wpis 01 - śledzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

villain!reader
ten rozdział to bardziej jeden wielki world building, nie zanudźcie się na śmierć, błagam

Stanowiliście świetny dwuosobowy zespół, ale dopiero od niedawna Dabi zasugerował, że powinniście być czymś znacznie więcej niż zespołem. Para — to słowo bardziej do was pasowało, chociaż w waszych sferach ciężko było uchować związki opierające się na miłości.

Wydawać by się mogło, że miłość nie pasuje do takiej persony jak Dabi, czego i ty byłaś świadoma. Dlatego twoje zdziwienie, kiedy po gorącej nocy pełnej dreszczy i pocałunków stwierdził, że nie ma nic przeciwko w zostaniu twoim chłopakiem (w typowym dla siebie nonszalanckim tonie), było jak najbardziej uzasadnione.

I poniekąd miałaś rację. Dabi nie był zdolny do miłości.

Ale płonącej obsesji już tak.

Gdyby twoje życie obrało nieco inne tory, być może starałabyś się uciąć relację z Dabim, zanim jego zazdrość i potrzeba posiadania cię na własność stałyby się nieodłącznymi częściami jego charakteru, ale jako złoczyńca nie miałaś nic do stracenia. Wgryzałaś się zatem coraz mocniej w zakazany owoc, aż w końcu nie było już odwrotu. Teraz naprawdę byłaś jego, a od tego związku mogła cię uratować tylko agonia. Coś podpowiadało ci jednak, że Dabi byłby zdolny pokonać nawet śmierć, jeśli miałoby to znaczyć zatrzymanie cię przy sobie.

— Nie powiedziała ci gdzie mieszka, prawda? — Toga wyszczerzyła się w złośliwym uśmiechu, rumieniąc się przy tym intensywnie.

— Ostatnim razem kiedy sprawdzałem, to nie był twój zasrany interes — odparł dennym tonem, mając już szczerze dosyć tej konwersacji.

Nic tu po nim. Od tej dwójki szajbusów nie dowie się niczego pożytecznego, a nawet gdyby się dowiedział, musiałby ich spopielić za fakt posiadania tak intymnych informacji. Nikt nie miał prawa wiedzieć o tobie więcej niż on i chyba wyraźnie dał ci to do zrozumienia.

Włożył ręce w kieszenie i udał się do miejsca, gdzie ostatnio przypadkiem cię zobaczył, mając nadzieję, że znajdzie jakąś poszlakę i w końcu odnajdzie twoje mieszkanie. Znudziło mu się już spanie po śmietnikach i motelach ufundowanych z drobnych owocnych kradzieży. Wystarczająco długo musiał taplać się w brudzie. Teraz przyszła pora na kolejny etap w życiu każdego człowieka. Będziecie niczym nowożeńcy, czyż to nie urocze? Od tej słodyczy zrobiło mu się niedobrze.

Było ciemnawo, wieczór świeżo zastępował błękit nieba. O tej porze zwykle szykował się na misje, ale tym razem Shigaraki był łaskawy. Kropla szczęścia w morzu niefartu. Dobre i tyle.

Ale kiedy w końcu cię wytropi, nareszcie będzie mógł mówić o pełnym, szczerym szczęściu. Nie mógł się już doczekać. Na pewno miło go przywitasz. Nie miałaś wyboru jak tylko robić rzeczy po jego myśli. Dał ci to jasno do zrozumienia na początku waszej znajomości. Wystarczająco dużo spraw w jego życiu potoczyło się na przekór jego oczekiwaniom. Ty miałaś być powiewem świeżości, kimś kto nareszcie go rozumie, wzbudza w nim prawdziwe emocje, których nie czuł od tak dawna, dryfując w czarnej pustce nienawiści; podziela jego ideały, nie brzydzi się go i jest mu posłuszna.

A jednak postanowiłaś zrobić go w konia. Może i byliście świeżo upieczoną parą, ale to nie usprawiedliwiało cię przed dystansowaniem się od niego, nawet na te kilka głupich godzin. Skoro należałaś do niego, nic nie miało prawa was rozdzielać. Nie przyjmował żadnych wymówek, jak potrzeba dystansu. Nie potrzebowałaś takich pierdół. Jeśli był z tobą, powinnaś rozkoszować się każdą minutą, każdym najmniejszym dotykiem i każdym słowem, tak jak się działo w jego przypadku.

Może powinien nauczyć cię podstaw waszej więzi albo zastosować jakąś karę, kiedy nareszcie znajdzie twoje mieszkanie. Jakbyś się czuła, nie mogąc zostawić go nawet na milimetr? On na pewno byłby uradowany. Na samą myśl jego usta ułożyły się w delikatny uśmiech, daleki od życzliwego. Oh, jest tyle rzeczy, które mógłby z tobą robić.

Zaczynał się robić podekscytowany, odkrywając to uczucie na nowo. To ty rozbudziłaś w nim ten płomień, choć Dabi był przekonany, że już nic nie będzie w stanie ponownie go rozniecić. A ty tego dokonałaś. Nic dziwnego, że tak szybko się od ciebie uzależnił, mimo że obiecał sobie, iż już nigdy nie będzie na nikim polegał.

Sam wykopał pod sobą ten dołek, ale nie miał zamiaru z niego wychodzić. Teraz nie było już odwrotu. Poza tym, czuł się tutaj niezwykle komfortowo i nie miał nic przeciwko pogłębianiu własnych niedoskonałości, jeśli to znaczyło kontynuowanie spotykania się z tobą.

Gdzieś mignęła mu twoja [kolor] czupryna. Kolor, który dla reszty ich dziwnego świata mógł wydawać się pospolity, Dabiemu rzucał się w oczy niczym neony szyldów sklepowych nocą. Umiejętność wytropienia cię nawet w ponadprzeciętnie zatłoczonych miejscach była jednym z nabytych talentów, które niezwykle sobie cenił i wciąż udoskonalał. Przeczuwał jednak, że niedługo stanie się dla niego kompletnie bezużyteczny. Wkrótce będzie cię miał pod całkowitą kontrolą. Zakryje cię kloszem, poddusi wywołaną przez siebie pożogą, ograniczając twój świat tylko do jego osoby. Tak, stworzy swoją własną utopię. I może nareszcie będzie szczęśliwy.

Ulice nie były mocno zatłoczone. Co jakiś czas mijał wracających z pracy ludzi, ale o tej porze wszyscy raczej siedzieli już w domach. Miał dzięki temu doskonały wzgląd na ciebie i twoje poczynania, nie musząc się bezużytecznie martwić o dodatkowe morderstwa na koncie, gdyby ktoś miał nieszczęście cię zaczepić.

Martwić to za dużo powiedziane. Po prostu miałby więcej pracy niż zazwyczaj, a to znaczyłoby mniej czasu z tobą. Niezbyt satysfakcjonujące, prawda?

Jeżeli zdawałaś sobie sprawę z tego, że cię śledzi, to absolutnie nie dawałaś tego po sobie poznać. Szłaś pewnym krokiem przed siebie, zaciskając w dłoni uszy torby z zakupami, niezwruszona żadnym nagłym hałasem, czy przypadkowymi przechodniami, nieprzerwanie kierując wzrok przed siebie. Bezduszna i zimna, ale Dabi wiedział lepiej. Być może to twoja wielowymiarowa osobowość przyciągnęła jego uwagę, która z czasem zamieniła się w cokolwiek czuł do ciebie teraz, może było to coś zupełnie innego. W tej chwili nie miało to najmniejszego znaczenia i nie chciało mu się w to bardziej zagłębiać. Wystarczająco długo trzymał się brzytwy przeszłości, a kiedy nareszcie otrzymał szansę, aby skupić się na teraźniejszości nie zamierzał popełnić żadnego błędu. Oczywiście kierując się własnym systemem wartości.

Skręciłaś wprowadzając pewną zmianę w plenerze. Zawsze wiedziałaś co zrobić, aby zachować jego uwagę na sobie, nawet nieświadomie. Byliście dla siebie stworzeni, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Dwóch skorumpowanych indywidualistów w jeszcze bardziej skorumpowanym świecie. Nie mógł się doczekać aż zrujnuje cię jeszcze bardziej.

Przywitał go kiepsko wyglądający blok. Budynkowi z pewnością przydałby się remont, ale stanowił idealną kryjówkę i samotnię dla takich jak wy. Cóż, teraz to już nie będzie twoja samotnia. przyszedł czas na permanentne zmiany.

W tej okolicy musiał być ostrożniejszy. Nie kręciło się tutaj zbyt dużo osób, praktycznie w ogóle, więc kontury jego osoby mogły z łatwością wpaść ci w oko. A on naprawdę chciał zrobić ci dzisiaj niespodziankę. Dziewczyny chyba uwielbiały takie pierdoły.

Czekał aż znikniesz za głównymi drzwiami, oparty o lampę uliczną za ścianą budynku stojącego równolegle do twojego bloku mieszkalnego. Odczekał chwilę, musiał mieć pewność, że siedzisz już w domu, inaczej zepsułby idealne wejście i dopiero wtedy ruszył ku schodom pożarowym.

Stawiał ostrożnie każdy krok, aby nie wzbudzać niepotrzebnego hałasu. Zatrzymał się dopiero przy oknie z zaświeconym światłem, badając czy to ty.

Chytry uśmiech sam wepchnął mu się na usta, kiedy zobaczył, że, w rzeczywistości, za pierwszym razem trafił na twoje mieszkanie. Przylepił plecy do ściany, chcąc popatrzeć przez chwilę, co takiego porabiasz, ale oprócz zawieszenia kluczy na haczyk przy drzwiach i opadnięciu na kanapę nie zrobiłaś nic ciekawego. Nuda, myślał, że może zrobisz dla niego striptiz, co oczywiście miał na liście rzeczy do zrobienia w najbliższym czasie.

Zastukał w szybę, trzy razy, powoli. Turkusowe oczy uważnie śledziły, jak podnosisz się z kanapy, gotowa do ataku. Nie wyglądałaś na rozluźnioną, kiedy twój wzrok spoczął na nim. Dobrze. Nigdy nie powinnaś być przy nim stuprocentowo spokojna.

Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając dwa rzędy perlistych zębów. Teraz miał cię całkowicie w garści. Nie miałaś już żadnej drogi ucieczki.

Twój brak reakcji lekko go zdenerwował. Rąbnął pięścią w szybę, demonstrując swoje emocje i pospieszając cię. Pojęłaś iluzję. Otworzyłaś okno, już czując wyrzuty sumienia swojego czynu.

— Dłużej się nie dało? — sapnął, nawet na sekundę nie pozbywając się cynicznego uśmiechu — Co jest, nie wyglądasz na zadowoloną? Nie cieszysz się z wizyte chłopaka?

Zmarszczył brwi, niecierpliwie czekając na odpowiedź. Stąpałaś bo bardzo cienkim lodzie i ślad zakłopotania dał mu do zrozumienia, że zdajesz sobie z tego sprawę. Dobrze.

— Nie spodziewałam się gości — odpowiedziałaś spokojnie.

— A powinnaś. Nikt cię nie nauczył, że skrywanie tajemnic przed chłopakiem nie sprzyja związkom?

— Dowiedziałbyś się prędzej czy później.

— W moim przypadku takie rzeczy najlepiej jest załatwiać jak najprędzej — niespodziewanie szarpnął cię do siebie, splatając dłonie na twoich plecach i uśmiechając się szeroko, niezdrowo — Czekam na oprowadzkę po naszym nowym domu,[Imię].

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro