'' To dzieje się tak szybko...''

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dalej zastanawiam się nad pomysłem Kendall. Jeśli naprawdę mnie kocha, to poszedłby pracować do klubu ze striptizem? Możliwe. I prawdopodobne. Chyba, że jest jeszcze jedno wyjście. Nie pracuje tam jako barman, tylko sypia z tymi dziwkami. Szczerze? Bardzo realistyczne. Ale nie mam prawa tak mówić, skoro ja bym może zrobiła tak samo. Dalej nie mogę sobie wyobrazić, że jeszcze niedawno nie przepadaliśmy za swoim towarzystwem. Ile ja bym dała za to, żebym mogła cofnąć się w czasie. Żeby to wszystko wróciło. Nie nasze dziecinne kłótnie, wyzwiska, ale sama jego obecność. Teraz to wszystko zniknęło. Może powinnam się cieszyć, że mam szansę go znaleźć, ale nie chcę robić sobie nadziei. Przecież, ta jego praca może być wymyślona. Nawet on teraz wcale nie musi być we Francji. Boże, jaka ja byłam głupia, że wcześniej o tym nie pomyślałam.

Ale teraz już jest za późno. Bo właśnie dochodzimy do miejsca, gdzie rzekomo jest William. Za parę metrów, widzimy obświetlony, w różnych kolorach neon z napisem Paradise, pochyłymi literami. Kendall chciała pociągnąć za klamkę, ale złapałam ją za rękę.

- Nie, Kend. Ja nie potrafię tam wejść. Pójdźmy najpierw do tej restauracji, jeśli tam go nie będzie, to znaczy, że jest tu.- dziewczyna przewróciła oczami.
- Nie. Sprawdźmy tu. Jak tu go nie ma, to będzie tam.- tym razem to ja przewróciłam oczami.
- Ale ja sobie nie wyobrażam, żeby tam wejść.- tupnęłam nogą, jak zezłoszczone dziecko.
- Czemu?- spojrzałam na nią znacząco, a ona wprost wyczytała z mojej twarzy, powody dla których nie chcę tam iść.- Ahaaa. Nie chcesz zobaczyć przypadkiem, jak William obraca jakąś laskę, tak?

To chyba przez ciążowe hormony, ale na jej słowa zesztywniałam. Bo to była prawda. Poczułam łzy pod powiekami. Znowu płaczę. W ostatnim czasie robię to stanowczo za dużo. Ale jeśli on faktycznie powróci do swoich wcześniejszych nawyków, to chyba się zabiję. Nie mogę nawet myśleć, że coś takiego mogłoby się zdarzyć. To dzieje się tak szybko. Jeszcze dwa miesiące temu, dosypałabym mu trucizny do jedzenia. A teraz tak go kocham, że za wszelką cenę nie chciałabym zobaczyć tego, co mam na myśli. A jeśli w tej chwili to właśnie robi? Z moich ust wydostał się głośny szloch, przez co przyjaciółka odwróciła się do mnie. Z zakłopotania poprawiła włosy i podeszła do mnie, po czym lekko mnie objęła.
- Natalie, nie płacz. Nie miałam wcale tego na myśli.- zgromiłam ją wzrokiem, czując w powietrzu wręcz namacalne kłamstwo.- No dobra. Może tak pomyślałam, ale William taki nie...Jest taki, tak. Ale to nie znaczy, że...
- Weź najlepiej to ty już nic nie mów. Bo tylko pogarszasz sprawę.- usłyszałam głos, którego się nie spodziewałam...

********
Kto to może być? :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro