wpis 04 - rywale

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Temat nadchodzącego balu uczniowskiego przeskakiwał z ust do ust uczniów z praktycznie wszystkich klas. Miało to być wydarzenie na dużą skalę, do którego przygotowania trwały dobre kilka tygodni.

Z początku planowałaś nie wstawić się na studniówce z uwagi na rozległość wydarzenia. Świadomość, że znajdziesz się w tak dużym tłumie ludzi skutecznie podziała jako odstraszacz. Swoimi obawami podzieliłaś się z Denkim, który stanowił twoje całkowite przeciwieństwo. Każdy wiedział, że był osobą społeczną, ekstrawertykiem z talentem do zdobywania nowych znajomych na każdej imprezie. Dlatego też nie przyjął twoich nagłych wieści zbyt dobrze.

Wiedział, że będziecie stanowić parę na balu uczniowskim od momentu otrzymania cynku, że szkoła organizuje takie wydarzenie. Nikt inny nie nadawał się do tej roli, nikt inny nie dorastał ci do pięt. Denki pragnął wykreować z tobą nowe wspomnienia, do których mógłby wracać codzinnie przed snem i chwalić się innym ludziom. Rozumiał jednak, że jeśli nie uda mu się przekonać cię do wzięcia udziału, on również zrezygnuje, aby nie marnować czasu na samotnym wałęsaniu się wśród reszty zakochanych lub tańczących par. Wyrzuty sumienia i tęsknota odebrałyby mu szansę na czerpanie przyjemności z eventu. I chociaż Denkiemu nie przeszkadzałby fakt, że nie stawiliście się na balu, jeśli oznaczałoby to, że zbudujecie nowe wspomnienia gdzieś indziej, radość eksplodowała z niego jeszcze intensywniej niż wybuchy Bakugo, kiedy przystanęłaś na propozycję szkoły i zgłosiłaś uczestnictwo w imprezie. Nie potrafiłaś dokładnie zliczyć ile razy poraził cię wtedy prądem, ale uciecha z faktu, że jest szczęśliwy, przyćmiła serię negatywnych aspektów udziału.

I tak ubrana w twoją ulubioną [sukienkę/garnitur] siedziałaś tuż obok swojego partnera, który, jak to miał w zwyczaju, kleił się do ciebie gorzej od taśmy, dając wszystkim do zrozumienia, że jesteś zajęta. Śmiałe pocałunki, zbliżenia wprawiające w zakłopotanie niemalże każdego, kto obok was przechodził. Raz nawet udało mu się zostawić ci drobną i szybką malinkę. Kaminari korzystał z życia, nie miał czasu przejmować się opiniami innych, kiedy jego dziewczyna, która wręcz prosiła się o całusa, siedziała tuż obok niego, wyglądając, jak zwykle, olśniewająco.

Parę razy udało mu się nawet zaciągnąć cię na parkiet, aby wyładować nazbieraną energię i popodziwiać twoje ruchy. Denki tancerzem był miernym, ale nie przeszkadzało wam to w dobrej zabawie. Zresztą, nikt nie zwracał na was większej uwagi. Tak jak Kaminari nie przywiązywał uwagi do osób, które przewijały się obok was. Jego oczy były skupione tylko na tobie, a jego adoracja wymierzona tylko w twoje serce. Dlatego odmawiał każdemu chłopakowi, bądź dziewczynie, która prosiła go do tańca. Musiał pozostać ci wierny, nawet przy tak drobnym zagrożeniu.

Nie spodziewał się tylko, że ktoś, po tych wszystkich publicznych pocałunkach, którymi cię obdarował, będzie miał czelność zaprosić cię do tańca. A jego zaskoczenie było tym większe, kiedy tym kimś okazał się nie kto inny jak Kirishima.

- No nie wiem, Kiri - pogłaskałaś się po szyi zakłopotana - Nie jestem zbyt dobrym tancerzem.

Pojedyncze wyładowanie elektryczne przeskoczyło między palcami blondyna, aby zaraz rozpłynąć się w otoczeniu. Poczuł się dotknięty, że to była twoja pierwsza i najważniejsza obawa. Powinnaś raczej martwić się tym, że osoba inna niż twój chłopak proponuje ci spacer na parkiet. Zlekceważyłaś jego własną powściągliwość, ale nie był w stanie złościć się na ciebie. Jego serce ukruszyło się delikatnie, ale miłość nie zmalała. Poza tym, Eijiro był jego dobrym kumplem. Ufał mu i po krótkim namyśle uznał, że czerwonowłosy to najlepsza osoba, która mogłaby zaprosić cię do tańca. No, może jeszcze Izuku, ale prawdopodobieństwo takiego zdarzenia było niezwykle niskie.

- No to idealnie się składa, bo ja cierpię na tą samą przypadłość - wyszczerzył się w swoim słynnym uśmiechu, który dodawał otuchy nawet najbardziej przerażonym - Oczywiście, jeśli twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko.

- Chłopak [Imię] mówi, że nie ma nic przeciwko - zgodził się Denki - Tylko nie zabijcie nikogo potęgą swoich ruchów - dodał żartobliwie, już patrząc z tęsknotą jak wstajesz.

- Nic nie mogę obiecać - pocałowałaś go w policzek na krótkie pożegnanie i dołączyłaś do przyjaciela.

Kirishima był naprawdę dobrym kolegą i Denki miał pewność, że jego prośba o wspólny taniec z tobą nie chowała żadnego podtekstu. Nie chciał cię ukraść, ani wyznać ci swojej miłości, namawiając do rzucenia twojego obecnego (i jedynego) partnera. Był po prostu towarzyski, w danej chwili ubzdurał sobie, że chce zatańczyć z tobą i spełnił powinność. Tyle.

Kaminari nie musiał się bać, że nie jest dla ciebie wystarczająco dobry, co finalnie przeradzało się w niezdrową zazdrość. Obcy byli niebezpieczni w oczach blondyna, bowiem istniało prawdopodobieństwo, że któryś okaże się lepszy od niego. Będzie mądrzejszy, przystojnieszy, oczytany i znacznie lepszy w podrywie, co ostatecznie przeniesie się na zerwanie więzów. Na tą chwilę nie był w stanie stwierdzić, jak bardzo katastrofalne w skutkach byłoby twoje ulokowanie uczuć w innej osobie, ale na pewno nie skończyłoby się dobrze dla rywala, ciebie, a na końcu blondyna, który prawdopodobnie wylądowałby po wszystkim w więzieniu skazany za morderstwo.

Zanurzony w galarecie myśli, z początku nie zauważył, że skończyłaś tańczyć z Eijiro. Dopiero kiedy usiadłaś obok niego, zadowolona z krótkiej sesji tanecznej, wyzwolił się z degradujących jego osobę myśli i pozwolił sobie na rozrywający policzki uśmiech. Zarumienił się również subtelnie, jak często miał w zwyczaju w twoim towarzystwie.

Zanim jednak zaatakował twoje usta, aby czynem wyrazić tęsknotę, ktoś inny wprosił się butami w wasze życie.

Chłopak, którego kojarzyłaś z ogólniaka, no name, który od czasu do czasu mignął ci w korytarzach szkolnych. Chyba nawet parę razy miałaś okazję porozmawiać z nim na błahe tematy o systemie edukacji, bądź ilości pracy domowej. Teraz przyozdobił się w przyjazny uśmiech, kierując oczy tylko w twoją stronę. Wiedziałaś już czego dokładnie chce.

-Hej, [Imię] - przywitał się grzecznie - Zatańczymy?

Zerknęłaś na Denkiego. Spojrzenie mordercy, dłoń ciasno oplatająca twoją oraz drobne błyskawice tańczące wokół jego palców, niebezpiecznie blisko twojej skóry. Nie miałaś wątpliwości, że planuje użyć swojej indywidualności w nie do końca bohaterski sposób, wyładowując złość na niewinnym chłopaku. Musiałaś działać natychmiast, inaczej przyjemny bal skończy się człowiekiem z rożna.

- Wybacz, ale planowałam właśnie przejść się na parkiet z moim chłopakiem - odmówiłaś, dla lepszego efektu całując Denkiego w policzek. Momentalnie zrezygnował ze złowrogiej postawy, wyciszając się i masując palcami miejsce, gdzie twoje usta musnęły jego ciało.

- Oh. No dobrze, może innym razem. Do zobaczenia! - pożegnał się. O dziwo nie wyglądał na przejętego odmową.

Kaminari nie marnował czasu. Przyssał się do ciebie, w każdy pocałunek wkładając wdzięczność, którą w tamtym momencie odczuwał względem ciebie.

- Pamiętaj, że ciebie zawsze stawiam na pierwszym miejscu - wyznałaś, spoglądając mu głęboko w oczy - Jesteś dla mnie najważniejszy, Denki. Nikt nie może się z tobą równać. - zapewniłaś, z triumfem i ulgą obserwując, jak powoli wraca do swojego pełnego życia i wesołego ja.

- Dziękuję - szepnął - A teraz idziemy tańczyć, szefowo! - oznajmił, już ciągnąc cię za sobą - Obawiam się, że dzisiaj już cię nie puszczę.

- Nie mam nic przeciwko - odpowiedziałaś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro