Rozdział czternasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chris wszedł wolno za dziewczyną do jej domu, po czym ściągnął buty i kurtkę. Zaczesał ręką włosy, poprawił bluzkę i westchnął.

- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł... - Chris powiedział to tak cicho, że dziewczyna dopiero po chwili zrozumiała co rzekł.

- Oh, proszę cię! Będzie dobrze! - Machnęła ręką, a następnie wzięła jego dłoń w swoją i pociągnęła do kuchni, skąd dobiegały dźwięki obijania o siebie szkła i drewna. - Cześć, mamo.

Chris nerwowo zaczął ruszać nogami i spuścił wzrok. Spotkał tą kobietę już wcześniej i zdążył już zrozumieć, że nie jest mile widziany w tym domu. Mimo to, nie chciał robić przykrości przyjaciółce i koniec końców musiał się zgodzić.

- Lara? - Kobieta odwróciła się i spojrzała zaskoczona na parę nastolatków trzymających się za ręce. Speszeni puścili natychmiast swoje kończyny, a Chris chrząknął cicho. - To znowu on? Co tutaj robi?

- Mamo... - Brunetka zrobiła kilka kroków w stronę rodzicielki. - Chciałabym, żeby spędził z nami święta, oczywiście jeśli pozwolisz. Ponieważ on nie ma z kim...

- Co takiego? - Kobieta odłożyła na stół nóż, po czym założyła ręce na piersiach i zmarszczyła brwi.

Chris czując na sobie przeszywający wzrok kobiety, spojrzał na podłogę i włożył ręce do kieszeni spodni. Jednak po chwili wyciągnął je, przypominając sobie o dobrych manierach panujących w domu nastolatki.

- Powinnaś najpierw mnie o to zapytać, a nie przyprowadzać go od razu do domu. - Podeszła do córki wolnym krokiem. - Niech zostanie. Zaprowadź go do pokoju i przyjdź tu za chwilę.

- Dziękuję! Dziękuję, mamo! - Dziewczyna chciała ją przytulić, ale starsza odsunęła się i zaczęła robić to, co robiła za nim przyszli.

Chris uśmiechnął się szeroko, po czym ruszył za Larą na górę. Pierwszy raz był tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy od bardzo dawna. Czuł się wspaniale z myślą, że spędzi święta w ciepłym domu z dobrym jedzeniem, a nie w starej, zimnej kamienicy, gdzie wszystko marznie tak bardzo, że nie da się niczym ruszyć. Dziewczyna otworzyła białe drzwi swojego pokoju, weszła do środka, a zaraz za nią chłopak. Będąc w środku poczuł słodki zapach perfum roznoszący się w pokoju i zobaczył coś, co zaparło mu dech w piersiach, a oczy zaszły łzami. Był to zwykły różowo-biały pokój, jak każdy inny, a mimo to, Chris nie mógł się powstrzymać, by nie westchnąć ze smutkiem. Ostatni raz był w prawdziwym pokoju dziesięć lat temu. Następne lata musiał walczyć o miejsce do spania.

- Masz piękny pokój... - powiedział. Brunetka odwróciła się do niego z uśmiechem.

- Naprawdę? Podba ci się dziewczęcy pokój? Myślałam, że ci się nie spodoba, bo wiesz... jesteś chłopakiem i w ogóle.

- Nie. Jest naprawdę fajny. - Podszedł do równie białego biurka i zatrzymał się przy nim, po czym wziął do ręki przedmiot znajdujący się na nim. - To ty? - zapytał, kiedy była już obok niego.

Westchnęła, odwracając wzrok od zdjecia. Usiadła na łóżku, a Chris odłożył przedmiot i powtórzył jej czyn.

- Nie. To mój malutki braciszek... - pociągnęła nosem. - Miał tylko kilka miesięcy, kiedy umarł. Zachorował i umarł...

Chris nie wiedział co ma powiedzieć. Przeżył równie coś sztrasznego, ale nigdy się tym nie dzielił, a teraz miał przed sobą dziewczynę, która wyznała mu, że straciła brata. Był tak skołowany, że jedyne, co zrobił, to po prostu ją przytulił. Wierzył bowiem, że to wszystko załatwi. Tak bardzo zawsze chciał, aby ktoś go przytulił w trudnych chwilach, ale nigdy tego nie doznał. Nie miał nikogo, kto by to zrobił, a w dodatku zawsze był postrzegany jako ten silny, twardy chłopak bez uczuć. A tak naprawdę chciał tylko trochę zrozumienia, kiedy nic nie szło tak jak chciał.

- Chris? - Usłyszał cichy głos dziewczyny wydobywający się z jego mocnego uścisku.

- Tak? - zapytał, nadal jej nie puszczając.

- Chyba muszę już iść do mamy. Będzie zła jeśli nie przyjdę. - Sama wydostała się z jego objęć, po czym wstała z posłania i podeszła do drzwi. - Przyniosę ci jakieś ubrania na zmianę i jak chcesz, to możesz wziąć prysznic albo kąpiel, co wolisz.

Uśmiechnął się, na jej słowa, a kiedy tylko wyszła położył się na jej łóżku i zamknął oczy szczęśliwy, że wreszcie znalazł kogoś, kto rozumie jego uczucia i nie uważa go za zimnego dupka. Czuł jakby wreszcie znalazł dom.

------

Tak jak mówiłam jest dzisiaj rozdział! Chyba nie wyszedł mi najlepiej, ale lepsze to niż nic...

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro