Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kingsley, Albus i Severus płynęli łodzią, powoli kierując się w stronę wyspy Azkaban. Był początek stycznia więc woda była zamarznięta.
-Severusie, jak myślisz, w jakim on może być stanie ? – zapytał Dumbledore z trwogą.
- Myślę... że to cud iż chłopak w ogóle jeszcze żyje. Powinien być martwy w ciągu pierwszego miesiąca. Nie zapomnijmy, jaki horror zapewnił mu też Amos. – Severus chciał udusić Amosa. Harry został już zesłany do Azkabanu. Ministerstwo nie miało racji, pozwalając Amosowi na „wizyty" u chłopca.
- Słyszałem coś o tym. – Fudge zapewnił Amosowi pole do popisu. Było kilku ochroniarzy, którzy odmówili strzeżenia stych spotkań... Mówili, że to było za... krwawe.
Odwiedzający nigdy nie miał pozwolenia by zostać z więźniem sam na sam, wszystkie wizyty były monitorowane. Jeśli Fudge zezwolił Amosowi na wszystko, wtedy miał on pozwolenie by zrobić Harry'emu cokolwiek, a ochroniarze nie mogli mu przeszkadzać.
Dumbledore owinąć się mocniej peleryną, gdy podążał za ochroniarze do najgorszych celi w Azkabanie. Był zaskoczony, gdy ujrzał wyraz ulgi na twarzy Azkabańczyka po podaniu mu papierów zwalniających Harry'ego.
- Nigdy nie myślałem, że jest winny. – wymruczał ochroniarz. – Nigdy nie robił nam problemów nie ? Nigdy nic nie mówił, nawet nie prosił Diggory'ego by przestał. Chory wariat. To on powinien siedzieć w tej celi, nie chłopiec.
- Co on zrobił Potterowi ? – zapytał Severus, czując lód płynący jego żyłami.
- Nie mogę nawet tego powiedzieć. Jestem zmuszony, pod przysięgą. Sprawił, że Sami-Wiecie-Kto wygląda jak mały kotek. On przynajmniej by was dopadł i zabił, nie brudząc sobie rąk, prawda ? Ale nie Diggory, nie, on lubił jak chłopak krzyczał, jak krew Pottera płynęła po nim. Chłopak jest bardzo silny, to jego magia pozwala mu na dalsze życie tutaj. Bardziej humanitarnym byłoby , gdyby dostał pocałunek.
Ochroniarz zatrzymał się przed grubymi żelaznym drzwiami z kratami.
- Obawiam się, że niewiele zostało z tego chłopca. Dementorzy uwielbiają się na nim żywić , muszę ich odgonić.
Trzej mężczyźni poczuli się okropnie, gdy tylko otworzyły się drzwi. Wszystko, co powiedział ochroniarz było prawdą. Wstrzymując oddech weszli do celi.
Zapach tam był okropny, prawie zwrócili zawartość żołądków. Cela śmierdziała uryną, fekaliami, potem, krwią i nie wiadomo czym jeszcze.
-Czy Diggory kiedykolwiek zgwałcił chłopaka? - zapytał Severus. Nie podobało mu się, co jego wampir wyczuł.
Ochroniarz po prostu stał wpatrując się w mistrza eliksirów.
- Nadal nie mogę powiedzieć. Dobrze, że przyszliście dzisiaj, dupek miał wizytę jutro.
Severus ostrożnie wślizgnął się do umysłów mężczyzn, lecz szybko z nich wyszedł. Wizje były nawet gorsze niż te, które oglądał u Bellatrix czy u Macnair'a.
- Severusie ? – zapytał Dumbledore.
Snape nie mógł odpowiedzieć, bal się, że zwróci swój obiad. Po prostu spojrzał na dyrektora i przytaknął.
- W końcu przyszliście po szczeniaka. – dobiegł ich głęboki, szorstki głos z celi obok.
Trzech mężczyzn spojrzało tam by zobaczyć Fenrira Greybacka, stojącego z rękami na kratach.
- Tak traktować niewinnego szczeniaka, a to nas wilkołaków uważacie za bestie.
Mężczyźni obrócili się z powrotem do celi Harry'ego. Jeśli Greyback, niesławny wilkołak bronił Harry'ego to musiało być coś naprawdę nie tak.
- Mogłabym brać lekcje od tego Diggory'ego. – wychrypiała Bellatrix z drugiej części holu. – Mógłby nawet zniesmaczyć Czarnego Pana.
Severus spojrzał na szaloną kobietę i zdziwił się, gdy zobaczył w jej oczach niepokój o... Pottera.
Wchodząc do celi, Severus przeskanował pomieszczenie. W pierwszej chwili niczego nie zauważył, ale po chwili jego oczy trafiły na ciemny kontur skryty w rogu. Na początku myślał, że to tylko cień.
Postać leżała na obrzydliwej, zimnej, kamiennej ścianie, zwinięta w kulkę. Miał na sobie duże , czarne, więzienne odzienie z kapturem, zakrywającym jego twarz. Ta szata była przynajmniej 5 razy większa niż powinna być dla niego, lecz po chwili sobie przypomniał, że przecież nie robią tak małych szat, jak na Pottera.
Powoli podszedł do małej, skulonej postaci.
-Potter ? - zapytał głosem brzmiącym potężnej niż sądził. Nie był za bardzo zdziwiony , kiedy nie otrzymał odpowiedzi.
Wyciągając obie ręce, złapał koniec kaptura i zaczął go powoli ściągać. Severus zakrztusił się i szybko puścił kaptur, pozwalając, by nakrycie opadło z powrotem na twarz Pottera. Przytknął dłoń do ust, próbując połknąć kwas palący jego gardło.
- Severusie ? – Dumbledore dotknął ramienia jego, na co dzień pozbawionego uczuć, mistrza eliksirów. Nigdy nie zauważył u tego mężczyzny takiej reakcji na cokolwiek. Coś musiało pójść strasznie źle.
Snape po prostu potrząsnął głową, ale wciąż nie przestał patrzeć na małego chłopca. Był wdzięczny, że kaptur zakrywał jego zniekształconą twarz i, zapadające w pamięć, martwe oczy.
- Po prostu go zabierzmy stąd i idźmy. – wykrztusił słabym głosem. Severus wstał i zagarnął w ramiona małą postać. Musiał przygryźć wargę, by zatrzymać łzy z powodu tego, jak chłopak był lekki.
Severus obrócił się, by opuścić to miejsce z nieruszającym się dzieckiem, bezpiecznym w jego ramionach. Został zatrzymany przez Greybacka, który złapał jego dłoń.
- Dobrze się zajmij szczeniakiem, wampirze. Nawet Czarny Pan by go żałował. – Severus spojrzał głęboko w intensywne oczy wilkołaka, potakując.
Severus trzymał dzieciaka blisko swojego ciała w łodzi. Chłopiec nawet się nie poruszył, ani nie wydał żadnego dźwięku. Jeśli nie czułby podnoszenia i opuszczania się jego klatki piersiowej, pomyślałby, że jest martwy.
- Severusie, co zobaczyłeś ? – zapytał ponownie Dumbledore.
Snape tylko zamknął oczy i westchnął, próbując uspokoić swój temperament.
- Jeśli jesteś mądry to wyślesz Kingsleya przed nami do kwatery głównej, by mieć pewność, że Amosa tam nie będzie. Mogę nie być odpowiedzialny za to, co zrobię.
Dumbledore spojrzał w bezdenne czarne oczy mistrza eliksirów i przytaknął.
- Jak tylko dopłyniemy do brzegu, wyślę go. Damy mu dziesięć minut na aportowanie się stamtąd. – Albus spojrzał, czy Auror go usłyszał. Poczuł ulgę, gdy mężczyzna przytaknął.
Po odczekanych dziesięciu minutach, para aportowała się do kuchni na Grimmauld Place. Zabezpieczenia były specjalnie opuszczone dla nich. Severus nie był zbytnio zszokowany, gdy zauważył, że jest otoczony tłumem ludzi.
- Cofnijcie się do cholery. – wrzasnął.
- To mój chrześniak ! – krzyknął Syriusz.
Severus zauważył bliźniaków, którzy chcieli, by podążył za nimi. Przeszedł obok Syriusza, kompletnie go ignorując, ale nie przegapił przerażonego wyrazu twarzy Lupina. Wiedział, że mężczyzna czuł Diggory'ego na całym chłopcu.
Podążył za bliźniakami do pokoju na Pietrze, gdzie Poppy już na niego czekała. Miała przygotowane łóżko i pełno eliksirów czekających na chłopaka.
- Połóż go na łóżku, Severusie. – rozkazała, wyciągając różdżkę.
Snape delikatnie ułożył dziecko na łóżku i poczuł się zaskoczony, gdy ten ześlizgnął się z łóżka i schował w ciemnym kącie.
Wyciągając różdżkę delikatnie zaczął przygaszać światła. Nie pomyślał, jak oczy chłopaka mogą stać się wrażliwe po 8 miesiącach w ciemnej celi.
- Szczeniaku ! – krzyknął Syriusz, wbiegając do pokoju. Harry ze swoim kapturem naciągniętym na twarz i rękoma włożonymi w szatę, zwinął się w jeszcze mniejszą kulkę.
- Wyjść ! Wszyscy wypad ! – rozkazał Severus. – Oprócz was dwóch.
- Dlaczego oni ? – marudził Ron. – Jestem jego najlepszym przyjacielem !
- Jakoś nie widziałem byś wykrzykiwał, że Harry jest niewinny. Stałeś na piedestale, przeświadczając wszystkich , że od dawna wiedziałeś, że jest zły. A teraz wypad, wszyscy ! – warknął.
- Severusie, nie myślę, żeby to była... - zaczął Albus, ale mądrze się uciszył, gdy zauważył wzrok Snape'a. – Racja, wszyscy wyjść. Pozwólcie Severusowi i Poppy zobaczyć Harry'ego. – zażądał.
- Nie wychodzę. On jest moim chrześniakiem.
Remus owinął swoje ramię dookoła barku partnera.
- Nie, nie jest nim, Syriuszu. Zerwałeś więź, jest niczym dla ciebie. – Remus nienawidził krzywdzić swojego partnera, ale musiał mu pokazać, zę nie ma już on żadnych praw do Harry'ego.
- Ale ja go kocham. – Syriusz zaczął płakać. Co on do cholery zrobił ? Nie ma rady, by odbudować zerwaną więź. Zawsze mogą stworzyć nową więź, ale tamta zawsze będzie, krzywdząc Harry'ego.
- Chodź, poczekamy w kuchni. Myślę, że potrzebujesz czekolady i eliksiru uspokajającego.
Gdy wszyscy wyszli, Severus wyciągnął różdżkę i nałożył czarny ochronne na drzwi. Nikt nie mógł przez nie wejść, wyjść czy usłyszeć, o czym rozmawiali.
Severus obrócił się w stronę bliźniaków.
- Pozwalam wam zostać tylko dlatego, bo Harry wam ufa. Nic nie opuszcza tego pomieszczenia, zrozumiano ? – chłopcy szybko przytaknęli. – Ostrzegam was, to może być szokujące. Jeśli nie będziecie mogli tego znieść, wyjdźcie teraz.
- Profesorze, opatrywaliśmy Harry'ego od czasu, gdy był na pierwszym roku. Możemy to wytrzymać. – powiedział zdeterminowany George.
- Nie mówcie, że was nie ostrzegałem. – wymruczał Snape.
Severus klęknął przed chłopcem.
- Potter muszę cię umieścić na łóżku, obejrzeć cię i uleczyć.
Schylił się do niego. Lecz Harry gwałtownie odsunął się, uderzając głową o ścianę.
- Spokojnie P- Harry, nie mam zamiaru cię skrzywdzić. Musimy cię po prostu opatrzyć. – Severus naprawdę nie chciał do niczego nie zmuszać chłopaka, ale zrobi, co będzie musiał.
Severus podniósł różdżkę, przygotowując się do oszołomienia chłopca, lecz zatrzymała go jedna z rąk bliźniaków.
- Proszę, profesorze pozwól na spróbować. Krewni Harry'ego nie byli dla niego za mili. Mamy doświadczenie w radzeniu sobie z nim, kiedy jest skrzywdzony.
Severus tylko patrzył na rudego chłopaka. Co on wygaduje ? Albus powiedział, że chłopak był wychowywany przez kochającą ciotkę i wuja.
- Dobrze. - powiedział, prostując się - Potem przedyskutujemy kwestię jego rodziny. - spojrzał na chłopaka intensywnie, po czym kiwnął głową.
Fred usiadł na przeciwko Harry'ego.
- Cześć braciszku, czy wiesz, w co ty nas wpakowałeś? Ty wiesz, jak się z Georgem o ciebie martwiliśmy?
Harry poruszył się minimalnie, jakby przybliżając się do Freda.
- Walczyliśmy zaciekle, by cię uwolnić ale nie mogliśmy im powiedzieć o Ced... - Fred nie zakończył jego imienia, gdy zobaczył, jak Harry się trzęsie. - Proszę, pozwól nam się uleczyć. Nie możemy znieść widoku skrzywdzonego ciebie. Proszę, dla nas braciszku. - Fred zaczął znów płakać.
Usłyszeli pociągnięcie nosem od skulonej postaci.
- Harry, jesteś empatą, potrafisz wyczuć, że cię nie skrzywdzimy. Możesz poczuć, że chcemy ci jedynie pomóc. - powiedział George, schylając się i delikatnie kładąc rękę na jego ramieniu.
Harry zadrżał, gdy poczuł dotyk, ale nie zrobił żadnego ruchu wstecz.
- Harry, zamierzam cię podnieść i położyć na łóżku. - powiedział George.
Wesley był zdolny podnieść braciszka, bez jego protestu.
- Właśnie tak, kochany bracie. Trzymam cię, ani ja ani Freddie nie mamy zamiaru cię opuścić. - George poczuł ciepło na swoim barku. Nie mógł zobaczyć twarzy Harry'ego, ale wiedział, że ten płacze.
George położył go na łóżku, a Harry zwinął się przy nim. Jego ręce były schowane w szacie, a kolana miał przyciśnięte do torsu.
- Musimy ściągnąć mu tą szatę. - powiedziała madame Pomfrey. Nie tyle co było to niemożliwe żeby go zbadać, gdy miał na sobie szatę, lecz była ona obrzydliwa i śmierdziała.
Harry przytknął brodę do torsu i rozciągnął szatę jeszcze bardziej. Nie można było ujrzeć postury chłopca w ogromnej szacie.
Severus spojrzał na bliźniaków, szukając pomocy. Fred usiadł na końcu łóżka i już sięgał ręką po Harry'ego, lecz szybko się cofnął. Nie wiedział, gdzie lub jak bardzo, Harry był ranny.
- Harry zamierzam ściągnąć twój kaptur.
Trzęsącą ręką złapał nakrycie i podwinął je zanim Harry zdążył zaprotestować. Musiał przełknąć żółć , która zebrała się w jego gardle. Mógł usłyszeć zszokowane wdechy osób w pomieszczeniu.
Twarz Harry'ego była Pokryte bliznami i sińcami . Jego prawe oko było prawie, że zamknięte przez opuchliznę, a drugie miało matowy zgniłozielony kolor. Severus obawiał się, że Potter był ślepy na jedno oko. Wyglądało ono, jakby ktoś tam coś włożył. Jego lewe ucho miało ubytek taki, jakby ktoś odgryzł tą część. Jego usta były popękane i krwawiące, a jego włosy były brudne, straciły blask i pokryły się kurzem wymieszanym z krwią. Nos chłopaka był oczywiście złamany i to nie jeden raz.
Severus przeskanował jego twarz, co pokazało liczne złamania na jego twarzy i czaszce, niektóre już stare, inne całkiem nowe. Brakowało mu kilku zębów i był ślepy na jedno oko.
- Czy... Czy Amos zrobił to wszystko? - wyszeptała zszokowana Pomfrey.
Na wspomnienie imienia mężczyzny , Harry zaczął się trząść i pojękiwać.
- Masz swoją odpowiedź. - oznajmił Severus. Nie mógł uwierzyć w szkody, których doświadczyła twarz chłopca. Nie chciał myśleć, o tym, że musiał to znosić co tydzień przez prawie 8 miesięcy.
- Słodki Merlinie. – sapnęła Poppy, przeglądając małą kartkę, wydobywającą się z jej różdżki. – Wszystkie te rany zostały wykonane bez pomocy magii. On... on zrobił mu to własnoręcznie. Boję się ujrzeć resztę.
- Właściwie są to dobre wieści. Większość z tych ran można wyleczyć. Zajmie to trochę czasu i będzie to dosyć bolesne, ale sprawimy, że nie zostanie żadna blizna. Mimo tego, będziemy potrzebować specjalisty od oka i ucha. – Severus był obrzydzony tym, że Amos zrobił to własnoręcznie, ale dzięki temu mogą go uleczyć. Jeśli użyłby magii, byłoby to trudniejsze i, w zależności od klątwy, niemożliwe.
- Ok., Harry, musimy ściągnąć resztę szaty. – powiedział Fred, odpinając kołnierzyk. Harry zaczął się kiwać w przód i w tył, trzęsąc swoją głową na „nie", wydobywając żałosne dźwięki.
Fred kontynuował ściąganie kołnierza, odpinając guziki. Harry coraz bardziej się sprzeciwiał, lecz Fred nie zaprzestał pracować. Chciał to ściągnąć, jak najszybciej się da, by mogli go uleczyć.
Fred szarpnął swoją ręką, jakby w szoku i wpatrywał się w Harry'ego, jak w horrorze.
- Co z tobą chłopcze ? – zażądał Severus.
- J-ja... dotknąłem... ja... jak ? Och, Merlinie, Harry. - wyszeptał zaniepokojony Fred.
- Fred, proszę. Co się stało ? – George nie mógł sobie wyobrazić, co mogło, aż tak wystraszyć jego brata.
- P-proszę, nie... - ledwo można było usłyszeć szept dochodzący z łóżka.
- Przepraszam Harry, potrzebujesz pomocy. – powiedział spanikowany Fred.
Pochylając się do chlipiącego chłopca, Fred zaczął pracować nad guzikami szaty.
- Przepraszam Harry, przepraszam, przepraszam... - powtarzał.
- O chole... - wykrzyknął zszokowany Severus. Słyszał, jak Pomfrey upuszcza swoją różdżkę, a George spadł z łóżka.
Pod szatą, bezpiecznie spoczywało, w ramionach Harry'ego, małe nagie dziecko z czarno-kasztanowymi włosami.
- Severusie. – wyszeptała zszokowana i roztrzęsiona Pomfrey. – Czy... czy to jest martwe ? – Była w szoku i na moment zapomniała, że jest pielęgniarką. Jedyne, co mogła zrobić to wpatrywać się w niemowlę, nieruchome w ramionach Harry'ego.
Panując nad swoimi emocjami, Severus pochylił się, by położyć palec na małej szyi niemowlaka. Z jękiem, Harry delikatnie przysunął dziecko bliżej swojego torsu.
Severusowi ulżyło, gdy poczuł ciepło dziecko i jego puls.
- Nie wierzę, ono żyje.
Poppy podniosła swoją różdżkę.
- Daj mi dziecko, bym mogła sprawdzić, czy nic mu nie jest. Jest zbyt mały by urodzić się w normalnym terminie.
-Nieeee ! – krzyczał Harry, chlipiąc w miękkie włosy dziecka.
Poppy pochyliła się by zabrać dziecko z ramion Harry'ego, lecz jego magia wysłała ją na drugi koniec pokoju.
Severus był rozdarty między pomocą wiedźmie, a zostaniem z Harrym. W końcu zdecydował się pomóc czarownicy. Naprawdę, zapomniała, że nie powinno się zabierać noworodka od zaniepokojonego, potężnego rodzica.
- Harry... ty masz dziecko. – powiedział George, nie będąc w stanie zabrać oczu z małej istoty.
- Trafna uwaga. – zaśmiał się nerwowo Fred.
Fred usiadł na swojej części, naprzeciwko Harry'ego. Powoli pochylił się, by dotknąć miękkich włosów noworodka.
- Wow, Harry, są takie miękkie. Bardzo bym chciał zobaczyć twarz małego szkraba.
Severus wstrzymał oddech, obserwując Freda, który próbował rozmawiać z Harrym by ten poluźnił uchwyt na dziecku. Nie chciał zabierać go od chłopaka, ale był zdesperowany, by je zbadać. Był tak mały, że nie mógł mieć więcej niż 32 tygodnie od poczęcia.
Powoli, uścisk Harry'ego zaczął się poluźniać, ale nada nie puścił go.
- Harry, dlaczego nie położysz dziecka pomiędzy nami, wtedy możemy obydwaj je chronić. Severus i Poppy naprawdę muszą je obejrzeć. Chcesz mieć pewność, że jest zdrowe, prawda ?
Fred westchnął, gdy Harry nie ruszył się tylko wciąż był przyciśnięty do dziecka.
- Harry, przysięgam na moją magię, że nie pozwolę im zabrać twojego dziecka.
George sapnął, przysięganie na swoją magię jest bardzo niebezpieczne. Fred mógłby stracić swoją magię i umrzeć.
Harry próbował otworzyć swoje lewe oko, by zobaczyć Freda. Przygryzając przekrwioną wargę, powoli przesunął się, by położyć dziecko pomiędzy nimi. Harry przesunął delikatnie palcem po torsie dziecka, w dół ramienia i złapał delikatnie małą rączkę.
- Och, Merlinie, Harry. – sapnął Fred. – Ona jest piękna !
Severus i Poppy zbliżyli się do łóżka i spojrzeli na anielską, malutką dziewczynkę.
- Harry. – powiedział Severus, czyszcząc gardło. – Zamierzam j ą przeskanować, nie dotknę jej. Jeśli będę musiał, napinaj powiem to tobie. Chcę jej tylko pomóc, przysięgam, że jej nie zabiorę.
Harry lekko kiwnął głową i położył ją obok głowy jego córki.
Severus machnął ręką nad małą dziewczynką, a sekundę później kawałek papieru wypadł z jego różdżki. Severus złapał ją i zaczął czytać.
- Rodzice : Harry Potter i Cedric Diggory... wiek od poczęcia : pomiędzy 36/37 tygodniem... urodzona : wczoraj – 3 Styczeń... waga : 1,5 kg... wielkość : 42 cm... zdrowie : perfekcyjne.
- To nie może być prawda. - wykrzyknęła Poppy. – Jest za mała i zbyt mało waży by mieć 9 miesięcy.
Severus obrócił się do magomedyka.
- Pomyśl, gdzie spędził swoją ciążę. Przez co przeszedł. To cud, że dotrzymał ją, aż do terminu i ocalił od Amosa. Męskie ciąże są możliwe tylko i wyłącznie u bratnich dusz, a i tak szansa na dochowanie dziecka jest dosyć mała. Zakładam, że to dzięki jego magii nie poronił.
- Dlaczego ona się nie budzi ? – zapytał Fred, kompletnie zahipnotyzowany przez małe dziecko. Pieszczotliwie przesuwał palcem po jej policzku.
Severus nie mógł się powstrzymać, pochylił się i potarł małą stópkę.
- Harry to robi. Utrzymuje czar usypiający na niej, prawdopodobnie odkąd usłyszał, że nadchodzimy.
Severus spojrzał na złamanego, posiniaczonego i przekrwionego chłopca. Mógł przysiąc, że Harry walczył ze snem i nada mocno trzymał swoją córkę.
- Jest dobrze Harry, możesz zdjąć czar. To wysysa ciebie i twoją magię, jaka ci pozostała. Musisz nam zaufać, żebyśmy mogli cię uleczyć dla twojej córki.
Ręka Harry'ego, trzymająca jego córkę, zwiotczała, gdy jej się poruszyła. Harry w końcu poddał się snu, zrzucając czar usypiający.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro