na tylnym siedzeniu taksówki z głową na ramieniu Remusa jęcząc. - Już nigdy więcej nie złapię żadnej z tych latających śmiertelnych pułapek, Lunatyku. Byli obecnie dwadzieścia pięć mil od Forks w stanie Waszyngton.

Remus zachichotał. - „Samolot, Łapa, a nie latająca śmiertelna pułapka. Szczerze mówiąc, nie był to zły lot. Czytałem o nich horrory, bądź wdzięczny, że nie rozbiliśmy się".

Syriusz skulił się i zbliżył do swojego partnera. Zamierzał raczej przepłynąć jako pies z powrotem do Anglii, zanim wsiądzie do następnego samolotu.

- Czy myślałeś o tym, jak odzyskamy zaufanie Harry'ego? Nie sądzę, żeby samo wejście i pukanie do frontowych drzwi było dobrym pomysłem. - powiedział Remus.

- Nie, to będzie dobry sposób na przeklęcie naszych tyłków. Syriusz westchnął. - Szczerze Lunatyku, nie mam pojęcia. Rozumiem, że to nie będzie łatwe.

Remus skinął głową, nie widział, jak to może działać. Syriusz skończy zdruzgotany. - Najpierw musimy się zamaskować i znaleźć hotel, w którym moglibyśmy się zatrzymać. Potem musimy zobaczyć, czego się dowiemy. Zanim do niego podejdziemy, musimy zobaczyć, jak sobie radzi Harry.

- To brzmi jak dobry pomysł. Myślisz, że jeszcze kiedyś nas pokocha, Lunatyku? - szepnął Syriusz.

- Siri, nie wątpię, że Harry nas teraz kocha. Czy myślę, że kiedykolwiek nam wybaczy? Nie, przepraszam, nie sądzę, że kiedykolwiek nam wybaczy. Remus zamknął oczy, kiedy poczuł na szyi łzy swojego przyjaciela.

-a- -a- -a- -a- -a- -a- -a- -a- -a-

- Och, księżniczko, twój ojciec właśnie tu przyjechał, teraz będzie się dobrze bawić. Moody spojrzał w dół na maleństwo w swoich ramionach. Jego samotne stare serce zabiło mocniej, gdy zobaczył jego wielkie szmaragdowe oczy z niebieskimi gwiazdami, które patrzyły na niego z uśmiechem na twarzy. - Uśmiechasz się do brzydkiego starego mnie? Moody podniósł głowę, kiedy zobaczył, że coś przemyka mu kącikiem oka. - Och, księżniczko, twój ojciec uczy twojego przyszłego partnera, jak latać. Czy to nie miłe z jego strony? "


Edward nie musiał pytać, co się stało, mógł przeczytać wszystko głośno i wyraźnie w głowie kundla. Zanim Jacob zdążył mrugnąć, Edward wzniósł go w powietrze i przeleciał przez pokój. - Już więcej nie zbliżysz się do mojej rodziny. - warknął Edward.

Jacob podniósł się, trzymając się za bok. Wiedział, że ma przynajmniej jedno złamane żebro. - Jaki do cholery jest twój problem, krwiopijco? warknął Jacob. Gdyby jego maleńkiego odcisku nie było w pokoju, przesunąłby się i rozerwał Cullena na kawałki.

W mgnieniu oka Edward ponownie wyrzucił Jacoba w powietrze i wpadł przez frontowe drzwi. - Próbowałeś zabić mojego partnera. - ryknął, podchodząc do powalonego wilka. - Nie jesteś wystarczająco dobry dla mojej córki, więc możesz zapomnieć, że jest twoim śladem. Edward kopnął Jacoba w bok, rozbijając kolejne żebro.

Jacob przetoczył się i ukląkł. Pochylił się i dostał ataku kaszlu, rozpryskując krew na całej ziemi. Jacob uniósł głowę i spojrzał na Edwarda, a krew spływała mu po brodzie. Nigdy wcześniej nie widział Edwarda tak wkurzonego, ani na Victorię, ani nawet na niego, kiedy całował Bellę. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę bał się Edwarda.

- Edwardzie, nie rozumiem. Jacob jęknął, kiedy zaczął kaszleć więcej krwi. Miał nadzieję, że jego samouzdrawianie zmiennokształtnego wkrótce zacznie działać.

Jad zbierał się w ustach Edwarda, desperacko chciał zabić Jacoba. Myśl o nim dotykającym jego córki wywołała żądzę krwi, jakiej nigdy wcześniej nie czuł. Nie chciał pić Jacoba, po prostu zabić go w najbardziej krwawy możliwy sposób.

- „Harry jest moim przeznaczonym, nie Bellą. Jest także moim mężem i nosicielem mojej córki. To długa, skomplikowana historia, której nie masz prawa znać. Wszystko, co musisz wiedzieć, to to, że jeśli się zbliżysz z nich zabiję cię. - " Niestety Edward wiedział, że nie może zabić Jacoba. Jacob był bratnią duszą jego córki i będzie go potrzebować, gdy będzie starsza. Nie oznaczało to, że nie mógł zmusić go do cierpienia i wybić go w razie potrzeby.

- Wiesz, że nie mogę trzymać się z daleka, więź na to nie pozwala. jęknął Jacob. Gdyby Edward mówił prawdę o tym, że był jej ojcem, to nie mógł z nim walczyć i musiałby spełnić jego życzenia.

Harry podszedł do swojego męża, trzymając zakrwawiony ręcznik pod nosem. Zamknął oczy, pozwalając Edwardowi uziemić go. Po minucie Harry otworzył je i spojrzał na żałosne stworzenie przed nim na kolanach. - „Dopóki nie będzie starsza, ta więź nie będzie miała na nią wpływu. Musisz nam udowodnić, że jesteś wystarczająco godzien, aby być w jej pobliżu. Do tego czasu nie będziesz mógł się z nią zobaczyć. Gdybyś nie zachowywał się dzikus, z radością powitałbym cię w rodzinie. Na twoim miejscu przestałbym słuchać Belli, ona jest kłamliwą suką."

Jacob opuścił głowę. - Co mogę zrobić, żeby ci się wykazać? Jeśli jej nie zobaczę, więź mnie ukarze.

Harry nie musiał być empatą, żeby zobaczyć, jak bardzo zmiennokształtny cierpiał. - „Musisz sam to sobie wyobrazić. Wiem, jak to jest być bez bratniej duszy i nikomu tego nie życzę. Jednak Leora jest moją córką i moim priorytetem. Twoja lekkomyślność, porywczość i fanatyzm ją skrzywdzą. Musisz się wiele nauczyć i wiele przejść, zanim będę mógł ci zaufać przy niej. Harry westchnął i spojrzał na swoją córkę, która radośnie gruchała do Moody'ego. - Kiedy więź stanie się zbyt duża, przyjdź do mnie, a dam ci część jej ubrania. Jej zapach powinien wystarczyć, by na chwilę ją zaspokoić.

-" Dziękuję Ci." - wychrypiał Jacob. - Zrobię wszystko, co będę musiał, aby zdobyć twoje zaufanie. Przepraszam za moje wcześniejsze działania.

Harry prychnął. - Nie żałowałbyś wcześniej, gdyby moja córka nie była twoim śladem.

Jacob otworzył usta, a potem je zatrzasnął. On miał rację. Gdyby nie to, że jego córka była jego śladem, prawdopodobnie przechwalałby się tym, co zrobił Belli.

- Bella nie jest tą dziewczyną, za którą wszyscy myśleliśmy. Ona nas wszystkich oszukała. powiedział Edward. - Zagroziła, że ​​nas ujawni, jeśli się nie ożenię i nie zmienię jej.

Oczy Jacoba rozszerzyły się w szoku. Nie mógł uwierzyć, że Bella by to zrobiła, bez względu na to, jak bardzo się wściekła. - " Co zamierzasz zrobić?"

Edward potrząsnął głową. - "Nie wiem, ale ona jest niebezpieczna."

- Jestem pewien, że zwróci się do mnie, więc będę mieć ją na oku i dam ci znać, jeśli cokolwiek planuje. I nie martw się, nie wspomnę o tym, że odcisnąłem piętno na twojej córce. Jacob podniósł się na nogi, chwytając się za boki.

- "To jest sprzeczne z moim rozsądkiem, wilku, ale weź to." Severus stał obok Harry'ego, wyciągając eliksir.

Jacob wziął butelkę. Wyciągając korek, pociągnął nosem i zakrztusił się. - Co to do diabła jest, to obrzydliwie pachnie.

- Dlaczego dziękuję, a mogę zagwarantować, że będzie smakował gorzej niż zapachy. Zabije twój ból, dopóki nie zacznie się przyspieszone gojenie. - narzekał Severus.

Jacob wstrzymał oddech i przełknął ohydną miksturę. - "Kim wy jesteście ludzie?"

- "Udowodnij, że jesteś tego godny, a my ci powiemy." zaśmiał się Harry.

- Potter, ty wiesz, że czeka na ciebie butelka Szkiele Wzro - powiedział Severus.


Harry opuścił głowę na Edwarda i jęknął. Edward zaśmiał się ze swojego partnera i podniósł go. - „No dalej, kochanie, uzdrowimy Cię...".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro