8. Wizyta w łazience

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

O kurwa!— krzyknęłam w myśli, zasłaniając usta dłonią, by przypadkiem nie wykrzyczeć tego na głos.

Jestem zmęczona, nie kontaktuje jeszcze zbyt dobrze i najchętniej wróciłabym z powrotem do łóżka, ale żeby być nieogarniętym do tego stopnia, by wejść Adkins'owi do łazienki! Ja pierdole. Czemu wszystkie nieszczęścia świata muszą przytrafiać się właśnie mi?! Dlaczego nie mogło trafić na kogoś innego? Czemu to zawsze ja muszę się z nim użerać?!

Muszę opuścić pomieszczenie. Jak najszybciej i tak cichutkim krokiem jak to tylko możliwe. Zrobię to, najciszej jak potrafię, a wszystko po to by Adkins nie ogarnął, że tak naprawdę przypadkowo wskoczyłam mu do toalety. On nie zrozumiałby, że to zwykły, jebany przypadek. Uznałby, że zrobiłam to specjalnie. Jeszcze wyobraził sobie nie wiadomo co, a tego naprawdę bym nie chciała. 

Zmarnowana oparłam się o ścianę w pokoju. Zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech, który na co dzień pozwala mi się wyciszyć i doprowadzić myśli do ładu.

— Co ja mam zrobić z tym facetem?— zadałam sobie pytanie retoryczne, na które chyba nikt nie zna odpowiedzi. Płuca wypełniłam kolejnym głębokim wdechem, po którym kąciki moich ust w zadziwiająco szybkim tempie zaczęły unosić się ku górze. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a to dzięki koncepcji zemsty, która zrodziła się w mej głowie.

— Adkins.— zaczęłam, ponownie i tym razem świadomie wchodząc do zajętej toalety.— Drzwi się zamyka.— ironicznie przytoczyłam jego wczorajsze słowa.

— Po co?— zapytał nieprzejęty moją obecnością, kontynuując kąpiel.

Jak to po co? Co to w ogóle za pytanie? Ja byłabym wściekła i zawstydzona, gdyby ktoś wbił mi do łazienki nieproszony. Wczoraj, gdy ten ciołek to zrobił, czułam się strasznie. Sądziłam, że i jemu będą towarzyszyć podobne odczucia, a ten jak widać, nic nie robi sobie z wizyty niechcianego gościa. Czyżby tyle lasek widziało go już nago, że bez różnicy jest dla niego czy zobaczy go kolejna, czy też nie? Czy ten facet posiada coś takiego jak wstyd?

— Bo twój widok w ubraniach jest straszny. Nie chce sprawdzać, jaki jest bez. Wiem, że okropny, więc daruj weryfikację.— skłamałam kąśliwie.

— Oj Stathan.— zaśmiał się donośnie.— Inne się jakoś nie skarżyły.

— Ale ja nie jestem inne.— uświadomiłam go, krzyżując ręce na piersiach.

— Nawet cię do nich nie porównuję.— zaczął rozbawiony.—Te inne wyglądają zdecydowanie lepiej.— odgryzł się. Zawsze to robi. W każdej sytuacji wie co powiedzieć, by mi dopiec. Cały Adkins.

Choć jestem przyzwyczajona do jego nieprzyjemnych tekstów, te słowa strasznie mnie oburzyły. Zacisnęłam mocno pięści, a gdy miałam już coś równie złośliwego na końcu języka, on mnie ubiegł i odezwał się pierwszy.

— Stathan, bądź tak miła i podaj mi ręcznik.— poprosił w dość nietypowy sposób.

— Ja miła dla ciebie?— zapytałam sarkastycznym tonem. Nigdy w życiu.

— Stathan, nie wygłupiaj się i podaj ręcznik.— rozkazał, zakręcając wodę, co jednoznacznie sugeruje, że chłopak skończył kąpiel.

— Nie.— stwierdziłam krótko. Nie będę miła dla tego kretyna. Niech sobie jakoś radzi. W końcu duży z niego chłopiec.

— Zrób to dla swojego dobra.— oświadczył lekko zrezygnowany, biorąc głęboki wdech. Dobrze wie, że to, co mówi, gówno da, a ja i tak zrobię po swojemu.

— A co ty mi możesz zrobić? Ja jestem tu, ty jesteś tam i długo tam zostaniesz.— zaznaczyłam, lekceważąc jego słowa.

— Oj Stathan, Stathan. Myślałem, że przez tyle lat się czegoś nauczyłaś.— zaśmiał się, łapiąc szklane drzwi od kabiny i... I to, co zrobił... No zatkało mnie. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała.

Wyszedł spod prysznica całkiem nagi i mokry. Co prawda odwrócił się do mnie tyłem, tak bym nie widziała jego męskich części ciała, ale samo to, że wyszedł stamtąd goły, jest dla mnie ogromnym szokiem. Spodziewałabym się po nim naprawdę wielu rzeczy, ale nigdy nie posądziłabym go o coś takiego!

— Ja pierdole, nie wierzę!— odezwały się moje myśli. Choć bardzo chcę, nie potrafię w tej sytuacji wydusić z siebie nawet słówka. Chciałam dać mu nauczkę, a wyszło na to, że to ja otrzymałam ją od niego. A mogłam go posłuchać ten jeden, jedyny raz w życiu. Choć raz nie droczyć się z tym debilem i po prostu wyjść albo chociaż podać mu ten jebany ręcznik.

Osłupiała przyglądam się każdemu jego ruchowi, nie potrafiąc ruszyć się z miejsca. Chłopak owinął swój biały ręcznik wokół bioder, tym samym zakrywając swoje przyrodzenie. Upewnił się, że materiał nie zsunie się z jego niesamowicie męskiego ciała i szczerze to nie wiem, co dalej zrobił, bo całą swoją uwagę skupiłam na jego seksownie umięśnionym brzuszku, który zresztą, jak i całe jego ciało wyrzeźbiony został chyba przez samego Boga.

Nie tylko oczy ma zajebiste. Kaloryfer też jest niczego sobie.— rozmarzyłam się, błądząc wzrokiem po jego seksownym ciele. Nie trzeba długo obserwować tego półnagiego, chodzącego obiektu westchnień, by zauważyć i skupić całą swoją uwagę na tatuażach zdobiących to seksi ciałko. Ma ich zdecydowanie więcej niż cztery lata temu. O ile aktualnie widać wszystkie to ma ich siedem, oczywiście nie licząc tych na dłoniach. Gdy wyjeżdżał miał jedynie dwa. Zwierzę na dłoni, chyba wilka i szczerze nie pamiętam co jeszcze. Musiałabym się bardziej przyjrzeć, by ogarnąć, które tatuaże są nowe, a które dobrze mi znane. Tylko że nie chce tego robić. Już i tak zdecydowanie za długo się na niego gapie.

Powinnam wyjść.— pomyślałam.— Tak, to dobry pomysł.- stwierdziłam, zerkając na twarz Adkins'a. Chłopak gapi się na mnie z zaciekawieniem, łobuzersko szczerząc te swoje białe ząbki.

Teraz to mi się dopiero głupio zrobiło. Nie dość, że weszłam mu do toalety i widziałam go nago, to jeszcze bezczelnie podziwiałam jego sześciopak. No dobra zachwycałam się ogólnie całym jego ciałem. Kurwa, gdybym mogła, ukryłabym się teraz gdzieś głęboko pod ziemią. Gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Gdzieś, gdzie spędzę tyle lat, aż Adkins zapomni o tej niezręcznej chwili.

Spanikowana, nie wiedząc zbytnio co zrobić, po prostu wyszłam z pomieszczenia. Ponownie oparłam plecy o ścianę, opuszczając powieki. Zrobiłam głęboki wdech, który miałam nadzieję, że i tym razem pomoże mi uspokoić myśli. Nic z tego. Szybkim krokiem opuściłam pokój, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić udałam się do Megi.

— Meg!— krzyknęłam, rozglądając się po pokoju.

— Co jest?— spytała, wychodząc z łazienki. Nie ma jeszcze szóstej, a ona wygląda nieziemsko. Jest wypacykowana od stóp do głów. Jedyne czego jej brakuje to te złote kolczyki, które właśnie trzyma w dłoni.

— Ja z nim dłużej nie wytrzymam!— od razu przeszłam do rzeczy, unosząc głos poruszona.

— Co znów zrobił?— zaśmiała się, kręcąc głową dokładnie tak, jakby moje żalenia się jej dotyczące Adkins'a były rutyną. No jakby się temu bliżej przyjrzeć to tak właśnie jest. Od najmłodszych lat, gdy między naszą dwójką pojawiała się kolejna sprzeczka, Megi wiedziała o tym jako pierwsza. Czemu więc miałabym nie utrzymać tej tradycji i teraz się jej nie wyżalić?

— Ten kretyn wyszedł spod prysznica nago!— tłumacze wkurwiona, mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie przyczynę mojego zdenerwowania i mnie wesprze w tej potwornej i niecodziennej okoliczności.

— Widziałaś Adkins'a nago?— spytała, wytrzeszczając oczy, podobnie zresztą jak ja przed momentem obczajając rozebranego Jason'a.— I jak?— jej zdziwiony wyraz twarzy w ciągu dosłownie sekundy zmienił się w figlarny i zaciekawiony.

— Megi!— uniosłam się. Przeżyłam przed chwilą jakiś koszmar. Sądziłam, że dziewczyna jak zawsze będzie moją ostoją, a tej jakieś głupoty w głowie.— No co?— uśmiechnęła się niewinnie.

— Możesz się skupić?— przewróciłam oczami, robiąc przy tym kwaśną minę i rozkładając szeroko ręce.

— Aktualnie? Przy takich newsach? Nie za bardzo.— stwierdziła, szczerząc się szeroko.— Dziewczyno! Widziałaś Adkins'a nago!— pisnęła głośno. Jak widać, jego urok działa i na moją przyjaciółkę. Przeszła pranie mózgu podobnie jak reszta. Szczerze, myślałam, że jest mądrzejsza i nie da się wplątać w te oślizgłe macki Jaosn'a.— Pomyślałaś w ogóle kiedyś, że pierwszy penis, którego zobaczysz, będzie należał do niego? Ja nigdy!— krzyknęła podniecona całą tą sytuacją.

No niech krzyczy jeszcze głośniej! Niech powie całemu światu, że jestem dziewicą, która nigdy na żywo nie widziała nagiego faceta. Niech cały dom się o tym dowie. Dziewica, która widziała członka Adkins'a... No zajebiście! Szkoda tylko, że nie zgadza się w tym taki mały szczególik. Malusieńki, a jednak bardzo istotny szczególik. Otóż... Adkins na szczęście nie okazał się być aż tak bezwstydny i zasłonił swoją męskość!

— Długi?— zapytała zaciekawiona, licząc na szybką odpowiedź.

— Ja pierdole Megi.— spojrzałam na nią z obrzydzeniem. Nie mam nawet sił, by tłumaczyć jej, że mimo tego, co sobie wymyśliła, jego penis był dzięki bogu starannie zasłonięty.

— No co?— wybałuszyła szeroko oczy od razu, gdy zobaczyła jak doszczętnie karce ją wzrokiem.— Jestem ciekawa.— stwierdziła, robiąc niewinną minę.— Tyle się słyszało o rozmiarze jego penisa. W końcu mogę dowiedzieć się, czy to prawda.

Zmarnowana usiadłam na łóżku, zasłaniając twarz rękoma. To prawda. Plotek o Adkinsie, jego ptaku i umiejętnościach, którymi posługiwał się w łóżku, słyszałyśmy dość sporo. Wszystkie historie opowiadane były przez te tępe laski, które miały zaszczyt z nim spać. A skoro wszystkie mówiły, że chłopak jest dobry w łóżku, to coś w tym chyba jest. W końcu w każdej plotce znajduje się ziarnko prawdy.

— Meg, nie rozmawiajmy o tym teraz.— wybełkotałam pochmurnym tonem. Naprawdę nie mam na to teraz sił.— Jest możliwość wygnania go z mojego pokoju?— zapytałam pełna nadziei.

— To wasz pokój.— przypomniała mi, po raz kolejny malując usta szminką.

Wykonałam zrezygnowany wydech. W takiej chwili to nawet rozmawiać mi się zbytnio nie chce.

— Już tak nie wzdychaj.— zaczęła rozbawiona.— Jeszcze się nie zabiliście, więc chyba nie jest źle.

— Racja. Nie jest źle...— wypowiedziałam sarkastycznie.— Jest tragicznie i to przez duże T!— krzyknęłam oburzona.

— Słuchaj.— złapała za moje ramię, spoczywając tuż obok na wygodnym materacu.— Dopóki Bradley nie przyjedzie, to nic ci na to nie poradzę.

— Wiem.— posmutniałam.

— Głowa do góry.— dziewczyna obdarowała mnie szczerym uśmiechem.— Nie zwracaj na niego uwagi.— poradziła, nie rozumiejąc, chyba że tak się po prostu nie da.— A teraz leć się ogarniać, bo późno już i nie zdążymy na samolot.

— Na samolot?— zapytałam zaskoczona.

— Lecimy do Los Angeles.— wykrzyczała podekscytowana.— Od zawsze chciałam kupić tam parę ciuszków, a, że samochodem targalibyśmy się jakieś czterdzieści godzin, to lepiej było kupić bilety.

— Masz już bilety?— ponownie nie ukrywam zdziwienia. Spodziewałam się, że Megi wyrwie nas na jakieś zakupy, w końcu to zakupoholiczka. No, ale, że aż do LA?!

— Tak. Mój tatko załatwił je jakiś czas temu.— oznajmiła z szerokim uśmiechem. Rodzice Meg są nieźle dziani, więc zakup bilecików dla całej naszej gromadki to dla nich żaden problem. Ogarniali takie rzeczy, odkąd pamiętam. Po dwudziestym razie idzie się przyzwyczaić.— No, a teraz zasuwaj się szykować.— wypchnęła mnie z pokoju, zamykając za mną drzwi.














I kolejny rozdział za nami. 
❤❤️❤️

Jest tu ktoś, kto spodziewał się takiego obrotu wydarzeń? 
Przyznać się bez bicia haha.

😈

Do następnego Kochani!
😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro