Rozdział dziewiętnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Lara? Wszystko dobrze? - zapytała Mandy, kiedy siedziała wraz z nastolatką na świetlicy podczas obiadu.

- Tak, tak - odpowiedziała, wyrywając się z transu. Jednak po chwili z jej oka wypłynęła pojedyncza łza.

Zaskoczona blondynka podskoczyła w miejscu, biorąc głęboki oddech, po czym nachyliła się do młodszej.

- Boże, Lara, co się stało?! - krzyknęła starsza, kiedy Lara zaczęła płakać jeszcze bardziej. - Powiedz mi, proszę.

- Mam dość... - odezwała się. - Wszystko się wali. Moja mama nie chce mnie znać i jest zdenerwowana na mnie jeszcze bardziej, niż wcześniej. Mój tata ma problemy w pracy i Chris nie przychodzi do szkoły i się do mnie nie odzywa. Nawet nie wiem dlaczego! Martwię się, Mandy, rozumiesz?

Lara była naprawdę zdruzgotana. Zawsze była wrażliwą dziewczyną, a każdy - nawet najmniejszy - incydent nie pasujący do układanki jej życia sprawiał, że chciała płakać. Od dnia kłótni z jej mamą wszystko zaczęło się psuć. Kobieta miała ewidentnie ją gdzieś i zachowywała się jakby naprawdę jej nie było. Za każdym razem, kiedy nastolatka przechodziła obok niej i przeniosła wzrok na starszą, ta odwracała się i zmieniała kierunek. Wtedy Lara czuła się jak ostatni, niepotrzebny śmieć. Matka nigdy nie okazywała jej ciepłych uczuć, ale to, co działo się ostatnio, sprawiało, że brunetka czuła jeszcze większy ból.

Jakby tego było mało, tata Lary stracił pracę, kiedy to zasnął na jednym z wykładów jego szefa. Jego senność spowodowana była tym, że mężczyzna po prostu nie wyrabiał, patrząc na dwie najważniejsze osoby w jego życiu zachowujące się jakby nic ich nie łączyło. Czuł, że traci to, na co tyle pracował. Nie jadł tak jak zwykle i nie spał w nocy, toteż wiecznie był zmęczony. Jego szef był bardzo surowy i widząc jak jego pracownik śpi podczas pracy, bez żadnych skrupułów wyrzucił go z firmy, która była jedynym sposobem na to, aby rodzina Fernandez nie umarła z głodu. Oczywiście teraz mieli jeszcze sporo pieniędzy na koncie, ale przecież nic nie trwa wiecznie i majątek wkońcu się skończy. Toteż sytuacja bardzo się pogorszyła.

Kolejnym, chyba najbardziej bolesnym powodem smutku Lary było to, że Chris od miesięcy nie raczył pojawić się w szkole i nawet się z nią nie kontaktował, by chociaż wytłumaczyć jej to zajście. Była smutna, ale też wściekła na chłopaka i czuła, że ją olewa. Czuła się oszukana po tym jak ona dawała mu tyle wsparcia, a on ma ją po prostu w dupie. Nie chciała myśleć o tym, że po pocałunku Velez uznał ją za wariatkę i postanowił ją zostawić.

- Nie wiem co się dzieje, ale nie obchodzi mnie to. - Lara wytarła łzy z policzków i zacisnęła pięści, przenosząc wzrok na przyjaciółkę. - Niech robi co chce. Jest przecież dorosły, ma takie prawo. On ma swoje życie, a ja swoje.

- Jesteś pewna? - zapytała zdziwiona zachowaniem nastolatki blondynka. - Przed chwilą jeszcze płakałaś.

Młodsza wzruszyła ramionami, pociągnęła ostatni raz nosem, po czym sięgnęła po plecak i założyła go na plecy, uprzednio wstając na równe nogi.

- Chodź, Mandy, zaraz będzie lekcja - powiedziała i nie czekając na blondynkę, wyszła na korytarz.

***

Wczesnym wieczorem około godziny siedemnastej, kiedy na dworze było jeszcze widno Lara chodziła po ulicach Miami. Robiła to od piętnastej, nie chcąc wracać do domu. Nie potrzebowała teraz kłótni i przesiąkniętego wstrętem wzroku rodzicielki. Było ciepło, więc dziewczyna nie marzła, a spacer dobrze jej robił. Niestety przez długie kręcenie się po mieście stopy zaczęły ją palić, a nogi boleć. Chciała gdzieś usiąść, ale nie wiedziała gdzie. Najlepszym pomysłem okazał się być park, ale nastolatka nigdy nie lubiła tam chodzić, ponieważ się bała. W tamtym miejscu kręciło się wielu zbirów z niekoniecznie dobrymi zamiarami. Jednakże postanowiła się przełamać i pójść w owe miejsce.

Będąc w parku, usiadła na jednej z ławek przy rzece i ściągnęła plecak, kładąc go obok siebie. Wiatr przyjemnie muskał jej twarz i odbierał przy tym całe zmęczenie. Ku jej zaskoczeniu w parku było mało osób, głównie matki z dziećmi lub osoby starsze, toteż nastolatka mogła spokojnie się odprężyć.

Kiedy chciała wyciągnąć z plecaka telefon z zamiarem zobaczenia godziny i innych mniej potrzebnych rzeczy, poczuła na ręce mocny uścisk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro