✉️19✉️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wsłuchuję się w tykający zegarek, leżący na półce obok szpitalnego łóżka. Czasem pozwala mi to się uspokoić i zasnąć. Leżę tu sama już od dziesięciu dni, nikt mnie tu nie odwiedza. Nikogo przy sobie nie mam. Bardzo rzadko odwiedzają mnie nawet lekarze czy pielęgniarki. Z moich oczu wypłynęło parę łez ,,samotności,, i zniknęły gdzieś w twardej poduszce. Od płakania zrobiłam się strasznie senna i po chwili zasnęłam.

(~~~)

-Zabiorę cię stąd-słyszę stłumiony, cichy szept.

Nie wiem czy śnię czy dzieje się to naprawdę. Trudno to stwierdzić.

Czuję jak unosi się moje ciało i ktoś bierze mnie na ręce. Mam otwarte oczy, jednak nie mogę niczego dostrzec.
Choroba nie daje za wygraną, mimo że jest już po operacji, to nadal miewam mroczki przed oczami, i często nie mogę nawet nic zobaczyć. Tym razem też tak było.

-Ze mną jesteś bezpieczna-kontynuował mój ,,porywacz,,.

Teraz głos był bardziej słyszalny i mogłam spokojnie stwierdzić, że jest to mój Mendes, wybawca.

Zasnęłam w jego ramionach, dlatego nie do końca wiedziałam co się potem ze mną działo.

(~~~)

Budzę się w ogromnym łóżku z baldachimem, co najważniejsze na NAJWYGODNIEJSZYM ŁOŻU NA JAKIM SPAŁAM. Moje oczy wreszcie są mi posłuszne. Wszytsko dokładnie widzę. Obok mnie leży Shawn, bez koszulki; skubany. Śpi słodko z otwartą buzią. Uśmiecham się sama do siebie i jestem strasznie szczęśliwa, że mam go znowu przy sobie. Po chwili czekoladowe tęczówki chłopaka otwierają się i kieruje w moją stronę lekki uśmiech. Wygląda uroczo z rozczochranymi włosami i zaspanymi oczyma.

-Dlaczego tutaj jestem?-pytam nie pewnie.

-Tęskniłem-kładzie rękę na moich biodrach, delikatnie przysuwa się do mnie i przytula mnie do siebie.

Nagle zabolała mnie mocno głowa i znowu zaczęły pojawiać mi się mroczki przed oczami.

-Shawn...pomocy...słabo-po wypowiedzeniu moich słów, chłopak od razu zerwał się z łóżka i szybko założył koszulkę i spodnie (tak leżał w samych bokserkach 😏).

-Jedziemy-chwycił za kluczyki od samochodu leżące na komodzie na przeciwko łóżka, wziął mnie na ręce zaniósł mnie do samochodu.

-Zabiorę cię do szpitala-oznajmił stanowczo, zapalając silnik samochodu.

-Nie chcę tam wracać.

-Czy moja wypowiedź zabrzmiała  jak pytanie?

Westchnęłam tylko i dotarło do mnie, jak Shawn musi się teraz o mnie cholernie martwić, więc dodałam ciche-Naprawdę, jest wszystko okej-żeby go trochę uspokoić.

Obudziłam się po raz kolejny w szpitalnym, twardym łóżku, tylko tym razem czuwał przy mnie Mendes. Trzymał mnie za rękę, powtarzając ciągle ,,będzie dobrze,,. Wiem, że coś tu jest nie tak. Shawn ma spuchnięte oczy, jakby przed chwilą płakał, a jego głos jest strasznie załamany i słychać w nim przerażenie.

-Czy my w tym łóżku razem...ym...no wiesz...nie miałeś koszulki, ani spodni...?-pytam bardzo nieśmiało.

-No jasne, przecież nie mogłem tak bezczynnie patrzeć na takie idealne ciało leżące obok mnie na łóżku-mówi z lekką ironią w głosie.

-Ty zboku!-pisnęłam.

-Przecież żartuję. Nic bym Ci przecież misko nie zrobił-jego głos brzmi trochę radośniej.

~~~
Hejośka arbuziki 💞🍉
Jest trochę dłuższy rozdział :) Niestety następny może być dopiero za jakiś czas, ale jakoś to wytrzymacie xD Zostawcie gwiazdkę i ocenkę w komentarzu 💟
KOCHAM WAS CAŁĄ WĄTROBĄ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro