wpis 01 - śledzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

próba napisania czegoś sensownego po długiej przerwie

jak się nie wstrzeliłam w jego charakter to proszę krzyczeć, bo tamaki nie należy do postaci, za którymi przepadam

Twój kciuk przejechał powoli po brzegu dłoni Tamakiego, tym samym wywołując u biednego, niczego nie spodziewającego się chłopaka odruch podrygu, który wstrząsnął całym jego ciałem. Skupił wzrok na waszych złączonych dłoniach, aby dokładnie zbadać, co przyczyniło się do zainicjowania tej, jakże dobrze znanej mu, reakcji, ale uspokoił się wyraźnie na widok pieszczoty. Z każdym miźnięciem czuł się coraz bardziej komfortowo, aż dotarł do ostatniego stadium, kiedy przysunął się do ciebie jeszcze bliżej, a jego policzki zapłąnęły piekącym, krwistym ogniem. Uśmiechnął się jednak, w końcu zainicjowałaś dotyk, pomyślałaś o nim. Sprawiłaś, że przez ten skromny i prymitywny gest, do jego ciała przedostała się cząstka twojej miłości, uczucia, które stanowiło dla niego fundamentalną podstawę jestestwa.

Ukontentowany z twojej formy atencji powrócił do czytania książki, oczywiście rekomendowaną przez ciebie. Wszystko wróciło do normy. Tylko ty i on, egzystujący tuż obok siebie, w swoim własnym świecie, gdzie nikt nie miał prawa dostępu. Nawet Mirio i Neijire otrzymali tymczasowy zakaz wchodzenia do pokoju ich przyjaciela, bo choć byli Tamakiemu niezwykle drodzy, czasami przeszkadzali mu w pełnym cieszeniu się z ciebie, a w szczególności waszych chwil samotności. Gdyby tylko istniał sposób, aby przedłużyć te chwilę w nieskończoność. By Tamaki nie musiał się już martwić o nikogo, kto mógłby — śmiałby — wam przeszkodzić. Jednak dopóki chodziliście do szkoły, było to niemożliwe. Czasami bardzo, bardzo pragnął już stać się pełnoprawnym dorosłym, aby zapewnić ci dogodne i idealne życie, na jakie zasługiwałaś.

Ziewnęłaś. W końcu było już stosunkowo późno, zaraz wasz wychowawca zacznie obchód, każąc wszystkim uczniom udać się do ich przydzielonych pokoi. Obecnie Tamaki porównywał ten moment do cierpienia towarzyszącego wyrwaniu serca na żywca, prosto z klatki piersiowej. A najgorsze było to, że nie mógł w żaden sposób przekonać nauczyciela, aby pozwolił wam mieszkać razem. Nawet kiedy udało mu się przyodziać zbroję wykutą z wszelkich pokładów pewności siebie, jakie się w nim tliły, wychowawca pozostał niewzruszony na jego błagania, a Tamakiemu pozostał niesmak w ustach oraz poczucie, że cię zawiódł.

— Chyba będę się musiała niedługo zbierać — przeciągnęłaś się, a telefon, którym bawiłaś się do tej pory, wylądował tymczasowo na łóżku, zaraz obok ciebie.

Nie. Nie, nie, nie. Nie zostawiaj go. Przecież dobrze wiesz, że chciałby spędzić z tobą możliwe każdą sekundę jego żałosnego życia. Błagam, pozwól mu. Zamknij go w swoich ramionach i nigdy nie wypuszczaj.

— Oh — odłożył książkę na bok, a niezajęte dłonie zatroszczyły się o siebie — N-nie możesz zostać jeszcze dziesięciu minut? Proszę? — spojrzał ci w oczy, w przypływie odwagi i nieświadomej manipulacji — Nie chcę zostać sam.

— Oj dzidzia — wydęłaś dolną wargę i ujęłaś w dłoń jego policzek, widząc, że zaczyna się trząść. Momentalnie przestał przy kontakcie. — Wiesz, że jeżeli jeszcze raz nas przyłapie, to jesteśmy udupieni już do końca roku.

Pokiwał energicznie głową. Niestety miałaś rację. A on ostatnie czego chciał to sprawiać ci niepotrzebnego dyskomfortu i kłopotów. Wystarczyło, że musiałaś użerać się z jego, dalekim od bohaterskiego, charakterem. Szpiczaste uszy opadły lekko, sygnalizując, że targa nim smutek lub przygnębienie. W tym przypadku dochodziła do tego formująca się tęsknota.

— Hej, nie smutaj — pogłaskałaś go po policzku. Wtulił się w twoją dłoń, jakbyś zostawiała go na zawsze — Zobaczymy się przecież za kilka godzin.

— T-to będzie najdłuższe kilka godzin w moim życiu — mruknął, nie patrząc ci w oczy. Sprawiał wrażenie naburmuszonego, ale ty doskonale wiedziałaś, że mijało się to z prawdą.

— Oh weź, zawsze tak mówisz — zaśmiałaś się cicho.

— Ale to prawda!

— Wierzę. Dla mnie to też będą najdłuższe godziny w życiu — złączyłaś wasze czoła, w krótkiej wymianie czułości, przy okazji całując go jeszcze między oczami, a następnie w nosek — Kocham cię.

Jak zawsze, serce zaczęło łomotać mu w klatce piersiowej, a usta dygotały z przejęcia. Wyznania uczuć padające z twoich ust słyszał parę razy dziennie, a zawsze reagował, jakby słyszał je pierwszy raz w życiu. Chciałaś aż się z nim trochę podroczyć, ale niestety czas cię naglił.

— Kocham cię — powiedział nawet bez jednego zająknięcia.

Pocałowałaś go raz jeszcze, tym razem w usta. Delikatnie i ostrożnie, tak jak lubił najbardziej.

— Do zobaczenia jutro, słońce — pożegnałaś się.

— Do zobaczenia, k-kochanie — odpowiedział z niemałym, chociaż ukrywanym, trudem. Nie chciał cię jeszcze zostawiać. Nie chciał cię nigdy zostawiać.

Uśmiechnęłaś się po raz ostatni tego dnia i zamknęłaś za sobą drzwi, wpuszczając do pokoju ciszę, pustkę i dziwny, wyczuwalny tylko w sercu Tamakiego chłód. Byłaś dla niego tak dobra, tak łaskawa i wyrozumiała, a jednocześnie bawiłaś się jego uczuciami w najgorszy możliwy sposób. Nie miał ci tego za złe, oczywiście. Po prostu miło byłoby móc towarzyszyć ci absolutnie wszędzie, aby nigdy więcej nie musiał doświadczać tego bólu.

Jego wzrok utknął na drzwiach, naiwnie myśląc, że może jeszcze uda wam się spędzić tę noc razem, ale szybko musiał porzucić mrzonki. Wasz wychowawca zajrzał do jego pokoju dosłownie chwilę po tym, jak wyszłaś. Mieliście ogromne szczęście, że was nie przyłapał, co Tamaki przypisał twojej osobie, jako kolejny dowód na twoją wspaniałość. Naprawdę nie zasługiwał na kogoś takiego jak ty.

Pokręcił głową. Nie lubiłaś, kiedy tak o sobie myślał. Nie mógł cię zawieść, nawet jeśli nie miałaś możliwości sprawdzenia go.

Spojrzał na książkę. Odechciało mu się już czytać. Bez ciebie nie potrafił już odczuwać przyjemności nawet z tak prostej czynności.

Sięgnął więc po telefon, pisząc z tobą do czasu, aż oświadczyłaś mu, że kładziesz się spać i radzisz mu, aby zrobił to samo. Ale Tamaki nie mógł od tak sobie pozwolić sobie na sen. Nie kiedy miał do wykonania tak ważną misję.

Nabył ten nawyk jeszcze zanim zaczęliście się spotykać. Najpierw po prostu chodził za tobą do domu, aby upewnić się, że nikt, ani nic cię nie skrzywdzi, ale potem, kiedy wyznałaś mu już swoje uczucia, staliście się parą i Tamaki zyskał dostęp do twojego telefonu, jego upewnianie się, że nic ci nie jest przeniosło się na wyższy wymiar. Stalking fizyczny zmienił się również na wirtualny.

Widział wszystkie twoje e-maile. Każdy twój ruch w internecie. Miał dostęp do twojej historii, a nawet zdjęć automatycznie zapisywanych w chmurze.

Tamaki. Widział. Wszystko.

Paranoja, potrzeba zapewnienia ci bezpieczeństwa, szybko ewoluowały w nawyk, a wręcz hobby. W ten sposób mógł spełnić jedno ze swoich nieskromnych marzeń — wiedzieć o tobie absolutnie wszystko. Wiedzieć, kiedy trapi cię coś, czego nie chcesz mu powiedzieć z jakiegoś powodu, wiedzieć co robiłaś konkretnego dnia, o danej godzinie, aby obudzony w środku nocy i zapytany o konkretny dzień, potrafił wyrecytować przebieg twojej doby co do joty.

Nie czuł żadnych obiekcji przed naruszaniem twojej prywatności. Byliście w końcu parą, miał pełne prawo znać takie szczegóły z twojego życia. Czekał również na dzień, kiedy ty również poczujesz taką powinność. Kiedy oboje będzie wiedzieć o sobie wszystko.

Uśmiechnął się, widząc wasze wspólne zdjęcie, akurat to, które w danej chwili miał ustawione na tapecie. Jego uszy zadrgały w geście radości. Drżącymi ustami pocałował ekran telefonu, w miejscu, gdzie wyświetlała się twoja twarz. Żałował, że nie mógł tego zrobić na tobie.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro