33. Rozmowa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Powiesz mi w końcu, z kim dzielisz pokój?- zapytała całkiem poważnie, zanim zdążyłam otworzyć usta. Nieco mnie to zszokowało.- Wczoraj rozmawiałam z siostrą Bradley'a. Willis nawet nie dotarł na lotnisko. Przez cały ten czas był i dalej jest w NY.- wspomniała przejęta.

Widzę jej zawiedzioną twarz i czuję ogromne poczucie winy. Nie dość, że nic jej nie powiedziałam, to jeszcze spałam z facetem, który bzyknął również moją siostrę, a potem zostawił ją bez słowa, przyczyniając się do jej złego stanu psychicznego. Gdy teraz o tym myślę, to jakoś nie za fajnie to wszystko wygląda.

- Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic.- powiedziała rozczarowana moją postawą.

- Bo nie mamy.- stwierdziłam, próbując wydostać się jakoś z tego bagna, do którego właśnie wpadłam.

- To, czemu nic mi nie powiedziałaś?- zapytała z grymasem na twarzy, licząc na jakieś wyjaśnienia.- Wyszłam na totalnego debila przy Scarlett. Tłumaczyłam jej, jaki to Bradley jest romantyczny. Mówiłam o śniadaniu do łóżka, o tym jaka jesteś szczęśliwa... Nie wyobrażasz sobie nawet, jaką miałam minę, gdy powiedziała mi, że Bradley nie pojechał z wami na wakacje. Byłam i dalej z resztą jestem zszokowana. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że okłamała mnie rodzona siostra.

- Sel, to nie jest tak, że nie chciałam Ci powiedzieć. Po prostu nie było okazji...- stwierdziłam szczerze poruszona.

- Okazję były Lily.- wtrąciła się, mówiąc tonem pełnym wyrzutów.

- Puk, puk. Mogę?- spytała Megi, wychylając głowę zza drzwi.

Kiwnęłam głową do dziewczyny, by ta ani chwilę się nie wahała i weszła do środka. Mam dość rozmowy z Seleną, a Meg zjawiła się idealnie w odpowiednim momencie, dokładnie tak jakby była moim aniołem stróżem zesłanym z niebios.

- Selena, przepraszam, ale mam ważną sprawę do obgadania z Megi.- wytłumaczyłam, chcąc zakończyć to połączenie jak najszybciej.

- Spoko, nie musisz przepraszać.- rzuciła, po czym rozłączyła się wściekła, szybciej niż myślałam, że to nastąpi.

Załamana rozmową z siostrą, rzuciłam smatrphona na łóżko.

- A tą, co ugryzło?- zapytała uśmiechnięta czarnowłosa.

- Nie powiedziałam jej wszystkiego.- wyznałam szczerze. Nie będę zatajać prawdy przed kolejną osobą, na której bardzo mi zależy.

- Lil, co się dzieje?- dopytała, patrząc na mnie z politowaniem i zmartwieniem.

- Meg, to długa historia...- powiedziałam marudnym tonem, który jednoznacznie sugeruje, że nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać.

- Ja mam czas.- uśmiechnęła się szczerze. Dziewczyna rozłożyła się wygodnie na łóżku, pokazując mi tym gestem, iż czeka na moją sporawą historyjkę.

Wzięłam się w garść i zaczęłam opowiadać jej wszystko od początku z największymi szczegółami, starając się nic nie ominąć.

Dziewczyna słucha uważnie każdego mojego słowa z otwartymi szeroko ustami, niedowierzając w to, co mówię. Jest w szoku. Też bym była. Każdy by był. Przecież to wszystko brzmi dokładnie tak jakbym żyła w jakimś jebanym, przesłodzonym romansie, w którym już z założenia Jason był mi przeznaczony od chwili moich narodzin i mimo nienawiści, która płynęła z obu stron, w końcu i tak byśmy się zeszli. A wydarzenia z LA tylko przyspieszyły to, co i tak było nieuniknione.

- Poczekaj.- przerwała mi.- Za dużo informacji na raz.- stwierdziła, unosząc wysoko brwi. Zdziwienie nie znika z jej bladej twarzy ani na moment.- Muszę poukładać sobie to wszystko w głowie... Czyli zgarnął cię pijaną z baru, uratował przed jakimś sukinsynem, całowaliście się na tarasie...

- Prawie.- przerwałam jej. Przecież się nie całowaliśmy. Choć było to w planach.

- Mniejsza.- machnęła ręką, wtrącając się w moją wypowiedź.- I przespałaś się z nim, gdy my byliśmy na imprezie.- wymieniła po kolei informacje, które według niej są najbardziej istotne. Chyba tylko to zapamiętała z tej długiej opowieści, którą przed chwilą zmuszona była słuchać.- Kurwa! Pieprzyłaś się z Adkinsem!- krzyknęła, gdy przyswoiła wszystkie fakty.- Pierwszy fiut, którego widziałaś!- zaśmiała się. Myślałam, że przyjmie to gorzej, a tu jak widać, mega ją to wszystko bawi.- Czułam, że coś między wami jest. Śmierdziało od was chemią na kilometr. Najpierw tą grobowa cisza. Przecież wy zawsze syczeliście na siebie z daleka, a dziś obydwoje tacy w skowronkach zupełnie jak po dobrym seksie. Powinnam się na ciebie fochnąć.- zaczęła.- Jak mogłaś mi nie powiedzieć?- jej rozbawiona mina diametralnie zmieniła się na pełną wyrzutów, tak samo, jak przed paroma minutami twarz Seleny.- Kurwa! Widziałaś jego fiuta!- uniosła głos podekscytowana, niedowierzając własnym słowom.- I jak? Bóg obdarzył go pytonem, tak jak głoszą legendy?

- Meg!- skarciłam ją wzrokiem.- To tak jakbym zapytała, czy Jack ma długiego.

-Każdy wie, że Afroamerykanie nie mają w majtkach pytonów, a anakondy.- przerwała mi, śmiejąc się wniebogłosy.

- Jaka ty jesteś głupia!- zaśmiałam się, rzucając w nią poduszką.

- Więc...- spojrzała na mnie figlarnie, zabawnie unosząc brwi.- Legendy głoszą prawdę czy to tylko mity?

- No głoszą.- wyznałam nieco zawstydzona.

- Wiedziałam!- zachichotała donośnie.- Kurwa, ale to coś poważnego?

Podniosłam wzrok, centralnie spoglądając jej na twarz, nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. Dla mnie ta relacja jest poważna. Gdyby nie była, to bym się z nim przecież nie przespała. Pytanie, czy dla to jest coś poważnego, czy tylko kolejny numerek. Kolejna typowa dla niego, przygoda na jedną nockę. Nie czuję, żeby się mną bawił. Chyba naprawdę mnie kocha. Skoro powiedział mi to niejednokrotnie, to musi to być prawda. Przecież tak z dupy nie wypowiedziałby tak magicznych i dających dziewczynie nadziei na wspólne życie słów. Chyba...

- Mam nadzieję, że tak.- odparłam, sama nie znając odpowiedzi na pytanie, zadane przed chwilą przez przyjaciółkę.

- Jaką trumnę ci załatwić? Wolisz być skremowana czy pochowana normalnie?- zapytała całkiem poważnie, próbując zrobić poważną minę. Założyła dłoń na moje ramię, by pokazać tym gestem, że bardzo mi współczuję.- Selena was za jebie, jak się dowie!- w końcu nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.- Ciebie może oszczędzi z uwagi na to, że jesteś jej siostrą, ale Jason na pewno będzie martwy.

- Wiem.- przyznałam ze smutkiem.- Dlatego na razie nic jej nie powiem. Muszę pierw ułożyć sobie to wszystko na spokojnie w głowie.

Wiem, że to nie jest najlepsza opcja, ale czuję, że wyznanie jej prawdy teraz również do najlepszych rozwiązań nie należy. Pomyśle jak jej to wszystko przekazać i powiem prawdę, wtedy gdy uznam, że czas jest na to odpowiedni.

- To, w jaki sposób jej to przekazać, by obyło się bez ofiar.- powiedziała, dokładnie rozumiejąc, o co mi chodzi.

- Tak.- skrzywiłam się lekko.

- Ja tylko po telefon.- przerwał nam Adkins, szybko czmychając po wypowiedziane urządzenie.

- Jak ją zranisz.- odezwała się Meg, groźnie mrużąc oczy i grożąc mu palcem.

- Nie zamierzam.- wtrącił się, spoglądając na mnie ze szczerym uśmiechem i miłością w oczach.

- Nie przerywaj mi.- zaznaczyła z poważną miną.- Jeżeli masz zamiar ją zranić, to zacznij żegnać się ze swoim wielkim penisem.

- Gadałyście o moim penisie?- podpytał, kładąc się na łóżku tuż obok mnie. Opierając ciężar ciała na prawym przedramieniu.- Może się dołączę do ploteczek.- stwierdził z zadziornym uśmiechem.- Dowiem się czegoś ciekawego o...

- Spływaj stąd.- przerwała mu Meg.- To babskie ploty.- dodała.- Potem będziesz mógł sobie z nią pogadać i zademonstrować kilka ciekawych rzeczy.

- Nawet pozwalasz.- Adkins zaśmiał się głośno.

- Spływaj, bo zmienię zdanie.- dodała poważnie czarnowłosa, starając się zrobić okropnie groźną minę. Niestety w jej wykonaniu jest to niemożliwe, a jej gniewna twarz wygląda po prostu komicznie.

- Już idę.- uniósł ręce na znak kapitulacji, podnosząc się z łóżka. Po czym szybko opuścił pokój, zostawiając nas ponownie same.







Dzień dobry kochani!
Za nami kolejna część. Jak wrażenia?
💗💗💗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro