"Nie chcę być suką..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Veronica's pov.

- O mój Boże, biegnę po lekarza.- zawołała Caroline, z łzami w oczach, gdy otrząsnęła się z chwilowego szoku.

Przeniosłam swój zamglony wzrok na bruneta, który nie dowierzał, że się odezwałam.

Kurwa, co ja robię w szpitalu i czemu jestem połączona do tego całego gówna?

Pomału zaczęłam przypominać sobie wszystko. Musiałam zapaść w śpiączkę. Ile czasu mnie nie było? Co u Caro, Ash, Austina, Shawna? Co u rodziców?

Byłam tak zajęta swoimi myślami, że nawet nie zauważyłam, jak lekarz wygonił mojego chłopaka za drzwi.

- Jak się czujesz? -spytał mężczyzna w średnim wieku, sprawdzając aparaturę, do której byłam przypięta.

- Chyba w porządku. - wychrypiałam.

Caroline's pov.

W oddali korytarza zobaczyłam biegnących w moją stronę, ciocię Natalie i wujka Willa. Widać, że obydwoje jeszcze nie dowierzali, że Ver się obudziła.

Chcieli się do mnie odezwać, ale gdy zauważyli lekarza, od razu zaczęli zasypywać pytaniami o stan zdrowia swojej córki. Po krótkiej pogawędce z lekarzem, który pozwolił im zajrzeć do Ver, odwrócili się w moją stronę uśmiechając się. Odzajemniłam ten gest. Zaraz nie było po nich śladu, ponieważ pobiegli przywitać się z córką.

Z chwilowego zamyślenia wyrwał mnie  dźwięk telefonu Shawna. Przypomniało mi to, że muszę zadzwonić do Ashley, aby poinformować ją o tym, że nasza przyjaciółka się wzbudziła.

Chłopak odszedł kawałek ode mnie i dopiero wtedy odebrał telefon.

Podejrzane.

Postanowiłam poczekać chwilę z zadzwonieniem do Ashley i sprawdzić z kim chłopak przeprowadza rozmowę.

Och, pewnie z tą swoją kurwą.

Okej, wiem, nie powinnam jej oceniać, bo tak naprawdę jej nie znam. Ale jestem zła, że Shawn potrafił coś takiego w ogóle zrobić. Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie ta jego cała relacja z niejaką Scarlett, ale moim zdaniem powinien być przy swojej dziewczynie na dobre i na złe.

Mój plan, niestety nie został zrealizowany, ponieważ mój telefon również zadzwonił. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i odebrałam połączenie, widząc na wyświetlaczu zdjęcie Ash.

- Hej, Caro, mogłabyś jeszcze posiedzieć godzinkę u Ver? Nie wyrobię się, są straszne korki... - zaczęła, lecz natychmiast jej przerwałam.

- Ver wzbudziła się ze śpiączki.

- CO?!- wrzasnęła aż musiała odsunąć telefon od ucha. - Oj, przepraszam panią. - powiedziała do kogoś.

- To co słyszałaś. Przyjeżdżaj jak najszybciej.-rozłączyłam się, czując napływające łzy szczęścia.

Postanowiłam, że poinformuję o tym jeszcze kogoś.

Do: Brandon

Ver się obudziła.

Wielu może powiedzieć, że totalnie mi odpieprzyło, że postanowiłam się z nim zadawać po tym wszystkim. Ale ja mu po prostu wybaczyłam. Owszem, było to bardzo trudne, ale to on mnie wspierał i to jemu wypłakiwałam się w ramię przez cały ten rok. Jestem mu za to cholernie wdzięczna.

Po chwili usłyszałam stukot obcasów, dlatego obrociłam głowę, zauważając tam panią Cloe. Szybko przebiegła do nas z uśmiechem na ustach.

- Niestety Ashton nie mógł zwolnić się z pracy, ale wpadnie później. Boże, jak ja się cieszę. - przytuliła swojego syna, a zaraz potem to samo zrobiła ze mną.

Oblizałam spierzchnięte wargi i napotkałam wzrokiem Shawna. Również na mnie spojrzał. Był zły, wściekły.

Wiem, że przesadziłam. Nie powinnam była mówić połowy z tych słów, co powiedziała. Jest mi go teraz szkoda. Jednakże, nie mam zamiaru go przepraszać. Musi się ogarnąć.

Gdy pani Reed poszła do łazienki, podeszłam bliżej chłopaka.

- Z kim wcześniej rozmawiałeś?

- Nie twój zasrany interes.-fuknął.

Czy ja mówiłam, że jest mi go szkoda?

Cofam to.

- Hmm, niech zgadnę. Scarlett?-powiedziałam chamsko.

- Dokładnie.- odpowiedział takim samym tonem jak ja.- Miałem ją dzisiaj odwiedzić.

- Spytałam się tylko kto dzwonił, nie interesują mnie twoje plany. Nie chcę być suką czy coś w tym stylu, ale powodzenia w wytłumaczeniu się Veronice.

- Nie chcesz być suką? Coś ci nie wyszło. - odparł.

Pal gumę, frajerze.

Jeszcze długo czekaliśmy na to, żeby rodzice Ver wyszli z jej sali. Niestety lekarz zabronił nam dzisiaj odwiedzin, bo organizm dziewczyny jest jeszcze słaby. Doktor pozwolił wejść tylko jednej osobie, dlatego zaproponowałam, aby był to Shawn.

W końcu to jej chłopak. Chyba. To znaczy mam taką nadzieję. Poza tym, gdybym poszła, byłoby to nie w porządku w stosunku do Ashley. Przecież tak samo jest przyjaciółką Veronici.

Słysząc czyjeś kroki, odwróciłam się z myślą, że jest to Ash. Cóż, myliłam się była to jakaś rudowłosa dziewczyna w mniej więcej naszym wieku.

- Hej. -przywitała się, patrząc na mnie.

Nie to, że jakaś niemiła jestem, ale...

- Znamy się skądś? - założyłam ręce na piersiach.

- Och, przepraszam, jestem Scarlett.-podała mi rękę.

O ja pierdolę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro