04 - rywale

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[nie spodziewajcie się czegoś wielkiego, Kiri to nieszkodliwy yandere]

[reader i kiri mieszkają razem, again]

Wszystko zaczęło się od twojej udanej solo akcji ratunkowej, podczas której uratowałaś trzy trzecioklasistki ze szkoły UA. Zadanie to nie było proste, złoczyńca, który wykorzystał uczennice jako zakładniczki, był twardym zawodnikiem i musiałaś sporo nakombinować i przelać mnóstwo potu, aby zapewnić dziewczynom bezpieczeństwo. Policja odebrała złoczyńcę i przetransportowała do odpowiedniego ośrodka, natomiast ty miałaś szansę porozmawiać z uratowanymi. Rozpieszczały cię pochwałami, wylewnie dziękując za ratunek, co wprawiło cię w naprawdę dobry nastrój, po tak wyczerpującej walce komplementy przyjmowałaś z otwartymi ramionami, chociaż nie dla pochwał zostałaś bohaterką. Poczekałaś aż po dziewczyny przyjadą rodzice, którym również podziękowania wylewały się z ust. Zaniepokoił cię jedynie fakt, że jedna z uczennic wciąż trwała przy tobie. Opiekunowie już dawno powinni ją odebrać. Robiło się późno, już niedługo kończyłaś patrol, więc z dobrej woli zaproponowałaś, że odprowadzisz ją pod dom. Mogłaś przysiąc, że czerwone policzki Imai zapłonęły najciemniejszym odcieniem czerwieni. W przypływie radości przytuliła się do ciebie. Uznalaś to za uroczy gest, pogłaskałaś ją po włosach i towarzyszyłaś przez całą drogę do domu.

Imai nieprzerwanie opowiadała ci, że była twoją fanką odkąd zadebiutowałaś na sportowym festiwalu UA i rzetelnie śledziła twoją rozwijającą się wciąż karierę. Przypominała ci nieco Deku i jego, obecne nawet teraz, zafascynowanie All Mightem. Znalezienie cechy podobnej do dobrego znajomego sprawiło, że zbudowałaś sympatię do uroczej dziewczyny. Jej pasja była, inspirująca, a przemowa o tym, że zainspirowałaś ją do zostania bohaterką całkowicie stopiła twoje serce. Miło było mieć wiernego fana.

Rozczochrałaś jej włosy na pożegnanie i życzyłaś szczęścia na końcowych egzaminach UA. Coś podpowiadało ci jednak, że spotkasz Imai jeszcze nie jeden raz w życiu, ale nie czułaś złości z tego powodu. Rozmyślałaś nawet nad zarekrutowaniem jej na stanowisko pomocnika, kiedy skończy już szkołę. Przez myśl przemknęła ci wizja możliwej reakcji Kirishimy na tą wieść, ale wolałaś spoglądać na całą sprawę przez różowe okulary. Wiedząc, że Eijiro będzie się zamartwiał twoim wydłużonym powrotem, popędziłaś do dzielonego z nim mieszkania. Na szczęście mijane przez ciebie ulice były wolne od złoczyńców. Dotarłaś bezpiecznie do domu.

Lekko wyczerpana, ale zadowolona z dzisiejszego dnia, przekroczyłaś próg domu. Kirishima już na ciebie czekał. Siedział przy stole, wpatrzony w drzwi frontowe jak drapieżnik w przyszłą ofiarę, ale kiedy zobaczył ciebie, od razu poderwał się z krzesła i zamknął cię w duszącym uścisku. Nie przebrał się jeszcze ze swego kostiumu, czekał na wspólną kąpiel.

- Tak bardzo się martwiłem - wyznał. Obsypał twoją twarz pocałunkami - Zwykle kończysz dwadzieścia minut wcześniej. Coś się stało?

- Nic specjalnego - odpowiedziałaś. Skierowałaście się do łazienki - Musiałam odprowadzić fankę pod dom, bo jej rodzice nie wykazali zainteresowania własnym dzieckiem - westchnęłaś.

- Bardzo męskie z twojej strony, kamyczku - pogratulował - Cieszę się po prostu, że nic ci nie jest.

Po zdjęciu odzieży weszliście do wanny.

- Bycie bohaterem to naprawdę niezwykła profesja - westchnęłaś - Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy tej dziewczyny, kiedy uświadomiła sobie, że jest już bezpieczna, że ja ją uratowałam. Niesamowite przeżycie. - wyznałaś i oparłaś się wygodnie o plecy Eijiro. Mężczyzna chętnie przygarnął cię w swoje objęcia. Oparł brodę na czubku twojej głowy i zaczął kołysać wami na boki.

- Tak, jest w tym coś magicznego - przyznał - Ale moim zdaniem bycie twoim chłopakiem jest jeszcze bardziej niesamowite. Jestem prawdziwym szczęściarzem, że cię mam, kochanie - jak zwykle skończyło się na posyłaniu ci komplementów. Westchnęłaś jedynie i pogłaskałaś przedramię partnera. Zamruczał gardłowo w odpowiedzi, po czym dobrał się do twojej szyi, aby zostawić tam malinkę.

Chociaż nie powiedział tego na głos, wiedza, że na tym świecie istnieją ludzie, którzy podziwiali cię w prawie tym samym stopniu co on, nie była zadowalająca i szczerze wolał nadal żyć w słodkiej nieświadomości. Początkowe stadium zazdrości wyłoniło się w jego sercu. Nie było to przyjemne uczucie.

Pogłębiał się w mrocznych myślach, dopóki nie zainterweniowałaś. Pocałunek na wierzchu dłoni bohatera przywrócił go do świata rzeczywistego, znów stanęłaś w centrum jego uwagi i tak pozostało przez resztę dnia.

Następnego dnia, po pierwszym śniadaniu i wskoczeniu w kostiumy, oboje wyruszyliście na patrol przysługujących wam na ten czas ulic. Eijiro oczywiście nieprzerwanie trzymał cię za rękę, nie miał żadnego problemu z publicznym okazywaniem uczuć, problemy pojawiały się, kiedy ktoś umyślnie cię kokietował lub przekraczał przestrzeń osobistą. W takich sytuacjach Eijiro reagował z, rzadko spotykaną u niego, zaborczością.

Co jakiś czas zaczepiał was jego fan, prosząc o autograf bądź zdjęcie, po czym powracaliście do przerwanej rozmowy.

Patrol mijał spokojnie, kryminaliści najwyraźniej zrobili sobie wolne. Mieliście już przechodzić do następnej strefy patrolowania, ale przeszkodziła wam znajoma ci osoba. Imai dostrzegła cię już z daleka, pomachała ci zamaszczyście, mogłaś zobaczyć jak mówi do pro bohatera stojącego obok (najprawdopodobniej jej opiekuna) i już po chwili biegła w waszą stronę. Wyhamowała zaledwie kilka centymetrów przed tobą, jej brązowe oczy świeciły blaskiem podziwu i adoracji. Naprawdę była przeurocza.

- [Pseudonim], tak się cieszę, że cię widzę - przywitała się. Trajktowała jak z płyty, szybko i czasami nie zrozumiale, ale jednego byłaś pewna, jej wypowiedź krążyła tylko wokół ciebie.

Kirishima poczuł się wyobcowany. Nie przez tą dziewczynkę, nie miał z nią przecież nic wspólnego, ale przez ciebie. Towarzyszył ci przez połowę życia, a szczycił mianem twojego chłopaka już od kilku lat. Przez cały ten szmat czasu zdążył przywyknąć do tego, że znajdował się w centrum twojej uwagi. Atencję od ciebie porównywał do tlenu, to ona pozwalała mu dalej egzystować, czerpał z niej energię i radość, zwłaszcza, gdy do atencji dodawałaś czułości.

Rzadko kiedy zdarzało mu się panikować, całkowicie pozbył się persony z gimnazjum, zastępując ją nieustraszonym Red Riot'em, ale teraz, mimo tego, że stałaś tuż przy nim i trzymałaś jego dłoń, ponownie poczuł się jak tamten czarnowłosy tchórz, który nie potrafił obronić nawet jednej osoby. Dogrzebał się do prawdziwych intencji Imai, gołym okiem można było dostrzec, że darzy cię nie tylko fanowskim podziwem i respektem, ale także zauroczeniem.

Eijiro ci ufał, naprawdę wierzył, że nigdy byś go nie zostawiła, ale jego strach rozprzestrzeniał się, po kolei kreując niepewność i lęk. Imai, nie ważne jak niedorzeczne to brzmiało, stanowiła zagrożenie dla waszego związku. Rozdzielała was, pragnąc wedrzeć się w twoje życie na zawsze i dokonać tam spustoszenia. To Kirishima należał do ciebie, a nie ona. Jakaś przypadkowa dziewczynka nie miała prawa od tak uznać, że skoro obdarzyła cię jakimś mocniejszym uczuciem (które i tak nie mogło równać się z miłością Kirishimy), miała uprawnienia do niszczenia waszego idealnego, starannie pielęgnowanego i żelaznego związku.

- O nie, chyba będę musiała się zbierać - westchnęła Imai.

Bańka pękła, Eijiro znalazł się w realnym świecie. Znów słyszał przejeżdżające obok samochody i gwar zatłoczonych ulic.

- Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy - powiedziałaś życzliwie. Nie spodziewałaś się tylko, że dziewczyna będzie chciała cię przytulić.

Postawiła krok w przód, ale do zbliżenia nigdy nie doszło. Kirishima w niesamowitym tempie szarpnął cię tak intensywnie, że wylądowałaś na jego spiętej klatce piersiowej. Zakleszczył ramiona wokół ciebie, zapobiegając możliwemu wyswobodzeniu się. Spojrzał wrogo na biedną Imai, nienawistny błysk zalśnił w czerwonych oczach, niecharakterystyczny dla tak przyjaznej i synaptycznej osoby. Nie do końca panował nad własnym ciałem, teraz kontrolę przejęła zazdrość oraz potrzeba odciągnięcia cię od potencjalnego zagrożenia. Nie potrafił sformułować sensownie brzmiącego zdania, słowa zlewały się ze sobą, tworząc absurdalną papkę. Ciężko było mu wykrztusić to co myślał w tamtej chwili.

- Prze-przepraszam - ukłoniła się - Do widzenia [Pseudonim], do widzenia Red Riot - uciekła do tymczasowego opiekuna. Wkrótce straciliście ją z oczu

Kirishima odetchnął z ulgą. Oparł się wygodnie o twoje ciało, korzystając z bliskości, kciukami zataczał kółka na twoich ramionach. Zrelaksował się, niebezpieczeństwo minęło. Ponownie miał cię tylko na własność.

- Kirishima - odezwałaś się. Mężczyzna za tobą zaskomlał, dlaczego nie użyłaś jego imienia? - Obawiam się, że czeka nas rozmowa w domu.

- [Imię], kochanie, przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, po prostu...

- Wiem, wiem - westchnęłaś - Ale musimy odbyć tą konwersację prywatnie.

Paskudny humor towarzyszył Eijiro aż do progu drzwi waszego mieszkania. Otworzył ci drzwi i wpuścił cię jako pierwszą. Tak jak przeczuwałaś, natychmiast owinął się wokół ciebie. Spojrzał ci w oczy, wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Trzymałaś go na dystans zbyt długo, wiedziałaś, że poniesie to za sobą skutki uboczne, głównie w sferze emocjonalnej i psychicznej twojego partnera, ale musiał odbyć swoją karę.

- Wiem, że czasami bywasz zazdrosny, ale to tylko dziecko, zapewniam cię, że w ten sposób nie chciała niszczyć nam związku, a ja widziałam w niej jedynie zagorzałą fankę. Nie bój się, że ktoś mi cię zabierze. Jestem tylko twoja, prawda? Nie musisz się bać, Eijiro - powtórzyłaś dosadnie i sama zainicjowałaś przytulasa.

- Nie gniewasz się już? - zapytał.

- Musisz obiecać mi, że to się więcej nie powtórzy.

- Obiecuję! - przyrzekł energicznie, chociaż doskonale wiedziałaś, że to nie będzie ostatni raz.

Wprowadził wasze ciała w ruch, wirując po całym pomieszczeniu. Odgłos twojego śmiechu wypełnił pokój. Kirishima znów odzyskał chęci do życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro