Rozdział 28 - Chcę ciebie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren Pov

Opieram się o blat kuchenny, naprężając mięśnie ramion i pochylając głowę w dół, wypuszczając przy tym ze świstem powietrze. Od dłuższego czasu, próbuję poukładać myśli, jednak jedynym efektem, jest jeszcze większa frustracja i wszechobecna wątpliwość. Przypominam sobie każdą sekundę naszego wczorajszego pocałunku w kuchni. Każdy gest, każdy ruch, każdy uśmiech. Wydawało mi się, że wszystko powinno być w porządku, że po takim czasie dotyk nie będzie sprawiał jej problemów, że się nie odsunie. Tymczasem wyszłam na napaloną idiotkę, która nie ma żadnego wyczucia. Chyba wyszłam już z wprawy, albo zawsze byłam taka beznadziejna. Sama już nie wiem. Nie wiem nawet co w związku z tym wszystkim oczekuje. Głębszej relacji, chwili uniesienia, urozmaicenia czasu, dopóki jeszcze nie skończyłam dla niej pracować?

Jakie to wszystko popieprzone. Jakie uczucia są popieprzone. Camila nawet nie ma pojęcia jak na mnie działa. Zależy mi na niej i żywię do niej jakieś uczucia, ale sama nie wiem czy to nie przez to, że przez ten czas zdążyłam się do niej po prostu przywiązać. Wiem natomiast jedno. Jeśli dalej tak to będzie wyglądać, prędzej czy później puszczą mi wszelkie hamulce i nie będę mogła powstrzymać tego, co będzie się między nami działo.

A może nie powinnam się tym tak przejmować? W końcu to tylko jedna z tych znajomości, która kiedyś z pewnością się skończy. Chociaż wcale tego nie chcę. Ale życie już nie raz pokazało mi jakie jest brutalne.

Przejeżdżam dłonią w miejscu gdzie wczoraj siedziała Camila i mimowolnie się uśmiecham. Ta kobieta sprawia, że nie potrafię normalnie myśleć. Wkrada się do mojego umysłu i zajmuję w nim główne miejsce, jakby była u siebie. Przejmuje kontrolę nad moimi myślami, a ja nic nie mogę z tym zrobić.

Biorę głęboki oddech i odwracam się w stronę przygotowanych wcześniej owocowych koktajli. Camila od rana sprawiała wrażenie zamyślonej, więc stwierdziłam, że może tak poprawię jej humor. Poza tym chciałabym dzisiaj skończyć projekt, więc dobrze by było gdyby dziewczyna była w nastroju. Ostatnio łapię się na tym, że poprawianie jej humoru i opieka nad nią sprawia mi dużo radości. Może to głupie, ale tak jest.

Zabieram z blatu dwie duże szklanki wypełnione koktajlem bananowym i idę w stronę ogrodu. Cabello siedzi tam od rana ze swoim notatnikiem i ołówkiem, na zmianę zapisując i mażąc całą zawartość. Dobrze, że przynajmniej chcę jej się tworzyć.

Opieram się o jedną z palm, i obserwuje jak dziewczyna przygryza wargę i stuka nerwowo ołówkiem w plik kartek. Jest ubrana w jasną bluzę, z logiem jednej z jej tras koncertowych i krótkie spodenki, których praktycznie nie widać pod zbyt dużą bluzą. Jak można wyglądać jednocześnie tak słodko i pociągająco w jednej chwili?

  - Przyniosłam coś dla ciebie. - mówię, podchodząc bliżej brązowookiej i siadając obok niej. - Mam nadzieję, że będzie ci smakować.

  - Bananowe! - ożywia się dziewczyna, jednocześnie szeroko się uśmiechając. - Sama zrobiłaś?

  - Tak. - odpowiadam, podając jej szklankę i powstrzymując przy tym śmiech. - W życiu nie myślałam, że ktoś może tak zareagować na koktajl bananowy.

  - W końcu to banany. Z resztą sama dobrze wiesz, że uwielbiam wszystko co bananowe. - stwierdza pijąc napój. - Boże, ale to dobre.

  - Starałam się. - mówię, drapiąc się nerwowo po karku. - Jak idzie pisanie?

  - Lepiej niż jeszcze dwa miesiące temu, ale do szczytu mojej formy jeszcze trochę brakuję. - odpowiada kładąc głowę na moje ramię. - To chyba zasługa twojego ogrodu.

  - Niedługo sama będziesz miała swój ogród, który będzie znacznie większy od mojego. I będzie tylko twój.

  - Tak, ale kto będzie mi robił pyszne koktajle i przynosił koc kiedy jest zimno? - pyta, odwracając głowę w moją stronę.

  - Ktoś taki z pewnością się znajdzie. - odpowiadam, na co uśmiech Camili momentalnie znika. Chyba nie myśli, że to ja jestem tą osobą, prawda?

  - Pewnie... pewnie masz rację. - mówi cicho, na co marszczę brwi.

  - Wiesz... chciałbym dzisiaj dokończyć projekt. Co ty na to? - pytam, patrząc na Cabello, która bawi się swoimi palcami.

  - Taa, zdecydowanie trzeba go dokończyć. Pewnie i tak masz mnie już dość. - stwierdza, przez co odwracam się w jej stronę.

  - Wcale nie mam cię dość. Skąd w ogóle taki pomysł?

  - Sama nie wiem. I tak nadużywam już twojej gościnności, więc...

  - Nawet tak nie mów. Pierwszy raz od dłuższego czasu naprawdę cieszę się, że nie wracam do pustego domu po pracy. I przede wszystkim chcę mi się wracać. - przerywam jej, patrząc jej w oczy.

  - Cieszę się, że chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić po tym wszystkim. - mówi, lekko się uśmiechając.

  - Daj spokój. To sama przyjemność. Poza tym za twoje zdjęcia stąd zgarnę fortunę. - stwierdzam śmiejąc się z niej, na co obrywam z łokcia w bok. - Ałaa.

  - Ja za twoje też. Chociaż myślę, że jakbym zrobiła ci zdjęcie wtedy, kiedy otworzyłaś mi drzwi w samej bieliźnie, wszystkie magazyny by się o nie biły. - mówi, na co szerzej otwieram oczy. Cholera, myślałam że o tym zapomniała. - I pomyśleć, że wystarczyło wtedy tylko wyciągnąć telefon i byłabym ustawiona do końca życia.

  - A już nie jesteś? - pytam gładząc wierzch jej dłoni.

  - Wtedy w ogóle mogłabym wszystko rzucić. I żyć długo i samotnie.

  - Nie do końca samotnie, bo po takiej aferze wprowadziła bym się do ciebie, albo przynajmniej zatrudniła jako pomoc domowa. Z firmą mogłabym się wtedy pożegnać. - stwierdzam splatając nasze palce. - Miałabyś przerąbane.

  - Nie byłoby tak źle. - odpowiada bawiąc się naszymi dłońmi. - A może wcale nie sprzedałbym tego zdjęcia?

  - Nie? A co byś z nim zrobiła?

  - Oprawiłabym w ramkę. - stwierdza, na co wybucham głośnym śmiechem.

  - Jesteś niemożliwa.

  - Ale za to szczera. - mówi, dotykając kciukiem kącik moich ust. - Pobrudziłaś się.

  - Dzięki. - lekko się rumienie, na co Camila się uśmiecha. - Nie będę ci już więcej przeszkadzać. Przygotuje wszystko co potrzeba do projektu, a ty przyjdź jak skończysz pisać. Będę w salonie.

  - W porządku. - odpowiada, na co unoszę kącik ust, wstając i kierując się w stronę domu. To będzie długi wieczór.

Siedzę w salonie z laptopem na kolanach, słuchając muzyki i przygotowując rzeczy, które chce pokazać Camili. Tak dawno nie zajmowałam się takimi detalami jak kolory czy dodatki do wnętrz, że sama nie wiem od czego zacząć. Dobrze, że meble przygotowuje Arthur, bo szukając z Camilą tych odpowiednich spędziłabym tu dwa dni i tak nic nie wybrała. Dobrze, że dzisiaj Cabello podejmuję ostatnie decyzję.

  - Co słuchasz? - pyta Camila, wchodząc do salonu i ściągając mi z uszu słuchawki - Halsey?

  - Bad at love. - mówię tytuł piosenki, na co Camila pochyla się nad kanapą i oplata moją szyję ramionami. Przekręcam głowę w bok, tak że mój policzek styka się z jej, na co dziewczyna cicho mruczy.

  - Fajna jest. - stwierdza po chwili, na co się uśmiecham.

  - Jedna z moich ulubionych. Lubię jak mogę utożsamić się z tekstem piosenki.

  - Więc... często jesteś zazdrosna? - pyta, wsłuchując się w tekst piosenki, na co zaczynam się cicho śmiać.

  - Czasami się zdarzy. - odpowiadam szczerze, na co Camila tylko się uśmiecha i po chwili siada tuż obok mnie.

  - Czasami?

  - Praca nauczyła mnie panować nad uczuciami. Poza tym na razie nie mam być o kogo zazdrosna. - odpowiadam, na co Cabello zdejmuję słuchawki i kładzie głowę na moim ramieniu.

  - Racja. - mówi, na co tylko unoszę jedną brew. - Bierzemy się do pracy?

  - Jasne. - odpowiadam, otwierając odpowiednią stronę i pokazując dziewczynie przykładowe wykończenia wnętrz, które pochłaniają ją na tyle, że chyba zapomina, że jej głowa nadal opiera się na moim ramieniu. Ale nie przeszkadza mi to. Cieszę się, że mimo wszystko czuję się komfortowo w moim towarzystwie, co po wczoraj wcale nie jest takie oczywiste.

Resztę popołudnia, spędzamy uzgadniając każdy najmniejszy szczegół, który ma znaleźć się w pomieszczeniach. Nadal czuję się dziwnie, że Camila wciąż pyta mnie o to, co mi się podoba, a co nie, bo w końcu to ma być jej dom i nie mogę decydować o tym jak on będzie wyglądał. A przynajmniej nie powinnam. Jedyny wyjątek stanowi pokój, w którym chce urządzić pokój muzyczny, o którym Cabello nic nie wie. Stwierdziłam, że z pewnością ucieszy się z niespodzianki i będzie to dość praktycznie rozwiązanie. Cóż, mam nadzieję że to doceni i nie będzie miała mi tego za złe.

  - Wygląda na to, że skończyłyśmy. - komentuję, nanosząc ostatnie ustalenia i zapisując je w programie.

  - A co z tym? - pyta wskazując na pomieszczenie, które ma być przeznaczone do pokoju muzycznego.

  - Ufasz mi? - pytam, odwracając się w jej stronę, tak że nasze usta znajdują się niebezpiecznie blisko siebie.

  - Ufam. - odpowiada po chwili, zjeżdżając wzrokiem niżej, przez co lekko się uśmiecham.

  - W takim razie zobaczysz co tam będzie, jak wszystko będzie skończone. - mówię na co Kubanka unosi jedną brew.

  -  A co jeśli tam zajrzę wcześniej?

  - Wtedy zepsujesz sobie całą niespodziankę. - odpowiadam, przez co Camila wydyma usta w geście niezadowolenia. Uśmiecham się szyderczo, po czym całuję ją, zahaczając zębami o jej dolną wargę, na co dziewczyna cicho mruczy.

  - Mam coś dla nas. - mówię, odsuwając się po chwili i szeroko uśmiechając.

  - Dla nas? - pyta zdziwiona, oblizując usta w ten swój cholernie seksowny sposób.

  - Yhmm. - odpowiadam, spoglądając na jej pełne wargi i wstając z kanapy. - Zakończenie pracy nad tak ważnymi planami, trzeba jakoś uczcić.

  - A co dokładnie masz na myśli? - ciągnie temat, uważnie obserwując jak wchodzę do kuchni.

  - Cóż, na początek myślałam o jakimś dobrym szampanie, a potem...

  - A potem? - dopytuje, skanując wzrokiem całą moją sylwetkę, przez co mam wrażenie jakby temperatura w pomieszczeniu wzrosła co najmniej o kilka stopni.

  - Cóż... mam jeszcze kilka atrakcji zaplanowanych na ten wieczór. - odpowiadam, kładąc przed Camilą dwa kieliszki i otwierając szampana.

  - A jakich konkretnie? - dopytuje, przygryzając wargę.

  - A od kiedy jesteś taka dociekliwa? - pytam, unosząc jedną brew i podając jej kieliszek z alkoholem.

  - A od kiedy ty jesteś taka tajemnicza? - zadaje kolejne pytanie, na co tylko się uśmiecham i siadam obok niej.

  - Od zawsze kochanie. Po prostu jeszcze mnie dobrze nie poznałaś.

  - Kochanie?

  - A co, nie podoba ci się? - pytam, opróżniając kieliszek do połowy.

  - Podoba się, tylko... zaskoczyłaś mnie. - odpowiada, a w jej oczach mogę dostrzec iskierki radości, których nigdy wcześniej nie mogłam u niej dostrzec.

  - Cóż, lubię zaskakiwać. - stwierdzam, oblizując zachłannie usta. Cholera, jeśli nadal będzie tak ze mną flirtować to przysięgam, że się nie powstrzymam.

  - Więc zaskocz mnie po raz kolejny. - mówi, opróżniając kieliszek i przysuwając się bliżej mnie.

  - Rzucasz mi wyzwanie? - pytam odkładając kieliszek, i jeszcze bardziej zmniejszając dzielącą nas odległość.

  - Tylko sugeruję. - stwierdza, szeroko się uśmiechając i obejmując dłonią mój policzek.

  - Mam z tej sugestii skorzystać? - zadaję pytanie, wymownie patrząc na jej pełne wargi.

  - Zdecydowanie. - odpowiada patrząc mi prosto w oczy, a ja nie czekając ani chwili dłużej, całuję ją, jeszcze bardziej zmniejszając dzielącą nas odległość. Camila obejmuję moją twarz, pogłębiając pocałunek, przez co nasze języki zaczynają toczyć zawziętą walkę o dominację. Czuję nieopisane ciepło w podbrzuszu, którego od dawna nie czułam, a wszystkie moje zmysły momentalnie się wyostrzają. Moja prawa dłoń, wędruje po talli Kubanki, przyciągając ją jeszcze bliżej, przez co uda dziewczyny oplatają moje biodra, szukając jeszcze bliższego kontaktu z moim ciałem. Przygryzam lekko jej dolną wargę, po czym zaczynam całować linie jej szczęki,  a następnie szyję, odnajdując na niej słaby punkt dziewczyny. Oddech Camili, momentalnie przyśpiesza, co jeszcze bardziej mnie nakręca. Moje dłonie odnajdują krawędź jej bluzy, przez co zaczynam gładzić jej nagą skórę pod materiałem.

Czuję jak Kubanka pod wpływem mojego dotyku lekko się wzdryga, przez co chce zabrać ręce, ale ta jedynie chwyta mnie za przedramiona i namiętnie całuję, dając mi do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Uśmiecham się wprost w jej usta, kiedy czuję jak dziewczyna zahacza o krawędź mojej bluzki i powoli unosi ją do góry. Przerywamy pocałunek dopiero wtedy, gdy muszę unieść ręce, pomagając jej w pozbyciu się części garderoby. Po chwili, moja koszulka ląduje na podłodze, a w ślad za nią idzie bluza Cabello. Nie czekając ani sekundy, ponawiam pocałunek i obejmuję Camilę pod udami, powoli wstając z kanapy. Ignoruję ból brzucha, znieczulając się smakiem jej ust i kieruję się w stronę schodów, schodząc pocałunkami na jej szyję.

  - Zawsze...tak... świętujesz...z...klientami? - zadaje pytanie, próbując złapać oddech, przez co się uśmiecham.

  - Tylko...z...tobą. - odpowiadam między pocałunkami, wchodząc do sypialni.

  - Więc jestem kimś wyjątkowym? - pyta, kiedy obydwie lądujemy na łóżku.

  - Bardzo wyjątkowym. - odpowiadam, skanując jej półnagie ciało, które leży tuż nade mną. Camila, tylko przygryza wargę, w ten swój cholernie seksowny sposób i przyciąga mnie do namiętnego pocałunku, jednocześnie odpinając zamek od moich spodni. Boże, ta kobieta sprawia, że kompletnie tracę głowę i łamie wszystkie swoje zasady, ale każdy jej dotyk, każdy pocałunek jest tego wart.

Sprawnym ruchem, odpinam stanik dziewczyny i pozbywam się go, rzucając gdzieś w kąt sypialni, po czym zaczynam tworzyć mokrą ścieżkę pocałunków na jej klatce piersiowej. Starannie zajmuję się jej prawą piersią, całując ją i podgryzając na zmianę, po czym przechodzę na lewą powtarzając całą czynność, na co oddech Camili staje się jeszcze cięższy. Po chwili schodzę pocałunkami jeszcze niżej, aż do podbrzusza dziewczyny, a następnie ściągam jej spodnie, przez cały czas patrząc jej w oczy. Jej tęczówki są ciemniejsze niż zwykle, a jedyne co da się w nich dojrzeć, to czyste porządanie.

Wracam do ust dziewczyny, namiętnie je całując, jednak ta po chwili przewraca mnie na plecy i ściąga rozpięte już spodnie, po czym przygląda się mi oblizując przy tym usta. Następnie siada na mnie okrakiem i sprawnym ruchem zdejmuję stanik, który ląduje w tym samym kącie pokoju co jej. Ku mojemu niezadowoleniu omija moje usta i schodzi pocałunkami po szyi, a następnie dociera do piersi, które pieści i całuję. Muszę przyznać, że widok górującej nade mną Camili, jest cholernie podniecający i niezwykle seksowny. Czuję, jak jej ręce wędrują po całym moim ciele, co sprawia że mój oddech staje się coraz cięższy.  Jej pocałunki docierają aż do rany, gdzie na chwilę się zatrzymuje i delikatnie gładzi ją kciukiem, przez co przygryzam wargę. Widzę jak na jej twarzy pojawia się współczucie i wiem o czym teraz myśli. Znowu się zadręcza.

  - Pozwól, że to dzisiaj ja zajmę się tobą. - odzywam się, podnosząc się do siadu i obejmując jej policzek. Nasze prawie nagie ciała są tak blisko siebie, jak jeszcze nigdy dotąd, a mokry materiał majtek, które czuję na swojej nagiej skórze zdradza, że nie tylko ona tak bardzo na mnie działa. - Pozwól mi sprawić, że choć na chwilę zapomnisz.

  - Lauren ja...

  - Chcę ciebie. - przerywam jej, całując jej nagi obojczyk. - Bardziej niż kogokolwiek innego. I nie przeszkodzi mi w tym żadna pieprzona rana.

  - Więc zrób to. - odpowiada, po czym namiętnie mnie całuję. Obracam nas w taki sposób, że Kubanka znów leży pode mną i nim zdąży cokolwiek powiedzieć, ściągam jej dolną część bielizny, po czym rozchylam nogi, całując wewnątrzną część ud. Po chwili przenoszę się na jej wzgórek łonowy i schodzę pocałunkami coraz niżej, wywołując u dziewczyny coraz głośniejsze jęki, które jeszcze bardziej mnie podniecają. Jest teraz taka bezbronna, zdana na każdy mój ruch  i jednocześnie taka piękna. I w tym momencie tylko moja. Powoli pieszczę ją językiem, przez co Camila wypycha biodra w moją stronę, szukając jeszcze bliższego kontaktu, przez co nieco przyspieszam ruch językiem. Chcąc sprawić jej jeszcze więcej przyjemności, wchodzę w nią jednym, a po chwili drugim palecem, powodując że po kilku mocniejszych ruchach, Camila dochodzi, wyginając się w łuk i bezwładnie opadając na łóżko. Ostatni raz smakuję jej językiem, po czym kładę się obok niej, próbując poukładać sobie w głowie to co przed chwilą się wydarzyło. Czuję jak Camila odwraca się w moją stronę, po czym kładzie głowę na mojej klatce piersiowej. Bez wahania obejmuję ją i przyciągam jeszcze bliżej siebie. Nasze spocone ciała, niemal idealnie do siebie przylegają, a oddechy stopniowo normują. Powoli zaczynam gładzić jej nagie plecy, próbując cieszyć się tą ulotną chwilą i starając odsunąć od siebie myśli dotyczącej naszej relacji. Tego co będzie dalej.

  - Lauren? - przerywa ciszę Camila, na co przenoszę na nią wzrok.

  - Tak? - pytam, poprawiając jej niezdarny kosmyk włosów.

  - Jeszcze z nikim nie było mi tak dobrze. - mówi po chwili, opierając głowę na jednej ręce i patrząc mi prosto w oczy.

  - Takie wyznania po seksie, nigdy nie są szczere. - stwierdzam, na co Cabello tylko się uśmiecha i siada na mnie okrakiem.

  - Moje jest. - mówi, całując moją szyję.

  - Tak? - pytam, umieszczając dłonie na jej biodrach i przygryzając wargę.

  - Tak. - odpowiada, po czym składa na moich ustach powolny, ale jednocześnie przepełniony porządaniem pocałunek. Niemal od razu go odwzajemniam, po raz kolejny kosztując smak jej ust. Czuję, jak jej palce zaczynają bawić się materiałem mojej bielizny, jednak w tym momencie przekręcam głowę na bok, przerywając pocałunek. Kubanka patrzy na mnie zdezorientowana, jednak ja jedynie obejmuję dłonią jej policzek, gładząc go kciukiem i lekko uśmiecham.

  - Nie musisz mi się odwdzięczać. - mówię, na co Camila marszczy brwi, oblizując przy tym usta.

  - Ale..

  - Tak jest dobrze. - przerywam jej, chwytając jej dłoń i gładząc jej kostki. - Naprawdę.

  - Myślałam, że zrobiłaś to, bo...

  - Zrobiłam to dlatego, że chciałam, a nie dlatego, że liczyłam na rewanż. - mówię, podpierając się na jednym łokciu. - A teraz chodź tu.

  - Lubię cię taką, wiesz? - stwierdza kładąc głowę z powrotem na moją klatkę piersiową.

  - Jaką konkretnie? - pytam, łącząc nasze dłonie.

  - Taką opiekunczą, troskliwą i w dodatku nagą. - mówi po chwili, gładząc mój brzuch.

  - Cóż, mogę być taka częściej. - stwierdzam, na co Camila tylko się uśmiecha. Przez resztę czasu, nie odzywamy się do siebie, ciesząc się swoją obecnością i zagłębiając się we własne myśli. Widok przytulonej do mnie dziewczyny, uspokaja mnie, a jednocześnie wywołuje walkę wielu sprzecznych emocji, z którymi nie mogę nic zrobić. Chcąc zapamiętać jak najlepiej tą chwilę, skupiam się całkowicie na kobiecie, którą po czasie zastępuje tylko ciemność i nieuchronnie zbliżający się sen. Od teraz już nic nie będzie takie samo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał, i  że w miarę mi wyszedł, bo szczerze mówiąc (albo raczej pisząc) nigdy nie opisywałam tego typu scen. Jest to też rozdział, który pisałam chyba najdłużej ze wszystkich, ale myślę że dzięki temu osiągnęłam zamierzony efekt i klimat😁

Miłego poniedziałku i do napisania 📝

🌈☕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro