Rozdział 59

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wieczorem Harry  zaprosił mnie na kolację. Zwykle jadaliśmy ją w dużej jadalni. Tym razem nakryty stolik czekał na nas na patio. Dzisiaj było ciepło. Przez cały dzień świeciło słońce. Nie musieliśmy martwić się złą pogodą.

- Nie widziałem, że jest z ciebie taki romantyk. - zaśmiałem się, wtulając  w ramię swojego męża.

Właśnie zmierzaliśmy do stolika. Dzisiejszy dzień poświęciliśmy na zwiedzaniu winnicy. Mogliśmy przyjrzeć się jak przebiega produkcja wina. Było to dość niezwykłe doświadczenie. Na koniec nie obyło się bez degustacji. Było to najlepsze wino jakie kiedykolwiek piłem.

- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. - posłał w moją stronę  czuły uśmiech.

Odsunął mi krzesło i zasiedliśmy do stołu. Spojrzałem na menu. Skrzywiłem się widząc same nieznane mi nazwy. Zerknąłem na chłopaka. Wpatrywał się w kartę i mamrotał coś pod nosem. Zagryzłem dolną wargę i czekałem.

- Co wybrałeś? - spytałem niepewnie.

- Yyy... Makaron? - próbował przeczytać nazwę, ale mu się to nie udało.

- Przecież jesteśmy we Włoszech, tutaj cały czas jedzą makaron. - stwierdziłem. - Pewnie wszystkie te nazwy oznaczają potrawy z makaronem.

- Więc wezmę spaghetti. Zwykłe normalne spaghetti bolognese. A ty? - popatrzył na mnie wyczekująco.

- To samo. - odwzajemniłem uśmiech.

Kiedy przyszedł kelner, w tym przypadku był nim jeden z pracowników tej winiarni, złożyliśmy nasze zamówienia. Podczas przygotowywania posiłku dostaliśmy butelkę najlepszego wina z tej winiarni. 

- Vino Nobile di Montepulciano - powiedział Harry przyglądając butelce.

-Dobre czerwone wina produkowane w okolicach Montepulciano. Wytwarza się je głównie ze szczepu Sangiovese i czerwonych winogron Canaiolo. - dodałem przypominając sobie słowa Philipe.

Obaj się zaśmialiśmy. Wypiliśmy nieco i prowadziliśmy luźną rozmowę. Po kolacji i może dwóch butelkach wina poszliśmy do sypialni. Byliśmy zbyt pijani na jakiekolwiek spacery. Harry'emu plątały się nogi lub tylko udawał i popisywał. Ja za to się nie zgrywałem. Naprawdę kręciło mi się w głowie. O dwie lampki wina za dużo. - pomyślałem. - A może butelki?

- Gdzie jest mój ukochany mąż? - zawołał zielonooki, kładąc na łóżku.

- Leżysz na mnie,  Hazz... - westchnąłem wywracając oczami. - Złaź. Ciężki jesteś...

- Nie zauważyłem cię. - zaśmiał się dźwięcznie i położył obok. - Mówiłem ci już, że cię kocham?

Podparł się na łokciu i zawisł nade mną. Jego zielone oczy błyszczały. Brunet miał dziś bardzo dobry humor. Przez chwilę bałem się, że zacznie zasypywać mnie tymi swoimi żartami. Owszem... niektóre były śmieszne, ale nie wszystkie.

- Setki razy Harry. - uśmiechnąłem się i pocałowałem go w nos.

- Skoro już mówiłem... to może ci teraz to pokażę, LouLou? - zapytał.

- Jestem jak najbardziej za. - pokiwałem energicznie głową.

Harry złapał za pasek od swoich spodni i próbował go rozpiąć. Coś ciężko mu to szło. Westchnąłem i klepnąłem go w dłonie. Sam się tym zająłem. Po chwili pozbyłem  jego paska i spodni. Brunet przewrócił się na plecy i wymachiwał zabawnie nogami w powietrzu, próbując zrzucić z siebie dolną garderobę. On stanowczo był zbyt pijany. Muszę zapamiętać, że Harry i alkohol to złe połączenie.

- Lou... - jęknął, gdy spodnie spętały mu nogi w kostkach. - Pomóż...

- Ale z ciebie dziecko, Hazza. - westchnąłem i oczywiście mu pomogłem.

Spodnie wylądowały na ziemi. Po chwili to samo spotkało jego koszulkę i bokserki. Zielonooki uparł się, że on mnie rozbierze. Próbował przez trzy minuty z ciągnąć ze mnie bluzkę. Złościł się i mruczał, kiedy mu się to  nie udawało. Nie wytrzymałem i sam ją z siebie z ciągnąłem. Gdybym miał czekać na chłopaka, to do jutra bym tkwił w ubraniu.

- Nareszcie! - zawołał ucieszony, gdy rzuciłem swoje bokserki na podłogę. - Wiesz, że najlepsza wersja Louis'a to ta naga wersja? - zapytał rozbawiony.

Zanim zdążyłem coś dodać, brunet wpił się w moje wargi. Zdawało mi się, że wciąż czułem smak wina w swoich ustach, kiedy zielonooki wdarł się językiem. Pocałunek do delikatnych nie należał. Połowa mojej twarzy była obśliniona i mokra od pocałunków. Po chwili zszedł z nimi niżej na moją szyję. Przejechał językiem po wrażliwej skórze, zostawiając za sobą more ślady.

- Uwielbiam twój zapach. - szepnął. - Delikatność twojej skóry...

- Hazz nie gadaj tyle. Znam lepsze zastosowanie twoich ust. - posłałem mu uśmiech.

Zielonooki zgodnie pokiwał głową. W zupełności się ze mną zgadzał. Odsunął swoją twarz ode mnie. Przyłożył dwa palce do moich warg. Nie musiał nic więcej mówić. Dokładnie obśliniłem jego palce i zacząłem wiercić się zniecierpliwiony. Zielonooki nieco zsunął się na dół i dłonią zaczął masować moje jądra. Uważałem to za zbyteczne, gdyż byłem wystarczająco pobudzony. Jedynie czego pragnąłem to poczuć go w sobie. Po chwili wsunął we mnie pierwszy palec. Spiąłem się nieznacznie i próbowałem rozluźnić.

- Jak ty to robisz, że za każdym razem jesteś tak cholernie ciasny? - mruknął przygryzając mój sutek.

Po chwili dodał drugi palec. Zaczął mnie nimi rozciągać. Był bardzo powolny. Nie lubiłem gdy się tak wlekł. Drażnił moje wejście, krzyżując palce ze sobą.

- Harry! Szybciej! - zawołałem zaciskając się na palcach.

- Jak zwykle niecierpliwy. - westchnął i zaczął zostawiać mokre ślady języka na moim brzuchu.

- Już wystarczy. Już możesz. - zapewniłem.

Dopiero teraz w końcu wyjął ze mnie swoje palce. Jęknąłem na uczucie pustki. Zielonooki wyjął coś z szafeczki, co od razu rozpoznałem jako lubrykant. Wylał dość sporą ilość żelu na dłonie i ogrzewał płyn. Po chwili rozsmarował go na mojej dziurce i jej okolicach. Czułem jego duże dłonie, gdy uciskał moje pośladki.

- Gotowy? - zapytał spoglądając na mnie wyczekująco.

Skinąłem głową na znak zgody. Czekałem na to trzy pieprzone dni! Za każdym razem coś nam w tym przeszkadzało. Dlatego teraz obiecałem sobie, że do końca wyjazdu nie zamierzam nigdzie w nocy wychodzić poza naszą sypialnię.

Poczułem jak Harry zgina mi nogi w kolanach i rozszerza uda. Po chwili dłonie przeniósł na moje biodra. Spojrzał mi w oczy i posłał czuły uśmiech. Tak bardzo kochałem tego chłopaka o zielonych jak trawa oczach.

Poczułem najpierw jak wbija się we mnie główką. Nie wszedł cały. Jak zwykle był delikatny i czekał aż się przyzwyczaję. Ile razy byśmy się nie kochali, to zawsze Harry dbał o to, abyśmy obaj odczuwali przyjemność. Nigdy nie zrobił mi krzywdy. W łóżku był bardzo łagodny i wrażliwy. Kochałem takiego Harry'ego. Gdy skinąłem głowa, brunet wszedł do połowy i po następnej chwili poczułem go w końcu całego.

- Już możesz. - zapewniłem  po raz kolejny.

Dopiero teraz zaczął ostrożnie się poruszać. To jednak było dla mnie za wolno. Chciałem poczuć go mocniej i głębiej. Dłonie wplotłem w jego włosy i pociągnąłem za ich końcówki. Słyszałem jak cicho zamruczał.

- Szybciej. - zawołałem. - Nie jestem z porcelany.

Po chwili przyśpieszył. Nie sądziłem, że ma w sobie tyle siły. Z moich ust co chwila uciekały głośne jęki i sapnięcia. Nie mogłem tego kontrolować. Próbowałem stłumić odgłosy w poduszkę, ale nic to nie dało. Chłopak chciał mnie słyszeć, na co się zarumieniłem. Jak zwykle zresztą. Harry ani na chwilę nie zwolnił tempa, wręcz przeciwnie, przyśpieszył. Gdy trafił w prostatę głośno krzyknąłem. Potem cały czas uderzał w to samo miejsce. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech zadowolenia. Gdy czułem, że jestem blisko, ten się zatrzymał. Popatrzyłem na niego z wyrzutem i jęknąłem niezadowolony.

- Nie mam gumek. - powiedział nagle sobie o tym przypominając.

- Przecież nie zajdę w ciąże, głuptasie. - zaśmiałem się. - Poza tym robiliśmy tak wiele razy. Chcę cię poczuć w sobie.

Sięgnąłem dłonią, stymulując członka, pragnąc dojść. Harry złapał mnie za ręce, odciągając od tego. Unieruchomił mi nadgarstki nad głową.

- H-Harry! Ja już... - jęknąłem.

- Dojdziesz bez tego, Loueh. - szepnął mi na ucho, liżąc po szyi.

Zanim zdążyłem zaprotestować, ten zaczął ruszać się we mnie bardzo szybko. I Harry miał rację. Nie potrzebowałem żadnej pomocy, by głośno dojść z imieniem swojego męża na ustach. Sam chwilę po mnie również doszedł. Chwycił jedną dłonią mojego penisa i poruszał w górę i w dół powodując tym samym przedłużenie mojego orgazmu. To było cholernie dobre!

Jeszcze przez chwilę Harry leżał na mnie, próbując uspokoić się po spełnieniu. Nasze ciała lepiły się nie tylko od potu, ale żaden z nas nie miał siły na prysznic. Zielonooki odgarnął karmelowe kosmyki moich włosów na bok. Wpatrywał  w moje tęczówki z ogromną miłością.

- Kocham cię, Loueh. - powiedział i cmoknął mnie w spocone czoło.

Dopiero teraz wysunął się ze mnie i przytulił moje drobne ciało do siebie. Znów byłem jego małą łyżeczką. Nakrył nas kocem i po chwili czułem jego ciepły oddech na szyi.

- Kocham cię, Harry. - zapewniłem i wtuliłem w ciepłe ciało swojego męża.

Byłem bardzo szczęśliwy, mając kogoś takiego jak Harry przy swoim boku. Nigdy bym nie przypuszczał, że zasłużę na taką miłość, jaką chłopak mnie darzy. Ten wyjazd do Włoch okazał się wspaniałą przygodą. Przez te dwa krótkie tygodnie bardzo wypocząłem. Można powiedzieć, że zrekompensowały mi one mój wieloletni pobyt w wojsku. W końcu spełniło  się moje jedno, jedyne życzenie, jakie od zawsze miałem. Nie był to nowy samochód, komputer, duża willa z basenem. W dniu kiedy wrzuciłem monetę do fontanny myślałem tylko o jednym. Chciałem, abym w końcu doświadczył szczerej, prawdziwej  miłość. I tak się stało. Mam Harry'ego. Nieoczekiwanie pojawił się w moim życiu i już tak pozostał. Żyjemy ze sobą już kolejny rok. Mamy małą kawiarnię, która nam wystarcza. Już nic złego nie może mi się przydarzyć, ponieważ mam przy sobie zielonookiego, swojego męża.


❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Witajcie, kadeci!

To już ostatni rozdział ,,Yes, sir!".

Nie opuszczajcie jeszcze porucznika, dobrze? Ma wam jeszcze do powiedzenia kilka słów, ale to już później. Teraz nie będzie was tym zanudzać.

To jeszcze nie koniec! Ostatnia zbiórka odbędzie się jutro. Wtedy zdecydujecie czy nasze drogi się rozejdą, czy jednak ktoś zostanie na dłużej z porucznikiem.

Bardzo dziękuję za gwiazdki i komentarze.

,,Yes, sir!'' już któryś dzień z rzędu zajmuje 1 pozycję w ff, za co ogromnie wam dziękuję. Teraz już będzie tylko spadać aż w końcu zniknie XD

Dzisiaj porucznik znów daruje wam pompki i biegi. Cieszmy się niedzielą ^.^

Spocznij!

Do jutra???

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro