" Twój chłopak na ciebie czeka..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sobota. Jej! Cudowny dzień, pełen możliwości, spotkań z przyjaciółmi!

Ale nie, Veronica Collins nie ma prawa mieć takiego wspaniałego dnia, bo jej fantastyczna mamusia zaprosiła na kolację Reed'ów. Ja do nich mówiłam, powiedzcie bez dziecka. Przyjdźcie bez dziecka. Ale po co? Jak można spędzić czas z Shawnem. No ja nie mogę.

Warknęłam pod nosem, gdy usłyszałam zbliżające się kroki do mojego pokoju, jak później się okazało, był to mój tata.

- Co?- mruknęłam z głową w poduszce.

- Gówno. Mama cię woła.

- Wiesz, że nie powinieneś tak do mnie mówić? Demoralizujesz mnie.- odwróciłam się do niego i głośno ziewnęłam.

- Ja ciebie demoralizuję? Ja? No może masz rację.

O Boże, człowieku wyjdź stąd. Ja chcę spać...

- Dobra, jeszcze coś, czy możesz już wyjść?- zapytałam z przesłodzonym uśmieszkiem.

- Nie. A właściwie to tak. Co jest między tobą a Shawnem?- poczułam, że materac pode mną ugina się przy dodatkowym ciężarze.

- Powietrze.

- Ty ten humor to chyba po mamusi masz.- powiedział tak, jakbym miała tego nie słyszeć.- Ale tak naprawdę, bo nie wiem czy jestem winny kasę Ashton'owi.

- Jeśli powiesz, o co chodzi, to ja powiem ci, czy jesteśmy razem.- zdecydowałam.

- No bo ja uważam, że nie jesteście razem, tylko się ze sobą przespaliście, a ten debil mówi, że na stówę jesteście parą.- popukał się w czoło.

- Wiesz, że w roli mojego ojca, powinieneś odstraszać ode mnie chłopaków i te wszystkie duperele, prawda?- zapytałam.

- Jezu, przyszedłem tylko po to, żeby zapytać się, czy wygrałem zakład, a ty do mnie wyskakujesz, co ja powinienem robić w roli ojca. Spłodziłem cię nieświadomie, więc odczep się.- machnął ręką, a ja uniosłam jedną brew.

Czy on, do cholery, zawsze musi mi o tym przypominać?

- Nie, nie wygrałeś.- przewróciłam oczami.

- O kurwa.- złapał się za głowę.- Wy jesteście razem.

- Co?! Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?!- strzeliłam sobie facepalm'a.

- Mi? Sama to powiedziałaś.- zaśmiał się.

- Nie powiedziałam tego.

- Powiedziałaś.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Boże, zachowuję się jak jakaś nastolatka, idę stąd.- skierował się w stronę drzwi, ale po chwili się zatrzymał.- Czekaj, po co ja tu właściwie przyszedłem?

- Nie wiem, może po mózg, którego nie masz?- zironizowałam.

- Yhym, powiedziała ta mądra.

- Gdyby porównać moje oceny do twoich w liceum, to tak, ja jestem mądra. Ile ty lat nie zdałeś? W ogóle, kto cię przyjął do liceum?

I to jest ten moment, w którym mój tatuś nie umie się odszczekać. Dlatego zaraz wyskoczy z tym swoim, jakże niepowtarzalnym tekstem:

- Nie pyskuj.

- William, prosiłam cię dziesięć minut temu żebyś ją zawołał! Czy to jest dla ciebie aż takie trudne?!- usłyszeliśmy krzyk mamy z dołu.

- A dobra już wiem, mama cię woła.- przypomniał sobie i zostawił mnie samą.

Zrzuciłam z siebie kołdrę i wstałam z łóżka, uprzednio nakładając spodenki. Mam nadzieję, że nikt do nas nie przyszedł, bo patrząc na mój strój, byłoby odrobinę niezręcznie. Zwykły podkoszulek i za krótkie spodenki. Super.

Zeszłam na dół do kuchni, gdzie moja mama piła kawę, a tata siedział obok niej, jedną ręką ją obejmując, a drugą czytając gazetę.

-  Co chciałaś?- kobieta chciała coś powiedzieć, ale mój tata ją wyprzedził.

- Twój chłopak na ciebie czeka.

- O czyli jednak jesteśmy razem?- zmrużyłam oczy na głos Shawna za moimi plecami.

Dziękuję tato, naprawdę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro