wpis 05 - czułości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy po ukończeniu szkoły Tamaki nareszcie bezpowrotnie złapał cię w swoje sidła, pozwolił sobie wprowadzić do waszego życia codziennego zwyczaje, których wcześniej nie miał możliwości jak realizować. Szkoła go ograniczała, zakuwała w łańcuchy, nie pozwalające mu w pełni wykorzystać potencjału swoich uczuć do ciebie. A potencjał ten był ogromny.

Nieważne jak bardzo się starał, nigdy nie dawał rady przekazać ci, zarówno słownie, jak i cieleśnie, jak bardzo cię kocha, jak bardzo mu na tobie zależy i ile dla niego znaczysz. Nieważne co robił, nigdy nie był zadowolony z rezultatów, co przekładało się również na jego samoocenę. Bo jego prezenty zawsze były zbyt skromne, a ty zasługiwałaś tylko na luksusy, a słowa zbyt ubogie w namiętność. Znalezienie złotego środka, perfekcyjnej formy wyrazu uczuć wydawało mu się zwykłą mrzonką, a zależało mu, jak najszybciej ukształtować tę formę z uwagi na ciągły lęk, że wkrótce przestaniesz go brać na poważnie, znudzi ci się i bezpowrotnie go zostawisz, na zawsze niszcząc dojrzewającego człowieka. Tamaki był zdesperowany i z tej tej desperacji zrodził się pomysł jak najszybszego zamieszkania razem, aby nareszcie mógł pokazać ci, jak głęboka była jego miłość. 

Zawsze budził się przed tobą. Poświęcał chwilę czasu, aby popodziwiać twoje piękno, dziękując wszelkim bóstwom, że zesłali mu prawdziwego anioła do posiadania na własność, czasami — jeśli czuł się wyjątkowo odważny, co z wiekiem przychodziło mu coraz łatwiej — odgarniając włosy z twojej twarzy, bądź całując cię w wybrane danego dnia miejsce. A potem przechodził do głównej, a także chyba jego ulubionej części programu.

Pomysł zostawiania ci romantycznych karteczek wpadł mu do głowy jeszcze w liceum, kiedy przeglądając, a dokładniej, stalkując, twoje media społecznościowe, zauważył, że polubiłaś jakiś post o podobnej tematyce. Chłopak codziennie zostawiał swojemu partnerowi miłosną kartkę przed wyjściem do pracy. Tak prosty gest, a jakże romantyczny, całkowicie urzekł Tamakiego. I tak od tamtej pory chłopak, który miał problemy z głośnym wyrażaniem swoich emocji prawie codziennie rano pisał do ciebie jedno-zdaniowe liściki, w których opisywał swoje uczucia względem ciebie, nareszcie spełniony, że znalazł sposób na swoje problemy z obnażaniem się z sympatii do ciebie. 

Jednakże spotykanie się z Tamakim wiązało się również z zaakceptowaniem ekstremalności niektórych jego czynów. Początkowo, kiedy przedstawił ci swój pomysł, absolutnie nie miałaś nic przeciwko. Ba, byłaś wręcz wniebowzięta. Kto nie byłby w podobnej sytuacji. Dostanie jednego, czy dwóch miłosnych liścików byłoby jak spełnienie twoich marzeń. Ale bardzo szybko przekonałaś się, że nie doceniłaś swojego partnera. To nie były jeden albo dwa liściki. Bywały takie dni, kiedy łapała się go wyjątkowo silna wena i obklejał praktycznie połowę ściany w waszej sypialni, a na dokładkę część przedmiotów codziennego użytku w łazience. Czasami znajdowałaś szafki w kuchni, od wierzchu do spodu udekorowane kolorowymi karteczkami samoprzylepnymi, a każda z nich głosiła, co robi z Tamakim miłość do ciebie.

Najlepsze było to, że każda z tych miłosnych deklaracji głosiła co innego. Ciężko było dorównać czemuś takiemu. Twój chłopak sam nawet powtarzał, że nie musisz się dla niego starać. Wystarczy, że cieszą cię jego upominki.

Możesz więc sobie wyobrazić jego zdziwienie, kiedy następnego dnia obudził się do blatu szafki nocnej obklejonego kolorowymi karteczkami, dodatkowo urozmaiconymi ręcznie namalowanymi motylkami. Płakał ze wzruszenia przez dobrą godzinę, czytając zamglonym łzami wzrokiem tysiące razy twoje prezenty. Do końca życia miał je wykute na blachę. Je — to znaczy każdy list, który zostawiłaś mu w ciągu całego życia. 

Dzisiaj powtórzyłaś zapoczątkowany przez Tamakiego gest. Obudziłaś się znacznie wcześniej, zmuszona udać się na poranny patrol i po wygramoleniu się z luźno oplatających cię ramion partnera, udałaś się do kuchni, aby przy pierwszym napoju dnia przygotować karteczki. Tym razem naglił cię czas, nie byłaś w stanie napisać ich zbyt wiele, ale żywiłaś nadzieję, że Tamaki nie będzie miał ci tego za złe. Ostatnie zjawisko, które chciałaś zobaczyć, to twój chłopak chowający do ciebie urazę.

Po przyklejeniu papieru do jego szafki nocnej, twojego ulubionego miejsca, obdarowałaś go całusem i opuściłaś wasze gniazdko, modląc się, by dzisiejszy dzień w pracy był dla ciebie łaskawy. 

Obudził się kilkadziesiąt minut po twoim wyjściu. Instynktownie sięgnął po ciebie, szukając komfortu, ale jego ręka spotkała się jedynie z zimnym prześcieradłem. Szkoda, naprawdę chciał powitać cię dzisiaj pocałunkiem. Teraz na taką okazję będzie musiał czekać dobre kilka godzin. 

Westchnął ciężko, tęsknił, a uczucie to będzie mu towarzyszyło jeszcze przez długi czas. Nie chciał wychodzić jeszcze z łóżka. Równie dobrze mógłby spędzić tutaj cały dzień, naprawdę nie miałby nic przeciwko tak zmarnowanemu dniu, gdyby znaczyłoby to czekanie na ciebie. Obowiązki bohatera wzywały jednak natarczywie, spędzając mu całkiem sen z powiek. Musiał już wstawać. Natychmiast. Inaczej nie będziesz z niego dumna, jeden z wielu jego najgorszych koszmarów.

Przekręcił się w stronę brzegu łóżka i właśnie wtedy je zobaczył. Z delikatnie rozdziawionymi ustami, wysunął w ich kierunku rękę, jakby widział kolorowe karteczki, które przecież były mu tak dobrze znane, pierwszy raz w życiu. To nie tak, że pierwszy raz dostał je od ciebie. Nie, taki widok przywitał go już któryś raz z rzędu. Wciąż nie mógł jedynie uwierzyć, że troszczysz się o niego na tyle, aby poświęcać swój cenny czas dla jego satysfakcji i szczęścia. Łzy cisnęły się do jego oczu ze wzruszenia, a jego brzuch łaskotał od stada buszujących w nim motyli. Kochał cię, tak bardzo cię kochał.

Z przesadzoną subtelnością sięgnął po listy, czytając każdy z nich po kilkadziesiąt razy, pragnąc zapamiętać dokładnie każde słowo w nich zawarte. Rozczulił się na widok dwóch motylków, a także uroczych serduszek, widocznych na praktycznie każdej kartce. Byłaś taka słodka. Taka miła. Cudownie było poczuć, że ktoś o tobie pamięta, nie umniejszając tobie oczywiście. Ufał, że zawsze o nim pamiętasz, tak jak ty nie schodzisz z taśm jego umysłu dwadzieścia cztery na siedem. 

Spod łóżka wyciągnął pudełko, a następnie położył je na kolanach. Po otwarciu przywitał go widok setek ciasno ściśniętych ze sobą karteczek, treść których wykuł na pamięć i potrafił na wyrywki wyrecytować w kolejności chronologicznej treść tychże drogich mu skrawków papieru. Uśmiechnął się na widok swojego bogatego zbioru. Nigdy ich nie wyrzuci. Od momentu ich otrzymania stały się nierozerwalną częścią jego życia. Stanowiły materialny dowód waszej niepowtarzalnej miłości, a ich kradzież bądź zniszczenie oznaczałyby wypowiedzenie wojny. 

Opuszkiem palców przejechał po grzbietach stron jego własnej, nietypowej książki.

— Powinienem kupić nowe pudełko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro