Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry upadłby wypadając z Fiuu w Gringottcie gdyby nie silne ramię Severusa owinięte wokół niego i dziecka. Szybko przekazał Leorę mistrzowi eliksirów, po czym osunął się na kolana szlochając. Nie płakał opuszczając ludzi, których kiedyś uważał za rodzinę, ale w końcu otrzymał szansę na odreagowanie ich zdrady. Po próbie był zbyt zszokowany, aby cokolwiek poczuć później był też Amos i dementorzy, nigdy nie miał szansy, aby poradzić sobie ze wszystkim, co się wydarzyło. Do diabła nigdy nie miał okazji odpowiednio opłakiwać śmierci męża.
Harry próbował, ale nie mógł nabrać wystarczająco powietrza by wypełnić swoje płuca. Przez ciemność, która zaczęła go otaczać mógł po prostu zrozumieć profesora Snape'a który kazał mu się uspokoić i wziąć głęboki oddech. Mimo usilnych prób nie mógł nabrać odpowiedniej ilości tlenu, którego tak potrzebował. Kiedy upadł na bok poczuł, że ktoś bierze go w ramiona a potem przyciska coś do jego ust. Czuł eliksir, który spłynął do jego ust i instynktownie go połknął.
Severus przekazał Leorę Moody'emu i złapał Harry'ego tak samo jak upadł na bok. Próbował, ale nie mógł uspokoić chłopaka na tyle, aby atak paniki minął. Słyszał jak mała krzyczy, po raz pierwszy naprawdę krzyczała. Niestety musiał ją zignorować, aby móc w pełni zająć się Harry'm. Chwytając fiolkę z eliksirem bezsennego snu zmusił Harry'ego do otwarcia ust a następnie wlał go prosto do gardła. Harry poddał się eliksirowi i zasnął. Zauważył także, że dziecko przestało płakać.
-czy wszystko z nią w porządku?- Zapytał Severus spoglądając na Moody'ego
-Wydaje mi się, że tak, zareagowała tylko na jego atak paniki, gdy zasnął ona również przestała płakać- odparł Moody. Więź, którą chłopiec miał z córką była niesamowita.
Severus rozejrzał się po pokoju i zauważył goblina siedzącego za biurkiem. Bill ustawił Fiuu tak, aby mogli dostać się do Gringott'a a następnie do ich nowego domu w Forks. Postanowili najpierw udać się tutaj, aby nie można było ich śledzić. Gobliny ustaliły dla nich Fiuu do ich nowego mieszkania za niewielką ceną.
Wstając goblin podał Billowi zestaw kluczy.
-Twój dom i samochód- mruknął, po czym znów usiadł.
-Umm samochód? Czy ktoś z was wie jak prowadzić mugolski samochód?- Spytał George. Oczywiście latali wraz z ojcem jego samochodem, ale to nie było to samo, co jazda zwykłymi samochodami.
-Nie martw się braciszku, Severus i ja wiemy jak prowadzić mugolski wóz- zachichotał Bill.
Severus wstał z Harrym w ramionach. Zwrócił się do Moody'ego, który nadal trzymał dziecko.
-połóż ją na jego klatce piersiowej i użyj zaklęcia przylepca. Nie możemy przejść bez niej, nie wiemy jak zareagują na tak wielki dystans.
Moody chrząknął a potem wykonał zadanie. Wziął garść proszku Fiuu i skinął głową do goblinów. Severus rzucił garść w kominek, po czym zniknął przenosząc się do nowego domu.
Edward siedział przy fortepianie grając kołysankę, Belli. Był tak szczęśliwy, że w końcu zgodziła się go poślubić. Bella była wszystkim, o czym marzył od swojej przeznaczonej. Była nieśmiała, miła, współczująca i piękna. O co więcej mógł prosić? Dlaczego więc miał wrażenie, że czegoś mu brakuje? Dlaczego za każdym razem, gdy spoglądał w jej oczy był rozczarowany brązową barwą zamiast szmaragdowozielonej? Nigdy nie spotkał żadnej osoby z oczami jak piękne klejnoty. Coś mu nie pasowało.
Alice westchnęła, gdy Edward wstał i ruszył biegiem przez drzwi. Wiedziała, że zniknie do jutra. Wiedziała, że coś go dręczy. Spojrzała na jego przeznaczoną, która wpatrywała się w pustą ławeczkę przy fortepianie.
-co jest Jas? Co czułeś?- Spytała Alice
- nie jestem pewien.. Czy ostatnio miałaś jakieś wizje na temat Edwarda? Czy nadal ma poślubić Belle?- Jasper nie mógł zrozumieć emocji, jakie przesyłał mu Edward. Były tak sprzeczne, wyczuwał od niego szczęście, ulgę, ale również smutek, samotność i rozczarowanie.
-nic nowego. Wciąż poślubia Belle, ale wiesz, że moje wizje są subiektywne i mogą się zmienić- Alice próbowała spojrzeć w przyszłość Edwarda, lecz nadal widziała jego poślubiającego Belle.
-czy myślisz, że nie chce się z nią ożenić?- Alice kochała, Belle i nie mogła się doczekać, kiedy będzie jej siostrą, oficjalnie należącą do rodziny Cullen'ów.
- nie.. Nie wiem, to wszystko jest takie mylące. Chyba będziemy musieli poczekać na rozwój wydarzeń- Jasper wstał i podszedł do swojej partnerki. Sięgnąwszy w dół złapał jej dłoń i postawił na równe nogi.
Severus z gracją wszedł przez Fiuu do domu. Harry i Leora spali w jego ramionach. Nie mógł uwierzyć w ulgę, którą czuł z odejścia od tych wszystkich osób. Zszedłszy z drogi zrobił miejsce dla Weasley'ów i Moody'ego.
Rozglądając się był pod wrażeniem tego miejsca. Dom miał 3 kondygnacje, osiem sypialni, osiem łazienek. Zupełnie nowy dom około milę od oceanu, w Forks niedaleko granicy z La Push. Dom znajdował się w lesie z dala od innych sąsiadów.
Severus położył Harry'ego na kanapie i uśmiechnął się, gdy ramiona chłopca automatycznie owinęły się wokół córki podczas snu.
-wow to miejsce jest..- Zaczął Fred.
-cudowne- dokończył George.
-rozejrzyjcie się i wybierzcie swoje pokoje na drugim piętrze.. Jest tam pięć sypialni każdy z łazienką a pokój łączący się z drugim należy do Harry'ego i Leory- oznajmił Severus.
-wybierzemy pokój, ale wiesz i tak będziemy spać z Harrym- roześmiał się Fred. Nie przeszkadzało mu spanie z Harrym wiedział, że ich potrzebował, potrzebował poczuć się bezpiecznie. Przypominał sobie pierwszy rok, kiedy Harry był przerażony, gdy ktokolwiek się do niego zbliżył a on i George wzięli na siebie przyzwyczajenie Harry'ego do delikatnego dotyku i okazywania uczuć.
-co jest na trzecim piętrze?- Zapytał George
-na trzecim piętrze znajduje się sala treningowa wyposażona zarówno w mugolskie jak i czarodziejskie sprzęty treningowe. Dwie sypialnie dla gości ze wspólną łazienką i biblioteka. Na dole jest kuchnia, salon i jadalnia, sala gier, dwie łazienki i duży ogród z tyłu. W piwnicy jest również laboratorium do eliksirów, ale nie wchodź tam żeby ważyć beze mnie. Oboje otrzymaliście O z eliksirów, więc wolałbym żebyście nie wysadzili domu.
-To miejsce jest niesamowite, nie mogę się doczekać, aby obejrzeć ogród- Fred poszedł do okna i zagwizdał- to tak jakby mieszkać w zakazanym lesie. Myślisz, że są tu jakieś mroczne stworzenia?
-nie radzę tam chodzić bez waszych różdżek chłopcy. Stała czujność!- Warknął, Moody.
-, więc który z nas gotuje?- Wszyscy tylko bezmyślnie spojrzeli na siebie.
-mogę to zrobić- powiedział cicho Harry siadając ze śpiącą Leorą w ramionach. Harry spojrzał na Severusa- przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie.
-Panie Potter. Masz prawo do takich załamań po tym, co ci zrobili. Jak widzisz jesteśmy w naszym nowym domu. To nowy początek dla nas wszystkich i szansa by zacząć od nowa. Nie pozwólmy zrujnować tego przeszłości- Severus podszedł do niego i wziął Leorę na ręce- Mówiłeś coś o gotowaniu. Baliśmy się dziś zjeść cokolwiek przygotowała Molly, mogli coś dodać do posiłku. Nie wiem, co z resztą, ale ja głoduję.
W Forks była 9 rano, kiedy opuścili Anglię o 17 przedtem zjedli tylko kilka lekkich przekąsek potem nie było nic więcej.
-Mamy tutaj coś do jedzenia?- Spytał Harry podnosząc się z trudem, wciąż czując się bardzo słaby, ale w momencie, gdy opuścił Grimmauld Place poczuł się lepiej jakby jakiś ciężar został z niego zdjęty.
-Tak przypuszczam, że jedzenie by się przydało. Bill czy masz ochotę iść do sklepu i kupić zapasy?- Spytał mistrz Eliksirów.
Harry zaczął się śmiać- bez obrazy Bill, ale czy wiesz w ogóle, co kupić?
-Umm niezupełnie. W Egipcie żyłem z jedzenia serwowanego w namiotach na terenie wykopalisk a mama dawała mi gotowe jedzenie- powiedział Bill wyglądając na zakłopotanego.
-Leora i ja pójdziemy z tobą. Musiałem wszystko gotować dla ciotki i wuja a także robić zakupy, więc wiem, co wziąć.
-Harry nie jesteś dość silny żeby znieść chodzenie do sklepu- powiedział zaniepokojony William. Nie chciał, aby Harry zemdlał w trakcie zakupów. Plus musieli wziąć dziecko a nie mięli dla niej fotelika ani wózka.
-Bill będzie okej. Musiałem to robić w gorszym stanie wiele razy. Czy możesz transmutować fotel w wózek dla Leory? Mogę oprzeć się o wózek.
Severus rzucił Harry'emu twarde spojrzenie- jeśli obiecasz, że będziesz uważał i weźmiesz eliksir wzmacniający pozwolę ci iść. Przyznaję nie wiem, co kupić, zajmiemy się rozpakowaniem, gobliny wykonały dobrą robotę dając podstawowe umeblowanie, ale teraz musimy dodać ostatnie poprawki.
Harry był tak podekscytowany, tyle czasu minęło zanim ostatnio wyszedł na świeże powietrze. Od razu po koszmarze trzeciego zadania trawił do Azkabanu a potem Grimmauld Place, ani razu nie wyszedł w tym czasie na zewnątrz. Był bardzo podekscytowany swoim nowym domem.
Gdy wszystko było gotowe Harry wsiadł na tylne siedzenia SUV'a siadając obok Leory. Z ciekawością rozglądał się po otoczeniu. Harry czuł się dziesięć razy lepiej po wzięciu eliksiru wzmacniającego, nie sądził, że będzie miał teraz problemy z poruszaniem się po sklepie.
Na szczęście gobliny uznały, że będą potrzebować mapy okolicy, więc już 20 minut później byli w sklepie spożywczym.
-Hej, Bill, pomyślałem, że skoro wszyscy są bardzo głodni to może po naszych zakupach kupimy pizze do domu?- Harry'emu nigdy nie wolno było jeść pizzy u Dursley'ów, ale zawsze pachniała tak przepysznie.
-w porządku dzieciaku, ale nie mam pojęcia, co to jest pizza- Bill pomógł Harry'emu z wózkiem Leory widząc, że ma problemy z nim.
Harry roześmiał się się- nie martw się, nigdy nie jadłem pizzy, ale zawsze widziałem jak Dudley i wuj Vernon jedli całą dużą pizze.
Billowi nie podobało się to, co słyszał. Nie wiedział nic o życiu Harry'ego w domu mugoli, ale z niewielkich urywków, które usłyszał doszedł do wniosku, że to nie mogło być dobre
Bill był pod wrażeniem wielkości sklepu i całego tego jedzenia, nie żeby wiedział, co to jest. Rozpoznał owoce, warzywa i mięso, ale nie o to chodziło. Nie był nigdy wcześniej w mugolskim sklepie spożywczym.
Harry po chwili zawrócił wózek z jedzeniem i szykował się do wyjścia ze sklepu. Mimo że dobrze się bawił to także zaczynał się męczyć. Leora również zaczynała robić się wybredna i teraz musiał ją nosić. Byli prawie przy wyjściu, kiedy coś sobie przypomniał.
-no nie!
-o, co chodzi Harry?- Zapytał Bill
-zapomniałem o lodach. Naprawdę miałem na nie ochotę, ale chciałem wziąć je na końcu żeby się nie roztopiły- Pani Weasley zawsze robiła pudding, ale nigdy lodów. Lody były czymś, czego bardzo mu brakowało.
Bill skierował Harry'ego na ławeczkę koło sklepu- Zaczekasz tu okej? Dopóki nie wrócę z lodami.
Harry roześmiał się się- Oczywiście Bill. Dam jej butelkę żeby była spokojna.
Bill kiwnął głową i poszedł do sklepu. Harry odsłonił swoje maleństwo i rozgrzał zaklęciem butelkę, którą miał w ręce. Widząc smoczek oczy Leory rozszerzyły się i chciwie go zaatakowała.
-spokojnie księżniczko, tatuś nie zamierza ci tego zabrać- Harry schylił się i pocałował ją w czoło
Rosalie była zła. Była jej kolej robić fałszywe zakupy spożywcze i nienawidziła tego. Każdego tygodnia wszyscy na zmianę kupowali wózek pełen jedzenia, którego i tak nie jedli. Brali to do domu i Esme gotowała posiłki, które następnie przekazywała do lokalnego ośrodka pomocy. Była wkurzona, ponieważ Edward miał iść z nią, ale jak zwykle miał jeden ze swoich dąsów. Po spotkaniu z Bellą miała nadzieję, że jego wahania nastrojów się zatrzymają albo, chociaż poprawią.
Ulżyło jej, gdy zobaczyła, że sklep jest praktycznie pusty. Wokół kręciło się kilka osób i jakieś dziecko, którego nigdy wcześniej nie widziała siedziało opiekując się swoją młodszą siostrą. Była trochę zszokowana tym jak maleńkie było dziecko. Dziecko, które z pewnością powinno być jeszcze w szpitalu prawdopodobnie w inkubatorze.
Jej serce ścisnęło się patrząc na tego idealnego małego człowieczka. Desperacko pragnęła być matką, ale to było jedno z tych życzeń, które miało się nigdy nie spełnić. Postanowiwszy rzucić okiem na dziecko skierowała się w ich stronę. Gdy podeszła bliżej zamarła. Coś było nie tak z zapachami, które wysyłali. Po pierwsze zdecydowanie nie pachnieli jak ludzie. Słyszała bicie ich serc, pompowanie krwi, ale nie było tego odczucia, które zachęcałoby ją do picia ich krwi. Nawet ich zapach nie przypominał tego, jaki wydzielają brat i siostra ich zapach nie był nawet taki jak córki z ojcem. Nie, pachnieli jak matka i dziecko, ale jak to możliwe? To był chłopak i nie dało się temu faktowi zaprzeczyć.
Zapach, który tak ją przeraził i zdezorientował polegał na tym, że oboje pachnieli jak Edward. Gdyby nie wiedziała lepiej powiedziałaby, że to jego chłopak a dziewczynka jest jego córką. Jak to możliwe, że dwoje ludzi, których nigdy wcześniej nie widziała pachniało Edwardem? Zaciekawiona postanowiła pójść i się przedstawić.
Zebrała się w sobie i usiadła obok nich. Poczuła się źle, gdy chłopak skoczył odskakując od niej. Nie miał żadnego powodu zareagować tak gwałtownie. Postanowiła wspomnieć o tym później Carlise'owi. Myśl o tym, że ten chłopiec i jego siostra są maltretowani naprawdę doprowadzała ją do szaleństwa.
Pokazując mu jeden ze swoich pięknych uśmiechów, które zawsze działały na Emetta przedstawiła się.
-Cześć, jestem Rosalie Cullen, jesteś tu nowy?
Chłopiec miał najbardziej niesamowite oczy, jakie kiedykolwiek widziała u jakiegokolwiek człowieka. Teraz, kiedy była bliżej mogła stwierdzić, że chłopiec był trochę starszy niż myślała. Z daleka powiedziałaby, że ma jakieś dziesięć lat, ale teraz, gdy siedziała obok niego domyślała się, że ma jakieś trzynaście.
Serce ścisnęło się jej w piersi, gdy lepiej mu się przyjrzała. Widziała, że był pokryty bliznami nawet na twarzy i blednącymi siniakami. Większość siniaków była niezauważalna dla ludzi, ale dzięki temu, że była wampirzycą mogła z łatwością je zobaczyć.
Harry był zaskoczony, gdy ktoś usiadł obok niego. Jego pierwszym odruchem była chęć chronienia, Leory więc musiał być odważny. Patrząc na przybysza zobaczył najpiękniejszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek widział z najpiękniejszym uśmiechem. Na początku myślał, że jest wilą, ale gobliny zapewniły ich, że w okolicy nie ma żadnych magicznych stworzeń.
Harry zaczekał aż się przedstawi a później odpowiedział tym samym.
-Jestem Harry Potter i tak, właśnie przeprowadziliśmy się tutaj dzisiaj- poczuł ulgę, że nie chciała uścisnąć mu dłoni. Nie czuł się dobrze z dotykiem innym niż ten Freda i George'a.
-Twoja siostrzyczka jest taka malutka, ile ma lat?- Spytała Rosalie patrząc na małą, która szczęśliwa piła butelkę z zamkniętymi oczyma. Nie mogła zrozumieć, dlaczego pachną Edwardem tak mocno. W przeciwieństwie do chłopca dziewczynka, mimo że niewiarygodnie mała wydawała się zupełnie zdrowa.
Harry zachichotał- Ona nie jest moją siostrą, jest moją córką i ma niewiele ponad tydzień.
Rosalie próbowała ukryć szok, ale wiedziała, że jej się nie udało. Ten chłopak był taki młody. Wiedziała, że w tych czasach dzieci uprawiają seks coraz młodziej, ale to było szalone. Mimo to nie pachniał jak jej ojciec, raczej jak jej matka, pachniał jakby urodził to dziecko. Musiała porozmawiać z Carlise'm, nigdy nie spotkała się z tak dziwną postacią.
Otrząsając się z szoku przeprosiła- przepraszam, wyglądasz tak młodo, że wzięłam cię za jej brata.
- w porządku, nie obrażasz mnie. Jestem młody, mam 15 lat, za pół roku 16.- Harry podniósł Leorę i delikatnie pogłaskał Leorę po plecach.
Rosalie tak bardzo chciała dotknąć dziecka. Trudno było uwierzyć, że chłopiec miał piętnaście lat. Rozalie sapnęła, gdy dziecko otworzyło oczy i spojrzało na nią.
-o mój boże! Nigdy nie widziałam tak niesamowitych oczu. Wygląda jakby błyszczały. Jak ma na imię?- Kiedy jej małe oczka spojrzały na Rosalie jej serce się rozpłynęło i zakochała się? Było coś w tej parze, która wręcz przyciągała ją. Czuła chęć chronienia ich, do tej pory czuła to tylko w stosunku do rodziny. Była trochę przerażona, ponieważ łatwo w tym dziecku mogła zobaczyć rysy swojego brata.
Harry ułożył dziecko żeby Rosalie mogła dobrze się jej przyjrzeć- Leora Kalia Potter.
- Takie piękne imię dla tak pięknej dziewczynki- wyszeptała Rosalie wpatrując się w dziecko.
Harry podniósł wzrok by zobaczyć jak Bill nadchodzi. Zbierając torby spróbował wstać, ale poczuł się nagle tak słabo.
Rosalie właśnie złapała chłopaka zanim upadł. Wiedziała, że nie wygląda zdrowo. Poza bliznami i siniakami był wyjątkowo blady i miał niedowagę. Wyglądał jakby nie wyszedł na zewnątrz ponad rok
Rosalie delikatnie pomogła usiąść mu powrotem. Klęcząc przed nim pomogła mu utrzymać dziecko. Nie mogła uwierzyć, że faktycznie dotknęła tego dziecka. Patrząc na chłopca zaczęła się martwić, gdy jego wzrok nie mógł się na niczym skupić,
-Hej. Dobrze się czujesz?- Rosalie była bardzo zmartwiona i chciała już dzwonić po Carlise'a gdy ktoś do nich podbiegł.
Bill spanikował, gdy zobaczył, że Harry mdleje. Ulżyło mu, gdy jakaś dziewczyna go złapała. Zapomniał o wózku i podbiegł do niego..
-Harry... Harry wszystko w porządku? Cholera, wiedziałem, że nie powinieneś wychodzić- Bill uklęknął obok Harry'ego i dziewczyny. Zobaczył, że mu pomaga, aby utrzymać Leorę- Harry daj mi Leo.
-ila Bill.. Potrzebuję, ilę- Harry próbował skupić się na Billu. Niechętnie pozwolił mu zabrać Leorę z jego ramion.
-Harry nie jest okej. Twoje oczy nie mogą się skupić i mówisz niewyraźnie- Bill nie wiedział, co zrobić, nie miał przygotowania medycznego a teraz był tu sam z Harry'm i dzieckiem. Był zaskoczony widząc jak dziewczyna obok się martwi.
Jeden z pracowników sklepu popędził sprawdzić czy nie trzeba im pomóc. Rosalie przejęła dowodzenie i poprosiła, aby skasowali ich rzeczy a oni w tym czasie mu pomogą.
Bill zwrócił się do dziewczyny- Proszę, jeśli nie masz nic przeciwko weź małą na ręce ja zajmę się moim bratem. Tylko uważaj mała nie lubi być daleko od taty- Bill miał nadzieję, że postąpił słusznie prosząc o pomoc nieznajomą osobę. Ale ta dziewczyna wydawała się taka miła i troskliwa.
Rosalie omal nie upadła, gdy mężczyzna poprosił ją o potrzymanie małej. Nigdy nie trzymała dziecka tak małego. Czuła się tak cudownie trzymając maleństwo, chciało jej się płakać.
-Harry daj spokój. Musimy zabrać cię do domu- Bill próbował pomóc Harry'emu wstać.
- poszę.. Chcę pie Bill- Harry zamruczał. Naprawdę nie mógł się doczekać tej pizzy.
-Harry nie możemy. Muszę zabrać cię do Severusa- Bill zauważył, że jego rzeczy zostały skasowane i musiał zapłacić- Harry siedź tu przez chwilę, muszę zapłacić- Bill szybko zapłacił a pracownik zaproponował załadowanie artykułów do samochodu.
-Harry zabiorę cię- Bill podniósł go powoli a następnie zwrócił się do dziewczyny.
-Czy masz coś przeciwko przeniesieniu jej do samochodu?
- To nie problem- powiedziała Rosalie. Martwiła się o chłopca a poza tym, chociaż chwilę dłużej chciała potrzymać noworodka.
-dziękuję bardzo. Proszę bądźcie blisko nas- zanim Bill wsiadł do samochodu wszystkie zakupy zostały zapakowane. Bardzo delikatnie włożył Harry'ego do samochodu i zapiął jego pasy. Był bardzo wdzięczny, gdy zauważył, że młoda dziewczyna zapina już Leorę na miejsce.
Nie zwracając za bardzo uwagi na dziewczynę szybko podziękował i odjechał.
Rosalie po prostu tam stała i patrzyła jak samochód odjeżdża. Czuła się taka pusta bez dziecka w ramionach. Miała także wrażenie ze w tych ludziach jest coś wyjątkowego i jeszcze kiedyś ich zobaczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro