Rozdział szósty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły trzy miesiące. Był już początek grudnia, więc na dworze było zimniej. Wiał wiatr, padał deszcz, a dni nie były już tak upalne. Przez te kilkadziesiąt dni wiele się wydarzyło: począwszy od tego, że Lara coraz częściej spotykała się z Mandy i jej paczką, przez uczenie się, kończąc na śledzeniu Chrisa.

Lara odkąd tylko poznała Mandy zapragnęła spotykać ją zawsze. Coś dziwnego przyciągało ją do tej z pozoru naiwnej i głupiej blondynki. Ale gdy ją się lepiej poznało, to można było odkryć, że jest na swój sposób inteligentna i sprytna. Idealnie potrafiła wykorzystać swoje walory do własnych celów. Była pyskata i władcza, co skutkowało tym, że każdy się jej bał. Lara polubiła ją i można by rzec, że się zaprzyjaźniły. To głównie ona - choć starsza - pomagała jej w szkolnym życiu oraz tym prywatnym. Stała się jej przewodnikiem po krętych drogach życia.

W szkole jak to w szkole trzeba się uczyć, zwłaszcza jak ma się tak srogą matkę jaką posiadała Lara. Toteż dziewczyna starała się jak najlepiej uczyć, aby zadowolić tym matkę, chociaż wciąż przemykający jej przed oczami tajemniczy Chris wcale tego nie ułatwiał. Widząc go nie mogła się na niczym skupić. Oczywiście nie był on obiektem jej westchnień jak u innych dziewczyn, ale dlatego, że nadal myślała o broni w jego plecaku. Na początku myślała, że być może ma na to zezwolenie, ale kiedy się dowiedziała, że broń w tym mieście jest zakazana, zwłaszcza u uczniów, od razu zmieniła zdanie. Zapragnęła odkryć co takiego ukrywa ten z pozoru niewinny chłopak. Zdążyła już poznać wszystkich członków męskiej paczki i zrozumieć, który jest niebezpieczny, a który w porządku. Do tych niebezpiecznych należeli Erick i Zabdiel, którym w głowie były tylko ładne, wytapetowane laski oraz dobry alkohol. Do tych dobrych wliczali się Joel, Richard i Chris, którzy w przeciwieństwie do tamtych, szanowali w miarę dziewczyny i mieli swoją godność. Mimo to Lara nie miała zamiaru wdawać się z nimi w bliższe relacje jak tylko znajomi. Wolała trzymać się siebie i od czasu do czasu zachowywać się niczym chory detektyw, szpiegując Chrisa.

Była sobota. Dzień wolny od szkoły i dzień przeznaczony do odpoczywania. Ten tydzień ciągnął się bardzo długo, jakby nie chciał się skończyć, więc gdy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek wszyscy pobiegli do swoich domów, z zamiarem szykowania się na weekend. Lara nie chciała wychodzić na żadne imprezy, czy różne tego typu rzeczy, pragnęła jedynie położyć się w swoim ciepłym łóżku i spać do południa. A jednak, kiedy promienie grudniowego słońca wpadły do jej pokoju, dziewczyna już nie spała. Pomimo zmęczenia, nie mogła spać. Wstała bardzo wcześnie, jak na nią, bo o godzinie piątej rano. Wtedy to po cichu założyła szlafrok na nagie ręce i wyszła z pokoju, starając się nie obudzić śpiących rodziców. Przebiegła szybko po ciepłym dywanie na korytarzu, zeszła schodami i wyszła przez drzwi frontowe na zewnątrz.

Momentalnie chłód grudniowej nocy, a raczej dnia, owiał jej równie nagie nogi. Potarła ramiona dłońmi, chcąc je trochę ocieplić i zaczęła trząść zębami. Aczkolwiek coś nie pozwalało wejść jej do ciepłego domu, ale za to kazało iść przed siebie pod osłoną jeszcze nie obudzonego dnia.

Minęła taras domu, przeskoczyła schody, po czym otworzyła furtkę i wybiegła na ulicę. Miami nocą wyglądało niesamowicie z wielką ilością świateł, samochodów i palm. Wszystko wyglądało tak idealnie w akompaniamencie lampek bożonarodzeniowych oraz wielkich bilboardów z świątecznymi reklamami. Dziewczyna westchnęła z zachwytem. Cały chłód i strach odszedł w zapomnienie, a na ich miejsce weszła ciekawość. Lara pognała przed siebie co sił w nogach w głąb miasta, zapominając, że może się zgubić. Ale liczyło się tylko to co tu i teraz. Jeszcze nigdy w życiu nie wychodziła z domu nocą. Zazwyczaj była zbyt zmęczona, by to robić albo pilnowali ją rodzice. Dlatego dziś uczucie to było niesamowite. Nie przejmowała się wzrokiem ludzi idących po ulicach, nie obchodziło ją to, że jest prawie naga, dopóki czegoś nie usłyszała. A raczej głosu, który znała bardzo dobrze. Dobiegał on z jeden z ciemnych ulic. Pokonując wzrastający strach, dziewczyna weszła w uliczkę, schowała się za jednym z cuchnących kontenerów i zaczęła nasłuchiwać. Lecz to co usłyszała jeszcze długo tkwiło w jej pamięci.

-------

Dzisiaj aż dwa rozdziały, bo mam wenę. Jutro też będzie, ale kolejny po tym jutrzejszym będzie dopiero w sobotę. Musicie trochę zaczekać... Niestety...

Dobranoc!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro