ᴋᴀꜱʜɪᴍᴀ x ᴛᴏᴏɴᴏ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatnio złe oceny wpadały pod jego nazwisko w dzienniku jedna po drugiej. Szczególnie z matematyki. Jeśli nie chciał zostać rok w tej samej klasie, a tym samym wydłużyć swoje męki w tej szkole, musiał w końcu wziąć się za siebie, zanim będzie za późno czy zanim jakiś nauczyciel nie zaproponuje mu specjalnego zaliczenia po lekcjach.

Toono siedział samotnie w bibliotece, z trudem powstrzymując się, aby nie rzucić długopisem o jakiś regał. Nic z tego nie rozumiał, a to budziło w nim nie tylko frustrację, ale i stres, że znowu zawiedzie na zbliżającym się egzaminie. Nie ważne jak by się nie starał i jak nie próbował rozwiązać przykładu, jego wynik nie zgadzał się w tym, co wskazywał podręcznik.

Jakby tego było mało, od dobrego tygodnia ciążyła na nim ogromna presja ze strony klubu, jak zawsze, kiedy zbliżał się koniec miesiąca. Jeśli dalej tak pójdzie, będzie mu grozić nie tylko nie-zdanie z matmy, ale i fucha chodzącej dziury na bandę niewyszalałych penisów.

Chłopak położył swoją głowę na ławce, mając nadzieję, że jej zimno chociaż trochę pomoże mu się otrzeźwić lub pobudzić parujący mózg. Ile już tu siedział? Prawie dwie godziny?

— Hej — usłyszał nad sobą, dobrze znajomy mu głos. Kolejny problem właśnie się napatoczył, mimo że Toono starał się, jak tylko mógł unikać Kashimy. Bo jakby wszystkiego było mało, to stresowało go jeszcze udawanie czyjegoś chłopaka przed członkami klubu. Ciągle myślał o tym, co stanie się, kiedy się gdzieś potknie i wszyscy domyślą się, że ich związek to zwykła ściema.

— Ziemia do Toono. Szukałem cię — dodał Yuu, a potem odsunął sobie krzesło naprzeciwko Takashiego. — Nie przyszedłeś dzisiaj na spotkanie. Przewodniczący powiedział, że musisz się uczyć.

— I właśnie to robię. Nie powinieneś mi przeszkadzać — mruknął szatyn, ani myśląc podnosić swojej głowy z ławki. Może jak będzie go ignorował, to sobie pójdzie?

— Interesujące, nie słyszałem jeszcze o przypadkach, aby ktoś się czegoś nauczył poprzez spanie nad książkami — odparł wyższy, biorąc do ręki zeszyt, który leżał obok chłopaka i pacnął go nim w głowę. Jedyna zagrywka Toono poszła się walić, a on sam westchnął i usiadł prosto, czując, jak zaczyna boleć go każdy kręg kręgosłupa.

— Po prostu nic z tego nie rozumiem! Wszystko wychodzi mi źle! — burknął oburzony, wskazując pretensjonalnie ręką podręcznik. Yuu parsknął śmiechem, kiwając z dezaprobatą głową.

— Wiesz co? Wydaje mi się, że biblioteka to nie miejsce na krzyki pod adresem książki od matmy. Wytłumaczę ci wszystko u siebie — oznajmił wyższy, a potem wstał i zaczął zbierać rzeczy Toono obecnie rozwalone po całym stoliku. Niższy zmierzył go sceptycznym spojrzeniem. — No chodź, pomogę ci z tym. Inaczej słabo to widzę — dodał trochę bardziej stanowczo, po czym trzymając wszystkie książki Takashiego, z rozbawieniem obserwował, jak ten mozolnie podnosi się ze swojego miejsca, a potem idzie za nim, jak skazaniec na swój wyrok.

***

Yuu zabrał Toono do swojego pokoju w akademiku, gdzie rozłożyli się wygodnie, a już po chwili wokół nich zdążyły nagromadzić się książki, zeszyty, długopisy i przekąski, w tym rozsypane chipsy. Kashima zaczął od przedstawienia całego tematu w teorii, potem sam rozwiązał kilka przykładów, a kiedy przyszła kolej szatyna podpowiadał mu co nieco, aby zachęcić go do działania prawidłowym wynikiem. Jednak nietrudno było mu zauważyć, że nawet z jego pomocą Toono mylił się cały czas, nawet w stawianych znakach, a co dopiero obliczeniach i kiedy przyszła kolej na to by popracował sam, nie wiedział nawet, na jakim numerze zadania skończyli.

— No dobra, co jest? — zapytał w końcu wyższy, wpatrując się w Takashiego, nieznoszącym żadnej beznadziejnej wymówki spojrzeniem. Toono zamrugał kilka razy, jakby dopiero co został sprowadzony na ziemię, po długim bujaniu w obłokach, a potem spuścił swój wzrok nisko na zeszyty i zaczął mazać coś na marginesie.

— Nic. Chyba jestem ma to za głupi — powiedział cicho, mocniej dociskając długopis do kartki, kiedy usłyszał ciężkie westchnienie Yuu, a to oznaczało tylko jedno, że będzie drążył dalej.

— Bzdury. Widzę, że jesteś nieobecny. Możesz mi powiedzieć, co cię trapi, przecież jesteśmy przyjaciółmi — kontynuował spokojnie Kashima. Już od samego początku widział, że niższy jest jakiś pochmurny, mimo że ten starał się to jakkolwiek zamaskować.

Toono spojrzał na niego krótko, a potem odsunął od siebie książki i nerwowo postukał palcami w stolik.

— Zbliża się koniec miesiąca — wyznał, uciekając wzorkiem gdzieś na boki, byleby nie patrzeć w oczy swojemu rozmówcy, kiedy wypowiadał te słowa. Miał jedynie wielką nadzieję, że Yuu zrozumie, o co chodzi, bo nie zamierzał mówić nic więcej o tych krępujących rzeczach (szczególnie wspominając ostatni koniec miesiąca, kiedy to cudem uniknął wykorzystania seksualnego).

— Ach... Chodzi o klub, prawda? — chciał upewnić się Kashima, a Toono jedynie skinął głową. — Dopóki myślą, że jesteśmy parą nikt cię nie dotknie — powiedział, przyglądając się ze zmartwieniem, jak szatyn nerwowo bawi się rękawami brązowego swetra.

— Przewodniczący już nas przejrzał, boję się, co może wymyślić.

— Toono, nie pozwolę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę — odparł stanowczo Yuu, łapiąc niższego za dłoń i ściskając ją delikatnie w opiekuńczym geście. Takashi znieruchomiał na chwilę, w reakcji na dotyk domniemanego partnera, a potem odważył się, żeby spojrzeć w jego twarz. Uśmiechnął się blado i pokiwał głową, nie wiedząc, co miałby odpowiedzieć.

— Obiecuję — dodał Kashima, widząc, że chłopak mu nie wierzy, a potem poczochrał go po włosach, dzięki czemu Toono zaśmiał się nerwowo, strącając jego rękę.

Yuu miał w takich chwilach wrażenie, że jego uczucia co do Takashiego rosną w zatrważającym tempie, czasem niemal odbierając mu przy tym oddech. Każda okazja, dzięki której mógł go dotknąć, sprawiała, że jego ciało przechodziły przyjemne deszcze albo podmuchy gorąca.

Czasem wręcz bił się sam ze sobą, czy by nie posunąć się o krok dalej i nie pocałować Takashiego tak po prostu, a nie dla poklasku członków Yaribu, czy nie pokazać by mu swoich prawdziwych uczuć. A potem zawsze nawiedzała go okropna myśl odrzucenia. Zawsze, ale nie dzisiaj.

— Pamiętasz, jak powiedziałem, że podobał mi się tamten pocałunek? — zapytał niepewnie, nie wiedząc dokładnie, jak zacząć temat. Przyglądał się uważnie, jak twarz Toono różowieje na samo wspomnienie, a on po raz kolejny skinął głową.

— A-ale... jesteś chłopakiem... j-ja też — mruknął zawstydzony, z trudem powstrzymując się, aby nie zakryć się rękami, jak dziecko, które chce udać, że jest niewidzialne.

— No tak... Ale to nie jest nic złego... prawda? — Yuu również czuł gorąco na twarzy, ale uznał, że skoro już zaczął ten temat, lepszej okazji może nie być. Poza tym bał się, że jeśli teraz odpuści, Toono zacznie go jeszcze bardziej unikać.

— N-no nie... — odparł od razu Takashi, nerwowo poprawiając włosy. Z jakiegoś powodu (może przez to, że czuł rosnące między nimi napięcie) miał dziwne przekonanie, że wie, co się zaraz wydarzy, a mimo tego nie zamierzał uciekać, czy wtrącać jakiejś wypowiedzi, która jasno by wszystko przekreślała.

I tak jak się spodziewał, Yuu nachylił się nad nim, a potem delikatnie musnął jego wargi, dając mu czas na ewentualne odepchnięcie siebie, zanim nie zrobił tego po raz kolejny. W pierwszej chwili Takashiego kompletnie sparaliżowało, mimo że spodziewał się, że Kashima to zamierza. Dopiero kiedy wyższy odsunął się odrobinę, po tym jak nie dostał żadnej odpowiedzi, Toono bardzo niepewnie (samemu nie wiedząc, czy nie będzie później żałował) położył mu dłoń na karku i niezdarnie cmoknął go raz w usta.

Wyższy nie mógł powstrzymać szczerego uśmiechu, a radość, jaką promieniał, sprawiła, że nawet Toono zrobiło się milej na sercu.

— Wow! P-pocałowałeś mnie — powiedział szczęśliwy, ale i zaskoczony, po czym nieświadomie dotknął opuszkami palców swoich warg. Szatyn zaczerwienił się jeszcze bardziej i spuścił niżej swój wzrok, mrucząc coś, że to Yuu pocałował go pierwszy, a przy tym wszystkim kompletnie zapomniał, że jego ręka wciąż znajduje się na karku wyższego chłopaka i w dodatku z nerwów kreśli w tym miejscu kółeczka paznokciem.

Kashima przechylił głowę delikatnie na bok i ujął w rękę policzek Takashiego, przy tym gładząc go czuło kciukiem. Sam miał wrażenie, jakby w jego wnętrzu latało stado motyli, przyjemnie łaskocząc go w podbrzuszu.

— Toono, podobasz mi się... Wiem, że może sam jeszcze tego wszystkiego nie rozumiesz, ale chcę, żebyś pamiętał, że to normalne i że możesz lubić kogoś tej samej płci — powiedział spokojnie, uważnie przyglądając się najdroższej twarzy, jakby chciał zarejestrować każdy jej szczegół, póki jest tak blisko niego.

— Nie mówisz tego, tylko dlatego, żeby... no wiesz... zrobić to ze mną? — zapytał szatyn, zerkając przelotnie w szare oczy drugiego i kiedy zobaczył, że tamten również się rumieni, sam poczuł się trochę lepiej.

— N-nie! O-oczywiście, że nie. Nie jestem taki, jak te napalone ciołki z klubu! — zaprzeczył od razu wyższy, pesząc się i odsuwając się trochę bardziej od Toono, aby już nie być w jego strefie osobistej. Nie pomyślał wcześniej, że jego zachowanie mogłoby zostać tak odebrane, a na pewno nie chciał, żeby Takashi myślał, że jest dla niego jedynie obiektem do zaliczenia i dopisania do rankingu.

— C-chciałem się upewnić... Na poprzednim podsumowaniu miesiąca powiedziałeś... — bąknął Toono i tutaj urwał, ani myśląc wymawiać na głos słowa, które od tamtej chwili cały czas chodziły mu po głowie, jako że będą uprawiać dużo seksu, tylko ze sobą.

Twarz Kashimy, jak i uszy zaczerwieniły się wściekle, kiedy tylko sam sobie o tym przypomniał, a potem podrapał się nerwowo po głowie.

— Wybacz... Powiedziałem tak, żeby dali nam spokój — próbował się wytłumaczyć wyższy, ewidentnie zażenowany samym sobą. Potem na chwilę obaj pogrążyli się w swoich myślach, kiedy to Toono na język nie przyszło pewne pytanie.

— Jeśli naprawdę bylibyśmy parą, musielibyśmy robić to od razu? — zapytał cicho, a potem dodał jeszcze ciszej, kuląc się w sobie tak, że od razu wyglądał na jeszcze drobniejszego. — Nie robiłem tego nigdy, nawet z dziewczyną.

Yuu patrzył przez chwilę na szatyna w osłupieniu, nie dowierzając samemu w to, co usłyszał i nie chodziło tutaj o fakt prawictwa tudzież dziewictwa, jak kto woli, a o to, że Takashi poniekąd wspomniał o prawdziwym związku. Uśmiechnął się ciepło i złapał chłopaka za rękę, jakby chciał go pocieszyć.

— Oczywiście, że nie. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Poza tym ty jesteś dla mnie o niebo ważniejszy niż seks — powiedział zupełnie szczerze, starając się cały czas patrzeć w oczy niższego, który z kolei często uciekał spojrzeniem gdzieś na boki.

— Przemyśl sobie wszystko, a... — chciał dodać Yuu, jednak nie skończył, bo Toono przycisnął swoje usta do tych jego, ale na szczęście, mimo że zaskoczyła go taka inicjatywa, otrząsnął się prawie do razu, aby zaangażować się w pocałunek i tym razem nie droczył się zbyt długo, tylko od razu przeszedł do bardziej konkretnych pieszczot z uwzględnieniem w nie języków. Mocno złapał Takashiego w talii, chcąc go mieć jak najbliżej przy sobie (skoro już miał tę okazję i ta wcale nie była ustawiana), a przy tym serce waliło mu jak dzikie w klatce piersiowej, zupełnie jakby miało zaraz połamać żebra i z niej wyskoczyć.

Oderwali się od siebie, kiedy Toono zabrakło oddechu. Zawstydzony chłopak spojrzał niepewnie w twarz Yuu, która cała promieniała (nie tylko czerwienią, ale i szczęściem), a potem sam mimowolnie się uśmiechnął i przytulił ostrożnie do wyższego, nie chcąc, aby tamten widział, że czerwieni się jak burak.

— J-ja chyba chcę być t-twoim chłopakiem — powiedział cicho, będąc dumnym po części ze swojego misternego planu, dzięki któremu ukrył swoją twarz, a po części z tego, że zdobył się na odwagę, aby to powiedzieć. I potem z ulgą poczuł, jak Yuu również go przytula i opiera swój policzek na jego głowie.

— Cieszę się jeszcze bardziej niż po tym, jak powiedziałeś, że jestem twoim pierwszym — odparł rozradowany Kashima, na co Toono parsknął śmiechem. W sumie to całe napięcie zaczęło z niego powoli uchodzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro