Rozdział dwudziesty pierwszy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chris stał ciemną nocą pod domem Lary i patrzył w jej okno od jakiejś godziny. Nogi bolały go okropnie od ciągłego stania, ale mimo to wciąż patrzył, czy aby napewno dziewczyna jest w środku. W pokoju, mimo późnej nocy, świeciło się światło, więc miał jakąś tam pewność, że jeszcze nie śpi. Nie wiedział dlaczego w ogóle stał w jej ogrodzie o tej porze, po prostu chyba chciał zobaczyć, że nic jej nie jest. Od kilku dni zastanawiał się i planował, aby spotkać się z brunetką, niestety każda próba kończyła się porażką. Toteż dzisiaj wszedł do ogrodu i stał tam jak ostatni idiota, patrząc w jej okno.

To czy była bezpieczna chciał sprawdzić od dnia, kiedy dziewczyna została napadnięta w parku. Oczywiście widział całe zajście, ale nic nie zrobił, bo bał się, że to jeszcze bardziej zaszkodzi dziewczynie. Gdyby pokazał się mężczyznom, mogliby zrobić coś dziewczynie jako szantaż na nim. Dlatego więc stał za pobliskim drzewem, patrząc i modląc się w duchu o to, by Lara uszła z życiem. Była dla niego bardzo ważna. Nie mógł tak po prostu odejść i nic nie powiedzieć.

Zacisnął szczękę i włożył ręce do kieszeni czarnej kurtki. Spiął wszystkie mięśnie pod wpływem adrenaliny i nie wiele myśląc, krzyknął:

- Lara! Lara! - starał się wołać na tyle cicho, aby nie obudzić jej rodziców. Nie miał ochoty na wyjaśnienia jego pobytu tutaj o tej porze. Już sama wizja jego rozmowy z nastolatką bardzo go przerażała, a co dopiero widzieć jej rodziców gotowych do wszystkiego, ażeby tylko przegonić go jak bezpańskiego psa.

Kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi balkonych, spiął się nieco i przełknął ślinę. W drzwiach pojawiła się dziewczyna ubarana w białą zwiewną sukienkę nocną.

- Chris? - Zmrużyła oczy, żeby lepiej widzieć. - Co ty tu do cholery robisz? - powiedziała już głośniej i bardziej nerwowo.

- Lara... - szepnął, widząc ją całą i zdrową. No może nie do końca, bo nawet z tej odległości widział jej worki pod oczami i bladą skórę.

- Idź sobie. Nie chcę cię znać - to rzekłszy, zamknęła drzwi, a on zdziwiony został na dole i wciąż patrzył na zamknięte drzwi, w których jeszcze przed chwilą stała Lara.

Potem znów pod wpływem adrenaliny zaczął wspinać się po rynnie na balkon. Było to głupie, ale tylko tak mógł się zobaczyć z dziewczyną. Kiedy wreszcie po długim wspinaniu się wszedł na balkon, podszedł do drzwi i zaczął w nie pukać. Wiedział, że Lara otworzy, nie nawidziła, gdy ktoś o coś uderzał.

- Czego ty chcesz? - zapytała, marszcząc brwi, zaraz po otworzeniu drzwi. - Nie rozumiesz, że cię tu nie chcę? Spadaj.

Chris spuścił głowę i wziął głęboki oddech, po czym znów spojrzał na bladą i zmęczoną twarz ciemnookiej.

- Lara, to naprawdę wszystko nie tak. Po prostu mnie wysłuchaj, proszę.

- Każdy tak mówi, a wychodzi zawsze na to samo. Nie mam ochoty cię słuchać. Dobranoc. - Zamachnęła się i chciała zamknąć drzwi, ale Chris skutecznie ją powstrzymał. Przetrzymał je, po czym wszedł do środka bez zgody dziewczyny.
Ona oburzona założyła ręce na piersiach i spojrzała spod byka na chłopaka, który niebezpiecznie zaczął się do niej zbliżać. Będąc obok niej, złapał za jej dłonie i spojrzał jej w oczy.

- Dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać? - zapytał.

- Ty nie chciałeś mi nic powiedzieć. - Zagryzła wargę i zmarszczyła czoło.

- Teraz chcę - zauważył i kiedy dziewczyna znów chciała coś powiedzieć, on nachylił się nad nią i złączył jej usta ze swoimi.

Z uśmiechem stwierdził, że dziewczyna nie przerywa, a jeszcze bardziej pogłębia pocałunek. Przeniósł swoje dłonie na jej biodra i przysunął ją bardziej do siebie, a ona włożyła ręce w jego włosy i zaczęła je lekko ciągnąć. Następnie wszystko stało się bardziej dynamiczne i brutalne, a para nastolatków przeniosła się na łóżko, gdzie spędzili resztę tej nocy, zapominając całkiem o wszystkim co ich martwiło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro