Rozdział dwunasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dojechali w pewne miejsce, którego Lara wcześniej nie widziała, ale to dlatego, że było dobrze ukryte. Chris zatrzymał pojazd przy wielkiej palmie, po czym z niego zszedł i zaraz pomógł zejść dziewczynie. Rozglądała się dookoła, idąc tuż za chłopakiem. Wszędzie rosły palmy lub inne zielone rośliny, a w powietrzu roznosił się zapach kwiatów. Szli po kamiennej drodze kończącej się zaraz za zakrętem. Chris niespodziewanie złapał ją za dłoń i pociągnął do siebie, przez co nastolatka prawie się przewróciła.

- Uważaj! - powiedziała obużona i wyrwała rękę z jego uścisku.

- Przepraszam, ale musiałem, bo byłaś tak zachwycona tym wszystkim, że gdyby nie ja, to weszła byś w psią kupę - parsknął śmiechem.

Dziewczyna założyła ręce na piersiach i prychnęła pod nosem.

- Tak w ogóle, to co to za miejsce? - zapytała, wracając do razglądania się.

- Zaraz zobaczysz. - Złapał ją za rękę i poprowadził przez bliżej nie określone rośliny.

Prowadził ją wzdłuż drogi, skręcił za wielki głaz, po czym pociągnął za rękę mocno i przyspieszył krok na tyle szybko, że aż musiała za nim biec. Był dziwnie podekscytowany, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Dziewczyna lekko przestraszona jego zachowaniem chciała coś powiedzieć, ale Chris nagle zatrzymał się i spojrzał na nią.

- To tu - rzekł, a następnie puścił jej dłoń i ruszył do przodu.

- Co... tu? - Zmarszczyła brwi, założyła ręce na piersiach i pobiegła za nim.

Przed nią widniał piękny krajobraz lasu, jeziora i małego drewnianego domku stojącego tuż przy równie drewnianym moście prowadzącym nad jezioro. Zielone liście i trawa oraz błękitna woda dawała temu wszystkiemu bajkowy wygląd, który aż zapierał dech w piersiach.

- Jak pięknie... - westchnęła, kładąc teatralnie rękę na sercu.

- Prawda? - Chris uśmiechnął się promiennie. - Chodź.

Kolejny raz złapał ją za dłoń i wprowadził do środka domu. Wewnątrz wszystko było drewniane. Kuchnia, pokój i łazienka. Wszędzie wszystko bez wyjątku stworzone było z drewna, co dawało ciepły klimat.
W oczach Chrisa pojawiły się łzy, które po chwili zatrzymał i nie pozwolił im znaleźć ujścia. Włożył ręce do kieszeni czarnych spodni, zrobił kilka kroków w przód i zaczął się rozglądać. Dotykał wszystkiego co napotkał, aby tylko poczuć ich aurę i dobre emocje. Wszystko sprawiało, że wspomnienia wracały i na nowo wywoływały łzy. Zagryzł wargę, tak mocno, że poczuł palący ból i metaliczny posmak krwi spływający mu po twarzy.

- Boże, Chris! Co ci się stało?! - Głos dziewczyny oraz jej dotyk sprawiły, że odsunął myśli od wspomnień i zaczął wycierać krew z wargi.

Natomiast Lara wyciągnęła z kieszeni chusteczki higieniczne, wybrała jedną i zamoczyła ją wodą z kranu, po czym przyłożyła ją do wargi chłopaka i zaczęła wycierać krew.

- Co się stało? - Ponownie usłyszał jej pytanie, na które westchnął.

- Wspomnienia... - powiedział tylko i wymknął ją, idąc do okna przy którym stanął.

- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - Położyła dłoń na jego ramieniu, stając za nim, a na jego ciele pojawiły się dreszcze spowodowane jej dotykiem.

Po chwili cofnęła dłoń i westchnęła, siadając na krześle przy stole.

- To tu się urodziłem. - Chris usiadł obok niej i spojrzał wzrokiem przepełnionym smutkiem na jej twarz. - I wychowywałem przez pięć lat, a potem się przeprowadziliśmy.

- Oh... - Odwróciła wzrok na podłogę. - Musiałeś mieć fajne dzieciństwo...

- Uwierz, że nie. - Zacisnął pięści i szczękę.

- Czy to jest ten czas, kiedy powiesz mi wszystko? - zapytała z lekka irytującym i piskliwym głosem, którego tak bardzo nie lubił. Wiedział, że jest podekscytowana i chce dowiedzieć się prawdy.

Brunet pokręcił głową.

- Jeszcze nie, ale obiecuję, że kiedyś ci powiem. Wytrzymaj, proszę... - Złapał ją za dłoń, co było dość zaskakujące dla ich obu, gdyż nie był to dotyk taki jak do teraz, on był pełen uczucia. - No... a teraz - cofnął dłoń - chcę ci coś dać właśnie tutaj, bo to dla mnie ważne miejsce. Ucieszyłem się, gdy powiedziałaś, że chcesz się ze mną spotkać i wykorzystałem okazję. Zaczekaj tutaj. - Wstał z miejsca i pobiegł do sąsiedniego pokoju.

Po krótkiej chwili wrócił do niej z małym pudełkiem, dzierżąc go mocno w dłoniach. Będąc obok niej, odtworzył je, uprzednio prosząc, by wstała i zamknęła oczy. Wyciągnął ze środka srebrny łańcuszek z motywem sierpowatego księżyca z diamencikami. Przełożył go przez głowę dziewczyny, a następnie umieścił go na szyi brunetki. Odwrócił ją w swoją stronę.

- Otwórz oczy - powiedział.

Dziewczyna wykonała jego polecenie, po czym dotknęła palcami metalowego przedmiotu i uśmiechnęła się.

- Dlaczego mi to dałeś? - Spojrzała na niego, marszcząc czoło, przez co wyglądała jak mały szczeniak rasy mops.

- Chcę ci tym podziękować za to, że pomogłaś mi wtedy w nocy. Poza tym dzięki temu będziesz o mnie pamiętać.

- Oh, Chris... - westchnęła uroczo. - Ja i bez tego bym o tobie pamiętała, bo ważnych osób nigdy się nie zapomina.

Położyła dłonie na jego szyi i złożyła lekki pocałunek na jego policzku, a następnie go przytuliła. Zaskoczony chłopak odwzajemnił czyn i wreszcie zrozumiał, że to ta osoba...

----------

Przepraszam, że tak długo nie było, ale nie miałam weny. Po za tym zastanawiam się, czy jest jakikolwiek sens pisania tego dalej. Mało osób czyta to opowiadanie i myślę, że nie potrzebnie w ogóle je piszę. Cieszę się, że Forever dobrze się przyjęło, ale przy tej książce chyba nie mogę spodziewać się tego samego. To wszystko zależy od czasu i od osób, które to czytają, jeśli sytuacja się nie poprawi będę musiała ją zawiesić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro