Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czym jest egzystencja?

jej sama forma

jest niewiadoma

czym ona jest?

czemu istnieje?

nasza egzystencja..

nasz rozum...

to wielka zagadka.

------------------------------------------------------------------------------------------------

- Dobieram~ - Wyciągnęłam kartę z mojego dysku i się uśmiechnęłam do siebie. Z drugiej strony sali usłyszałam głos.
- Co jesteś taka zadowolona? Nie możesz ze mną wygrać, pogódź się z tym. Nic co wyciągnęłaś nie pomoże ci w twojej sytuacji. - Chłopak stojący za wielką, białą maszyną zaśmiał się, opierając się o ścianę. Był naprawdę pełny siebie. Przegryzłam wargę.
- Nie znasz mojej talii. A poza tym nie bierz tego aż tak poważnie, Jezu.
- Dziękuję za taki tytuł, Erein, lecz moje imię to Ivan.
Przewróciłam oczami i wróciłam do rozgrywki.

Ivan = 2100 PŻ
Potwory:
Sigma Vylon 2300 ATK
Pułapki/Zaklęcia:
Segment Vylon (Zaklęcie wyposażenia (Sigma Vylon))
Czarny Naszyjnik (Zaklęcie wyposażenia (Sigma Vylon))

Erein = 1100 PŻ
Potwory:
Głupiec Przepowiedni 1600 ATK
Pustelnik Przepowiedni 1800 ATK
Pułapki/Zaklęcia:
<P> Zbroja Sakuretsu (Schowana)
<Z> Księga Przeznaczenia (Schowana)

Wskazałam na czarownika noszącego żółtą szatę przepasaną wielo kolorywymi paskami.
- Aktywuję efekt Głupca Przepowiedni. Raz na turę, mogę wysłać kartę "Księga" z mojej talii na mój cmentarz.
Zaznaczyłam coś na ekranu dysku, a z talii do niego przymocowanej wysunęła się pojedyncza karta, którą pokazałam Ivanowi.
- Odrzucam Księgę Wieczności na cmentarz.
Odłożyłam kartę na środek urządzenia, a ono ją połknęło.
- Teraz... ponownie wysyłam kartę na cmentarz, aby specjalnie przyzwać potwora!
Umieściłam w Cmentarzu Niszczyciela Przepowiedni.
- Wyjdź! Niewiadomy!
Przede mną pojawił się błysk światła, który powoli uformowało się w stworzenie. Jego nogi były nadzwyczaj wąskie, jedynie poszerzajac się w górę tułowia, zakończonego ostrymi kątami. Na swojej piersi posiadał zapytajnik w kolorze czerwieni, tak samo jak na głowie nie posiadającej twarzy. Z niej natomiast wyrastały dwa, wielkie, ostre rogi, wyglądające jak królicze uszy. Do ramion miał przypiętą pelerynę w kolorze ciemnego nieba.

Niewiadomy - 2000 ATK

Jeszcze raz zerknęłam na pole mojego kolegi. Vylon Sigma to biała maszyna - latała na tak zwanej nodze, zakrzywionej mocno w górę. Dochodziła aż do głowy, posiadającej tępe spojrzenie, opatulonej w tak dużo metalu, że wszystkie części wyglądały jak kolejne faldy grubej szaty. Za nim znajdował się wielki, złoty pierścień, wyglądający jak aureola. Z głowy wyrastały mu dwie, humanoidalne ręce otoczone wieloma, złotymi okręgami. Z tyłu wychodziły mu metalowe, białe skrzydła.

Vylon Sigma - 2300 ATK

Spojrzałam na swoją rękę. Księga Mocy i Księżniczka Zamieci. Zaklęcie się przyda, jak miało to zresztą w zwyczaju, ale jeśli zamierzam zabić Vylona, sama otrzymam obrażenia - Był wyposażony w kartę Czarny Naszyjnik, który wzmacnia go o 500 ATK, a kiedy potwór zostanie zniszczony, może tyle samo zadać obrażeń, a to trochę było niebezpieczne na moją ilość Życia... ale inaczej bardziej oberwę. Maszyna była jeszcze wyposażona w kartę "Segment Vylonu", która sprawiała, że jest odporny, na jakiekolwiek zaklęcia i pułapki, ale to nie był problem dla mnie.
Cóż, raz kozie śmierć.

- Aktywuję Księgę Mocy! Dzięki niej, mogę zwiększyć ATK mojego Czarownika o 1000. Jeśli w tej turze zabije potwora, będę mogła dodać kartę "Księga" do mojej ręki. Kieruję efekt na Niewiadomego!

2000 -> 3000

- Teraz, dzięki temu, że użyłam Kartę Zaklęcia "Księga", Atak pustelnika zwiększa się o 300 ATK.

1600 -> 1900

Na twarzy Ivana pojawił się strach, a ja mimo woli uśmiechnęłam się. To naprawdę przynosi satysfakcję, jeśli używam Zaklęć "Księg". Ich duże combo może roznieść przeciwnika, często więc może być dla niego zabójcza. Ale jak na złość, dzięki pułapce "Zmiana DNA" mogę stać się bezbronna...
On takiej pułapki jednak nie posiadał, a ja nie mam się po co nią przejmować.
Wskazałam Vylon Sigmę.
- Przechodzę do Fazy Walki. Atakuję Niewiadomym Vylon Sigmę!
Postać przede mną tanecznie podeszła do maszyny i zniknęła. Chwilę później pojawiła się za Vylonem, a jej ręka przeszła przez środek stwora, który chwilę później rozsypał się na miliony iskierek, które zniknęły po dotknięciu ziemi. Od tej walki na Ivana poleciał lekki wiatr, który prawie go zwalił z nóg, jednak udało mu się utrzymać równowagę.

Ivan 2100 -> 1300 PŻ

Karty ekwipunku zostały zniszczone w tym samym czasie. Projekcja "Czarnego Naszyjnika" pojawiła się w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się Vylon Sigma, a z niej poleciał na mnie promień w kolorze ciemnego fioletu.

Erein 1100 -> 600 PŻ

Przegryzłam wargę jeszcze bardziej. Nagle poczułam krew na swoich ustach więc przestałam. Nie mam po co ranić siebie przez pojedynek, który nie zmieni mojej pozycji w rankingu.

- Doprawdy, umiesz trochę zawalczyć... Lecz wiedz, że w końcu i tak wygram. - Ivan zaśmiał się.
- Ale ja jeszcze nie skończyłam.
Chłopak przez chwilę patrzył się na mnie pytająco. Ja za to po prostu westchnęłam i wskazałam na Pustelnika Przepowiedni. Wtedy zbladł.

- Nie masz żadnej obrony, więc atakuję ciebie Pustelnikiem!
- Ale-
Mężczyzna z białą brodą nie zatrzymał się. Wzniósł w górę swoją laskę. Wtem pojawiły się imitację użytych przeze mnie w tym pojedynku zaklęć "Księga", które wlewały swoją energię do wzniesionego kostura, a on rozbłysł światłem. Zbierało się ono tam przez chwilę na końcu laski, przelewając się przez złote ozdoby, napełniając jasnością niebieskie kule. Kiedy wszystko się rozjaśniło, mędrzec zniżył laskę, celując w chłopaka który już pogodził się ze swoją przegraną i wysłał promień światła w jego stronę.
Z jakiegoś powodu, po uderzeniu pocisku wzbił się duży tuman pyłu, lecz wiedziałam, że wygrałam, bo mój dysk się wyłączył a ja usłyszałam w górze tak dobrze mi znany dźwięk wygranej.

- NOSZ K*-

Mgła opadła, a ja zobaczyłam Ivana, rzucającego bluźnierstwa na swoją rozgrywkę, nie usatysfakcjonowany ze swojej przegranej. Nie brałam tego pod większą uwagę - często potrzebuje być perfekcyjny, więc nawet przegrana w przyjacielskim pojedynku doprowadzała go do szału.
- Życie, Ivan. Życie. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść w stronę foteli przy ścianie, gdy nagle drzwi do sali zostały otwarte, a przez nie wbiegł zdyszany blondyn.
- HEJ!
Stanęłam w połowie kroku, trochę zaskoczona, a może i nawet wzdrygnięta. Nie znosiłam momentów, kiedy ktoś nagle wchodził do tej sali, co niestety zdażało się tak często...
- Co się stało, Daniel?
Daniel to chłopak z naszego dormitorium. Plotkara, dziwny kujon, możesz wyciągnąć od niego mnóstwo ciekawych informacji, no i znałam go z dzieciństwa, chociaż bardziej na odległość, więc tak naprawdę poznawaliśmy się dopiero teraz.

- Syn Yuusho ma walczyć ze Strongiem Ishijimą! - wykrzyknął.
W pokoju zapadła cisza. Co chwila przeskakiwałam wzrokiem z Daniela na podłogę i spowrotem. Otwierałam usta, chcąc jakoś to skomentować, ale od razu chwilę później zamykałam je ponownie. W głowie miałam ... mentlik. Zdziwienie połączone z ekscytacją. Jednak zanim zdołałam wyrazić go w słowach, odezwał się chłopak za mną.

- Kto to Yuusho? - usłyszałam pytanie Ivana, który zdążył do mnie dojść. Oparł dłoń na mojej głowie, czego nie znosiłam ale teraz mnie to średnio obchodziło. Mam cały rok, aby się na niego wkurzać.

- Jak nie wiesz kto to jest?! - Daniel wybuchnął, ale ja podniosłam swoją rękę, uciszając go.

- Ivan jest z daleka, ma prawo nie wiedzieć.
Odsunęłam się od Ivana i wyprostowałam, strzepujac swoja glowe jak pies, aby pozbyc sie jakiegokolwiek zapachu tego durnia.

- Usiądzcie, zrobię wam herbatę i wtedy wszyscy porozmawiamy, okej? - Podałam im propozycję na którą się zgodzili i posłusznie poszli w stronę foteli i stolików w końce sali, a ja wyszłam za drzwi zamykając je za sobą.
Przede mną rozciągał się korytarz, oświetlony jedynie bardzo nikłym światłem. Zaczęłam nim iść, mijając rzędy takich samych, ciemnobrązowych drzwi z numerami w srebrnych kolorach.
Nikt z nas nie był naprawdę z Miasta Maiami. Ani Ja, Ani Daniel, ani tym bardziej Ivan. Wszyscy mieliśmy taką samą historię. Rodzice chcieli, abyśmy studiowali w najlepszej możliwej Szkole Pojedynków, jednynej, która może nas nauczyć wszystkich przyzwań, więc wysyłają nas do Instytutu Leo. Na miejscu okazuje się, iż jest to szkoła stacjonarna, bez internatu. Dyrektor przez tą sytuacje daje nam wybór - albo pokażemy, że jesteśmy coś warci i zorganizuje nam dormitoria, albo wracamy do naszego domu, jak psy z podkulonym ogonem. Prawie wszyscy podjęli się tego wyzwania. W takim razie wolontariusze ze szkoły Leo stawili się, aby nas przetestować. Wszyscy byli uczniami. Każdy z kandydatów dostał jedną szansę aby dowieść swojej wartości - w Indywidualnym Pojedynku.
Ja wpadłam na osobę używającej bardzo podstawową talię Czarnego Maga więc nie było dla mnie większego problemu go pokonać. Jaką ja natomiast talię używam? Jest to specyficzna talia, bardzo skupiająca się na zaklęciach, tak zwane "Księgi". Aby dodać Wisienkę na torcie, używam w talii Potworów "Przepowiedni", które mają różne efekty wspomagające te Karty. Zaklęcia wspomagają potwory, a potwory - zaklęcia. Jest to naprawdę niesamowite combo, które dużo osób często nie docenia. Mam i inne talie, owszem, ale tą najwięcej wygrałam, więc najbardziej w nią wierzę. Wpadłam na dość łatwego przeciwnika, owszem, ale nie wszyscy mieli takie szczęście. Widziałam kogoś, kto został wprost zmiażdżony przez studentkę Fuzji, co zajęło zaledwie trzy tury. Jestem taka szczęśliwa, że na nią nie wpadłam. Mimo to, przypatrywałam się temu pojedynkowi. Posiadała talię skupioną na "Rycerzach-Kryształach". Tak się składa że to jest jedna z talii którą chciałam sama skompletować, ale nigdy nie byłam zadowolona z tego, jak ją złożyłam - a to brakuje tego, a to zaklęcie jest zbędne... ugh. Robienie talii Fuzji jest bardzo trudne bo jej prawdziwa moc znajduje się w twojej dodatkowej talii, jednak Polimeryzację można dodać do talii tylko trzy razy. Fakt, są niektóre karty które działają jak Polimeryzacja, ale prawdę mówiąc? Nie ogarniałam ich za bardzo. Nie zmienia to jednak faktu, że to najtrudniejsza sztuka przyzywania.
Otworzyłam drzwi do kuchni. Klik, woda w czajniku zaczęła się podgrzewać. Ja w międzyczasie wyjęłam specjalny czajnik na herbatę i włożyłam do środka mix herbaty, po czym zamknęłam pokrywkę.
Dziesięciu uczniów zdało te testy, w tym Ja, Daniel I Ivan. W apartamentach, które dostaliśmy nie było największych luksusów, jednak dało się tu żyć. Wszyscy się tu znamy, ale często nikomu nie chciało się siedzieć jak to mówią "bezczynnie" w budynku i wychodzili na miasto robić Bóg wie co. Ale chociaż wieczorami mamy Wielkie Spotkanie, podczas którego rozmawiamy  ze sobą. Dzięki temu mamy tutaj w miarę domową atmosferę.
Po nagrzaniu wody, wlałam ją do czajnika na herbatę, następnie wzięłam tacę, na którą ułożyłam wszystkie potrzebne mi przedmioty i wyszłam.
Aby tu się wprowadzić, musieliśmy czekać trzy miesiące. Ciągle nie rozumiem jakim sposobem udało im się zbudować coś takiego w ciągu tak krótkiego czasu, no, ale cóż...
Otworzyłam niezgrabnie nogą drzwi do Sali Pojedynków
- Oh, wreszcie wróciłaś. - Ivan odezwał się jak zwykle arogancko na mój widok.
- Herbata nie jest sokiem, pamiętaj. - drugi raz w tym dniu przewróciłam oczami.

Już spokojniej postawiłam tacę na stoliku i wszystko rozstawiłam. Chłopacy nie czekając na moje pozwolenie od razu wszystko sobie nalali i chwilę później siedzieliśmy wpatrując się w siebie lub w głąb wielkiej sali. To był następny punkt, który był dla mnie niezrozumiały - może i w trzy miesiące udało im się wybudować pokoje i tak dalej, ale taką wielką salę? Wykładana jasnym drewnem, wysoka na dwa piętra i długa na jakieś pięć. przy samym suficie znajdowały się wielkie okna, które niewyobrażalnie rozświetlały salę, a także pozwalały nam w spokoju ćwiczyć, bez jakiegoś przypadkowego wścibskiego obserwatora - w końcu pojedynki są jednym z najbardziej znanych sportów na świecie.

- Więc... - zaczął Daniel.
- Kim jest ten Yuusho? - Ivan wciął mu się w środku zdania.
- Yuusho był kiedyś jednym z najlepszych Graczy w tym regionie. To on właśnie wynalazł Pojedynki Akcji. - Odparłam wpatrując się w głąb sali. Wspomnienie o tym mężczyźnie z niewiadomego powodu cieszyło mnie. Może dlatego że był ściśle związany z moim dzieciństwem?
- To naprawdę nie było coś zrobione przez jakiś... bezimiennych organizatorów?
- Nie, coś ty. Może i średnio to możesz pamiętać, ale kiedyś pojedynki nie były aż tak widowiskowe. Hologramów nie dało się nawet dotknąć więc wszystko było w jakimś sensie... smętne. Wtedy przyszedł Yuusho. Używając Solid Vision, które było w stadium wczesnej produkcji, pokazał, że można urozmaicić tą grę. Takim sposobem stała się też jedną z najczęściej granych gier na świecie. - Uśmiechnęłam się do siebie. - Jak byłam mała, byłam jego wielką fanką. Może i mieszkałam w Inserberg, lecz często oglądałam programy w których były pokazywane jego pojedynki. Z wypiekami przypatrywałam się każdej jego sztucce, wprost widowiskowym występom.... Istny magik.
Na chwilę zamilkłam i spuściłam głowę. Nic nie mogło jednak uśmierzyć wspomnienia które samo wpychało się do mojego umysłu.
- Pewnego dnia... zniknął. Jakby nigdy nie istniał. Nie pojawił się na pojedynku z Ishijimą.
- Tym Ishijimą co teraz?! - Przerwał mi Ivan w pół zdania.
- Tak... Nikt nie miał pojęcia dlaczego tak się stało, nawet jego rodzina. Gdzieś są nawet jeszcze nagrania z jego synem, jest o kilka lat młodszy ode mnie, który wyrywał się, chcąc pójść za ojca, aby zagrać za niego. Już wtedy wiedziałam, że  nawet gdyby próbował... nie mógłby go pokonać. - Spojrzałam na Daniela - Teraz wygląda na to, że dostanie swój rewanż. Yuya... tak miał na imię, prawda?
Chłopak potrząsnął głową - Tak, Yuya Sakaki.
Nagle, bez ostrzeżenia Ivan sprężyście wstał z fotela i rozściągnął się.
- Zapowiada się więc ciekawie. Ale Ishijima to przecież Czempion, co nie? Nawet jeśli tamtem chłopak jest synem tego całego Yuusho, nie znaczy to, że tym razem wygra.
Ponownie spuściłam wzrok i zaczęłam gapić się w filiżankę.
- Owszem... nie słyszałam, aby Yuya był ponad przeciętny... Ale mam tutaj inne pytanie. JAKIM SPOSOBEM ten pojedynek się dzieje OFICJALNIE? Nie było żadnego turnieju-
- Menedżer chciał zrobić coś "dramatycznego" - Walnął Daniel z mostu, robiąc cudzysłowia rękami.
- Faaaaakt. Po tym cyrkowym hitlerze spodziewałabym się tego. - odłożyłam filiżankę. - Dobra, Daniel, w końcu nie powiedziałeś. Kiedy się odbędzie?
Chłopak zerknął na zegarek
- Za godzinę.
Zerwałam się z Fotela.
- To chodźcie do jednej! Stadion jest po drugiej stronie miasta!
Podbiegłam do drzwi i je otworzyłam z rozmachem.
- NIE CHCĘ SIĘ SPÓŹNIĆ!
- Erein, zaczekaj! - Usłyszałam Daniela, lecz nie zwracałam na niego uwagi, dogonią mnie.
Nie mogłam pomóc temu, że wierzyłam w tego chłopaka.
Co jeśli jest jakaś klątwa, którą Ishijima rzucił na Yuusho i jego syn teraz chce ją zdjąć przez pojedynek?
Zaśmiałam się cicho do siebie. To nawet w myślach głupio brzmiało.

Gdy doszłam do końca korytarza, otworzyłam drzwi, a słońce oślepiło mnie swoją jasnością.

Cóż.

Czas pokaże.

-----------------------------------------------
Witajta sa
Wracam do was w ...
prologu do nastepnego fanfika ^^;
ale nie martwcie sie
juz nie powinnam robic nasteonych rzeczy i jestem troszeczke bardziej opanowana jesli chodzi o pisanie.
I hope '-'
Anyway, Gniew Bogow (Wczesniej Zaswiaty nas nie rozlączą) są w produkcji, nawet wydaje mi się że bardziej mam zarys fabuły niż kiedykolwiek wcześniej. Wiec ciagle nad tym pracuje.

A o czym ta opowiesc ma byc? W sumie, prosty fanfik...
z insertem postaci aby rozpi**dolila fabule i ja przy tym poprawila ciutkę.
Also bardzo się staram, aby Erein nie wyszła na selfinserta. Ale mam wrazenie ze to mi sie nie udaje ;-; oh well.
Jedynym Self insertem jest talia tak naprawde. Ogolnie talie. Postac nie ma byc I swear ;-;

Alrighty. Zobaczymy dalej jak to bedzie, czyz nie?
さよなら~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro