wpis 03 - śledzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zegar ścienny wybił właśnie godzinę pierwszą trzydzieści pięć, kiedy delikatnie, obchodząc się jak ze świeżo zakupionym telefonem, wygramoliłaś się ze stalowego przytulasa Mirio. Zimne powietrze oraz brak żywego termoforu u boku nieco tobą wstrząsnął, ale udało ci się opanować po pierwszym szoku i natychmiast przystapiłaś do części drugiej planu nocnej eskapady z domu. W puste ramiona Mirio, którymi ruszał instynktownie przez sen, szukając miłości jego życia, wepchnęłaś poduszkę, będącą substytutem ciebie na czas absencji.

Sztuczka zadziałała. Mirio nieświadomie połknął haczyk i wtulił się mocno w poduchę, wyciskając z niej praktycznie całe życie. Policzkiem miział miękki materiał, będąc przekonanym, że właśnie tuli się do swojej dziewczyny, która swoją drogą nie była świadkiem tego słodko-niepokojącego zjawiska. Nie dlatego, że sypialnia zalana była gęstą breją ciemności, chociaż czynnik ten zdawał się być najważniejszy. Jej tam po prostu nie było.

Nie marnowałaś czasu. Stawiając lekko kroki, najciszej jak tylko potrafiłaś, ruszyłaś do łazienki, aby przebrać się w wygodne dresy i pierwszą lepszą bluzę, którą okazała się jedna z wielu bluz Mirio. Nadal nosiła na sobie woń perfum młodego mężczyzny. Nie mogłaś się powstrzymać — zaciągając się lekko zapachem, ruszyłaś do kuchni, z jednej szafek wyciągając wcześniej przygotowany plecak. Odetchnęłaś z ulgą, znajdujący się wewnątrz plastik postanowił być posłuszny i nie szeleścić donośnie.

Uśmiechnęłaś się delikatnie, napompowana adrenaliną na myśl o czekającej cię przygodzie. W tamtej chwili nie myślałaś o bezpieczeństwie, chociaż blondyn potrafił poruszać i dyskutować z tobą na ten temat w nieskończoność, ciągle wpajając ci te same argumenty. Teraz ignorowałaś jednak wszystkie przestrogi. Nie wychodziłaś na długo, a w razie czego w kieszeni spodni twoja komórka cierpliwie czekała na użycie w razie niebezpieczeństwa.

Z haczyka zdjęłaś swoją najcieplejszą kurtkę z uwagi na ostatnie chłodne noce i wyszłaś z mieszkania, nieświadoma, iż w waszej sypialni zabłysła para błękitnych oczu.

Emocje Mirio ciężko było posortować na grupy. Stanowiły mieszaninę ciekawości, niepokoju, a nawet zalążka złości, bowiem w jego mniemaniu nie powinnaś mieć żadnego powodu, aby buszować teraz sama na powietrzu i to jeszcze w tak chłodną noc. Tyle razy mówił ci przecież, że się o ciebie boi, żebyś zawsze mówiła mu, że gdzieś wychodzisz, aby on mógł podążyć za tobą i móc pełnić rolę rycerza w srebrnej zbroi, którym ogłosił się w momencie, gdy Kupid przeszył mu serce strzałą miłości.

Nie miał żadnych dowodów, by czuć się przez ciebie zdradzonym, a jednak miał wrażenie, jakbyś dźgnęła go tępym nożem w brzuch. Czyż nie obiecałaś mu meldować o każdym twoim wyjściu? Dlaczego zwlekałaś do nocy, aby się ulotnić? Knułaś coś?

Nie. Absolutnie nie. Jego [Imię], jego ukochana i najdroższa [Imię] nigdy by go nie zdradziła. Jak śmiał w ogóle osądzać cię o coś takiego. Obiecałaś mu, że będziecie razem na zawsze, kochałaś go i tworzyliście szczęśliwą parę. Mirio zawsze starał się dać z siebie wszystko, aby obdarować cię szczęściem i było widać jak na dłoni, że odwzajemniasz jego uczucia.

A więc dlaczego? Dlaczego zostawiłaś jego ramiona, spiesząc wyprost ku niebezpieczeństwu?

Szukając mieszkania dla was, Mirio starał się wybrać jak najbezpieczniejszą okolicę, aby zapewnić jego księżniczce jak najlepsze życie, ale nie mógł tak po prostu puścić cię samą. Nie wiedział dokąd zmierzasz i co zamierzasz zrobić i chociaż bolał go fakt, że nic mu o tym nie powiedziałaś, wyskoczył z łóżka i sam zarzucił coś na siebie, w biegu i ze zmartwienia nawet nie zauważając co. Zresztą, chcąc dowiedzieć się co planujesz, nie mogło obejść się bez użycia jego quirku, który przecież miał niezbyt przyjazne stosunki z ubraniami.

Śledzenie ciebie nie było niczym nowym i nieznanym dla Mirio. Jeszcze zanim zostaliście parą oficjalnie (bowiem Mirio był przekonany, że nieoficjalną parą byliście od zawsze, tylko musiał dość długo czekać, aż to sobie uświadomisz), dosyć często podążał za tobą, kiedy wybierałaś się z przyjaciółmi na miasto lub po prostu musiałaś coś załatwić. Oczywiście przyglądanie się tobie nawet z daleka sprawiało blondynowi masę przyjemności, ale jego głównym celem była ochrona ciebie. Nie mógł pozwolić, aby cokolwiek stało się jego dziewczynie. Nawet po tymczasowej stracie quirku, kiedy jego stalking nie mógł być tak efektywny jak wcześniej, zdarzało mu się kampić zza rogu, niebieskimi ślepiami śledząc każdy twój ruch i marząc, abyś już do niego wróciła, by mógł znowu wpakowywać w ciebie tyle miłości, ile tylko zdoła z siebie wycisnąć. Co gorsza, w naruszaniu twojej prywatności nie widział nic złego. Ot była to dla niego czynność, którą powinien wykonywać każdy szanujący się partner.

Nie byłaś świadoma tego, że coś jest nie tak, ani na początku podróży, ani pod jej koniec. Mirio zawsze potrafił doskonale ukryć swoją obecność, stając się praktycznie niewidzialnym dla oczu i niesłyszalnym dla uszu. Nic dziwnego, że nie miałaś pojęcia o wszystkich momentach, kiedy smakował słodkie tabu.

Próbował, bazując na obranym przez ciebie kierunku, określić dokąd możesz zmierzać, ale wciąż miał za mało informacji, aby móc wydać własny osąd w tej sprawie. Na razie wolał skupić się na nie zgubieniu ciebie.

Do tej pory nie musiał używać daru. Bazował jedynie na zdobytych umiejętnościach oraz twojej nieuwadze, o czym powinien z tobą porozmawiać, kiedy odeskortuje cię już bezpiecznie do domu. Kochana, ale niezwykle naiwna, takimi słowami określiłby cię w tym momencie.

Zastanawiał się, czy jest ci zimno. W prawdzie z tak daleka nie potrafił określić, czy potrzebowałaś dodatkowego nakrycia albo czy zimne powietrze wywoływało u ciebie jakikolwiek negatywny efekt, ale założył, że tak właśnie było, bowiem nie był w stanie podzielić się z tobą swoim ciepłem.

W jego przypadku takie zimno towarzyszyło mu przy każdej waszej dłuższej rozłące. Zdefiniowanie tego uczucia nie było łatwe, ale Mirio porównywał je do odczuwania zimna od środka. W końcu tęskniła za tobą każda komórka w jego ciele. Każda tkanka, a następnie narząd wolały, abyś do niego wróciła. Tylko w ten sposób mógł opanować ogarniający go mentalny chłód.

Ty pewnie doświadczałaś tego samego. Musiałaś, Mirio był tego pewny. W końcu nikt tak dobrze cię nie rozumiał, jak twój chłopak. Czasami miał nawet wrażenie, że prowadzone przez niego obserwacje, a także praktyka, pozwoliły mu wywnioskować, że znał cię lepiej, niż ty znałaś siebie.

A jednak w obecnej sytuacji na nic zdały lata naruszania twojej przestrzeni osobistej oraz prywatności, bo nie potrafił ujednoznacznić, dlaczego odwróciłaś się do niego plecami, nagle negując każdą przestrogę, którymi rzucał w ciebie na porządku dziennym. Czy był ostatnio dla ciebie niemiły, lub zrobił coś, co mogło cię rozłościć? Sięgnął pamięcią do ostatnich dni, ale nie znalazł żadnej rozmowy, czy sytuacji, o którą mogłabyś się pogniewać. Zachowywał się jak chłopak idealny, nie było opcji, by popełnił jakikolwiek błąd.

Dostrzegając, że przymierzasz się do skrętu, skupił się na ukryciu obecności, chowając się za ścianą jednego wielu w tej okolicy apartamentowców. Czuł, że zaraz dojdzie do kulminacyjnego momentu i nareszcie dowie się, dlaczego go zostawiłaś.

Nie miałaś bladego pojęcia, że twój Mirio postanowił kolejny raz nieumyślne kontrolować każdy aspekt twojego życia. Żyłaś w przekonaniu, że spał sobie smacznie w łóżku, wciąż tuląc się uroczo do poduszki, czekając na twój powrót. Dlatego opuściłaś gardę, praktycznie serwując się na tacy okolicznym złoczyńcom.

W końcu dotarłaś na miejsce. Alejka, będąca również skrótem do następnego osiedla, nie prezentowała się zbyt przyjaźnie, ale nawet pod osłoną nocy ci to nie przeszkadzało. Bowiem widok trzech bezdomnych kotków z wysoko uniesionymi ogonami, całkowicie przyćmił uczucie niepokoju. Na krótki moment zapomniałaś o całym świecie (podobnie jak czynił Mirio, kiedy prowadził sesję gapienia się na ciebie).

Przywitałaś się z każdym dachowcem, oferując każdemu dostateczną ilość czułości, oszczędzając jedyne te kociaki, które nie ufały ci jeszcze dostatecznie. Uznając, że wystarczy już tych przywitań, ściągnęłaś plecak, a następnie wyjęłaś z niego paczkę suchej karmy. Przesypałaś pokarm do dużej miski, szczerząc się jak głupia, kiedy kotki zaczęły ochoczo jeść.

Obserwowałaś je nieustannie, zachwycając się ich urodą oraz po prostu ciesząc się z możliwości niesienia pomocy biednym zwierzakom. Westchnęłaś błogo, wyłączając się ze świata rzeczywistego, co akurat teraz było najgorszym możliwym ruchem, który mogłaś zrobić.

— [Imię]? — usłyszałaś nad sobą.

— Matko jedyna! — wyrwało ci się.

Dokładnie takiej reakcji spodziewał się Mirio. Nie miałabyś żadnych szans nawet na starcie, a nawet przed startem, w walce z nieprzyjacielem. Potrzebowałaś go. Potrzebowałaś twojego Mirio, który był zdolny obronić cię przed każdym rodzajem niebezpieczeństwa. Nie musiałaś nawet kiwać palcem.

Natychmiast zbladłaś. Kto mógł niepokoić cię w takim miejscu i o tak później porze? Ale odetchnęłaś z ulgą, widząc twojego chłopaka.

Ulga została jednak bardzo szybko zastąpiona przez konsternację.

— Mirio, co ty tutaj robisz?!

Nie odpowiedział od razu. Szerokie ramiona okryły twoje ciało, zamykając cię w uścisku, mającym wnieść spokój do waszych umysłów. W każdym razie, Mirio odczuł pilną potrzebę skurczenia zasięgu odbierania bodźców tylko do twojej osoby. W tamtej chwili był w stanie czuć tylko ciebie, wąchać tylko ciebie i widzieć tylko ciebie. Cały wszechświat przestał mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Oh, gdyby tylko właśnie tak przedstawiała się rzeczywistość.

— Słowa nie potrafią opisać, jak bardzo się o ciebie martwiłem, słoneczko — wyznał, całując twoje ucho — Dlaczego mnie nie obudziłaś? Przecież wiesz, że dla ciebie odpuściłbym parę godzin snu, jeśli tylko sprawiłoby ci to przyjemność.

— Nie chciałam, abyś później chodził zaspany na patrolach — zaczęłaś głaskać rudego kota, by zająć czymś ręce i lepiej zebrać myśli — Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie coś ci się stało.

— Aww, słońce, to brzmi jakbyś się o mnie martwiła.

— Bo się martwię! Jesteś bohaterem, musisz być skupiony dwadzieścia cztery na siedem, a kilka godzin snu w plecy potrafi nieźle wpłynąć na... praktycznie wszystko! Ja nie muszę się tak pilnować, jestem tylko sekretarką, a...

— Czyli chcesz, abym przestał być bohaterem? — przerwał ci, a jego słowa nosiły potęgę uderzenia w klatkę piersiową, które pozbawiło cię na moment tchu.

— Nie, Mirio, nie — odwróciłaś się do niego. Ujęłaś nieco pyzate policzki w dłonie, zastanawiając się, jakim cudem jego oczy zawsze nosiły w sobie tyle miłości do ciebie.

— Jeśli tylko sprawiłoby ci to przyjemność...

— Nawet nie waż się kończyć tego zdania, panie Togata — zakryłaś jego usta palcem wskazującym — Nie możesz rezygnować ze swoich pasji dla mnie, ani dla kogokolwiek innego. Ostatnie co chciałabym zobaczyć, to ty odrzucający bohaterstwo — wtuliłaś się w jego klatkę piersiową, pragnąc pokazać nie tylko słowami, ale także czynem, że chcesz go wspierać

Uśmiechnął się rasowo, uśmiechem zarezerwowanym wyłącznie dla ciebie. Przyciągnął cię mocniej do siebie, niemalże krusząc twoje kości, teraz wyprany z wszelkich brudów złości, czy niepewności. Ważny był dla niego jedynie fakt, że teraz byłaś bezpieczna oraz wciąż go kochałaś.

Naprawdę poruszyły go twoje słowa. Byłaś gotowa kibicować mu w pracy, nawet tak niebezpiecznej i ryzykownej. Chociaż tylko w tej branży był w stanie zapewnić ci skuteczną ochronę, wystarczyło pisnąć jedno słówko, a bez żadnych obiekcji wymazałby się z rejestru bohaterów. Tak wielki miałaś na niego wpływ. Tak wiele, a także jeszcze więcej, był w stanie dla ciebie zrobić.

— Jesteś przekochana — pocałował cię w skroń — Jesteś również przemarznięta do kości, więc robimy teleportację do domu, słońce.

— Nie jest mi tak bardzo zimno. Nie, kiedy mój osobisty grzejnik praktycznie miażdży mi kości — pomimo uwagi, jego uścisk nie zelżał. Wiedziałaś, że zingorował cię specjalnie. — Wracamy dlatego, że jest środek nocy, a ja nie chcę budzić się do widoku twojej ładnej buźki z worami pod oczami.

— Oj bez przesady — wyprostował nogi, tym samym zmuszając do wstania i ciebie — Na pewno wyglądałbym nieziemsko w takich worach. Jak myślisz, słońce?

— Obawiam się, że masz rację — pocałunki stały się dla ciebie informacją, jak wysoko podniosłaś jego ego — Ale hej, nie przedstawiłam cię jeszcze kotkom.

Mirio przeskanował wzrokiem kociaki, wciąż zajęte jedzeniem. Cóż, nic nie mogło równać się z twoim poziomem słodyczy, ale musiał przyznać, że były całkiem urocze.

— Pogadam z właścicielem apartamentu, może zgodzi się na przygarniecie paru zwierzaków.

— O mój Boże, Mirio, jesteś najlepszy! — dałaś mu soczystego całusa w usta.

Zanim jednak zdążył zabawić się trochę i pogłębić pocałunek, oderwałaś się od niego, oznajmiając, że pora wracać do łóżka. Wydął jedynie dolną wargę, ponarzekał ci jeszcze chwilę do ucha, po czym ulegle rozpoczął marsz do waszego mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro