25. Miami

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jak ja za tobą tęskniłam!- krzyknęła z entuzjazmem Megi, obejmując mnie. Zrobiła to tak głośno, że prawie bębenki w uszach mi wybuchły.- Coś ty taka pochmurna?- zapytała, spoglądając na moją twarz, na której zawsze w normalnych okolicznościach znajduje się uśmiech.

- Nie jestem pochmurna.- stwierdziłam bezuczuciowo.

Nie mam ochoty teraz rozmawiać. Nie mam ochoty w ogóle rozmawiać. Po tamtym co się stało ogólnie, nie mam ochoty totalnie na nic. Być może byłoby zupełnie inaczej gdybym wyjaśniała sobie tę niekomfortową sytuację z Adkinsem. Tylko że tak się nie fajnie złożyło, że nie daliśmy sobie szansy na żadne wyjaśnienia. Ten pocałunek, poprawka ten nie pocałunek, bo przecież do niego nie doszło, kompletnie zniszczył te bez jakiegokolwiek zawahania się, mogę powiedzieć, że nową, zajebistą relację między nami. Przestaliśmy się do siebie odzywać. Żadne od tamtego momentu nawet słowa z siebie nie wydusiło. Trochę to boli, bo przecież wcześniej gadaliśmy jak najęci.

Kurwa! Że też to musiało się stać. Co my kurwa mieliśmy wtedy w głowach?! Dobre pytanie, bo to na pewno mózgi nie były... Mógł mi ktoś powiedzieć, że zauroczony człowiek kompletnie nie myśli. Może wtedy bym uważała. Może podeszłabym do niego z większym dystansem. I może kurwa nie zakochałabym się w facecie, który kompletnie nic do mnie nie czuję. W kolesiu, dla którego pewnie byłabym tylko kolejną zabawką, którą chwilę się pobawi, po czym porzuci tak jak dawniej te wszystkie głupie laski. Hmm, a może i nie zostawi? Przecież przygoda z Trini chyba go czegoś nauczyła. Na pewno nauczyła. Dzięki temu hiszpańskiemu niewypałowi Adkins stał się zupełnie innym facetem. Wrażliwym, troskliwym, niezadufanym aż tak bardzo, jak to było wcześniej w sobie mężczyzną.

Tylko czy ten facet mógłby pokochać taką zwyczajną dziewczynę jak ja? Czy mógłby w ogóle zwrócić na mnie uwagę? Przecież wokół niego kręci się tyle atrakcyjnych kobiet, a Adkins no nie oszukujmy się, gdyby tylko chciał, mógłby mieć każdą z nich. Mógłby przebierać i wybierać sobie inną zabawkę na każdy dzień tygodnia. Więc czemu miałby zainteresować się taką szarą myszką jak ja?

- Cześć.- uśmiechnięta od ucha do ucha Megi przywitała się z Adkinsem.

- Cześć.- odpowiedział bez żadnych emocji podobnie zresztą jak ja przed chwilą.

- Jezu, wyglądacie jak z krzyża zdjęci.- stwierdziła z dziwną miną, spoglądając to na mnie to na Jasona.- Co wam się stało?

- Nic.- odpowiedziałam szybko.- Idę się umyć.- powiedziałam, by jak najszybciej stąd odejść. Wiem, że Meg może się niepokoić i wypytywać o różne bzdety więc wolę po prostu iść stąd tak daleko, jak to tylko możliwe.

- Co jej jest?- usłyszałam zza pleców.

- Jej się pytaj.- odparł Jason.

Cieszę się, że nie udzielił jej odpowiedzi, której oczekiwała. Aktualnie nie chce wracać do niczego, co stało się w Los Angeles, więc najlepiej będzie, gdy Meg oczywiście na razie nie zostanie wtajemniczona w to bagno, w które się wpierdoliłam.

🎶🖤🎶

Tak jak mówiłam Megi, poszłam wziąć, jak się okazało długi gorący prysznic, który odkąd pamiętam, pomagał mi się nieco rozluźnić i odstresować w trudnych sytuacjach.

Po bardzo przyjemnej kąpieli zarzuciłam na siebie biały luźny crop-top i zwykle niebieskie przylegające do ciała spodenki z wysokim stanem. Nie mam jakoś ochoty się stroić. Najlepiej byłoby, gdybym w ogóle nie musiała wychodzić dziś z pokoju. Gdybym była w domu, pożyczyłabym jakąś za dużą koszulkę od taty. No dobra nie pożyczyła, a wyjęła mu tak po prostu z szafy bez pytania, ale pożyczyć ładniej w tym przypadku brzmi. Oczywiście, że wolałabym koszulkę Adkinsa. Taką całą pachnącą jego podniecającym zapachem, by móc sztachać się nią na okrągło i odlatywać do krainy marzeń czując te jego zajebiste perfumy i.. Ehh dobra wróćmy do tematu domu. Wyjęłabym lody z zamrażalki i zamknęłabym się w pokoju, spędzając cały dzień jedynie z pudełkiem zimnego przysmaku i maratonem filmowym. Niestety w swoim domu nie jestem. A chce spędzić czas z przyjaciółmi. Niedługo wracamy do domu, więc lepiej wyjść stąd stwarzając pozory, że kompletnie nic się nie stało.

- Lil! Dziewczyno, jak ja dawno cię nie widziałam!- krzyknęła uradowana Pen, wieszając się mi na szyi od razu, gdy przekroczyłam próg kuchni.

- Raptem dwa dni.- stwierdziłam z wymuszonym uśmiechem.

- Dla mnie to wieczność!- oznajmiła rozbawiona.- Bałam się, że już cię nie zobaczę.- powiedziała poważnym tonem z równie sztywną miną.- Na szczęście jakoś przeżyliście wspólne towarzystwo.- wypowiedziała z ulgą.- Jestem z was dumna!

- Ta no przeżyliśmy. W sumie nie było aż tak źle. Nawet na całowanie nam się zebrało.- pomyślałam. Na szczęście nie wypowiedziałam tego na głos.
Boże, gdyby one się o tym dowiedziały... Czego ja musiałabym słuchać. Ile zmuszona byłabym im powiedzieć. Tyle pytań i odpowiedzi. Przerasta mnie to.

- Fajne wdzianko.- skwitowałam, zmieniając temat.

Ubranie Peni jest inne no, ale ona cała taka jest. Dziewczyna uwielbia się wyróżniać tak więc czarne skarpetki w oliwkowe ufo, karmelowe spodenki w neonowozielone głowy kosmitów i srebrnoneonowe statki kosmiczne oraz czarny krótki top z identycznym wzorkiem idealnie tworzą komplecik, które ukazuje jej inność.

- Dzięki. Niedawno kupiłam. Spodenki są po prostu boskie.- stwierdziła, gładząc dresowe szorty.- Takie luźne, nigdzie nieopinające. Muszę Ci kupić podobne, bo tobie na pewno się w tym dupa gotuję.- wskazała palcem na moje odzienie. Penelope od zawsze uwielbiała dresy, których ja na szczęście nie jestem zwolenniczką. Po prostu nie lubię w nich chodzić. Może dla innych są wygodne, ale nie dla mnie. W życiu ich nie lubiłam i nie polubię. Nawet w domu, gdy kompletnie nic mi się nie chce i mam doła, tak jak teraz nigdy nie zakładałam dresów. Nie posiadam nawet czegoś takiego. Zdecydowanie wolę dżinsy i nigdy to się nie zmieni.

- Jason w pokoju?- zagaiła Megi.

Co ona się tak uczepiła dziś tego Adkinsa? I po chuj zadaje tyle pytań? Czy nie widzi, że nie mam ochoty gadać kompletnie o niczym, a już w szczególność i Jasonie.

Spojrzałam na czarnowłosą. Dziewczyna opiera się lewą ręką o blat szafki. W prawej trzyma kolejną kulkę winogrona przed momentem odczepioną od kiści, która chwilkę później trafia do jej buzi. Po jej minie widać, że z niecierpliwością wyczekuje mojej odpowiedzi.

- Nie wiem.- rzucam, by mieć to już za sobą.- Nie pilnuje go.

- Coś ty taka dziś nie w humorze?- zapytała zaciekawiona Penelope.

- Daj spokój Peni. Przecież Lil nie jest dziś nie w humorze.- wtrąciła się Megi. Zrobiła to złośliwie, ponieważ wie, że od rana coś przed nią ukrywam. Zna mnie bardzo dobrze i zdaje sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Ehh... Nie mam nawet chęci, by odpowiedzieć jej na ten kąśliwy tekst, którym próbuję mnie sprowokować. Dlatego po prostu udam, że go nie usłyszałam. Tak będzie najlepiej. Nie chcę się kłócić. Nie teraz i przede wszystkim nie z nią.

🎶🖤🎶

Na szczęście przez całe śniadanie nikt nie zadawał już głupich pytań i nie wspominał Los Angeles.
W trakcie posiłku wszyscy jak zawsze żartowali i śmiali się do łez. No prawie wszyscy. Ja i Adkins na początek zachowywaliśmy się podejrzanie cicho jednak gdy ogarnęłam, że ta cisza z naszej strony rzeczywiście może budzić podejrzenia u reszty z wielką niechęcią, postanowiłam dołączyć do rozmów. Oczywiście ja i Adkins dalej nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Jedynie czasami zerkaliśmy na siebie nieśmiało, ale to nieistotny szczegół.


Jak rozdział?
Szykuje małą niespodziankę.
Jeśli jesteście ciekawi o co chodzi to śledzić moją tablice bo właśnie tam wkrótce pojawi się informacja.
Miłego dnia!
😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro